1951.09.16 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 0:2

Z Historia Wisły

1951.09.16, Puchar Polski - finał, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego,
Gwardia Kraków 0:2 (0:1) Unia Chorzów
widzów: 35.000
sędzia: Przybysz z Bydgoszczy
Bramki
0:1
0:2
7' Henryk Alszer
83' Jan Przecherka
Gwardia Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Stanisław Flanek
Jan Wapiennik
Mieczysław Szczurek
Józef Mamoń
Zbigniew Kotaba
Zbigniew Jaskowski Grafika:Zmiana.PNG (Rudolf Patkolo)
Józef Kohut
Mieczysław Gracz
Zdzisław Mordarski

trener: Michał Matyas
Unia Chorzów
3-2-5
Edward Szymkowiak
Henryk Bartyla
Jerzy Bomba
Czesław Suszczyk
Edward Cebula
Hubert Jacek
Jan Przecherka Grafika:Zmiana.PNG (Jerzy Skorupa)
Gerard Cieślik
Henryk Alszer
Franciszek Tim
Eugeniusz Kubicki

trener: Ryszard Koncewicz

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje prasowe

"Przegląd Sportowy" z 1951.09.14

Od 1948 r. Unia nie wygrała z Gwardią

A co będzie w finale Pucharu Polski?

Gwardia czy Unia? - pytanie to w miarę zbliżania się niedzieli 16 bm. staje się coraz bardziej aktualne, powtarzane jest w całym kraju przez setki tysięcy miłośników piłkarstwa. W niedzielę 16 września otrzymamy na nie odpowiedź. Do tego jednak dnia sprawa pozostawać będzie w sferze domysłów.

16 września wbiegną na boisko stadionu WP drużyny Gwardii Kraków i Unii Chorzów, zespoły które w ciężkich walkach o Puchar Polski zdobyły sobie zaszczytne prawo uczestniczenia w jego rozgrywce finałowej, przeprowadzanej w ramach Spartakiady. Gwardia i Unia walczyć będą wobec dziesiątków tysięcy widzów o tytuł najlepszej drużyny piłkarskiej w roku 1951, o zaszczytny tytuł mistrza Polski.

Kto wygra?

Naprawdę trudno jest bawić się w stawianie horoskopów. Teoretycznie wszystko wskazuje na to, że Gwardia po raz trzeci z kolei zdobędzie mistrzowski tytuł. Na zwycięstwo Gwardii wskazuje również ciekawa statystyka z jej spotkań z Unią od 1948 r. począwszy (mecze o mistrzostwo ligi).

1948: Gwardia zwycięża 3:1 i remisuje 1:1

1949: Gwardia zwycięża 3:0 i remisuje 1:1

1950: Gwardia zwycięża 3:1 i remisuje 0:0

1951: Gwardia remisuje 0:0

Ogółem więc w siedmiu spotkaniach trzy zwycięstwa odniosła Gwardia, a cztery mecze zakończyły się remisowo. Stosunek bramek wynosi 12:5 dla Gwardii.

Jeśli na przestrzeni niemal czterech lat Unia w siedmiu meczach ani razu nie zdołała uzyskać zwycięstwa nad rywalką, nie wydaje się prawdopodobne, by w ósmym kolejnym spotkaniu, i to bezpośrednim spotkaniu o wielką stawkę, zdołała przechylić szalę na swą korzyść. Trzeba jednak stwierdzić że wbrew wszelkim teoretycznym przesłankom Unia nie stoi wcale na straconej pozycji. Gwardia jest zespołem silnym, wyszkolonym technicznie, mającym w swych szeregach obok wielu znanych, rutynowanych piłkarzy, kilku młodych utalentowanych zawodników. Gwardia gra swoim systemem, ze stoperem wysuniętym daleko do przodu: atak jej, jak żywe srebro, zmienia pozycje, zaskakuje szybkimi akcjami. Pomoc, jak rzadko która w Polsce potrafi grać równie dobrze w ofensywie jak i w obronie. Trio obronne Gwardii to silna formacja drużyny, a fakt ten potwierdza między innymi zaledwie 11 straconych w tegorocznych rozgrywkach ligowych bramek.

Te wszystkie poważne zalety mogą jednak stracić wiele na wartości, gdy zawiedzie kondycja. A z kondycją, jak to wykazał półfinałowy mecz z Kolejarzem, krakusi są nieco na bakier. W meczu z Kolejarzem, po półgodzinnym popisie, gwardziści zaczęli tracić oddech. Najprędzej spuchł Szczurek, a jeśli grający na najbardziej chyba odpowiedzialnym stanowisku w drużynie zawodnik ma siły tylko na 30 minut, każdy wynik jest możliwy. Jest on możliwy i dlatego, że w finale przeciwnikiem Gwardii będzie Unia z Cieślikiem czy bez Cieślika, zespół, który potrafi kolektywną wolą walki i kolektywnym wysiłkiem do końca walczyć o zwycięstwo, nawet w beznadziejnej zdawałoby się sytuacji.

Oba zespoły szykują się starannie do czekającego ich spotkania. Gwardia w Tuszynku, Unia w Chodakowie, z dala od gwaru żyjącej Spartakiadą stolicy, przeprowadzają ostatnie przygotowania do najważniejszego w sezonie piłki nożnej meczu.

Już za dwa dni powitamy piłkarzy obu drużyn gromkimi oklaskami, gdy wybiegać będą oni na stadion. Miejmy nadzieję że oklaski te towarzyszyć będą walce obu zespołów do końca, że obie jedenastki zademonstrują grę na wysokim poziomie, wykażą wolę zwycięstwa do ostatniego gwizdka. (g)

"Przegląd Sportowy" z 1951.09.17

Tytuł mistrzowski i Puchar Polski zdobyła Unia zwyciężając Gwardię 2:0

Unia Chorzów — Gwardia Kraków 2:0 (1:0). Stosunek rogów 4:7.

Finałowy mecz o Puchar Polski i tytuł mistrza Polski. Bramki dla Unii zdobyli w 7 min. Alszer i w 83 min. Przecherka. Sędziował Przybysz (Bydg.), na linii Gryniowski (Lodź) i Bukowski (Kielce).

Unia: Szymkowiak, Bartyla, Bomba, Suszczyk, Cebula, Jacek, Przecherka (Skorupa). Cieślik, Alszer, Tim, Kubicki. Trener Koncewicz.

Gwardia: Jurowicz, Dudek, Flanek, Wapiennik, Szczurek, Mamoń, Kotaba, Jaśkowski (Patkolo), Kohut, Gracz, Mordarski. Trener Matias.

Faworytem, i to faworytem zdecydowanym, była Gwardia. Wydaje się, że właśnie ten fakt miał poważny wpływ na przebieg meczu i na jego ostateczny wynik, gdyż jedno nie ulega wątpliwości — zbyt pewni siebie piłkarze Gwardii zagrali mało ambitnie, nie byli dostatecznie skoncentrowani, nie walczyli o każdą piłkę, tak, jak trzeba było walczyć w niedzielnym meczu.

W półfinałowym meczu z Kolejarzem Gwardia miała przynajmniej „swoje pół godziny". Grała jak z nut, wszystko jej wychodziło. Z Unią, nie miała nawet „swoich pięciu minut". A przecież Gwardię stać niewątpliwie na lepszą grę. Przecież formacje defensywne Unii, nie odbierając ani krzty splendoru nowemu mistrzowi Polski, nie są znów o kilka klas lepsze od tych samych formacji Kolejarza. A jednak piątka napastników krakowskich wypadła tym razem zdecydowanie słabiej. Mniej ruszał się Kohut, obaj skrzydłowi nie potrafili poradzić sobie z obrońcami Unii, a łącznicy... ci grali ofiarnie, jednak w akcjach ofensywnych brakło im zdecydowania strzałowego, zbyt często pozbywali się piłki, niedokładnie ją przy tym adresując.

ZŁA TAKTYKA GWARDII

Napastnicy Gwardii grali wszerz, starali się koronkowymi akcjami forsować defensywę Unii. Źle trafili Ślązacy wykazali wielkie zdecydowanie w groźnych sytuacjach, byli szybsi, nie bawili się z piłką. A najważniejsze bodaj — pod wodzą starego repa Cebuli wiedzieli, gdzie stanąć, gdzie oczekiwać na piłkę. Wyrastali właśnie tam, gdzie szło niedokładne podanie, gdzie piłkarz Gwardii spóźniał się o ułamek sekundy. I te właśnie atuty defensywy Unii zadecydowały, obok nastrojów psychicznych w Gwardii, o ostatecznym wyniku spotkania. Zbytnia pewność, wobec nieoczekiwanie twardej postawy przeciwnika załamała Gwardzistów już przed przerwą. A kiedy drużyna traci przebojowość, wiarę we własne siły, każde „patałaszenie" jest możliwe. Wtedy i podania są adresowane z kilkumetrowymi niedokładnościami, nie zawsze wystarcza energii i woli do pójścia na trudną piłkę, a później gra traci już urok i nie wierzy się w możliwość zmiany wyniku.

NIEUSTĘPLIWA POSTAWA

Unia nie przeżywała takich załamań. Grała konsekwentnie o zwycięstwo, nie pozwalając sobie ani na lekkomyślne ataki, ani też na nieuwagę w obronie. Unia miała w swym napadzie Alszera i on właśnie, umiejętnie zasilany przez kolegów piłkami, był najniebezpieczniejszym, najbardziej skutecznym napastnikiem drużyny śląskiej. Kiedy po pauzie już tylko dwaj skrzydłowi i Alszer zostali w przodzie, właśnie kierownik ataku Unii swym nieoczekiwanym szybkim rajdem przypieczętował zwycięstwo, podając piłkę w odpowiedniej chwili na prawą stronę, gdzie, chociaż minęła ona Cieślika, potrafił ją umiejętnie wykorzystać Przecherka.

Na wynik meczu miał również wpływ jeszcze jeden czynnik. Gwardia, jak wiemy, gra swoistym systemem, z wysuniętym do przodu stoperem. I właśnie kiedy Szczurek zapuścił się do przodu, Alszer otrzymał dalekie podanie. Przy Ślązaku był Dudek, zawodnik twardy, niedysponujący jednak dostateczną szybkością. Jeden zwód ciałem i Alszer prowadził już piłkę wprost na bramkę Jurowicza. Zabrakło stopera, który by wkroczył właśnie w tej chwili w akcję. Silna bomba pod poprzeczką i Unia zdobyła prowadzenie.

ZASŁUŻONY SUKCES

Wygrała więc ostatecznie drużyna, która do walki stanęła z większą wolą zwycięstwa, z większym zdecydowaniem. Unia nie zapeszyła się niepowodzeniami, jakie w ciągu ostatnich lat spotykały ją w meczach z Gwardią. Nie przystąpiła do spotkania z kompleksem niższości. Zdecydowanie Ślązaków, ich energia i wola walki przyniosły im w rezultacie zaszczytny tytuł mistrza Polski na rok 1951.

Na czoło piłkarzy zwycięskiego zespołu wybijali się ci, którzy zajmują w drużynie najbardziej odpowiedzialne stanowiska, a więc: Szymkowiak w bramce, Cebula na środku pomocy, i Alszer na środku napadu. Obok nich wyróżnić należy przede wszystkim Bartylę, Suszczyka, Cieślika. Inni zagrali również dobrze, - nie mieli jednak tej klasy co koledzy.

W Gwardii tym razem nie wielu zawodników zasłużyło na słowa pochwały. Niewątpliwie Gracz, a dalej Mamoń i Flanek wypadli najlepiej. Innych widzieliśmy już w lepszej formie.

W. Gołębiewski