1950.06.25 Wisła Kraków - Lech Poznań 2:1

Z Historia Wisły

1950.06.25, I ligi, 10. kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
[[Grafika:|150px]] Gwardia Kraków 2:1 (1:1) Kolejarz Poznań [[Grafika:|150px]]
widzów: 15.000
sędzia: Orliński z Katowic
Bramki

Mieczysław Gracz 32'
Mieczysław Gracz 76’
0:1
1:1
2:1
Wojciechowski


Gwardia Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Stanisław Flanek
Jan Wapiennik
Mieczysław Szczurek
Leszek Snopkowski
Kazimierz Cisowski
Mieczysław Gracz
Józef Kohut
Zdzisław Mordarski
Józef Mamoń

trener: Josef Kuchynka
Kolejarz Poznań
3-2-5
Wróblewski
Sobkowiak
Wojciechowski
Chudziak
Tarka
Matuszak
Bednarek
Anioła
Czapczyk
Gogolewski
Kołtuniak

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje

Przegląd Sportowy nr. 50 / 26 czerwca 1950 / strona 2:

Gwardia - Kolejarz Poznań 2:1 (1:1)

Kraków, 25.6 (tel. wł.). Gwardia - Kolejarz Poznań 2:1 (1:1). Bramki dla Gwardii zdobył Gracz, dla Kolejarza Wojciechowski. Sędziował Orliński z Katowic. Widzów ok. 15 tys.

Gwardia: Jurowicz, Dudek, Flanek, Wapiennik, Szczurek, Snopkowski, Cisowski, Gracz, Kohut, Mordarski, Mamoń.

Kolejarz: Wróblewski, Sobkowiak, Wojciechowski, Chudziak, Tarka, Matuszak, Bednarek, Anioła, Czapczyk, Gogolewski, Kołtuniak.

Na tle ogólnej szarzyzny zawodników ligowych mecz Gwardia - Kolejarz stanowił miły i przyjemny wyjątek. Grano szybko, ambitnie, zdobywano teren bądź krótkimi płaskimi podaniami, bądź dalekimi crossami, walczono ostro, lecz w dozwolonych granicach. Gdyby jeszcze na poziomie znalazły się umiejętności strzeleckie i gdyby rutynowani napastnicy Gwardii nie dawali się w tak dziecinny sposób wciągną na offsidowe pułapki, to wtedy zwycięstwo Gwardii byłoby wyższe cyfrowo. Gwardia grała znów ze zmienioną konfiguracją napadu, obsadzając pozycje lewego łącznika Mordarskim, a powołując na skrzydło Cisowskiego. Efekt z nader ambitnej gry szybkiego skrzydłowego Gwardii był jednak niewielki.

Instruujący znakomicie swoich kolegów Gracz w dwóch wypadkach, gdy znalazł się sam na sam z bramkarzem, nie potrafił wyzyskać takich rzadkich sposobności - a na wątpliwą pociechę ma to, że jego partnerzy zaprzepaścili takich pozycji dużo więcej.

Poznańczycy zdobyli jedną bramkę dającą im kilkunastominutowe prowadzenie w okolicznościach określonych mianem "nie z tej ziemi". Obrońca Wojciechowski wykopnął piłkę z własnej połowy w kierunku bramki Gwardii. Piłka przeszła wysoki łukiem ponad stojącym daleko na przedpolu bramkowym Jurowiczem. Kiedy ten razem z obrońcami rzucił się za nią w pogoń, było już za późno. Pomoc Gwardii dopiero po przerwie spełniła zadanie konstruktywne, zasilają napad dokładnymi podaniami. Wówczas to stanowiący ostoję Kolejarza do przerwy Tarka, stawał się coraz mniej widoczny i pożyteczny.

W tym okresie na plan pierwszy wybił się w drużynie poznańskiej młody bramkarz Wróblewski należący wraz z Aniołą, Sobkowiakiem i Tarką do najlepszych zawodników drużyny poznańskiej.