1950.07.30 Lech Poznań - Wisła Kraków 2:3

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 11:59, 25 lip 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Przegląd Sportowy nr 60/1950 str. 2:

Kolejarz poznański zawodzi

Gwardia Kraków z 0:2 wyprowadziła do 3:2

POZNAŃ, 30.7 (Tel. wł.). Gwardia - Kolejarz 3:2 (3:2). Bramki padły w następującej kolejności: prowadzenie dla Kolejarza uzyskał w 7 min. Kołtuniak, w 11 min. Słoma podwyższył na 2:0 wyzyskując rzut karny, w 30 min. Rupa zdobył pierwszą bramkę dla Gwardii, a 5 minut później Mordarski wyrównał, w 39 min. Cisowski ustalił wynik . Zawody prowadził wobec 10 tys. widzów Nalepa z Zabrza.

Gwardia: Jurowicz, Dudek, Flanek, Wapiennik, Szczurek, Legutko, Cisowski, Gracz, Kohut, Rupa, Mordarski.

Kolejarz: Wróblewski, Sobkowiak, Wojciechowski, Słoma, Tarka, Matuszak, Chudziak, Białas, Anioła, Gogolewski, Kołtuniak.

MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI Nie spodziewano się, że mecz Gwardia-Kolejarz zakończy się porażką miejscowych, zwłaszcza, że już w 11 minucie poznaniacy prowadzili 2:0. W tym okresie Kolejarze pokazali dawno nie widzianą przebojowość i Jurowicz miał pełne ręce roboty. Po 20 minutach gry gospodarze zmęczeni własnym tempem popuścili cugli, co przytomnie wykorzystali krakowianie. Krótkie przyziemne podania, doskonałe wychodzenie na pozycje pozwoliły im nie tylko na wyrównanie, lecz uzyskanie zwycięstwa i wywiezienie z Poznania dwóch cennych punktów.

ZŁUDNE NADZIEJE

Po zmianie stron, kiedy sędzia w 4 min. usunął z boiska Wapiennika (za kopnięcie przeciwnika bez piłki) widzowie mieli nadzieję, że miejscowi rozstrzygną mecz na swoją korzyść. Niestety stało się inaczej. Krakowianie zepchnięci do defensywy, bronili się skutecznie. Liczne wypady miejscowych rozbijali w zarodku.

GDYBY NIE BYŁO SZCZURKA

Najbardziej emocjonujący moment meczu nastąpił na trzy minuty przed końcem gry. Anioła posłał piłkę obok wybiegającego Jurowicza do pustej bramki, ale w ostatniej chwili wyrósł jakby spod ziemi Szczurek i wybił piłkę w pole.

Mecz stał na dobrym poziomie, zwłaszcza w pierwszej połowie. Licznie zebranym widzom dostarczył on dużo momentów emocjonalnych. Drużyna krakowska przewyższała przeciwnika lepszą techniką i taktyką. Jurowicz w bramce był silnym punktem. Obaj obrońcy i pomoc wkraczali pewnie i skutecznie, dobrze kryjąc przeciwników. W napadzie Cisowski i Mordarski byli trudni do utrzymania, a ich "raidy" stwarzały dużo kłopotu defensywie gospodarzy. Gracz i Rupa w potrzebie wspomagali własne linie obronne, Kohut na środku mimo dość troskliwej opieki Tarki, zdołał kilka razy uciec poznańskiemu wielkoludowi. Drużyna poznańska grała dobrze tylko przez pierwsze 20 minut. Po tym okresie między poszczególnymi formacjami zaczęły się tworzyć coraz poważniejsze luki.