1951.07.01 AKS Chorzów - Wisła Kraków 2:0

Z Historia Wisły

1951.07.01, I liga, 13. kolejka, Chorzów, stadion AKS,
Budowlani Chorzów 2:0 (0:0) Gwardia Kraków
widzów: 25.000
sędzia: Winiarski z Łodzi
Bramki
Spodzieja 60'
Pilarek (g) 69'
1:0
2:0
Budowlani Chorzów
3-2-5
Janik
Karmański
Janduda
Grzywocz
Wieczorek
Gajdzik
Glanz
****ula
Barański
Spodzieja
Pilarek Grafika:Zmiana.PNG (Klimowicz)

trener: Piątek
Gwardia Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Stanisław Flanek
Tadeusz Legutko
Mieczysław Szczurek
Leszek Snopkowski
Zbigniew Kotaba
Zbigniew Jaskowski
Józef Kohut
Mieczysław Gracz
Zdzisław Mordarski

trener: Michał Matyas

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowskie. 1951, nr 177 (28 VI) nr 1729

‎‎

CZOŁOWA pozycja wiosennego mistrza ligi — CWKS, po porażce w Chorzowie znalazła się w niebezpieczeństwie. Różnica punktów dzieląca wojskowych od Gwardii krakowskiej. zmalała po ostatniej niedzieli Zaledwie do jednego punktu. Wystarczy więc potknięcie CWKS-u przy równoczesnym zwycięstwie Gwardii, a drużyna zeszłorocznego mistrza Polski obejmie po raz pierwszy w tym roku pozycję lidera tabeli, Aby to jednak nastąpiło, Gwardia musi sforsować trudną przeszkodę jaką jest zespół Budowlanych grający w niedzielę na swoim boisku z Gwardią, a równocześnie CWKS musiałby przegrać z Włókniarzem — Łódź.

Na tak szczęśliwy zbieg okoliczności liczyć jednak nie można i dlatego spodziewamy się, że CWKS utrzyma się jeszcze na pierwszym miejscu. Powinien on wygrać spotkanie z Włókniarzem, którego w pierwszej rundzie pokonał w Łodzi 2:0.

Dlatego Gwardia nawet w wypadku zwycięstwa w Chorzowie nie wyjdzie na razie na czoło tabeli i zaczekać musi na następną okazję.

Mecz drużyny krakowskiej w Chorzowie nie będzie łatwym spotkaniem, Budowlani, którzy w pierwszej rundzie ulegli w sposób dość przypadkowy Gwardii, przegrywając 0:1, będą chcieli zrewanżować się za niefortunną porażkę i odnieść zwycięstwo, które dałoby im poważny awans w tabeli, a równocześnie zagmatwałoby sytuację czołówce ligowej

"Przegląd Sportowy" z 1951.07.02

Budowlani Chorzów - Gwardia Kraków 2:0 (0:0)

Katowice, 1.7. (tel. wł.) Budowlani Chorzów - Gwardia Kraków 2:0 (0:0). Bramki zdobyli w 60 min. Spodzieja i w 69 Pilarek, główką. Sędziował Winiarski z Łodzi. Widzów ok. 25.000.

Budowlani: Janik, Karmański, Janduda, Grzywocz, Wieczorek, Gajdzik, Glanz, ****ula, Barański, Spodzieja, Pilarek, (Klimowicz). Trener Piątek.

Gwardia: Jurowicz, Dudek, Flanek, Legutko, Szczurek, Snopkowski, Kotaba, Jaśkowski, Kohut, Gracz, Mordarski. Trener Matias.

Po 90 minutowym bombardowaniu bramki Gwardii. Budowlani wskutek indolencji strzałowej swych napastników zdołali tylko dwukrotnie umieścić piłkę w siatce Jurowicz, chociaż okazji było bez liku. Budowlani na własnym boisku grają jak z nut, przy tym są niezwykle ambitni i walczą do upadłego. Atak Gwardii demonstrował pomysłowe akcje, kolektywną współpracę napastników, częste zmiany pozycji, ale te wszelkie poczynania nie były zbyt stanowcze, toteż defensywa gospodarzy z Wieczorkiem i Grzywoczem na czele pewnie likwidowała wypady gości.

Budowlani nie silili się na super kombinacje, grali prosto, forsując grę górą, długimi podaniami, walcząc przy tym z niesłychanym zacięciem. Defensywa Gwardii będąca pod stałym naporem, musiała się w końcu zgubić, a Jurowicz dwukrotnie kapitulować.

Cały zespół gospodarzy za bitność zasługuje na wyróżnienie. Gwardziści właściwie zawiedli, szwankowała u nich przede wszystkim szybkość, stąd większość pojedynków o piłkę kończyła się pomyślnie dla Budowlanych. Mecz był ciekawy i dostarczył wielu emocji.

Gazeta Krakowska. 1951, nr 180 (2 VII) nr 854

Budowlani Chorzów-Gwardia Kraków 2:0 (0:0)

CHORZÓW (tel. wł.) Pierwsza bramka padła z podania Grzywocza. Szczurek skiksował i Spodzieja nieobstawiony przez nikogo strzelił.

Druga bramka padła w zamieszaniu podbramkowym, W pierwszej części meczu lekką przewagę posiadała Gwardia, natomiast po zmianie pól Budowlani zepchnęli Gwardię do defensywy.

i W Gwardii .zawiodły linie defensywne.

Jurewicz nie zawinił żadnej bramki. Był jednak bardzo niepewny, szczególnie przy wybiegach wykazywał brak orientacji i szybkiej decyzji; Szczurka zastąpił Wapiennik.

Atak do przerwy zagrał nieźle, zdobywał teren, ale nie potrafił się uwolnić spod opieki pomocników i nie był w stanie sforsować defensywy Budowlanych. Atak do przerwy zdobył się na kilka ładnych akcji. Mordarski popisał się, kilku ostrymi strzałami.

Po przerwie kwintet Gwardii nie istniał, zdany na własne siły — pomoc bowiem zupełnie nie zasilała ataku piłkami, zrezygnowała z walki 1 oddala po przerwie 3 do 4 niegroźnych strzałów.

Najsłabszą linią Gwardii była obrona. Na tle słabej Gwardii Budowlani wypadli doskonale i w pomocy mieli swą najsilniejszą linię.

Bramki zdobyli: Spodzieja w 61 min. gry i Pilarek w trzy minuty później.

Sędziował ob. Winiarski.

Widzów 10.000.



Sport: pismo Głównego Komitetu Kultury Fizycznej. 1951, nr 53 1951.07.02

Budowlani Chorzów — Gwardia Kraków 2:0 (0:0)

BUDOWLANI: Janik, Karmański, Janduda, Grzywocz, Wieczorek, Gajdzik, Glanc, Pistula, Barański, Spodzieja, Pilarek (Klimowicz).

GWARDIA: Jurowicz, Dudek, Flanek, Legutko, Szczurek, Snopkowski, Kotaba, Jaskowski, Kohut, Gracz, Mordarski.

Pierwszą bramkę dla Budowlanych zdobył w 61 minucie po celnym podaniu Grzywocza — Spodzieja. Wynik dnia ustalił w 64 minucie Pilarek, lokując piłkę główką w siatce gości. Zawody prowadził ob. Winiarski (Łódź).

Widzów ok. 18.000.

Specyficzny system gry Gwardii, tak odmienny od sposobu wal ki pozostałej stawki ligowej, nie zdał w tym meczu egzaminu. Nie miejsce tu rozwodzić się nad jego zaletami i wadami. Bywalcy boiskowi znają aż nadto dobrze na czym polega stosowana przez gwardzistów zasada.

Styl gry zeszłorocznego mistrza Polski, będący kombinacją rodzimego WM z tzw. systemem brazylijskim, może byłby i dobry...

gdyby był poparty odpowiednią dozą kondycji. A tej brak było niemal wszystkim piłkarzom krakowskiej jedenastki Unaoczniło się to bardzo wyraźnie w tym spotkaniu, które od biegało poziomem od Codziennej szarzyzny ligowej. Budowlani od razu ruszyli z dużym impetem i do przerwy znacznie częściej zgłaszali się w pobliżu bramki Jurowicza, aniżeli kwintet ofensywny przeciwnika.

W drugiej części spotkania, w której padły zwycięskie bramki, wzmógł się jeszcze napór chorzowian i było tylko kwestią celności strzałów — ile razy Jurowicz skapituluje. W tym okresie zwycięzcy przypuścili istny szturm na słabnące z każdą chwilą pozycje obronne Gwardii.

Atak chorzowian, prócz Barańskiego, nie przywiązywał najmniejszej wagi do efektu optycznego swych zagrań. Jedynie Barański wózkował czasem aż do znudzenia, powstrzymując raz po raz akcję swej drużyny.

Po zmianie pól „środkowy napastnik” chorzowian częściowo wyzbył się tej stałej u niego maniery i wtedy poczynania Budowlanych były jeszcze groźniejsze.

Wszystkie piłki były stale kierowane na Spodzieję, który dowiódł w tym meczu, że nawiązuje do wielkie chwil swojej kariery sportowej. Jedynie pech strzałowy uniemożliwił mu zdobycie co najmniej dwóch dalszych j>ramek.

Pomoc — najsilniejsza formacja Budowlanych — szczelnie zacementowała, szczególnie po zmianie pól, przejście na własne pole karne i wykazała dużo zrozumienia w kontaktowaniu się z piątką napastników. Równie poprawnie zagrali obrońcy, a Janik właściwie nie miał, poza kilkoma momentami, okazji do wykazania, czy jest w formie, czy też nie.

Zespół Gwardii nie sprostał kondycyjnie, a poza tym ustawienia pozycyjne obrony i pomocników stwarzały ustawicznie groźne „zaburzenia” pod bramką Jurowicza.

Dwójka obrony i boczni pomocnicy stali prawie w jednej linii.

Przy lotnej grze Budowlanych, ten sposób rozstawienia niósł w sobie stałą zapowiedź utraty bram ki. Brakło bowiem asekuracji w chwili prostopadłego podania, ponieważ pole środkowe przy takich akcjach było nader często bez zabezpieczenia.

Doszła do tego niezwykle nerwowa gra Jurowicza, który szczegół nie przy wybiegach zdradzał duże nieopanowanie i nie trzeba dodawać, że stwarzało to bardzo często niebywałe zamieszanie w bezpośredniej bliskości pola bramkowego.

Szczurek spełniał rolę szóstego napastnika, a więc i tu skutkiem takiego sposobu walki powstawała luka bez asekuracji. Po kilkudziesięciu minutach wystąpiły, jak prawie w każdym spotkaniu, objawy zmęczenia i Szczurek ustąpił miejsca zapasowemu zawodnikowi.

Atak Gwardii rozpoczął spotkanie całkiem dobrze Z upływem jednak czasu, kiedy linia pomocy dostarczała coraz mniej zdatnych do użytku piłek, rozmach tej względnie jeszcze najlepszej formacji Gwardii, osłabł a w końcowych kwadransach gra miała zupełnie jednostronny charakter.

Atak krakowian miał w tym czasie, zaledwie 3 czy 4 udane akcje.

Dziennik Zachodni, 1951, R. 7, nr 180

Budowlani - Gwardia Kraków 2:0 (0:0)

CHORZÓW. Pierwsza połowa meczu stała pod znakiem przewagi Budowlanych, którzy grając bardzo ambitnie często przedostawali się pod bramkę Jurewicza, stwarzając wiele niebezpiecznych sytuacji. Bramkarz krakowski, chociaż w pierwszych minutach gry zdradzał niepewność, szybko się opanował i szereg bardzo groźnych strzałów obronił z właściwą sobie pewnością. Uśmiechnęło się też do niego szczęście, gdyż obronił wiele strzałów z bliskiej odległości. Atak Budowlanych, mając pod porę w dobrze grającej defensywie z Wieczorkiem i młodym Grzywoczem na czele, był panem sytuacji. Gospodarze nie zdobyli bramek wskutek pechu i dobrej postawy Jurewicza. Pod koniec pierwszej połowy gwardziści otrząsnęli się trochę z dużej przewagi gospodarzy i coraz częściej zaczęli zagrażać bramce Budowlanych. Ale i tu bramkarz spisywał się bez zarzutu, zwłaszcza wybiegi jego do centrowanych piłek zyskały uznanie widzów. Pierwsza połowa przynosi wynik bezbramkowy.

Po zmianie przewaga Budowlanych wzrosła. Zawodnicy Gwardii zostali zepchnięci do defensywy, a cały ciężar gry spadł na pomoc i obronę. Atak miejscowych dużo strzelał, jednakże bardzo nie celnie. Jedynym wartościowym strzelcem był Spodzieja. On też ku ogromnej radości 15- tysięcznej rzeszy widzów strzelił pierwszą bramkę dla miejscowych. Było to w 15 minucie gry. Od tej chwili przewaga Budowlanych była miażdżąca i druga bramka wisiała w powietrzu. W 19 minucie w zamieszaniu podbramkowym piłka dostała się na głowę Pilarka, który przytomnie skierował ją do bramki Jurewicza. W ostatnich 25 minutach gry mimo wysiłku obu drużyn wynik nie uległ zmianie, a Gwardziści cieszyć się mogą, że nie zeszli z boiska z większą porcją bramek, (woj)