1950.04.16 Wisła Kraków - Górnik Radlin 0:2

Z Historia Wisły

1950.04.16, I ligi, 4. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 11.00, niedziela
Gwardia Kraków 0:2 (0:1) Górnik Radlin
widzów: 15.000
sędzia: Edmund Andrzejak z Łodzi.
Bramki
0:1
0:2
16' (k) Wojciech Szleger
Ignacy Dybała
Gwardia Kraków
3-2-5
Alfred Budny
Rudolf Bober
Edward Pytlik
Stanisław Reichel
Antoni Zdrzałek
Gerard Kurzeja
Jan Janik
Józef Franke
Wojciech Szleger
Zygmunt Warzecha
Ignacy Dybała

trener:
Górnik Radlin
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Mieczysław Szczurek
Jan Wapiennik
Tadeusz Legutko
Adam Wapiennik
Zdzisław Mordarski
Mieczysław Gracz
Józef Kohut
Wiesław Gamaj
Józef Mamoń

trener: Josef Kuchynka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowskie. 1950, nr 102 (14 IV) nr 1403

‎‎‎
‎‎‎

W niedzielę dnia 16 bm. oglądać będziemy w -Krakowie dwa ciekawe spotkania piłkarskie o mistrzostwo klasy, państwowej.

Przed południem o godz. 11 krakowska „Gwardia" rozegra spotkanie z Górnikiem Radlin. Obydwie drużyny wykazują ostatnio dobrą formę, toteż niedzielny mecz zapowiada się niezwykle interesująco.


”Piłkarz” z 1950.04.17

Sensacyjna porażka Gwardii

Z każdą niedzielą rozgrywki o mistrzostwo pierwszej ligi stają się coraz bardziej zacięte. Drużyny toczą nieustępliwą walkę o każdy punkt. Niema faworytów, nic już nie znaczy atut własnego boiska. Nawet mistrz ligi nie potrafił stawić czoła u siebie „beniaminkowi” – Górnikowi z Radlina i zeszedł pokonany w stosunku 0:2.

Wynik ten był zresztą największą sensacją wczorajszej niedzieli.

Górnicy z Radlina po raz drugi zwyciężają Gwardię na jej boisku

Górnik Radlin – Gwardia 2:0 (1:0)

(...)
Przebieg pierwszej połowy gry był mało ciekawy. Obie drużyny grały chaotycznie utrzymując na ogół grę otwartą. Przez pierwsze 15 minut więcej z gry ma Górnik, przeprowadzając niebezpieczne ataki zwłaszcza lewą stroną, gdzie Dybała stale ucieka Wapiennikowi.

W 17-tej minucie Dudek fauluje na polu karnym Dybałę, a podyktowany rzut karny egzekwuje pewnie Szlegier, uzyskując prowadzenie dla gości.

W chwilę później silny strzał Gracza na bramkę Górnika obronił Gamaj, któremu piłka odbiła się od nóg. Od tej chwili Gwardia jest w przewadze, jednak twarda brona gości nie dopuszcza do zmiany wyniku.

Po przerwie drużyna krakowska gwałtownie atakuje ale trio obronne Górnika wyjaśnia zdecydowanie niebezpieczne sytuacje.

W 15-tej minucie Szlagier w zamieszaniu podbramkowym zdobywa drugą bramkę dla swoich barw. Niewątpliwą winę ponosi tutaj Szczurek, który dał się fatalnie ograć. Gra staję się teraz coraz bardziej zacięta.

W 27 minucie w wyniku zderzenia Budny opuszcza boisko a jego miejsce w bramce zajmuje rezerwowy Pojda, który do końca spisuje się zadowalająco.

Jeszcze jeden korner bity przez Mordarskiego, jeszcze przebój Mamonia i słabo prowadzący ten mecz p. Andrzejczak z Łodzi kończy zawody.

"Przegląd Sportowy" z 1950, nr 30

Górnicy radlińscy przekroczyli normę i zabrali Gwardii oba punkty

KRAKÓW, 16.4 (Tel.wł.). Górnik Radlin – Gwardia 2:0 (1:0). Bramki zdobyli Szleger z karnego i Dybała. Sędzia Andrzejak z Łodzi. Widzów 15.000.

Górnik: Budny; Bober, Pytlik; Rajchel, Zdziałek, Kurzeja; Janik, Franke, Szleger, Warzecha, Dybała.

Gwardia: Jurowicz; Dudek, Szczurek, Wapiennik I, Legutko, Wapiennik II; Mordarski, Gracz, Kohut, Gamaj, Mamoń.

Mówiąc językiem używanym w sprawozdaniach nie ze sportowej dziedziny – górnicy wykonali w meczu przeciw Gwardii swój plan ponad normę! Wiemy z doświadczenia ile to hartu, wysiłku i prawdziwej walki musza wnieść górnicy, by wykonać i przekroczyć nakreślone planem gospodarczym normy produkcji. Ich koledzy, piłkarze z Radlina tymi właśnie walorami pobili przeciwnika, który grać umie, ale walczyć nie potrafi, albo nie chce!

Sytuacja na boisku wyglądała tak, że ilekroć atak Gwardii szedł do przodu wówczas cała drużyna Górnika siedziała mu na karku i na odwrót, ilekroć Górnicy parli do przodu defensywa krakowska zdana była wyłącznie na własne siły.

W tej defensywie zaś grającej dużo gorzej, niż w poprzednich zawodach Legutko zapomniał o roli stopera i grał wybitnie w przodzie, Wapiennik I zastępujący Snopkowskiego był wyraźnie niedysponowany, a Dudek katastrofalnie słaby.

Patrząc, z jaką łatwością wygrywali Ślązacy wszystkie pojedynki startowe, gotowi bylibyśmy przyznać im zalety urodzonych sprinterów, w rzeczywistości jednak ta szybkość nie była aż tak imponująca, ale Gwardziści byli żółwio powolni. Jeśli dodać do tego, że atak Gwardii zawiódł strzałowo, że Kohut, który umiał ongiś iść szybko z piłką na przebój, gra teraz ciągle wszerz, że Gracz unikał odpowiedzialności za strzał i kierował z reguły piłkę do Mordarskiego, a ten walił na oślep i że wreszcie cała drużyna spuchła, wówczas zrozumiemy, że bramkarz Górnika miał nierzadko okazję do interwencji.

W tych niewielu wypadkach Budny stanął na wysokości zadania, które ułatwiła mu dobrze taktycznie, zdecydowanie wkraczająca obrona.

Najlepszą linią w drużynie śląskiej był napad, gdzie dobry technicznie Dybała i szybki Szleger grali pierwsze skrzypce. Oni też zapisali na swoje konto zwycięskie bramki. Pierwszą zdobył Szlegier w 16 min. z rzutu karnego. Źle ustawiony Dudek nie widział innego sposobu przeszkodzenia Dybale w rajdzie do bramki, jak podcięcie go z tyłu na polu karnym. Egzekwując jedenastkę zmylił Szlegier Jurowicza i pozornie łatwym do obrony strzałem zdobył pierwszy punkt. Po przerwie w okresie długotrwałego natarcia Gwardii uciekł z piłką nieobstawiony Janik i dobrze scentrował, a Dybale udało się mimo ofiarnej interwencji Jurowicza, na którego natarł ostro Warzecha, skierować piłkę do siatki. To już przesądziło o wyniku i do reszty ,,dobiło” Gwardię, tym bardziej, że Ślązacy nastawili się już na defensywę i tylko z wypadów niepokoili bramkę przeciwnika. Dali oni jednak w końcowej fazie meczu możność popisania się Jurowiczowi, najlepszemu spośród gwardzistów.

Sport. 1950, nr 30

1950.04.16

Pierwsza sensacja na boisku Gwardii

GÓRNIK RADLIN — GWARDIA KRAKÓW 2:0 (1:0) KRAKÓW (tel. Wł.) Górnik: Budny, (od 71 min. Pojda), Bober Pytlik, Rajchel, Zdrzałek, Kurzeja, Janik, Franke, Szleger, Warzecha, Dybała.

. Gwardia: Jurowicz?, Dudek, Szczurek, Wapiennik I, Legutko, Wapiennik II, Mordarski, Gracz, Kohut, Gamaj, Mamon.

Strzelcy bramek: Szleger z karnego i Dybała. Sędzia Andrzejak z Łodzi. Widzów ponad 15.000.

Zaczęło się sensacyjnie, gdyż Gwardia mogłaby prowadzić 1:0, gdyby już w pierwszej minucie strzał Gamaja, (który przedarł się przez obronę Górnika), oddany z odległości kilku kroków, nie ugrzązł w rękach Budnego. Stuprocentowa okazja do zdobycia bramki została zaprzepaszczona i kto wie czy właśnie ten moment nie zadecydował o wyniku meczu. Bramkę natomiast zdobył Górnik w 11 min. po niepotrzebnym faulu Dudka na Szlegerze, który podyktowany rzut karny zamienił na pierwszy punkt dla swych barw. Strzał był słaby, nawet możliwy do obrony, ale nerwy odmówiły posłuszeństwa kapitanowi drużyny Jurowiczowi, który oślepiony słońcem nie usiłował nawet bronić. Niespodziewany sukces Górnika zamiast zdopingować Gwardię, rozluźnił zupełnie niemal wszystkie szwy drużyny mistrza Polski.

Sama przewaga nie wystarcza

Optyczna i faktyczna przewaga Gwardii w polu i pod bramką przeciwnika, przez 30 min.

gry nie przyniosła żadnego efektu. Cóż z tego że do strzału z dogodnej pozycji dochodziła cała piątka Gwardii, skoro celowniki jej były źle nastawione i piłki mijały bramkę Górnika ze wszystkich niemal stron. Atak Gwardii gubił się w zawiłych kombinacjach, bawił się z piłką, grał w szerz zamiast brać przykład z Górnika, który prostymi środkami zmierzał do .celu. Poza tym i pech prześladował Gwardię. Tymczasem ataki Górnika były wprawdzie sporadyczne, ale zawsze groźne i akcje Dybały czy Szlegera sprawiały wiele zamieszania na tyłach Gwardii zwłaszcza, że para obrońców miała wyjątkowo . słaby dzień.

W minorowym nastroju kończy się pierwsza połowa zawodów, Na ożywionych dyskusjach mija krótka pauza. Wszyscy zwolennicy Gwardii wierzą jednak W jej szczęśliwą gwiazdę, wierzą że druga połowa gry przyniesie radykalną zmianę.

Balast przeszłości zadecydował

Stało się jednak inaczej.

Gwardii radliński Górnik okazał się nie tylko fatalnym, ale i feralnym przeciwnikiem. Drugą połowę zawodów rozegrało.

Gwardia w nastroju wybitnego kompleksu niższości, który nie pozwolił jej wygrać tego spotkania. A kiedy w 60 min. Dybała w zamieszaniu podbramkowym z trzech kroków ulokował piłkę w siatce Jurowicza, losy meczu były już przesądzone.

Gwardia jest zupełnie załamana psychicznie, wprost niezdolna do przeprowadzenia jakichkolwiek skutecznych akcji, a Górnik mając już zapewnione zwycięstwo nie wysila się zbytnio gra defensywnie, ale nie rezygnuje z niepokojenia od czasu do czasu Jurowicza prymitywny mi, ale skutecznymi środkami.

W 71 min. schodzi z boiska Budny po nieszczęśliwym zderzeniu się z Gamajem, zastępuje go do końca zawodów rezerwowy Pojda. Mimo ataków Gwardii wynik nie ulega zmianie i Gwardia po raz pierwszy w tym roku opuszcza swoje boisko tracąc na nim 2 cenne punkty.

Zwycięstwo Górnika było zasłużone. To należy uznać bezsprzecznie. Ślązacy byli szybsi, ambitniejsi i bardziej nieustępliwi w walce. Ich drużyna nie miała specjalnie słabych punktów, natomiast dwa bardzo mocne w osobach, Budnego w bramce i Dybały w ataku.

Dybała zdał egzamin na reprezentanta Polski na mecz z Albanią. Każdy jego raid na bramkę Gwardii był niebezpieczny, stanowił on najmocniejszy punkt ofensywy Górnika. Zmiana pozycji na prawym skrzydle okazała się celowa. Zarówno pomoc jak i obrona Górnika wywiązywały się ze swoich zadań zupełnie zadawalająco. Wszyscy grali twardo, ambitnie, nieustępliwie a skutecznie, Jednak czasami za ostro. Sędzia Andrzejak musiał bardzo często interweniować. Skuteczność prostej nieskomplikowanej gry Górnika oto tajemnica ich niedzielnego zwycięstwa nad mistrzem Polski na jego własnym boisku.

Gwardia zawiodła, licznych zwolenników, na całej linii. Nikt się nie spodziewał ujrzeć tak słabej drużyny. Zawiodła ona na wszystkich liniach. Przebłyski gry miał jeszcze Mięciu Gracz, ale czy mógł on przez 90 minut pracować za cały atak? Dalej Legutko no i Jurowicz który obronił wiele groźnych strzałów niebezpiecznego ataku Górnika. W defensywie Gwardii brak niezawodnego Flanka daje się coraz bardziej dotkliwie odczuwać.

W sumie Gwardia sprawiła bolesny zawód licznie zgromadzonej publiczności.


Gazeta Krakowska. 1950, nr 105 (17 IV) nr 420

Ambicja i zdecydowanie — lepsze od rutyny i techniki

Górnik Radlin — Gwardia 2:0 (1:0)

Rozegrany w niedzielę przed południem- mecz ligowy Górnik (Radlin)—Gwardia zakończył się nieoczekiwanym zwycięstwem drużyny śląskiej w stosunku 2:0 (1:0), Gwardia zagrała we wszystkich liniach słabo.

Zawiedli w pierwszym rzędzie: Dudek obronie. Legutko w pomocy — oraz cała linia ataku z wyjątkiem Gracza. Szereg dogodnych pozycji do zdobycia bram ki zaprzepaścił rezerwowy Gamaj, wystawiony za Jaśkowskiego.

! Jurewicz bronił dobrze, a jedynie przy obronie rzutu karnego z którego padła bramka, nie popisał się.

Górnik — to drużyna żywiołowa, ambitna grająca przy tym ostr0. System gry Ślązaków wyraźnie nie odpowiadał gwardzistom, unikającym ostrych i zdecydowanych wejść.

Najlepszymi zawodnikami w drużynie zwycięzców byli: Budny w bramce, obrońcy: PytIik I Bober, środkowy pomocnik Zdrzałek, oraz Dybała w ataku.

Pierwsza bramka padła w 17 minucie z rzutu karnego egzekwowanego przez Szlegera za faul Dudka na Dybale na polu karnym.

Wynik dnia ustalił również Szlegar, który w 20 minucie drugiej połowy gry wepchnął wraz z lewym łącznikiem piłkę do siatki po centrze prawoskrzydłowego Janka złym taktycznie Szczurka.


Sport i Wczasy : pismo poświęcone sprawom kultury fizycznej, wczasom i turystyce. R.4, 1950, nr 30

RADLIN powtórzył sukces sprzed dwóch lat

i wygrał z Gwardią KRAKÓW (tel.). I znowu, jak dwa lata temu. Gwardia zeszła pokonana ze swego boiska po spotkań u z Górnikiem z Radlina.

Wtedy przegrała 2:7, w niedzielę 0:2 (0:1). Przyczyn tej porażki należy szukać w jej nieumiejętności Strzeleckiej i w ogóle w słabej grze całej drużyny, mimo okresów dość mocnej przewagi. Należy jednak przy tym podkreślić dodatnie strony Górnika, bo wygrać z mistrzem Polski i to na jego boisku, nie jest rzeczą łatwą.

Górnik został pożegnany oklaskami przy opuszczaniu boiska.

Oklaski te były wyrazem uznania dla wypracowanego zwycięstwa gości. Gdy padła w 17 min. pierw sza bramka z karnego przez Szlegera i Gwardia rozpoczęła generalną ofensywę wydawało się, że powtórzy się historia sprzed kilku tygodni z Ruchem, że padnie bramka wyrównująca i kilka dalszych, zwycięskich dla Gwardii. Górnik wykazał dobrą kondycję i zastosował giętką taktykę obronną.

Po przerwie, po okresie przewagi Gwardii, goście podjęli ofensywę i zdobyli jeszcze jedną bramkę w 15 min. przez Frankego w zamieszaniu.

Ogólnie Górnik, który zagrał ofiarnie, nie miał słabych punktów, a na wyróżnienie zasługuje szczęśliwie grający Budny, a następnie Dybała i Szleger. Gwardia grała poniżej normalnego poziomu.

Sędziował Andrzejak z Łodzi.

Widzów 15 000.


Dziennik Zachodni, 1950, R. 6, nr 105

Rozczarowanie w Krakowie Górnicy pokonali Gwardią 2:0 (1:0)

KRAKÓW (tel. wł.). Bramki zdobyli: Szleger z karnego j Franke. Mało było takich, którzy liczyli na zwycięstwo Górnika ¡ to w dodatku w Krakowie. Jak z tego wynika, gwardziści nie mają szczęścia do Górnika. 15-tysięczna rzesza zwolenników mistrza Polski schodziła z boiska niezadowolona nie tylko z wyniku, ale przede wszystkim z jego gry. Najlepszym dowodem tego były gwizdy pod jego adresem i oklaski na rzecz górników. Gwardia zagrała poniżej swych możliwości, miała okresowo lekką przewagę, której jednak nie umiała wykorzystać „namacalnie“. Cały zespół grał anemicznie i nie było widać u niego tej przysłowiowej woli zwycięstwa. Wręcz odwrotnie miała się rzecz u Górnika. Tu w pierwszym rzędzie odegrała rolę rzadko spotykana ambicja, którą przesiąknięty był bez wyjątku każdy gracz. Górnik rozłożył niezwykle umiejętnie swoje siły na całe 90 minut. Rozwiązał grę pod względem taktycznym bez zarzutu, tak że w sumie był zespoleni lepszym i na zwycięstwo w pełni zasłużył. Od pierwszego gwizdka sędziego Andrzejaka z Łodzi Widać było, że górnicy bynajmniej nie pragną zejść z boiska pokonani. Walczą oni zacięcie o każdą piłkę, nie pozwalają sobie narzucić tempa ¡ systemu Gwardii, lecz prą nieustannie do przodu. Mimo to wypracowana bramka nie pada. Dopiero zarządzony rzut karny Szleger zamienia na pierwszą bramkę. Po przerwie sytuacja w zasadzie się nie zmienia. Górnik jest w dalszym ciągu zespołem, który dyktuje obraz gry. Jego częste ataki noszą w zarodku bramkę. Pada ona dopiero w zamieszaniu podbramkowym na krótko przed zakończeniem spotkania ze strzału Frankego, który tym samym przypieczętował zwycięstwo swojej jedenastki.