1950.08.27 Ruch Chorzów - Wisła Kraków 0:0

Z Historia Wisły

1950.08.27, I ligi, 15. kolejka, Katowice, niedziela
Unia - Ruch Chorzów 0:0 Gwardia Kraków
widzów: 35.000
sędzia: Edmund Sperling z Łodzi
Bramki
Unia - Ruch Chorzów
3-2-5
Wyrobek
Giebur
Bomba
Suszczyk
Cebula
Jacek
Przecherka
Cieślik
Alszer
Breiter
Kubicki

trener: Ryszard Koncewicz
Gwardia Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Tadeusz Legutko
Jan Wapiennik
Mieczysław Szczurek
Leszek Snopkowski
Kazimierz Cisowski
Mieczysław Gracz
Józef Kohut
Mieczysław Rupa
Zdzisław Mordarski

trener: Josef Kuchynka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Galeria

Relacje prasowe


Echo Krakowskie. 1950, nr 232 (24 VIII) nr 1523

‎‎‎

Najciekawszy mecz w Chorzowie Gwardia czy Ruch?

Pełna stawka spotkań ligowych

NADCHODZĄCA niedziela przyniesie nam „pełną”1 rundę w lidze piłkarskiej. Sześć spotkań ligowych budzi już dzisiaj duże zainteresowanie w całej Polsce, a najbardziej atrakcyjnym zdaje się być spotkanie Gwardii Krakowskiej z Unią Ruchem, jakie odbędzie się w Chorzowie. Krakowianie mają trzy punkty więcej od chorzowian, lecz za to o dwa mecze więcej. Gdyby więc Unii udało się w bezpośrednim spotkaniu z Gwardią zdobyć dwa punkty, może on* przy równej ilości rozegranych meczów wyprzedzić swego groźnego rywala-.

Odnosimy wrażenie ,że jednak „gwardziści" są w stanie, nawet na gruncie _chorzowskim, zainkasować dwa punkty na co również czeka i życzy zwycięstwa swej koleżance — trzeci w tym tercecie —krakowski Związkowiec.

Echo Krakowskie. 1950, nr 233 (25 VIII) nr 1524

‎‎‎

Z „Orbisem” na mecz Ruch-Gwardia

Polskie Biuro Podróży „Orbis” organizuje wycieczkę pociągiem popularnym z Krakowa do Chorzowa na zawody piłkarskie o mistrzostwo I ligi Państwowej pomiędzy KS Gwardia a Unią Ruch.

Wyjazd z Krakowa do Chorzowa w dniu 27 sierpnia o godzinie 9 rano. Odjazd z Chorzowa w tym samym dniu o 19.30. Cena przejazdu w obydwie strony 470 zł. Zgłoszę nią przyjmuje PBP „Orbis" Rynek Główny 41.

Przegląd Sportowy z 1950, nr 68

Mecz zmarnowanych sytuacji

Unia Ruch - Gwardia 0:0

KATOWICE, 27.8 (Tel. wł.). Unia Ruch - Gwardia Kraków 0:0. Sędziował Sperling z Łodzi, widzów ok. 35 tys.

Gwardia - Jurowicz, Dudek, Legutko, Wapiennik, Szczurek, Snopkowski, Cisowski, Gracz, Kohut, Rupa, Mordarski.

Unia - Wyrobek, Giebur, Bomba, Suszczyk, Cebula, Jacek, Przecherka, Cieślik, Alszer, Breiter, Kubicki.

35 tys. widzów przybyłych na mecz nie mogło narzekać na brak emocjonujących momentów pod jedną i drugą bramką, ale sytuacje te były wynikiem przypadkowych zagrań i nieporozumień.

Poziom spotkania był słaby. Obydwa ataki nie potrafiły zmusić do kapitulacji bramkarzy, chociaż okazji było dużo. Wyrobek i Jurowicz znajdowali się dwukrotnie sam na sam z napastnikami, bronili z poświęceniem i szczęściem niedopuszczając do strzelenia bramki. Wymienieni zawodnicy byli najlepszymi na boisku.

Nieznaczną przewagę posiadał Ruch. Zagrania jego były jednak mało precyzyjne, toteż defensywa Gwardii nie miała większych trudności.

W drużynie Gwardii najlepszą formacją była pomoc. Snopkowski, Szczurek i Wapiennik wypracowali wiele pozycji dla własnego ataku, nie dopuszczali przeciwników do strzałów. W drużynie Unii zawiodła właśnie ta linia. Cebula zagrał jeden ze słabszych meczy. Do tej pory był on zwykle najlepszym graczem drużyny chorzowskiej, duszą zespołu. Wczoraj jednak zawiódł.

Drugi pomocnik - Jacek niezły w robocie destrukcyjnej nie ma najmniejszego pojęcia o celnych podaniach. Każdą z reguły piłkę odsyła od siebie na oślep, byle się jej pozbyć za wszelką cenę. Suszczyk nie wytrzymał spotkania kondycyjnie.

Atak Gwardii był ślamazarny. Cisowski i Mordarski szerzyli największe zamieszanie, ale nie decydowali się na strzał. Z trójki środkowej zadowolił jedynie Kohut szybki, agresywny.

W ataku Ruchu podobał się tylko Cieślik, zaś najsłabszym graczem tej formacji był Alszer.

Przebieg meczu: Od pierwszej do 5 min. Jurowicz był pięciokrotnie w opałach. Sytuacje były groźne, jednak bramkarz Gwardii likwidował je w doskonałym stylu. Od 8 do 40 min. gra się wyrównuje. W 40 min. Cebula popełnia błąd a Gracz z woleja strzela kilka metrów ponad bramkę.

Po zmianie pól w 59 min. Cieślik nie wykorzystał murowanej sytuacji. Będąc sam na sam z bramkarzem strzela mu w ręce. Unia nie wykorzystuje czterech rzutów rożnych. Teraz mecz staje się dość nudny. Gwardia nastawia się na remis, wycofuje łączników na tyły, broni się autami, gra na czas. Ruch znów zyskuje wielką przewagę. Jeden z wypadów Gwardii kończy się wolnym. Kohut strzela w mur, poprawka idzie w aut. Ruch znów przeważa, jednak wynik meczu nie ulega zmianie. (b)

”Piłkarz” z 1950.08.28

Gwardia — Unia Ruch 0:0

(...)

PRZEBIEG GRY

Już pierwsza minuta przynosi gorącą sytuację pod bramką Gwardii, kiedy po kiksie Legutki, piłkę otrzymuje Przecherka strzelając ostro a kilku kroków. Jurowicz jednak szczęśliwie i przytomnie broni nogą. W kilka minut później Kohut ma identyczną pozycję, przy czym tym razem noga Wyrobka oddala niebezpieczeństwo spod bramki gospodarzy.

Do 15 minuty lekką przewagę mają Ślązacy, następne 10 minut należy do Gwardii, która jednak przeważając w polu nie może zdobyć się na zaskakujący strzał.

Ostami kwadrans pierwszej połowy znów należy do gospodarzy, przy czym dwa strzały Cieplika i Alszera broni pewnie Jurowicz. W 42-giej minucie niespodziewany wypad Gwardii kończy się ostrym strzałem Kohuta, a poprawka Gracza po wybiciu piłki w pole przez Wyrobka idzie w aut.

Tuż przed przerwą gracz ma doskonałą pozycję do zdobycia bramki, strzela jednak za wysoko. Szybkie tempo, jakie cechowało pierwszą połowę meczu, mimo upału utrzymuje się i po pauzie. I znów podobnie jak na początku zawodów, stroną atakującą przez pierwszy kwadrans jest Ruch.

W 4 minucie Przechera, zwlekając ze strzałem marnuje dogodną pozycją, a po rzucie wolnym w 10 minucie groźną sytuację pod bramką drużyny krakowskiej wyjaśnia Jurowicz. W 15 minucie Cieplik piękni wystawiony przez Alszera idzie na przebój, lecz z kilku metrów nie atakowany przez nikogo, strzela Jurowiczowi w ręce. Jeszcze kilka groźnych sytuacji pod bramką Gwardii. Zakończonych rzutami roźnymi i od 20 minuty strona atakującą jest drużyna krakowska. W 21 minucie Cebula widząc jedyny ratunek przed pewną bramką w nieprzepisowym zatrzymaniu Kohuta, powstrzymuje napastnika Gwardiiręka, a rzut wolny z linii pola karnego bity przez Kohuta idzie w „mur” graczy Ruchu.

W chwilę potem Kohut, podobnie jak Cieślik zaprzepaszcza stuprocentową pozycje strzelając w Wyrobka a poprawkę Lisowskiego broni niemal na linii bramkowej bramkarz Ruchu

Ostatnie kilkanaście minut upływają pod znakiem równorzędnej gry, przy czym akcje obu drużyn kończą się na linii pola karnego Żaden z napastników nie zdobywa się już na groźniejszy strzał i mecz dwóch czołowych drużyn ligi kończy się bezbramkowo.

Zawodom przyglądała się rekordowa ilość 40 tys. widzów. Sędziował p. Sperling a na ogół dobrze. Jednakże wydał kilka decyzji krzywdzących obydwie drużyny.


Gazeta Krakowska. 1950, nr 232 (24 VIII) nr 547

Rozgrywki ligowe znów wchodzą na plan pierwszy, przy czym przyniosą one pokaźną ilość spotkań, o dużym ciężarze gatunkowym.

Oczywiście najważniejszym meczem niedzieli będzie pojedynek krakowskiej Gwardii z chorzowskim Ruchem.

Mecz ten zadecyduje nie tylko o prowadzeniu w tabeli zwycięskiego zespołu na . dłuższy okres czasu, ale zwycięzca będzie mógł śmiało uchodzić za pewnego faworyta do tytułu mistrzowskiego, Z JAKIMI SZANSAMI STAJĄ DRUŻYNY DO TEGO MECZU? Wynik tego ważnego spotkania jest trudny do przewidzenia. Nie można wskazać ani Gwardię jako na pewnego zwycięzcę ani też nie można twierdzić, że zwyciężą z całą pewnością gospodarze. Dużą rolę odegra w tym spotkaniu własne boisko i własna publiczność, która niewątpliwie zgromadzi się w Chorzowie w re.

kordowej ilości. O przewadze technicznej jednej z drużyn nie można mówić, gdyż obydwa zespoły grają technicznie dobrze, posiadając wyrównane linie ataku, a obecnie po kontuzji Flanka, kiedy defensywa Gwardii jest zdekompletowana— również nie będzie się rzucać w oczy przewaga niezawodnej dotychczas defensywy „gwardzistów".

Przy równych szansach obu czołowych zespołów ligowych o zwycięstwie jednej z drużyn zadecyduje szybsze opanowanie nerwowe, spokój w przeprowadzanych akcjach i przysłowiowy „łut szczęścia 1, który wielokrotnie już zdecydował o końcowym wyniku.


Gazeta Krakowska. 1950, nr 236 (28 VIII) nr 551

Gwardia-Unia Ruch 0:0

(Od specjalnego wysłannika)

Niedzielne spotkanie piłkarskie o mistrzostwo Klasy Państwowej pomiędzy Unię Ruch a krakowską Gwardia wywołało na Śląsku niezwykle duże zainteresowanie i zgromadziło na boisku Ruchu w Chorzowie ponad 40 tys. widzów. Nic dziwnego, gdyż mecz ten był pojedynkiem dwóch najlepszych w tej chwili zespołów piłkarskich w Polsce.

Zawody niedzielne były ciekawe i obfitowały w liczne sytuacje podbramkowe, choć gra ataków obydwóch drużyn nie mogła zadowolić. W pierwszej połowie meczu kwintety ofensywne obu zespołów przeprowadzały raz po raz niebezpieczne akcie, które jednak nie przyniosły upragnionych bramek, dzięki doskonale usposobionym w tym dniu bramkarzom — Jurewiczowi i Wyrobkowi. Szczególnie Jurowicz zaimponował kilkoma udanymi, ryzykownymi wypadami i jemu zawdzięcza drużyna krakowska jeden cenny punkt.

Dobrze wypadły również linie defensywne Gwardii, natomiast Cieślik w Ruchu zagrał jeden ze słabszych meczy.

Sędziował ob. Sperling z Łodzi. (as)


Sport, 1950, nr 34

‎‎‎

Bezbramkowy mecz w Chorzowie GWARDIA: Jurowicz, Dudek, Legutko, Wapiennik, Szczurek, Snopkowski, Cisowski, Gracz, Kohut, Rupa, Mordarski. UNIA: Wyrobek, Gebur, Bomba, Suszczyk, Cebula, Jacek, Przecherka, Alszer, Brajter, Cieślik, Kubicki. Sędziował obiektywnie ob. Szperling z Łodzi. Widzów 40.000.

Pojedynek dwu głównych aktualnie kandydatów do mistrzowskiego tytułu zakończył się Salomonowym podziałem punktów. Z miejsca trzeba powiedzieć — Gwardia z góry nastawiona była na taki efekt, ba, wyraźnie dążyła do takiego właśnie rezultatu bramkowego. Już po kwadransie można było rozszyfrować taktykę krakowian: polegała ona na zwalnianiu tempa, na wybiciu przeciwnika z uderzenia, rozmontowywaniu akcji, w miarę możliwości — przeciwdziałaniu jego koncentracji. Zważywszy to wolno stwierdzić, iż mecz zakończył się sukcesem jedenastki gości. Wywieźć punkt z terenu tak groźnego rywala — to istotnie nie lada zdobycz, nie można się więc dziwić, iż w obozie krakowskim panowało zadowolenie, gdy sędzia oznajmił koniec meczu. Znacznie mniej powodów do zadowolenia mieli chorzowianie, ale wręcz rozczarowani opuszczali boisko widzowie, którzy zgromadzili się w rekordowej ilości w nadziei, iż będą świadkami nieprzeciętnej wartości walki. Stało się inaczej. Poziom meczu, był skromnie mówiąc — bardzo słaby. Rzadko się zdarza w jednym spotkaniu ligowym tak nieprawdo podobna regularność w fałszywym adresowaniu podań. Prym wiedli napastnicy Ruchu, do których „dostroił“ się pod tym względem Cebula na środku pomocy. Linia ofensywna gospodarzy usiłowała nadać swym akcjom pewien plan, jakąś myśl, ale same intencje nie wystarczą, gdy nogi odmawiają posłuszeństwa.

Początkowo wydawało się, iż niecelność ta jest rezultatem zdenerwowania. Rozwój gry wykazał, iż inne musiały działać przyczyny, dla których Alszer, Brajter, nawet Cieślik nie byli w stanie zmontować prawidłowej akcji. Cebula, stanowiący zazwyczaj ostoję formacji obronnych, tym razem spowodował co najmniej kilka niezwykle groźnych sytuacji pod własną bramką. Że nie skończyły się one katastrofą, zawdzięczać on może Wyrobkowi, broniącemu z niezwykłym wyczuciem i... szczęściem. Na pochwałę zasłużyła para obrońców, a zwłaszcza Gebur, pieczołowicie opiekujący się Mordarskim. Ogólną ocenę obniżył Gebur poważnie foulem na Mordarskim popełnionym w ostatniej fazie gry. Unia grała ambitnie, bojowo, ale bodaj nigdy jeszcze w tym sezonie tak niedokładnie, chaotycznie, bezplanowo. Gwardia oparła całą strategię na liniach obronnych i uczyniła dobrze, bowiem w tych formacjach widzieliśmy najlepszych właśnie jej zawodników. Szczurek komenderujący ze stanowiska stopera obroną, Snopkowski, Dudek — nawet Legutko kontuzjowany w pierwszych minutach, spisywali się bez zarzutu. Nie da się tego powiedzieć o napastnikach. W szczególności raziła słabiutka forma Gracza, najwyraźniej pozbawionego kondycji.

Mecz był, jak powiedzieliśmy, nad wyraz słaby. Nie zmienia tej oceny fakt, iż w ciągu 90 minut widownia miała okazje przeżyć kilka emocjonujących momentów. najczęściej spowodowanych błędami linii obronnych. Jeżeli cokolwiek wymaga specjalnych komentarzy, to zadziwiające wahania formy, jakim ulegają najlepsi nawet piłkarze ligowi. Trudno pogodzić się z tezą, iż na taką właśnie ich postawę w tym meczu wpłynęła wysoka stawka. Muszą być inne przyczyny i warto by. aby ob. ob. trenerzy spróbowali je wyjaśnić, ustalić, dla bezzwłocznego ich usunięcia. Przykro jest bowiem używać określeń negatywnych w stosunku do zawodów, w których udział biorą czołowe, jeżeli nie najlepsze drużyny krajowe.



Sport, 1950, nr 35

‎‎‎


RYSZARD KONCEWICZ trener PZPN

Po meczu Unia —Gwardia

Przeszło 30-tysięczna rzesza I widzów, która oglądała niedzielne spotkanie o mistrzostwo 1 ligi państwowej Unia Chorzów — ¡ Gwardia Kraków, opuszczała zawiedziona stadion chorzowski. Spodziewano się gry na nieprzeciętnym poziomie, a tymczasem mecz przerodził się w typową walkę o I punkty, nie odbiegającą niczym I od innych spotkań ligowych. i Nie chcąc nikogo usprawiedliwiać pragnę zwrócić uwagę na trzy zasadnicze powody, które zadecydowały o niskim poziomie tej rozgrywki.

Wysoka stawka spotkania

Mecz odbywał się o bardzo wysoką stawkę — zwycięzca niepomiernie zwiększał swoje szanse na zdobycie tytułu mistrza. Przeciwnicy, doceniając się wzajemnie, czuli jednocześnie przed sobą należyty respekt. Przeto ostrożność cechowała przede wszystkim przebieg gry, uwidoczniająca się w szczelnym zablokowaniu własnej bramki. Z tak zorganizowanego bloku defensywnego prowadzono wypady, jednakże cała uwaga była stale skupiona na zabezpieczeniu własnego przedpola bramkowego. Ten system nadał ton całemu przebiegowi meczu. Widzowie mogli przez cały czas spotkania obserwować taką taktykę obu zespołów. Przy dobrej grze pomocy i obrony, linie ofensywne zawsze wypadają gorzej. Tak też było w ub. niedzielę. Ataki obu drużyn inicjowały akcje, próbowały przedostać się pod bramkę przeciwnika, na wyrobienie jednak pozycji strzałowej i oddanie strzału nie pozwalał pieczołowicie i dokładnie kryjący przeciwnik. Stąd też zanotowaliśmy znikomą tylko ilość strzałów, a efektem tego był bezbramkowy rezultat. Na zmianę taktyki i przejście w pewnej chwili do huraganowego ataku, co niewątpliwie leżało w zamiarach obu drużyn, nie starczyło obu rywalom sił.

Warunki atmosferyczne

Silny upał, parny i bezwietrzny dzień, stwarzały bardzo ciężkie warunki do gry Tutaj chcę zapytać się wszystkich, którzy mieli żal do zawodników za ślamazarną grę, jak się czuli sami, siedząc spokojnie i wygodnie na trybunach, czy też (przed- i po meczu) w autobusach i tramwajach? Upał taki odbiera ochotę do gry, wpływa zasadniczo na kondycję — zjawisko zaobserwowane u najlepiej nawet przygotowanych zespołów. Jeśli więc grano w zwolnionym tempie z powodów uprzednio przytoczonych, to jasne, że wszystkie zagrania taktyczne, oparte na prostopadłych podaniach, szybkich i zaskakujących zmianach pozycji, należały do rzadkości i dlatego też gra była powolna i pozbawiona cech pięknego widowiska.

Boisko

Przykre to, lecz niestety prawdziwe; stan obecny stadionu chorzowskiego nie stwarza warunków do ładnej gry. Nierówność nawierzchni powoduje, że zawodnik wkładać musi największy wysiłek i całą uwagę w przyjęcie lub oddanie piłki, musi walczyć z nierównościami terenu i z niespodziewanymi odskokami piłki, bardziej niż z przeciwnikiem, toteż trudno oczekiwać dokładnych zagrań, nie mówiąc już o płynnej grze.

Gracz i Cieślik

Wszystkie sprawozdania podkreślają słabą grę Gracza i Cieślika, Domagano się nawet odpowiedzi, czemu należy przypisać te zadziwiające wahania formy, którym ulegają najlepsi nasi napastnicy. Każda drużyna wychodzi na boisko z ustalonym planem ofensywnym i defensywnym. Kto zna atak Gwardii, ten wie, jaką rolę odgrywa w nim Gracz. Wszystkim wiadomo, że gra prawoskrzydłowego Gwardii jest całkowicie uzależniona od inicjatywy Gracza, że większość bramek Kohuta, to zasługa mądrej i skutecznej gry łącznika gwardzistów. Dlatego też Gracz w spotkaniach krajowych jest starannie pilnowany i wiele musi włożyć wysiłku by uwolnić Się od swego „anioła stróża“. W ub. niedzielę zainteresował się nim pomocnik Unii Jacek. Szybki, zwrotny i nadzwyczaj ambitny ten zawodnik starał się na każdym kroku hamować zapędy Gracza. A ponieważ 10 lat różnicy wieku przy tak silnej temperaturze robi swoje, toteż udawało mu się to w 99 proc. Inaczej przedstawia się sprawa 7. Cieślikiem. Łącznik _ Unii nie był tak starannie pilnowany, jak Gracz. Dzięki specyficznemu ustawieniu tyłów Gwardii miał on większe możliwości rozwinięcia inicjatywy i mógł wielokrotnie zrobić większe zamieszanie pod bramką krakowian, mimo to zagrał słabo. Pamiętajmy jednak, że Cieślik miał za sobą trzy spotkania w Finlandii, podróż samolotem, którą zawsze źle znosi, a poza tym od dłuższego czasu nie mógł brać udziału w treningach swego zespołu. Jeśli do tego dodamy, że w pierwszych minutach gry Cieślik został dość mocno kontuzjowany, to nie będziemy mieli powodu dziwić się jego słabej grze. Następne spotkania pokażą, czy niedzielna forma Cieślika jest czymś stałym, czy jest tylko przejściowym zjawiskiem.


Dziennik Zachodni, 1950, R. 6, nr 236


Bezbarwny mecz w Chorzowie

RUCH - GWARDIA 0:0


CHORZÓW (bkm). Żałosny to był widok. Dwie drużyny, kandydujące do tytułu mistrza Polski, zagrały na poziomie tak miernym, że na kilka minut przed końcem publiczność zaczęła opuszczać stadion. Najsłabiej w obu drużynach wypadły linie napadu. Gracze tak, renomowani, jak Cieślik, Kohut, Gracz i Alszer wykazali bardzo słabą formę, zwłaszcza pod względem strzałów. Być może, iż na Cieśliku odbiły się trudy podróży do Finlandii i trzy mecze rozegrane w ciągu tygodnia. Ale nie tylko Cieślik nie dopisał. Widownia ma słuszne pretensje do wszystkich napastników Ruchu, którzy nie umieli się zdobyć na skuteczny strzał, mimo iż było wiele okazji do uzyskania dwóch punktów w tym ważnym meczu. Na pochwałę zasługują bramkarze, którzy nie skapitulowali ani razu. Szczególnie dobrą formę wykazał Wyrobek, który interweniował w sposób stanowczy w wielu krytycznych momentach. Na dobrą notę zasługuje również Cebula, aczkolwiek dwa jego błędy omal nie spowodowały przegranej Ruchu. Suszczyk, drugi nasz reprezentant, również zagrał w tym dniu poniżej formy. Alszer, na którego powrót do linii napadu liczono powszechnie w kołach kibiców Ruchu, nie wykazuje zadowalającej formy i wiele psuje, nie mówiąc o tym, że nie wyrabia pozycji swoim partnerom. W zespole krakowskim atak nie potwierdził swą grą opinii, jaką się cieszy w polskim piłkarstwie. Raził przede wszystkim brak strzałów, a podbramkowa kotłowanina była chwilami wręcz denerwująca. Graczowi, Kohutowi. Cisowskiemu i Mordarskiemu daleko do formy, której należało by od nich wymagać. Najlepszą formacją w drużynie Wisły była obrona, wzorowo współpracująca z Jurowiczem w bramce. Tak więc mecz, który miał zadecydować w dużej mierze o tytule mistrza Polski w piłce nożnej na rok 1950, nie dał rozstrzygnięcia.

Będziemy musieli czekać na wyniki dalszych rozgrywek, zanim będzie można snuć jakiekolwiek prze widywania. W każdym razie Wisła utrwaliła swoją przodującą pozycję, tymbardziej, że Związkowiec Garbarnia zupełnie nieoczekiwanie przegrała z CWKS, a Unia Ruch w dalszym ciągu jest najgroźniejszym konkurentem Gwardii. Wydaje nam się jednak, że dla zdobycia tytułu mistrzowskiego Unia Ruch , musi wielokrotnie wzmóc bojowość linii napadu. Miejmy nadzieję, że tak się stanie. Mecz wywołał ogromne zainteresowanie i zgromadził około 20 tysięcy widzów, którzy opuszczali stadion zawiedzeni z powodu słabej gry obu drużyn. Sędziował popraw nie ob. Seichter