1951.09.16 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 0:2

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 13:49, 12 sty 2023; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
1951.09.16, Puchar Polski - finał, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, niedziela
Gwardia Kraków 0:2 (0:1) Unia Chorzów
widzów: 35.000
sędzia: Przybysz z Bydgoszczy
Bramki
0:1
0:2
7' Henryk Alszer
83' Jan Przecherka
Gwardia Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Stanisław Flanek
Jan Wapiennik
Mieczysław Szczurek
Józef Mamoń
Zbigniew Kotaba
Zbigniew Jaskowski Grafika:Zmiana.PNG (Rudolf Patkolo)
Józef Kohut
Mieczysław Gracz
Zdzisław Mordarski

trener: Michał Matyas
Unia Chorzów
3-2-5
Edward Szymkowiak
Henryk Bartyla
Jerzy Bomba
Czesław Suszczyk
Edward Cebula
Hubert Jacek
Jan Przecherka Grafika:Zmiana.PNG (Jerzy Skorupa)
Gerard Cieślik
Henryk Alszer
Franciszek Tim
Eugeniusz Kubicki

trener: Ryszard Koncewicz

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

‎‎

Spis treści

Relacje prasowe

"Przegląd Sportowy" z 1951.09.14


Od 1948 r. Unia nie wygrała z Gwardią

A co będzie w finale Pucharu Polski?

Gwardia czy Unia? - pytanie to w miarę zbliżania się niedzieli 16 bm. staje się coraz bardziej aktualne, powtarzane jest w całym kraju przez setki tysięcy miłośników piłkarstwa. W niedzielę 16 września otrzymamy na nie odpowiedź. Do tego jednak dnia sprawa pozostawać będzie w sferze domysłów.

16 września wbiegną na boisko stadionu WP drużyny Gwardii Kraków i Unii Chorzów, zespoły które w ciężkich walkach o Puchar Polski zdobyły sobie zaszczytne prawo uczestniczenia w jego rozgrywce finałowej, przeprowadzanej w ramach Spartakiady. Gwardia i Unia walczyć będą wobec dziesiątków tysięcy widzów o tytuł najlepszej drużyny piłkarskiej w roku 1951, o zaszczytny tytuł mistrza Polski.

Kto wygra?

Naprawdę trudno jest bawić się w stawianie horoskopów. Teoretycznie wszystko wskazuje na to, że Gwardia po raz trzeci z kolei zdobędzie mistrzowski tytuł. Na zwycięstwo Gwardii wskazuje również ciekawa statystyka z jej spotkań z Unią od 1948 r. począwszy (mecze o mistrzostwo ligi).

1948: Gwardia zwycięża 3:1 i remisuje 1:1

1949: Gwardia zwycięża 3:0 i remisuje 1:1

1950: Gwardia zwycięża 3:1 i remisuje 0:0

1951: Gwardia remisuje 0:0

Ogółem więc w siedmiu spotkaniach trzy zwycięstwa odniosła Gwardia, a cztery mecze zakończyły się remisowo. Stosunek bramek wynosi 12:5 dla Gwardii.

Jeśli na przestrzeni niemal czterech lat Unia w siedmiu meczach ani razu nie zdołała uzyskać zwycięstwa nad rywalką, nie wydaje się prawdopodobne, by w ósmym kolejnym spotkaniu, i to bezpośrednim spotkaniu o wielką stawkę, zdołała przechylić szalę na swą korzyść. Trzeba jednak stwierdzić że wbrew wszelkim teoretycznym przesłankom Unia nie stoi wcale na straconej pozycji. Gwardia jest zespołem silnym, wyszkolonym technicznie, mającym w swych szeregach obok wielu znanych, rutynowanych piłkarzy, kilku młodych utalentowanych zawodników. Gwardia gra swoim systemem, ze stoperem wysuniętym daleko do przodu: atak jej, jak żywe srebro, zmienia pozycje, zaskakuje szybkimi akcjami. Pomoc, jak rzadko która w Polsce potrafi grać równie dobrze w ofensywie jak i w obronie. Trio obronne Gwardii to silna formacja drużyny, a fakt ten potwierdza między innymi zaledwie 11 straconych w tegorocznych rozgrywkach ligowych bramek.

Te wszystkie poważne zalety mogą jednak stracić wiele na wartości, gdy zawiedzie kondycja. A z kondycją, jak to wykazał półfinałowy mecz z Kolejarzem, krakusi są nieco na bakier. W meczu z Kolejarzem, po półgodzinnym popisie, gwardziści zaczęli tracić oddech. Najprędzej spuchł Szczurek, a jeśli grający na najbardziej chyba odpowiedzialnym stanowisku w drużynie zawodnik ma siły tylko na 30 minut, każdy wynik jest możliwy. Jest on możliwy i dlatego, że w finale przeciwnikiem Gwardii będzie Unia z Cieślikiem czy bez Cieślika, zespół, który potrafi kolektywną wolą walki i kolektywnym wysiłkiem do końca walczyć o zwycięstwo, nawet w beznadziejnej zdawałoby się sytuacji.

Oba zespoły szykują się starannie do czekającego ich spotkania. Gwardia w Tuszynku, Unia w Chodakowie, z dala od gwaru żyjącej Spartakiadą stolicy, przeprowadzają ostatnie przygotowania do najważniejszego w sezonie piłki nożnej meczu.

Już za dwa dni powitamy piłkarzy obu drużyn gromkimi oklaskami, gdy wybiegać będą oni na stadion. Miejmy nadzieję że oklaski te towarzyszyć będą walce obu zespołów do końca, że obie jedenastki zademonstrują grę na wysokim poziomie, wykażą wolę zwycięstwa do ostatniego gwizdka. (g)

"Przegląd Sportowy" z 1951.09.17

Tytuł mistrzowski i Puchar Polski zdobyła Unia zwyciężając Gwardię 2:0

Unia Chorzów — Gwardia Kraków 2:0 (1:0). Stosunek rogów 4:7.

Finałowy mecz o Puchar Polski i tytuł mistrza Polski. Bramki dla Unii zdobyli w 7 min. Alszer i w 83 min. Przecherka. Sędziował Przybysz (Bydg.), na linii Gryniowski (Lodź) i Bukowski (Kielce).

Unia: Szymkowiak, Bartyla, Bomba, Suszczyk, Cebula, Jacek, Przecherka (Skorupa). Cieślik, Alszer, Tim, Kubicki. Trener Koncewicz.

Gwardia: Jurowicz, Dudek, Flanek, Wapiennik, Szczurek, Mamoń, Kotaba, Jaśkowski (Patkolo), Kohut, Gracz, Mordarski. Trener Matias.

Faworytem, i to faworytem zdecydowanym, była Gwardia. Wydaje się, że właśnie ten fakt miał poważny wpływ na przebieg meczu i na jego ostateczny wynik, gdyż jedno nie ulega wątpliwości — zbyt pewni siebie piłkarze Gwardii zagrali mało ambitnie, nie byli dostatecznie skoncentrowani, nie walczyli o każdą piłkę, tak, jak trzeba było walczyć w niedzielnym meczu.

W półfinałowym meczu z Kolejarzem Gwardia miała przynajmniej „swoje pół godziny". Grała jak z nut, wszystko jej wychodziło. Z Unią, nie miała nawet „swoich pięciu minut". A przecież Gwardię stać niewątpliwie na lepszą grę. Przecież formacje defensywne Unii, nie odbierając ani krzty splendoru nowemu mistrzowi Polski, nie są znów o kilka klas lepsze od tych samych formacji Kolejarza. A jednak piątka napastników krakowskich wypadła tym razem zdecydowanie słabiej. Mniej ruszał się Kohut, obaj skrzydłowi nie potrafili poradzić sobie z obrońcami Unii, a łącznicy... ci grali ofiarnie, jednak w akcjach ofensywnych brakło im zdecydowania strzałowego, zbyt często pozbywali się piłki, niedokładnie ją przy tym adresując.

ZŁA TAKTYKA GWARDII

Napastnicy Gwardii grali wszerz, starali się koronkowymi akcjami forsować defensywę Unii. Źle trafili Ślązacy wykazali wielkie zdecydowanie w groźnych sytuacjach, byli szybsi, nie bawili się z piłką. A najważniejsze bodaj — pod wodzą starego repa Cebuli wiedzieli, gdzie stanąć, gdzie oczekiwać na piłkę. Wyrastali właśnie tam, gdzie szło niedokładne podanie, gdzie piłkarz Gwardii spóźniał się o ułamek sekundy. I te właśnie atuty defensywy Unii zadecydowały, obok nastrojów psychicznych w Gwardii, o ostatecznym wyniku spotkania. Zbytnia pewność, wobec nieoczekiwanie twardej postawy przeciwnika załamała Gwardzistów już przed przerwą. A kiedy drużyna traci przebojowość, wiarę we własne siły, każde „patałaszenie" jest możliwe. Wtedy i podania są adresowane z kilkumetrowymi niedokładnościami, nie zawsze wystarcza energii i woli do pójścia na trudną piłkę, a później gra traci już urok i nie wierzy się w możliwość zmiany wyniku.

NIEUSTĘPLIWA POSTAWA

Unia nie przeżywała takich załamań. Grała konsekwentnie o zwycięstwo, nie pozwalając sobie ani na lekkomyślne ataki, ani też na nieuwagę w obronie. Unia miała w swym napadzie Alszera i on właśnie, umiejętnie zasilany przez kolegów piłkami, był najniebezpieczniejszym, najbardziej skutecznym napastnikiem drużyny śląskiej. Kiedy po pauzie już tylko dwaj skrzydłowi i Alszer zostali w przodzie, właśnie kierownik ataku Unii swym nieoczekiwanym szybkim rajdem przypieczętował zwycięstwo, podając piłkę w odpowiedniej chwili na prawą stronę, gdzie, chociaż minęła ona Cieślika, potrafił ją umiejętnie wykorzystać Przecherka.

Na wynik meczu miał również wpływ jeszcze jeden czynnik. Gwardia, jak wiemy, gra swoistym systemem, z wysuniętym do przodu stoperem. I właśnie kiedy Szczurek zapuścił się do przodu, Alszer otrzymał dalekie podanie. Przy Ślązaku był Dudek, zawodnik twardy, niedysponujący jednak dostateczną szybkością. Jeden zwód ciałem i Alszer prowadził już piłkę wprost na bramkę Jurowicza. Zabrakło stopera, który by wkroczył właśnie w tej chwili w akcję. Silna bomba pod poprzeczką i Unia zdobyła prowadzenie.

ZASŁUŻONY SUKCES

Wygrała więc ostatecznie drużyna, która do walki stanęła z większą wolą zwycięstwa, z większym zdecydowaniem. Unia nie zapeszyła się niepowodzeniami, jakie w ciągu ostatnich lat spotykały ją w meczach z Gwardią. Nie przystąpiła do spotkania z kompleksem niższości. Zdecydowanie Ślązaków, ich energia i wola walki przyniosły im w rezultacie zaszczytny tytuł mistrza Polski na rok 1951.

Na czoło piłkarzy zwycięskiego zespołu wybijali się ci, którzy zajmują w drużynie najbardziej odpowiedzialne stanowiska, a więc: Szymkowiak w bramce, Cebula na środku pomocy, i Alszer na środku napadu. Obok nich wyróżnić należy przede wszystkim Bartylę, Suszczyka, Cieślika. Inni zagrali również dobrze, - nie mieli jednak tej klasy co koledzy.

W Gwardii tym razem nie wielu zawodników zasłużyło na słowa pochwały. Niewątpliwie Gracz, a dalej Mamoń i Flanek wypadli najlepiej. Innych widzieliśmy już w lepszej formie.

W. Gołębiewski


Gazeta Krakowska. 1951, nr 246 (17 IX) nr 920

‎‎‎

Unia Chorzów zdobywa Puchar Polski

Unia Gwardia 2:0 (1:0)

WARSZAWA. Pierwszym w historii piłkarstwa polskiego zdobywcą Pucharu Polski — najzaszczytniejszej nagrody piłkarskiej — została UNIA CHORZÓW, która w finałowym meczu pokonała GWARDIE KRAKÓW — 2:0 (1:0).

Zwycięstwo drużyny śląskiej było całkowicie zasłużone.

Unia przewyższała przeciwnika kondycją; lepsza grą zespołową i grała ambitniej. Do zwycięstwa Ślązaków przyczyniła się w dużej mierze doskonała gra pomocy, która rozbijała chaotyczne ataki Gwardii i wspierała skutecznie własny atak. Obaj obrońcy grali twardo i skutecznie, a Szymkowiak w bramce zaledwie kilka razy miał okazję wykazać swoją klasę.

W ataku najlepszym był Alszer — autor większości akcji ofensywnych Unii.

Drużyna Gwardii zawiodła.

Najsłabszą formacją był atak, który nie potrafił sforsować defensywy Unii, oddając zaledwie kilka celnych strzałów na bramkę Szymkowiaka. W pomocy dobrze zagrał Wapiennik. Z obrońców lepszym był Flanek.

Mecz jedynie w pierwszej połowie stał na dobrym poziomie. Po przerwie gra była ostra i nerwowa, przy czym „gwardziści" wyraźnie opadli z sił. Pierwsze minuty meczu przynoszą szybkie i niebezpieczne ataki Unii, z których jeden kończy się w 7 min. bramką, zdobytą z dalekiego, pięknego strzału Alszera. Gra jest ładna, tempo bardzo szybkie, a każdy atak Unii jest groźny. Pod koniec pierwszej połowy, do głosu dochodzi Gwardia.

Po przerwie tempo gry słabnie, a zmienne ataki obu drużyn nie przynoszą rezultatu-.

Dopiero na 7 minut przed końcem meczu Przecherka ustala wynik spotkania, strzelając drugą bramkę dla Unii.

Sędziował Przybysz z Bydgoszczy., Po meczu zwycięska drużyna otrzymała z rąk przewodniczącego GKKF — Karugi zaszczytną nagrodę — Puchar Polski, po czym piłkarze Unii na ramionach kolegów -swojego zrzeszenia odbyli honorową rundę wokół boiska.

W przerwie meczu odbyła się uroczystość wręczenia nagród przodującym zrzeszeniom i kolom sportowym w akcji współzawodnictwa zdobywani a SPO. Proporzec przechodni CRZZ otrzymało ZS Stal, a dyplom honorowy — ZS Górnik. Nagrodzono również wyróżniające się w zdobywaniu SPO kola sportowe wszystkich, zrzeszeń.


Sport: pismo Głównego Komitetu Kultury Fizycznej. 1951, nr 75 1951.09.10

Mistrzem piłkarskim Polski na rok 1951 i zdobywcą Pucharu Polski w br. zostanie zwycięzca meczu Unia Chorzów — Gwardia Kraków. Ten rozstrzygający mecz rozegrany zostanie w przyszła niedzielę (16 bm.) na zakończenie I Letniej Spartakiady. W ub. sobotę w pierwszym półfinałowym spotkaniu, rozegranym na stadionie WP w Warszawie chorzowska Unia pokonała swego lokalnego rywala Budowlanych, po 150 min. trwającej walce. — W normalnym czasie wynik brzmiał 1:1 i dopiero dogrywka 2x30 min. zapewniła „unistom” udział w finale.

W niedzielę, na boisku łódzkim krakowska Gwardia — mistrz Polski na rok 1950 zwyciężyła warszawskiego Kolejarza 2:1. Do przerwy wynik brzmiał 1:1


Sport: pismo Głównego Komitetu Kultury Fizycznej. 1951, nr 78 1951.09.17

Unia mistrzem Polski po zwycięstwie nad Gwardią Kraków 2:0 (1:0)

Tytuł mistrza Polski w piłce nożnej po 12 latach powrócił na Śląsk

UNIA: Szymkowiak, Bartyła, Bomba, Suszczak, Cebula, Jacek, Przecherka,(Skorupa), Cieślik, Alszer,Tim, Kubicki.

GWARDIA: Jurowicz, Dudek, Flanek, Wapiennik, Szczurek, Mamoń, Kotaba, Jaskowski, (Patkolo), Kohut, Gracz, Mordarski.

Sędzia główny Przybysz (Bydgoszcz), na linii Bukowski (Radom) i Gryniewski (Łódź).

Widzów 35,000.

120.000 piłkarzy, zgrupowanych w 1116 drużynach, walczyło od 30 kwietnia 1950 r. o najwartościowsza nagrodę piłkarstwa polskiego — o Puchar Polski, o tytuł piłkarskiego mistrza Polski.

I oto zamknął się długoterminowy cykl — zostały dwa zespoły bez porażki: chorzowska Unia i krakowska Gwardia.

W dniu zakończenia Spartakiady. w najokazalszej oprawie, wobec kilkudziesięciu tysięcy widzów wybiegły na stadion Wojska Polskiego dwie jedenastki, które bez klęski ukończyły daleką drogę, prowadzącą do finału. Uroczyste ramy — walka o tak wysokie stawki — wszystko to sprawiło, że nerwy 22 piłkarzy przez początkowe minuty nie wytrzymały ogromnego napięcia.

Szczególnie gwardziści, jakby przytłoczeni ciężarem odpowiedzialności, nie umieli przez pierwsze dwa kwadranse ustalić łączności między poszczególnymi liniami. Obrońcy popełniali sporo błędów, byli niepewni. Pomoc nie spełniała roli defensywnej, ani nie wspierała ataku mierzonymi i zdatnymi do użytku piłkami.

Również najlepsza formacja leadera tabeli ligowej — atak, nie potrafił przed zmianą pól zdobyć się na seryjne i groźne akcje, oparte na szybkich zmianach pozycyjnych. Gracz wkrótce unaocznił, że nie jest w formie. Mordarski był pieczołowicie pilnowany przez Bartylę, a Kohut, najlepszy jeszcze w tej piątce, niejednokrotnie dryblował niepotrzebnie w miejscu, zamiast — jak to najczęściej robi — oderwać się od przeciwnika i zainicjować przebój.

TAKTYKA UNII Po raz drugi możemy stwierdzić, że Unia znów zastosowała w grze pewien opracowany plan, oczywiście dostosowany do specyficznego sposobu gry rywala i charakterystycznych cech walk pucharowych. Jeżeli w obronnych zestawieniach nie odstąpiono od przyjętych ogólnie zasad w naszym piłkarstwie, to atak wprowadzał do walki szereg wariantów. Przede wszystkim rzecz naj ważniejsza — długie, prostopadłe podania lub crossy, w połączeniu z wykorzystaniem najlotniejszego gracza, Alszera, stanowił podłoże każdego zagrania ofensywnego. Luka, wytworzona przez wysuniętego do przodu Szczurka, została w ten sposób sprytnie wyzyskana.

Nie znaczy to, że pozostali napastnicy Unii tworzyli tylko wdzięczne tło dla kierownika ataku. Prawie równie często zasilano długimi przerzutami Przecherkę i Kubickiego. Cieślik, nieco cofnięty, włączał się rozumnie w każdą akcję, strzelając sporo, aczkolwiek niecelnie.

Inne widać zadanie zlecił trener Koncewicz lewemu łącznikowi Timowi, skoro prawie przez 90 minut brał udział w likwidowaniu przejrzystych zamyślań ofensywnych Gwardii.

Świeżość i zwinność biła z każdego ruchu, z każdej akcji, przeprowadzonej przez Unię. Wszelkie zagrania były nacechowane skutecznością, a w starcie do pił ki chorzowianie stale ubiegali gwardzistów.

Mimo dość przeciętnego poziomu, spotkanie było w miarę ciekawe, nosiło charakter nieustępliwości. Trudno bowiem spodziewać się pokazu piłkarskiego, kiedy trzeba grać ostrożnie, bardziej dbać o zabezpieczenie bramki, a dopiero z defensywy przechodzić do szybkich, zaskakujących zagrań ofensywnych. Taki właśnie system przyjęła Unia.

Zasada ta odniosła wielki triumf.

Gwardia miała przebłyski, lecz, atak, złożony z dobrych jednostek, był raczej przeważnie zlepkiem, aniżeli scementowaną formacją. Jedynie kilka minut przed przerwą oraz niedługi okres drugiej połowy stał pod znakiem nie znacznej przewagi pokonanych.

Poza tym szybka i staranniej przygotowana Unia była stale w ofensywie. Zwycięstwo Unii było jeszcze raz sukcesem całego zespołu, w którym wszystkim należą się słowa pochwały.

Szymkowiak obronił przed przerwą w imponującym stylu strzał z powietrza Kohuta oraz wyłapał spokojnie kilka dośrodkowań.

Po wznowieniu gry ani jeden strzał nie zamącił spokojnej atmosfery pod jego bramką. Nie świadczy to jednak o zdecydowanej przewadze Unii, lecz Obrazuje w bezpośredni sposób nieudolność ofensywy Gwardii, która w drugiej części meczu wypadła jeszcze słabiej. Nie pomogło też przesunięcie w końcowym kwadransie gry Mamonia na pozycję lewoskrzydłowego.

Poza tym, im bliżej końca meczu, tym mniej ofiarnie wkraczało w tok gry pięciu napastników Gwardii. Nie umieli oni przedrzeć się przez spokojnie, energicznie i szybko przeciwdziałających pomocników i obrońców Unii.

Szczurek, jak zwykle, stracił kondycję po 60 minutach gry.

Dublując rolę kierownika ataku, opadł z siły; nie współpracował z atakiem, ani nie pomagał nieruchliwym i niepewnym obrońcom. Również Jurowicz nie może mieć pretensji do dobrej noty.

Nadmiernie nerwowy, nie wpływał uspokajająco na asekurującą go parę Dudek — Flanek.

Po meczu przewodniczący Głównego Komitetu Kultury Fizycznej, ob. Faruga. wręczył przed główną trybuną drużynie Unii piękny, ogromnych rozmiarów Puchar Polski. Delegacja warszawskiej młodzieży szkolnej obdarowała zwycięski zespół wielobarwnymi wiązankami kwiatów.

Zwolennicy Unii, przybyli specjalnymi pociągami ze Śląska, oraz reprezentanci zrzeszenia na Spartakiadzie, porwali 11 piłkarzy na ramiona i w triumfalnym pochodzie okrążyli bieżnię, zbierając huczne oklaski.

Na przedzie szedł mały, niepozorny mężczyzna. Co chwila ktoś ściskał mu dłoń i składał mu serdeczne gratulacje.

Tak przeżywał zwycięstwo Unii jej trener Ryszard Koncewicz, współtwórca największego po woj nie sukcesu chorzowskiej drużyny


Jak padły bramki?

Cechą pierwszych minut meczu jest niedokładność podań tak jednej lak i drugiej strony. Jednakże Unia częściej jest na polu karnym gwardii. Pierwsze strzały mijają bramkę Jurowicza. wkrótce Alszer ucieka lewa strona, podaje dokładnie do śród ka. Dudek popełni błąd, Przecherka z bliska, po wybiegu Jurowicza posyła piłkę obok bramki.

Długie podania z zaplecza Unii wciąż znajdują drogę do pola karnego Gwardii. Trójka Szczurek — Panek - Dudek nie znajduje środka zapobiegawczego na ruchliwy i trudny do utrzymania tercet: Przecherka — Alszer — Kubicki.

W » min. gry chorzowianie zdobywają prowadzenie. Bramka padła dość nieoczekiwanie i z niecodziennej, jeżeli tak można nazwać, akcji.

Szymkowiak wykonał raut od bramka piłka wysokim lukiem znalazła się kilkanaście metrów za linią środkową boiska. Tu przejął ją Alszer.

stoczy! krótki, zwycięski pojedynek z. Flankiem, podbiegi jeszcze kilka kroków i w całym rozpędzie oddał silny strzał. Jurowicz nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, zbyt późno zareagował i piłka, ku jemu przerażeniu zatrzepotała w siatce.

Gwardziści próbują misternymi, nie doprowadzonymi do końca kombinacjami „rozkruszyć” lnie obronne Unii. Jednakże chorzowianie są stale w ostrym pogotowiu I odpiera ta w przyzwoitej odległości od swoje! bramki zaczepne manewry gwar dżetów. Najwięcej zamieszania wśród obrońców Gwardii stwarza Alszer.

Kilka przebojów środkowego napastnika Unii jedynie z powodu niecelności strzałów nie kończą się bramkami. Dopiero w 16 min piątka ofensywna Gwardii wyrabia sobie dogodna pozycje do strzału i Gracz po raz pierwszy w tym meczu zatrudnia Szymkowiaka. Za chwilę Szczurek, Kotaba i Jaskowski popisują się kunsztem strzeleckim, ale Szymkowiak jest stałe dobrze ustawiony i wszystkie piłki grzęzną w jego niezawodnych rękach.

Coraz bardziej rzuca się w oczy szybkość zawodników Unii, którzy wygrywają większość pojedynków na środku boiska, na swoim przedpolu lub też pod bramka Jurowicza.

W 32 min. wspaniały strzał Kohuta no ładnej zmianie pozycjami z Mordarskim, dał Szymkowiakowi okazję wykazania wysokiej klasy bramkarskiej, a publiczności sposobność do oklaskiwania tego efektownego i utalentowanego bramkarza.

Ostatnie minuty przed przerwą należą do Gwardii. Była to jednak tylko optyczna przewaga, ponieważ każdy prze bój, każda akcja Unii była groźniejsza i skuteczniejsza. 3 min. po przerwie Jaskowski, po przypadkowym zderzeniu z Suszczykiem, ulega kontuzji i opuszcza boisko. Miejsce jego zajmuje Patkolo, który jednak umiał zastąpić swego przeciwnika. Kolejne ataki tak jedne) jak i drugiej strony nie przynoszą bromkowego efektu. Doskonalą okazję marnuje w 49 min. Kubicki, przestrzeliwując z kilku zaledwie metrów. Mało produktywny przed przerwą atak Gwardii, teraz jeszcze bardziej obniża i tak nieduże zalety bojowe. W 61 min. Szczurek nazbyt ostro zatrzymuje Cieślika, który przez 2 min. nie bierze udziału w grze. Powrót jego witają wszyscy entuzjastycznie.

Ładne zagrania piątki ofensywnej chorzowian przeplatane nieśmiałymi próbami zdobywania terenu przez kwintet ofensywny Gwardii cechuje końcowa minuty. Wciąż jednak wszelkie akcje chorzowian są skuteczniejsze, przeprowadzane w szybszym tempie. Wspólne zagrania wysuniętej do przodu trójki: Kubicki — Alszer — Cieślik przynosi Unii drugą bramkę i tytuł mistrza Polski. Kubicki uwalnia się spod opieki Wapiennika, celnie podał Alszerowi, który przedłużył podanie do Przecherki. Prawoskrzydłowy zrobił jeszcze kilka kroków i tuż przed interwencją obrony Gwardii strzelił dołem w lewy róg bramki. Zdobywca drugiego punktu odniósł przy tym kontuzję i już do końca spotkania opuszcza boisko, zastąpiony przez Skorupę Po drugiej bramce widownie, które większą sympatią obdarzała chorzowian, dopingowuje jeszcze bardziej swoich pupilków. Wreszcie sędzia Przybysz, który z dość trudnego zadania wywiązał się poprawnie, kończy finałowe spotkanie o Puchar Polski