1949.09.25 Legia Warszawa - Wisła Kraków 0:0

Z Historia Wisły

1949.09.25, I ligi, 18. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 16:00, niedziela
Legia Warszawa 0:0 Gwardia - Wisła Kraków
widzów: 15.000
sędzia: Naporski z Łodzi
Bramki
Legia Warszawa
3-2-5
Henryk Skromny
Mieczysław Milczanowski
Józef Oprych
Henryk Serafin
Tadeusz Waśko
Zdzisław Łyscarz
Wacław Sąsiadek
Ryszard Wilczyński
Kazimierz Górski
Marian Olejnik
Zdzisław Mordarski

trener: Wacław Kuchar
Gwardia - Wisła Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Stanisław Flanek
Jan Wapiennik
Tadeusz Legutko
Adam Wapiennik
Kazimierz Cisowski
Zbigniew Jaskowski
Józef Kohut
Mieczysław Rupa
Józef Mamoń

trener: Josef Kuchynka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe

"Przegląd Sportowy" z 1949, nr 77

Gwardia Wisła utrzymała pozycję lidera remisując z poprawiającą się Legią

Słaba forma Kohuta i obu napadów

LEGIA – Gwardia Wisła 0:0. Sędziował Naporski (Łódź). Widzów około 15.000.

Legia: Skromny, Milczanowski, Serafin, Waśko, Oprych, Łyszczarz, Sąsiadek, Wilczyński, Górski, Olejnik, Mordarski.

Gwardia Wisła: Jurowicz, Dudek, Flanek, Wapiennik I, Legutko, Wapiennik II, Cisowski, Jackowski, Kohut, Rupa, Mamoń.

Na zażartą walkę Legi z Wisłą patrzyliśmy przed wszystkim pod kątem… trosk Kapitanatu przed meczem z Bułgarią. I niestety musimy stwierdzić, że troski te będą jeszcze większe, niż się początkowo spodziewano. W obu zespołach wystąpiło aż 6 zawodników, przewidzianych na katowicki mecz sparringowy. Z szóstki tej nie wszyscy zdali egzamin wstępny. Nie mamy zastrzeżeń do bramkarzy Jurowicza i Skromnego, wydaje się, że Mamoń jest nadal najlepszym lewoskrzydłowym. Mordarski raczej jest w formie, ale Flanek ustępował już wymienionym kolegom, a Kohut był wręcz słaby.

KOHUT NIE ZDAŁ EGZAMINU

Oprych, który zresztą jest ,,dokuczliwym” stoperem i twardo walczy o każdą piłkę, zupełnie unieszkodliwił Kohuta. Środkowy Wisły tak dalece nie wypełnił zadań, że w ostatnim kwadransie gry przeszedł na lewe skrzydło, ustępując kierownictwo napadu Mamoniowi. Przez Oprycha, którego zalety i wady dobrze znamy, nie mógł się Kohut przedostać, a przy tym nie potrafił skutecznie powiązać akcji własnego napadu, już choćby drogą celowych podań.

Mecze Legia – Wisła był spotkaniem żywym, rozegranym w dobrym tempie, w którym jednak oba ataki dały pokaz, jak nie należy zdobywać bramek. Jeszcze w polu wszystko szło dobrze, kombinacje obu linii były czasami zupełnie udane, ale pod bramką nikt nie chciał decydować się na strzał!

DEFENSYWY BYŁY NAJLEPSZE

Najlepiej spisywały się formacje defensywne, przydym Legia podobała się nam bardziej. Legia zresztą, oceniając mecz z przebiegu gry, powinna zejść z boiska z 2 punktami. Cała niemal druga połowa toczyła się pod znakiem przewagi wojskowych, którzy z wyjątkiem Mordarskiego, nie potrafili jednak zdobyć się na oddanie celnej bomby.

Wisła broniła się desperacko. Jej obrona i pomoc dwoiła się i troiła, byle tylko legionistom nie dać pozycji strzałowej. Oczywiście w takim nawale roboty popełniano błędy, których jednak nie potrafili, wykorzystać napastnicy Legii. Słaby dzień miał Dudek, który nie zaimponował ani wykopem, ani też ustawianiem się. Z całej szóstki defensywnej Wisły najlepiej zagrywał Jurowicz oraz Legutko. Wszyscy inni, łącznie z Flankiem, nie błyszczeli.

SŁABIUTKI ATAK WISŁY

Atak gwardzistów nie stanowi teraz jednolitej, zgranej formacji. Mamoń rwie się do przodu, hasa po całym boisku, ale Rupa gra defensywnie, Jackowski nie ma ani strzału, ani techniki, ani szybkości, Cisowski jest zupełnie przeciętnym skrzydłowym, a Kohut… zawiódł. W tych warunkach początkowe akcje, nawet płynne, urywały się daleko przed bramką Skromnego.

W Legii, w której również defensywa była zdecydowanie lepsza od napadu, poza Skromnym, brylowali Serafin i Oprych. Dwójka ta bardzo skutecznie paraliżowała wszelki groźniejsze poczynania gwardzistów. Duża poprawę formy wykazuje Waśko; młody Łyszczarz jest również z meczu na mecz lepszy. Milczanowski miał z Mamoniem wiele kłopotów i z reguły przegrywał na korzyść wiślaka pojedynki biegowe.

W napadzie wojskowych dobrą formę zademonstrowali obaj skrzydłowi. Tak Mordarski, jak Sąsiadek byli motorami wszelkich poczynań ofensywnych. Cóż z tego, jeśli środkowa trójka nie potrafiła dostroić się do poziomu kolegów.

Fatalnie zagrywał Wilczyński, który od czasu kontuzji stracił wiele z dawnej formy. Wilczyński był sztywny, mało energiczny i raził złymi podaniami. Górski również zawiódł. Niepotrzebnie dryblował wszerz boiska, a strzały, jakie oddał, były niecelne. Olejnik pracował z energią, ale grał chaotycznie i niepotrzebnie wędrował po wszystkich pozycjach.

”Piłkarz” z 1949.09.26

Anemiczne ataki obu drużyn nie zmusiły bramkarzy do kapitulacji

Gwardia-Wisła - Legia 0:0

WARSZAWA (tel. wł.). Bezbramkowy wynik spotkania, był rezultatem słabej gry obu ataków. Dość powiedzieć, to Legia oddała; na bramkę przeciwnika siedem strzałów a Wisła zaledwie dwa.

Jedynie tylko obaj bramkarze byli doskonale usposobieni a z obu drużyn można jeszcze wyróżnić Mamonia i Flanka oraz Legutkę — zaś w zespole wojskowych — Serafina, Waśkę i Mordarskiego. W obliczu 20-tysięcznej publiczności zgromadzonej na stadionie WP w Warszawie, leader ligi nie zademonstrował tej gry, jakiej się po tej drużynie spodziewano. W ataku — dosłownie — nic się nie kleiło. Kohut, Jako kierownik ataku wypadł zupełnie słabo, a o Jaśkowskim i Rupie nie można powiedzieć nic dobrego, Mamoń, który już do pauzy został kontuzjowany na skutek ostrej gry był początkowo nawet pełnowartościowym zawodnikiem. Jednakowoż po kontuzji, oczywiście — nie przedstawił żadnego niebezpieczeństwa dla przeciwnika.

Legia miała przez kilkanaście minut przewagi, z której Wisła otrząsnęła się dopiero około 30 minuty. Grano początkowo ostro i bezpardonowo. Jednakże zakusy brutalnej gry warszawian poskramiał sędzia. Na krótko przed pauzą Legia znowu jest w przewadze, ale atak jej nie potrafi oddać skutecznego strzału. Po pauzie Legia rozpoczyna gwałtownymi atakami, które wstrzymuje obrona krakowian a nieliczne przeboje gości kończą się strzałami w aut lub toż słabo strzały wyłapuje Skromny, Legia walczyła nie tylko ambitnie ale i ostro, co w dużej mierze odbiło się na grze Wisły, która na obcym terenie nie czuła się najlepiej, mimo silnego dopingu publiczności, chcącej widzieć dobrą grę a nawet zwycięstwo Wisły. Niestety — nie udało się to krakowianom, chociaż przyznać należy — jedną bramkę można było strzelić.

Drużyny grały w następujących składach:

Wisła: Jurowicz, Flanek. Dudek. Wapiennik I, Legutko, Wapiennik II, Mamoń. Rupa, Kohut, Jackowski, Cisowski.

Legia: Skromny, Milczanowski, Serafin, Waśko, Oprych, Łyszczarz, Sąsiadek, Wilczyński, Górski, Olejnik, Mordarski.

Sędzia p. Naporski z Łodzi.


Sport. 1949, nr 78

1949.09.26

WARSZAWA. Bezbramkowe spotkanie leadera w tabeli mistrzowskiej z borykającą się groźbą spadku Legią —to było wszystko, na co było stać zespół krakowski. Jeden punkt uratowany w tej sytuacji mogą sobie „gwardziści” uważać za szczęście. Wojskowi, będący ostatnio w znacznie lepszej formie, mieli wyraźną przewagę w grze i raczej im należało się zwycięstwo.

Drużyna krakowska zawiodła nadzieje swoich zwolenników i w dzisiejszej formie nie może liczyć na dalsze sukcesy. Ubył im przede wszystkim atak. Wraz z dyskwalifikacją Mietka Gracza, słabość tej linii jest całkiem zrozumiała, ale nie wydawało się, że reszta jego kolegów potrafi choć częściowo stworzyć groźniejszą piątkę ofensywną. Niestety nie. Na placu boju w pełnej swojej formie pozostał je dynie Mamoń. Na tle niemrawego Milczanowskiego, jego żywiołowe biegi Stwarzały groźne sytuacje dla obrony wojskowej. Z czasem i on., po kilku ostrych zderzeniach z przeciwnikami umniejszył swoją szybkość i skuteczność, próbując ratować sytuację w roli środkowego napastnika. Zawiódł zupełnie Kohut. Wydawało się, że mając za przeciwnika Oprycha da sobie z nim łatwo radę, a tymczasem rzeczywistość była całkiem inna. Kohut nie bardzo kwapił się do gry.

Dwa razy przed przerwą próbował poważnie swoich umiejętności ale sfaulowany wtedy przez Oprycha zaprzestał całkiem walczyć, kończąc spotkanie gdzieś na lewym skrzydle. Wcale to uje, pocieszający objaw w obliczu nie niedzielnego spotkania z Bułgarią.

Reszta ataku Wisły to tylko przeciętność. Cisowski jest nieporadny jak dawniej. Serafin nie miał żadnych trudności w kryciu ani też w walce o piłkę. Młody Jackowski jest dopiero materiałem na wartościowego gracza a Rupa jak to on błąkał się gdzieś W tyłach boiska nie mając prawie żadnego jaśniejszego momentu w grze.

Natomiast cały blok defensywny Wisły prał owal bez wytchnienia i spełnił swoi e zadanie. Wiślacy mając Legutkę w przodzie jako ofensywnego środkową to pomocnika, ustawili obrońców w i środku grając odmianą systemu trzeci obrońców, zaszachowali z kolei atak" wojskowych. Obaj boczni zagrali dobrze, Legutko tylko w pierwszej części gry był pomocnikiem atakującym, później poświęcił się samej tylko obronie. Flanek wybijał się spokojem i doskonałym ustawianiem mając zresztą w Dudku wartościowego partnera.

Jurewicz popisywał się całkiem poprawną grą na dalekimi przedpolu bramki i jeden raz i piękną obroną strzału Górskiego.

Wojskowi rozpoczęli spotkanie wyraźnie zdenerwowani, Iz czasem pozbyli Się tremy i grali coraz lepiej, mając w drugiej połowie zdecydowaną przewagę. Nie udało się zdobyć bramki.

Atak nie potrafił zupełnie zdobyć, się na strzał. Powodów tego należy szukać w błędach taktycznych. Nieco, inaczej ustawiony blok defensywny krakowiaków wymagał grania crossami i na dalekie długie podania, a tym czasem gospodarze przejęli chętnie grę w szerz od gości i dawali niepotrzebnie czas wiślakom do i (stawiania się. Jeden tylko Sąsiadek znalazł właściwą receptę i on to był na (groźniejszym napastnikiem, a kto wite czy nawet po Mamoniu nie on powinien zdobyć lepszą lokatę od Mordarskiego.

Ten ostatni zgubił się w zawiłych za graniach i kombinacjach taić że zdecydowanie Dudek czy też Wapiennik mieli czas na zatrzymanie go.

Górski przestrzelił największą ilość celnych podań przez swoją powolność. Wilczyński dobrze pracujący w polu też nie potrafił się zdobyć na strzał.

Skromny nie miał pola do popisu, Złapał kilka dalekich podań a nie strzałów, pewnie i spokojnie.

Bezbramkowe spotkanie przy nadmiernej inklinacji obu zespołów do gry w szerz i bez strzałów — nie mogło zachwycić publiczności. Nawet doping widowni, tym razem zgodnie kibiców Legii i Polonii, niewiele mógł pomóc. Miejscowi zdobyli się na dość składną grę w środku pola, gubiąc się pod bramką, a goście zakryli szczelnie własną bramkę, znacznie mniej zwracając uwagi na akcję własnego ataku w którym się nic nie kleiło.

Tylko przypadek mógł przyjść z pomocą napastnikom i wręczyć ich w oddaniu strzału. Tak się nie stało i jeden punkt wywieziony z Warszawy Gwardia — Wisła musi uważać za szczęśliwy.

Jurowicz znacznie więcej był zatrudniony i choć całkiem niegroźnie to jednak chwilami przyjmował na siebie rolę ostatniego obrońcy, grając gdzieś na linii pola karnego.

Obserwując kandydatów do reprezentacji oprócz Mamonia niewątpliwie uwagę kapitalna to powinna zwrócić doskonała forma Flanka. Z reszty nazwisk wyróżnić należy jeszcze Sąsiad ka.

Widzów 10 tys. Sędziował Naporski (Łódź).

Składy drużyn: Gwardia-Wisła: Jurowicz, Dudek, Flanek, Wapiennik II, Legutko, Wapiennik I, Cisowski, Jackowski, Kohut Rupa, Mamoń.

Legia: Skromny, Milczanowski, Serafin, Wąsko, Oprych, Łyszczarz. Sąsiadek, Wilczyński, Górski, Olejnik, Mordarski.


Gazeta Krakowska. 1949, nr 217 (22 IX)

Gwardia-Wisła jedzie do Warszawy, gdzie zmierzy się z Legią. Zagrożona spadkiem drużyna woskowych będzie na pewno zacięcie walczyła o tak dla niej cenne dwa punkty, jednakowoż spodziewamy Się zwycięstwa lepszej technicznie Wisły. W pierwszej rundzie mecz Wisła—Legia zakończył się zwycięstwem drużyny krakowskiej 4:0. Obecnie wobec braku Gracza , atak gwardzistów będzie łatwiejszy do utrzymania. chociaż Kohut, Cisowski czy Mamoń potrafią 6ię uwolnić z pod „opieki" nawet najlepszych pomocników czy obrońców i oddać niejeden groźny i celny strzał.


Gazeta Krakowska. 1949, nr 221 (26 IX)

Wisła-Legia 0:0

WARSZAWA. Na obcym terenie krakowska Gwardia-Wisła zremisowała z Legią 0:0. co jest wielkim sukcesem. „gwardzistów“.

Mimo szalonego dopingu zwolenników drużyny wojskowych Wisła zagrała 6Pokojnię i walczyła bardzo ambitnie o każdą piłkę. Obaj bramkarze, tak Jurowicz jak Skromny udowodnili, że słusznie zostali powołani do obroni barw Polski.