1950.03.26 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 1:0

Z Historia Wisły

1950.03.26, I ligi, 2. kolejka, Łódź, niedziela
ŁKS Włókniarz 1:0 (0:0) Gwardia Kraków
widzów: 25-30.000
sędzia: Jakub Krumholz z Bielska.
Bramki
Stanisław Baran 85' 1:0
ŁKS Włókniarz
3-2-5
Henryk SzczurzyńskiGrafika:Kontuzja.pngGrafika:Zmiana.PNG Styczyński
Jan Włodarczyk
Zbigniew Łuć
Edward Miller (II)
Michał Urban
Henryk Ronczko
Tadeusz Hogendorf
Ryszard Olejniczak
Stanisław Baran
Tadeusz Pietrzak
Edward Zygmuncik

trener: Jan Wiszniowski
Gwardia Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Leszek Snopkowski
Mieczysław Szczurek
Tadeusz Legutko
Adam Wapiennik
Zdzisław Mordarski
Mieczysław Gracz
Zbigniew Jaskowski
Józef Kohut
Józef Mamoń

trener Josef Kuchynka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe

‎‎‎

Echo Krakowskie. 1950, nr 82 (23 III) nr 1383

‎‎‎

Mistrz Polski. Gwardia krakowska spotka się z Włókniarzem łódzkim na jego terenie, w Łodzi. Wie my o tym, że dawny ŁKS, obecny — Włókniarz, jest niezwykle groźny na własnym terenie. Bombardierzy Baran i. Hogendorf potrafią zmuszać do kapitulacji najlepszych bramkarzy. Czy potrafią zmusić i Jurowicza?....

Raczej jednak należy typować jako zwycięzcę Gwardię, która obecnie posiada najbardziej wyrównany (w sensie dodatnimi) atak oraz dobre formacje tylne.

”Piłkarz” 1950.03.27

Gwardia rozczarowała w Łodzi

ŁKS Włókniarz — Gwardia 1:0 (0:0)

Pierwsze dwa punkty w tegorocznych mistrzostwach zdobyli piłkarze ŁKS w okolicznościach dość niezwykłych. Wydarto je bowiem mistrzowi Polski — krakowskiej Gwardii w chwili gdy linia napadu gospodarzy była rozbita, bowiem do jej kompletu zabrakło 3 napastników. Z konieczności sięgnięto więc do rezerw.

O wyniku meczu zadecydowała jedna, jedyna bramka dnia. Jaka padła w drugiej połowie gry zdobyta przez Barana ostrym strzałem nie do obrony. Choć strzał Barana przyniósł Włókniarzowi dwa cenne punkty i rozentuzjazmowana widownia zniosła zdobywcę bramki na ramionach z boiska, nie jemu należą się laury. Sukces swój zawdzięcza ŁKS swojej linii defensywnej, która okazała się twardą i nieugiętą.

Początek gry nie zapowiadał krytycznego okresu jaki ŁKS przeżywał po pauzie. Gra była równorzędna. atak łodzian złożył niejedną groźną wizytę pod bramką Gwardii. Niestety brakowało im wykończenia. Młody Olejniczak dobrze poczynał sobie w polu nie nadążał jednak na czas pod bramkę Lewoskrzydłowy - Zygmuncik rokuje duże nadzieje, jeśli mu się da dobrego partnera - łącznika.

Drużyna krakowskiej Gwardii zaprezentowała się słabiej aniżeli oczekiwano. Zwłaszcza atak, w którym występowało aż 4 reprezentantów Polski: Mamoń, Gracz, Kohut, Mordarski — nie wykazał reprezentacyjnej formy. Najlepszym w nim okazał się Mamoń, lecz Włodarczyk otoczył go czujną opieką w wyniku czego lewoskrzydłowy Gwardii stracił właściwą mu energią. Na nic zdała się zamiana pozycji Gracza z Kohutem. W drużynie gości najlepszym graczem okazał się Legutko.

PRZEBIEG MECZU

(...) Początkowy okres gry przyniósł gościom kilka rzutów rożnych,. łodzianom zaś doskonałą pozycję zmarnowaną przez Pietrzaka. W 30 min, bramkarz łodzian w zderzeniu a Kohutem doznał kontuzji i ustąpił miejsca Styczyńskiemu.

Po przerwie goście uzyskali przewagę. W 14 min. strzał Gracza a w 20 min. Kohuta pięknie wyłapał Styczyński. W 40 min. rzut wolny Urbana przejął Hogendorf i z jego podania padła upragniona bramka, zdobyta przez Barana.

Zawody prowadził dobrze p. Kramholz, nie dopuszczając do ostrej gry. Mecz ten który rozpoczął sezon ligowy w Łodzi zgromadził około 25 tys. widzów.

"Przegląd Sportowy" z 1950, nr. 25

Włókniarze pokonali Gwardię

ŁKS słabszy ale 1:0 starczyło do zwycięstwa

ŁKS Włókniarz – Gwardia 1:0 (0:0). Zwycięską bramkę strzelił Baran. Publiczności ok. 30 tys. Sędziował Krumholtz – Bielsko.

Gwardia: Jurowicz; Dudek, Snopkowski; Szczurek, Legutko, Wapiennik II; Mordarski, Gracz, Jaśkowski, Kohut, Mamoń.

Włókniarz: Szczurzyński; Włodarczyk, Łuć; Miller, Urban, Rączko; Hogendorf, Olejniczak, Baran, Pietrzak, Zygmuncik.

Pewność siebie zgubiła w niedzielę krakowską Gwardię, która w początkowym okresie gry więcej widocznie pamiętała o swym wysokim, zeszłorocznym zwycięstwie (8:2), niż o ciężkim zadaniu na boisku. Zresztą pewność krakowian teoretycznie była całkiem uzasadniona.

ŁĄCZ NIE WŁĄCZYŁ SIĘ

Łodzianie wystąpili przecież do spotkania z nimi w osłabionym składzie bez Patkoli i Koźmińskiego. Zawiódł ponadto Łącz, który dwa dni przed meczem ponownie obiecał łodzianom bronić barw Włókniarza i na którego, podobnie jak w Warszawie, koledzy czekali w szatni do ostatniej chwili. Zwykły przypadek zrządził więc, że wreszcie pozwolono nam ujrzeć na boisku pierwszego zawodnika własnego chowu. Był nim juniorek Olejniczak.

Nie imponował on swą fizyczną postawą, nie straszył Jurowicza bombami adresowanymi do chłopców za bramką, ale wniósł do gry te elementy, których niestety nigdy nie posiadał Łącz: spokój i precyzję. To mu pozwoliło z powodzeniem wywiązać się z trudnego zadania.

Jednak nie on i nie Baran, a nawet i nie ciągle drzemiący na boisku Hogendorf byli twórcami zwycięstwa. Na najwyższe noty zasłużyli w tym dniu piłkarze broniący dostępu do fortecy łódzkiej. Tu najdzielniejszym artylerzystą okazał się Włodarczyk obok którego z dużym powodzeniem spisywali się pozostali czterej muszkieterowie: Łuć, Urban, Miller i Rączko.

Cała ta piątka tworzyła tak zwarty i twardy blok, że nawet lotny atak Gwardii z wielkim trudem forsował przeszkodę po przeszkodzie. A przeszkody te wyrastały na każdym metrze boiska.

JAK PO GRUDZIE

Atak krakowian nie zawsze umiał sobie radzić. Na lewym skrzydle Mamoniowi szło jak po grudzie, gdy trafił na szybkiego Włodarczyka, a ponieważ z techniką krakowian jest ciągle na bakier, o wyniku pojedynku decydował najczęściej przypadek. Mordarski został wyprowadzony z równowagi spokojną grą Łucia, toteż szybko wyzbywał się piłki. W środku Gracz i Kohut nie umieli zmylić czujności swych strażników w osobach Urbana i Miller, a gdy już pozbyli się przykrej eskorty –najczęściej strzelali obok bramki lub prosto w ręce bramkarzowi.

MŁODSZY – LEPSZY

Jedynie Jaśkowski stanął na wysokości zadania. Odosobniony, niewiele mógł jednak zdziałać w twardym, nieustępliwym pojedynku. W obronie najlepiej spisywał się Legutko oraz Dudek. Szczurek zbyt wolno poruszał się na boisku. Jurowicz za bramkę nie ponosi winy. Piekielnej bomby Barana z paru metrów nie mógł zatrzymać.

Skrytykowaliśmy Wisłę, ale nie znaczy to, że na tle przeciwnika gra krakowian wypadła słabo i zasłużyli oni na przegraną. Odwrotnie należy stwierdzić, że wynik ten wyraźnie krzywdzi gości, którzy prezentowali się o wiele korzystniej, niż zwycięzca. Przewyższali oni łodzian szybkością i w sztuce opanowania piłki, a jedynie zła wola losu sprawiła, że zeszli z boiska pokonani. Bramka padła na 5 minut przed zakończeniem zawodów i od tego momentu łodzianie grali wyraźnie na czas. (W. Lach)

Sport. 1950, nr 24

1950.03.23

WŁÓKNIARZ ŁÓDŹ — GWARDIA KRAKÓW

W ŁODZI Łodzianie nie rozpoczęli szczęśliwie sezonu. Ulegli w Warszawie wojskowym, jednakże prasa stołeczna podnosi, że losy meczu ważyły się dłuższy czas i najsprawiedliwszym odzwierciedleniem gry byłby wynik nierozstrzygnięty.

Gwardziści od razu zadokumentowali, że pragną i w bieżącej kadencji piłkarskiej utrzymać prymat w krajowym współzawodnictwie o tytuł mistrza. Ściągnięto posiłki, tak że obecnie wszystkie pozycje obsadzone są pełnowartościowymi zawodnikami. Jedynie kondycyjnie zarysowały się w drugiej części meczu z Budowlanymi pewne „niedomówienia“


Sport. 1950, nr 25

1950.03.27

Gwardia zostawiła 2 punkty w Łodzi

GWARDIA —ŁKS 0:1 (0:0) ŁÓDŹ (teł. wł.) Bramkę dla Włókniarzy zdobył Baran.

Składy: WISŁA — Jurowicz, Dudek, Snopkowski, Szczurek, Legutko, Wapiennik II, Mordarski, Gracz, Jaskowski, Kohut, Mamon.

ŁKS — Szczurzyński, (Styczyński), Włodarczyk, Łuć, Miller, Urban, Rączko, Hogendorf, Olejniczak, Baran, Pietrzak, Zygmuncik.

Na stadion ŁKS-u przybył w niedzielę komplet, Trudno jest w tej chwili mówić, ile może on pomieścić. Włókniarze twierdzą, iż 40.000 osób — nam się wydaje, że mecz łodzian z Gwardią oglądało ok. 30.000 osób.

Oczywiście po pierwszym gwizd ku sędziowskim trudno było spotkać na trybunach wśród kibiców Włókniarza wielkiego optymistę.

Wszyscy przepowiadali klęskę.

Do bardziej interesujących pytań należało tylko, ile bramek zainkasuje w tym dniu drużyna Włókniarzy, która wystąpiła bez swych asów atutowych.

Zawodom z trybuny przyglądał się kontuzjowany Patkolo. Również lekarze nie zezwolili na grę Koźmińskiemu, a Łącz?... Ten jeszcze, w sobotę zapewnił podobno: kierownictwo Włókniarzy, że przy jedzie do Łodzi, aby wystąpić tu w roli... lewego łączni ka. Łącz zawiódł. Po raz pierwszy w powojennej historii sekcji piłkarskiej łódzkiego .Włókniarza sięgnięto wreszcie po rezerwy.

Zwykły przypadek więc zrządził, że na boisku ujrzeliśmy juniorka (własnego chowu) Olejniczaka.

Podczas meczu wielu „konserwatystów" szeroko otwarło usta. Ku ich zdumieniu młody chłopak na prawym łączniku uwijał się tak żwawo, że nie mamy dużego kto potu z wyróżnieniem najlepszego napastnika w ofensywie. Obok Barana i nowopozyskanego Zygmuncika, — Olejniczak zasłużył na dobrą notę. Ale nie napad wywalczył drużynie łódzkiej zwycięstwo. Twardy blok defensywny był tak silny. tak scementowany, że napad Wisły nie potrafił wyrobić sobie dogodnej pozycji do strzału.

Powstaje pytanie, czy Włókniarze wygrali zasłużenie? Tego nie da się ukryć. Wisła była zespołem lepszym, posiadała z gry najmniej 10 procent i ona powinna była wzbogacić się o dalsze dwa punkty. Prześladował ją wyraźny pech, szczególnie w sytuacjach podbramkowych. Większość strzałów oddano bardzo niecelnie, a le które posyłano na bramkę, nie były groźne i z łatwością wyłapywał je bramkarz Włókniarzy.

Był moment iż wydawało się, że Wisła pozbyła się najtrudniejszej przeszkody. W 30 min. gry kontuzjowany przez Kohuta Szczurzyński zostaje zniesiony z boiska. Miejsce jego zajmuje rezerwowy Styczyński. Teraz krakowianie strzelają z daleka i bliska. Wszystkie piłki przyciągane widocznie czarodziejskim magnesem lądują w miejscu, gdzie ustawił się Styczyński. Do przerwy wynik pozostaje bezbramkowy.

Po zmianie stron Wisła przechodzi do generalnej ofensywy.

Przez 15 min. przesiaduje na polu Włókniarzy. Ponownie sypią się strzały, z których większość ląduje za... bramką. Gdy wydawało się już, że 5-tka defensywna gospodarzy nie wytrzyma, atak Włókniarzy przyszedł na czas z odsieczą. Wycofano głęboko do tyłu dwu łączników. Miejsce prawego łącznika zajmuje Hogendorf, który, dopiero na tej pozycji budzi się ze snu. W napadzie operuje tylko trójka złożona z Zygmuncika, Barana i Olejniczaka na prawym skrzydle.

Krakowianie, mimo swej przewagi, nie potrafią stworzyć dogodnej sytuacji do strzału. Nawet konstruktywny Gracz nie czuje się dobrze. Mordarski z reguły przegrywa wszystkie pojedynki z Luciem.

Dobrze kryty Kohut nie potrafił zmylić przeciwnika.

Mamon opiera swe raidy na szybkości. To rzecz nie nowa. Wiedział o tym i Włodarczyk. Obaj przeciwnicy na lewej flance urządzając często bieg sprinterski, który najczęściej kończył się odebraniem piłki Mamoniowi. Tym razem Włodarczyk był górą.

Jedynym rozsądnym piłkarzem, wprowadzającym sens w akcje swego napadu, był Jaśkowski.

Krakowianin nie wiele jednak mógł zdziałać, bo Urban przez cały czas jak cień posuwał się za nim.

Nie lepiej działo się w obronie. Tu jedynie Legutko i Snopkowski stali na wysokości zadania. Rozczarował Szczurek i nie mógł zachwycić swą grą Dudek.

Ale wróćmy do meczu. Powiedzieliśmy już na wstępie, że prze grana krzywdzi Wisłę, która również udowodniła nam, iż zbyt spokojnie spała w okresie zimowym.

Historia zwycięskiej bramki jest krótka. Podanie Pietrzaka w 40 min. drugiej połowy gry przyjmuje Baran. Piekielna bomba z paru metrów zmusza Jurowicza do kapitulacji. Od tego momentu, gospodarze grają na czas, a goście zbyt nerwowo, aby mogli coś zdziałać.

Zawody prowadził Krumholc z Bielska.


Gazeta Krakowska. 1950, nr 86 (27 III) nr 401

Nieoczekiwana porażka Gwardii

ŁKS Włókniarz-Gwardia 1:0 (0:0)

ŁÓDŹ. W meczu o mistrzostwo pierwszej Klasy Państwowej ŁKS Włókniarz zwyciężył Gwardię (Kraków) 1:0 (0:0).

Bramkę. strzelił na 5 min, przed końcem meczu Baran.

Gospodarze grali w osłab onym składzie, bez Patkolo, Janeczka i Łącza. Dzięki doskonałej grze pomocy i Włodarczyka w obronie, gospodarze przetrzymali w drugiej połowie zawodów silny napór Gwardii, a w ostatnim kwadransie gry uzyskali przewagę, dzięki lepszej kondycji. Zawiedli natomiast napastnicy, którzy strzelali słabo i nie celnie.

W 25 min. opuścił boisko kontuzjowany w nogę Szczurzyński. którego z powodzeniem zastąpił Styczyński.

W Gwardii na wyróżnienie zasłużył Legutko oraz Jaskowski i Mamoń w ataku.

Sądząc z przebiegu gry Gwardia nie zasłużyła na porażkę, jednak to, że zeszła z boiska pokonana zawdzięcza indolencji strzałowej swoich napastników, zwłaszcza Kohuta i Mordarskiego.

Sędziował Krumholc (Bielsko). Widzów 25 tys.


Sport i Wczasy : pismo poświęcone sprawom kultury fizycznej, wczasom i turystyce. R.4, 1950, nr 25

Druga niedziela rozgrywek ligowych wykazała, że typowanie wyników jest bardzo trudne. Mistrz Polski, Gwardia przegrała w Łodzi z ŁKS Włókniarzem, który przed tygodniem uległ w Warszawie Legii, a ta sama Legia doznała zdecydowanej porażki na wsi śląskiej w Radlinie-Niedobczycach z tamtejszym Górnikiem. Dużą też niespodzianką jest wygrana drugiego beniaminka Związkowca-Garbarni nad Ruchem na jego chorzowskim boisku. Tym samym Garbarnia przy równoczesnej porażce Gwardii wysunęła się na pierwsze miejsce w tabeli z równą ilością punktów z Górnikiem