1951.06.17 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 2:1

Z Historia Wisły

1951.06.17, I liga, 10. kolejka, Łódź, stadion ŁKS-u,
Włókniarz Łódź 2:1 (2:0) Gwardia Kraków
widzów: 25.000
sędzia: Marian Nalepa z Opola
Bramki
Tadeusz Hogendorf 17'
Stefan Gustowski 20'

1:0
2:0
2:1


47' Józef Kohut
Włókniarz Łódź
3-2-5
Henryk Szczurzyński
Jan Włodarczyk
Stanisław Baran
Tadeusz Kałużyński Grafika:Zmiana.PNG (15' Kazimierz Gałecki)
Michał Urban
Adam Wapiennik
Tadeusz Hogendorf
Stefan Bomba
Henryk Szymborski
Stefan Gustowski
Edward Zygmuncik

trener: Edward Drabiński
Gwardia Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Stanisław Flanek
Jan Wapiennik
Mieczysław Szczurek
Leszek Snopkowski
Zbigniew Kotaba
Zbigniew Jaskowski
Józef Kohut
Mieczysław Gracz
Zdzisław Mordarski

trener: Michał Matyas
Według "Przeglądu Sportowego" Zdzisław Mordarski strzelił gola z rzutu karnego.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowskie. 1951, nr 163 (14 VI) nr 1715

‎‎

GWARDIA GRA W ŁODZI

W PRZECIWIEŃSTWIE do swego lokalnego rywala, krakowska Gwardia znajduje się w dobrej formie i w trzech ciężkich spotkaniach ligowych rozgrywanych w dniach 3 — 10 bm. odniosła pełne sukcesy, zdobywając 6 punktów i wychodząc dzięki lepszemu stosunkowi bramek na drugie miejsce przed Górnika i Ogniwo.

W niedzielę „gwardziści" wyjeżdżają do Łodzi i w meczu z Włókniarzem będą dążyli do zagarnięcia dalszych dwóch punktów. Zadanie nie będzie zbyt trudne, gdyż Włókniarz, jak to wykazały ostatnie spotkania z Ogniwem Bytom i z Górnikiem Radlin, bojowość, a zatracił swą jedynie dobra gra defensywy ze Szczurzyńskim w bramce i parą obrońców: Włodarczyk — Baran nie pozwala na zdobycie przez przeciwnika większej ilości bramek.

"Przegląd Sportowy" z 1951, nr. 48

Szczurek i Kohut brzydko faulowali

Włókniarz Łódź – Gwardia Kraków 2:1

ŁÓDŹ, 17.6. (Tel. wł.). Włókniarz Łódź – Gwardia Kraków 2:1 (2:0).

Bramki dla zwycięzców: Hogendorf i Gustowski, dla pokonanych Mordarski (z karnego). Sędziował Nalepa z Opola. Widzów ponad 25 tys.

Włókniarz: Szczurzyński, Włodarczyk, Baran, Kałużyński (Bomba), Urban, Wapiennik, Hogendorf, Bomba, Szymborski, Gustowski, Zygmuncik (Gałecki). Trener Drabiński.

Gwardia: Jurowicz, Dudek, Flanek, Wapiennik, Szczurek, Snopkowski, Kotaba, Jaśkowski, Kohut, Gracz, Mordarski. Trener Matias.

Może to wydać się nawet dziwne, mało prawdopodobne, a jednak…

A jednak poszczególni zawodnicy krakowskiej Gwardii, na szczęście bardzo nieliczni, robili wszystko, aby utrudnić swej drużynie zdobycie nagrody „Przeglądu Sportowego” za czystą grę.

Główną rolę w tej „akcji” odegrał Szczurek, który w momencie, gdy piłka była najmniej kilkanaście metrów od niego, tak silnie uderzył łokciem w brzuch Gustowskiego, że łącznika Włókniarzy na kilka minut zniesiono z boiska. Uwaga sędziego odwrócona była w tym momencie ze zrozumiałych względów w inną stronę. Śledził on bieg piłki. Nie wiemy więc, czy Szczurek został zapisany w notesie sędziowskim, ale to nas nawet mniej interesuje, bo nie upomnienie sędziowskie jest tu najważniejsze. Chodzi o zachowanie się piłkarza, który widocznie zapomniał, że znajduje się na boisku sportowym i reprezentuje barwy tak zasłużonego klubu.

Również i popis Kohuta przejdzie do czarnej kroniki tego spotkania. Kohut przy starciu z zawodnikiem łódzkim sfaulował go w sposób ordynarny.

Działo się to w okresie gry, gdy wynik meczu brzmiał 2:1 na korzyść Włókniarzy. Wówczas to, gra prowadzona przez cały czas po męsku, a więc twardo i nieustępliwie, przeradzała się z minuty na minutę na grę coraz bardziej niebezpieczną.

Co robił sędzia Nalepa z Opola? – zapytają czytelnicy.

A no wystawiał sobie coraz gorsze stopnie. Nie bez racji i bez powodu sędzia Racięcki, który na linii bocznej pomagał tydzień temu arbitrowi Fominowi, w prowadzeniu meczu CWKS – Włókniarz Kraków – oświadczył, że różnica między Fominem a Nalepą była tak duża, jak między niebem a ziemią. Fomin w pojęciu Racięckiego bardziej panował nad sytuacją. To chyba wystarczy, aby ocenić walory niedzielnego arbitra. On też częściowo ponosi winę, że gra była za ostra.

Drużyna krakowska przegrała zasłużenie. W zespole tym nic się nie kleiło. Na początku spotkania wszyscy napastnicy łódzcy byli szczelnie obstawieni. Trwało to jednak krótko. Trzy zdecydowane uderzenia spowodowały, że na tyłach Gwardii zapanował niebywały chaos. Największe korzyści odnosił z tego Hogendorf, który przyjmując piłkę na własnej połowie mijał po drodze jak słupki swych przeciwników i gdyby nie podstawiano mu nóg, gdyby nie łapano go za spodenki, niewątpliwie Jurowicz wyjąłby jeszcze parę piłek ze swej bramki.

Ani Dudek, ani Flanek, ani cała trójka pomocy nie stanęła na wysokości zadania. Szczurek zbyt często wędrował do ofensywy i tym samym ułatwiał gospodarzom zadanie. Boczni pomocnicy starając się uzupełnić lukę na środku, pozostawiali wolne pole po obu bokach. I właśnie przez te niestrzeżone drogi posuwał się napad łódzki, w którym obok Hogendorfa najdzielniej spisywał się Gustowski, a najbardziej zawadzał Szymborski.

Napad krakowski niejednokrotnie forsował obronę gospodarzy. Były nawet momenty, w których zawodnicy Gwardii z dziecinną łatwością mogli zmusić Szczurzyńskiego do kapitulacji. Tak idealne pozycje posiadali ci zawodnicy i tak blisko bramki znajdowała się piłka. Brakło skutecznego strzału. Ani Jaśkowski, ani Kohut, ani wreszcie Gracz nie zdobyli się na to. W polu grali dość skutecznie, ale pod bramką całkowicie tracili pewność siebie.

Tak wyglądała sytuacja przed przerwą. Po zmianie stron gwardzistom nie układało się już tak jak z płatka. Ich akcje rozbijały się o trójkę pomocy, w której Bomba był najlepszy. Również Urban zastopował całkowicie Kohuta.

W sumie drużyna łódzka we wszystkich liniach była zespołem lepszym. Jej napad uważany przez wielu za achillesową piętę drużyny, stał się bojowy i bardzo niebezpieczny. Poziom zawodów odpowiadał przeciętnemu meczowi ligowemu. Gra ciekawa i niezwykle emocjonująca, ponieważ sytuacje zmieniały się jak w kalejdoskopie. W. Lachowicz

Gazeta Krakowska. 1951, nr 165 (17 VI) nr 839

Druga połowa dzisiejszego spotkania ligowego Gwardia Kraków—Włókniarz Łódź, które zostanie rozegrane w Łodzi, będzie transmitowana przez rozgłośnię łódzką Polskiego Radia dla Łodzi i Krakowa na fali średniej długości 199.7 m. Początek transmisji o godz. 19.20.


Gazeta Krakowska. 1951, nr 166 (18 VI) nr 840

Włókniarz Łódź-Gwardia Kraków 2:1 (2:0)

ŁÓDŹ. Przypadkowa bramka uzyskana w 17 min. gry przez łódzkiego Włókniarza zadecydowała o wyniku spotkania z krakowską Gwardią.

Snopkowski wybił piłkę wysoko obok bramki, a Jurowicz wybiegając nie złapał jej.

Nadbiegający Hogendorf przytomnie skierował piłkę do bramki.

Utrata bramki załamuje Gwardię. W trzy minuty później Gustowski wykorzystuje błąd Szczurka, który go nie pilnował, wyłapał złe podanie Snopkowskiego, minął wybiegającego Jurewicza i strzelił do pustej bramki.

Po zmianie pól w 47 min. gry Kohut po rzucie rożnym uzyskał jedyny punkt dla Gwardii, a wynik ten mimo zdecydowanej przewagi drużyny krakowskiej nie zmienił się.

Sędziował ob. Nalepa z Opola. Widzów 25.000.

Sport: pismo Głównego Komitetu Kultury Fizycznej. 1951, nr 48 1951.06.14

Włókniarz Łódź — Gwardia Kraków

Wizyta gwardzistów krakowskich w Łodzi powinna się stać pokazom ich wysokich umiejętności piłkarskich. Nawet Kohut jest w dobrej formie, a więc obrona łodzian: Baran I Włodarczyk nie będzie narzekała na brak zajęcia.



Sport: pismo Głównego Komitetu Kultury Fizycznej. 1951, nr 49 1951.06.18

Włókniarz Łódź - Gwardia Kraków 2:1 (2:0) Łódź (tel. wł.). Bramki dla łodzian uzyskali: Hogendorf i Gustowski, dla Gwardii Kohut. Sędziował Nalepa z Opola. Widzów 25.000.

GWARDIA: Jurowicz, Dudek, Flanek, Snopkowski, Szczurek, Wapiennik, Kotaba, Jaskowski, Kohut, Gracz, Mordarski.

WŁÓKNIARZ: Szczurzyński, Włodarczyk, Baran, Kałużyński, (Bomba), Urban, Wapiennik, Hogendorf, (Zygmuncik), Bomba, (Hogendorf). Szymborski, Gustowski, Zygmuncik, (Gałecki).

Liczne zmiany w zestawieniu Włókniarza nie były spowodowane poszukiwaniem odpowiedniego dobrego formowania zespołu. W 15 minucie poważną kontuzję odniósł Kałużyński. Zastąpił go Bomba, a do ataku powołano Gałeckiego. Ale na Kałużyńskim nie wyczerpuje się lista „inwalidów” w drużynie łodzian. Po pauzie mniejsze lub większe konfuzje mieli Bomba i Gustowski.

Musieli oni „zapłacić podatek” za zbyt ostrą grę niektórych zawodników Gwardii.

Mimo tych stałych przeszeregowań Włókniarze odnieśli zwycięstwo, a goście powinni być zadowoleni, że wypadło ono tak stosunkowo nikle. Łodzianie są zespołem niezbadanych możliwości. Po ostatnich dwóch słabych meczach zagrali przeciw Gwardii co najmniej dobrze, a okresami wręcz doskonale. Przyzwyczajona do wysokiego kunsztu technicznego krakowian i ich koronkowych kombinacji 25-tysięczna widownia została mile zaskoczona zmianą ról. Nie Gwardia, a Włókniarz inicjował efektowne akcje, a jeżeli, prowadząc przez 90 minut otwartą grę, tylko dwukrotnie zmusił do kapitulacji Jurowicza, to jest to wynikiem pewnej niedyspozycji strzałowej oraz ze wszech miar fatalnej postawy Szymborskiego. Sygnalizowaliśmy już od dawna gwałtowny spadek formy tego napastnika.

W niedzielę zagrał on gorzej niż kiedykolwiek i w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwił przynależności do kadry reprezentacyjnej.

Słowa pochwały należą się wszystkim jego kolegom w ataku szczególnie zaś Hogendorfowi, który zarówno na skrzydle jak i na łączniku był pracowitym, zdumiewająco szybkim zawodnikiem i w pełni zasłużył na miano najlepszego w tym dniu napastnika na boisku. Bez zarzutu spisywały się również formacje defensywne gospodarzy. Włodarczyk udowodnił, że kryzys formy był krótkotrwały i przeminął bezpowrotnie.

Gwardia zostawiła w Łodzi nie tylko dwa punkty, ale i dobrą opinię, jaką się cieszyła.

Wpłynęły na to obok nienadzwyczajnej formy przekroczenia, których dopuścili się Kohut i Szczurek. Kohut brzydko sfaulował Bombę. Na 10 minut przed końcem meczu Szczurek znokautował dwoma uderzeniami Gustowskiego, wykorzystując fakt, że sędzia i większość zawodników zaabsorbowani byli grą w innym rejonie. Z tym większym naciskiem należy podkreślić wzorowe zachowanie większości pozostałych zawodników Gwardii z Graczem na czele. Krakowianie ponieśli porażkę przede wszystkim na skutek niepewnej gry swych linii obronnych. W 20 minucie Hogendorf wykorzystał błąd Flanka i Jurowicza, zdobywając pierwszą bramkę. Minutę później Szczurek źle obliczył podanie do Juro wieża, przejął je Gustowski i minąwszy bramkarza krakowian podwyższył wynik na 2:0.

Od tej chwili pod bramką gości powstawały nieustannie gorące sytuacje i omówionej już niedyspozycji strzałowej łodzian winni oni zawdzięczać, że nie doszło do katastrofy. W szczególności lewa strona defensywy popełniała naiwne błędy, raziła powolnością i niezdecydowaniem.

W napadzie Gracz miał ogromnie utrudnione zadanie wobec małej ruchliwości i niecelności podań z jaką grali jego partnerzy. Kohut ani środkiem ani skrzydłami nie mógł przedostać się w sąsiedztwo Szczurzyńskiego. Obaj skrzydłowi ustępowali znacznie obroń com łódzkim w szybkości. W tych warunkach obok Gracza (z zastrzeżeniami) zadowolić mógł tylko Jaskowski. Gwardia grała nerwowo, chaotycznie i dość stereotypowo Ten szablon ułatwiał zadanie przeciwnikowi.


Dziennik Zachodni, 1951, R. 7, nr 166

Włókniarz Łódź - Gwardia Kraków 2:1 (2:0) LODZ. 30 tys. widzów było świadkiem porażki piłkarzy krakowskiej Gwardii, którzy przegrali z ŁKS Włókniarz 2:1., Bo przerwy prowadzili łodzianie 2:0 i zanosiło się na sromotną porażkę gości. Dla Gwardii tragiczne momenty, to 17 i 18 minuta, kiedy to Hogendorf i Gustowski strzelił dwie bramki. Po zmianie bramkę honorową dla Gwardii zdobył Kohut. Sędziował nalepa z Opola, popełniając szereg kardynalnych błędów,