1951.11.16 Wisła Kraków - Dinamo Tbilisi 0:3

Z Historia Wisły

1951.11.16, mecz towarzyski, Kraków, Stadion Wisły, 12:40, piątek
Gwardia Kraków 0:3 (0:1) Dynamo Tbilisi
widzów: 40.000
sędzia: Czchaturaszwili z Gruzji
Bramki
0:1
0:2
0:3
20' Czkuaseli
55' Wardimiadi
75' Gogoberidze
Gwardia Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Stanisław Flanek
Jan Wapiennik
Mieczysław Szczurek
Józef Mamoń
Zbigniew Kotaba
Mieczysław Gracz
Józef Kohut
Rudolf Patkolo
Zdzisław Mordarski

trener: Michał Matyas
Dynamo Tbilisi
3-2-5
Władimir Marganija
Ełoszwili
Sardżwiładze
Paniukow
Dżapszpa
Giorgi Antadze
Dżodżua
Gagnidze
Wardimiadi Grafika:Zmiana.PNG (Dżawachadze)
Avtandil Gogoberidze
Avtandil Chkuaseli

trener: Michaił Jakuszyn

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

‎‎

Spis treści

Galeria

Relacje prasowe

‎‎

Echo Krakowskie. 1951, nr 296 (13 XI) nr 1848

‎‎

Bilety na mecz Dynamo Tbilisi — ZS Gwardia

Począwszy od dnia dzisiejszego tj., wtorku 13 bm. EBP „Orbis" w Rynku Głównym sprzedawać będzie bilety na mecz piątkowy Dynamo Tbilisi — ZS Gwardia dla tych instytucji i zakładów, które złożyły zapotrzebowania i którym ORZZ bilety w oznaczonej ilości przydzieliła.

Bilety odbierać mogą tylko upoważnieni przedstawiciele zakładów pracy najpóźniej do dnia 15 bm. tj.

czwartek godz. 15.

Bilety nie odebrane przepadają na korzyść innych.


Echo Krakowskie. 1951, nr 299 (16 XI) nr 1851

‎‎


Dziś Kraków zobaczy największy mecz sezonu Dynamo Tbilisi — ZS Gwardia na zakończenie wizyty wspanialej drużyny radzieckiej w naszym kraju

Dziś o godz. 12,40 na boisko Gwardii wybiegną dwie jedenastki: Dynamo Tbilisi i Gwardia Kraków, które zmierzą się w szlachetnej, przyjacielskiej walce. Mecz ten, który to wywołał nie tylko w Krakowie, ale i w całej Polsce zainteresowanie, będzie ostatnim występem Dynamowców w naszym kraju.

BAWIĄCY w Polsce z okazji Miesiąca pogłębienia przyjaźni polsko-radzieckiej piłkarze wicemistrza Związku Radzieckiego, Dynamo Tbilisi, rozegrali dotychczas trzy spotkania we Wrocławiu z ZS Unia, remisując 1:1, w Zabrzu z ZS Górnik, wygrywając 4:0 i w Warszawa . CWKS, uzyskując również zwycięstwo w stosunku 2:0.

Dzisiaj doskonały zespół rozegra mecz z mistrzem Ligi — Gwardią krakowską, drużyną bezsprzecznie najlepszą w Polsce. Tak więc już samo zestawienie jedenastek wicemistrza ZSRR z jednej strony i mistrza ligi piłkarskiej z drugiej jest niezwykle atrakcyjne, a sam mecz oprócz sporej dozy emocji, dostarczy również elementów porównawczych dla znawców piłkarstwa i entuzjastów tego najbardziej popularnego w Polsce sportu.

Pojedynek czołowych zespołów ligi radzieckiej i polskiej będzie więc największym wydarzeniem tegorocznego sezonu piłkarskiego, stanie się jego pięknym akordem.

Wszyscy miłośnicy piłkarstwa za dają sobie pytania: „Czy Gwardia potrafi nawiązać równorzędną walkę z tymi piłkarzami o wysokiej klasie? Czy nasza jedenastka wyrówna ambicją -różnicę poziomu dzielącą ja od wicemistrza Związku Radzieckiego?" Gwardziści w ważnych dla nich spotkaniach potrafią rzucić na szalę całą swą umiejętność, rutynę, bojowość i ambicję, potrafią wytrzymać do końca szybkie tempo spotkania.

I w dniu dzisiejszym, walcząc z czołową jedenastką radziecką, gwardziści lepszej technice i kondycji gości, przeciwstawią niewątpliwie wszystkie te atuty, dzięki którym drużyna krakowska zajmuje pierwsze miejsce w naszej ekstraklasie.

Na boisku Gwardii, na którym zbierze się dziś rekordowa ilość widzów, przekonamy się czy walory drużyny krakowskiej zdołają zrównoważyć przewagę techniczną wicemistrzowskiej jedenastki ZSRR drużyny posiadającej w swych szeregach piłkarzy tej miary, co Gogoberidze, Paniukow, Antadze. Czkuaseli, Marganija czy Dzapszpa. (d)

Przyjazd Dynamo Tbilisi

Przegląd Sportowy nr 98/1951 str 1 i 2:

Kolebka polskiej piłki - Kraków wita serdecznie Dynamo Tbilisi

KRAKÓW 14.11 (tel. wł.) Tysiące sportowców Krakowa i liczne rzesze sympatyków sportu przybyły w poniedziałek w nocy na dworzec krakowski aby powitać piłkarzy Dynamo Tbilisi. W odświętnie udekorowanej i przystrojonej portretami Generalissimusa Stalina i Prezydenta RP Bieruta sali recepcyjnej oczekiwali nadejścia pociągu warszawskiego przedstawiciele Partii. WRN. ORZZ. WKKF. oraz delegacje zrzeszeń klubów i kół sportowych wśród których zwracała ogólną uwagę delegacja ZKS Górnik w malowniczych strojach. Przybył również konsul radziecki Nikitin.

Do wysiadających z wagonu piłkarzy Dynamo przemówił w imieniu sportowców Krakowa przewodniczący WKKF. mgr Pirożyński, podnosząc że cały naród polski, a wraz z nim i sportowcy doceniają w pełni olbrzymią wagę pomocy udzielanej przez Zw. Radziecki narodowi polskiemu. Widomym znakiem tej pomocy, a trwałym pomnikiem wiecznej przyjaźni polsko-radzieckiej jest m.in. budujący się kombinat Nowej Huty, w którego pobliżu rozegrają sportowcy radzieccy ostatnie spotkanie na terenie Polski.

Przemówienie przewodniczącego WKKF było wielokrotnie przerywane oklaskami i okrzykami na cześć Zw. Radzieckiego i Generalissimusa Stalina. Odpowiadając na powitanie kierownik ekipy radzieckiej Goglidze stwierdził, iż sportowcy radzieccy pragną za wszech miar przyczynić się do pogłębienia braterskiej przyjaźni między narodami Zw. Radzieckiego, a narodem polskim i wzniósł okrzyk na cześć tej przyjaźni. Oficjalna część powitania zakończona. Następuje wzruszająca scena powitania sportowców radzieckich przez delegacje zrzeszeń. Obsypują one sportowców radzieckich wiązankami czerwonych i biało-czerwonych kwiatów, wiwatując długo i serdecznie na cześć najmilszych gości. Obdarowany potężnym bukietem kwiatów popularny już w całej Polsce piłkarz radziecki Antadze pozdrawia ruchem ręki niedawnego swego przeciwnika ze stadionu wrocławskiego Mieczysława Gracza. Na twarzy obu sportowców maluje się zadowolenie, że już wkrótce staną oni znowu przeciwko sobie w szlachetnej walce na boisku.

We wtorek w południe na stadionie Gwardii podążały takie tłumy jakie rzadko zdoła zwabić mecz ligowy. Magnesem przyciągającym widzów na stadion mistrza ligi był trening jaki tam pod kierownictwem trenera Jakuszina odbyli piłkarze Dynamo. Trening piłkarzy radzieckich dający obraz bardzo starannych przygotowań gości do meczu - obserwowało bardzo dużo młodzieży szkolnej. Młody sportowiec SKS Technikum Jacek Kowalski odszedłby z boiska przekonany, że to nie Marganja lecz Gogoberidze był w czasie treningu ubrany na czarno. Zmyliły go wspaniałe strzały jakie bramkarz radziecki posyłał na bramkę. Kiedy koledzy przywiedli Jacka przed oblicze trenera Giergiela, który wyjaśnił pomyłkę, młody sportowiec kręcąc głową powiedział: -Ależ on strzela jak żaden z naszych ligowych napastników!

Przed wyjazdem na stadion Gwardii udali się sportowcy radzieccy wraz z kierownictwem ekipy pod pomnik Nieznanego Żołnierza i Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich, poległych w czasie wyswobodzenia Krakowa i złożyli tam wieńce i kwiaty. Późnym wieczorem we wtorek piłkarze radzieccy byli na koncercie orkiestry pod kierunkiem Gerta w sali Filharmonii, gdzie publiczność zgotowała na ich cześć spontaniczną i długotrwałą owację. W czwartek i piątek odbędzie się w sali konferencyjnej WKKF narada robocza trenerów i instruktorów z udziałem m.in. trenera Jakuszina.

O zainteresowaniu jakie wzbudził mecz Dynamo-Gwardia świadczy fakt, że organizatorzy byli w stanie pokryć ledwie 1/3 zapotrzebowania na bilety, mimo, że przystosowany specjalnie do tego meczu stadion Gwardii pomieścić mógł około 45 000 widzów. Na mecz w Krakowie przybędą m.in. wyróżnieni przodownicy pracy z kopalni węgla w Jaworznie, Brzeszczach, Tęczynku i Libiążu, wieloosobowa ekipa przodowników pracy z Nowej Huty oraz kopalń soli w Wieliczce i Bochni.

St.H.

Relacja z meczu

Przegląd Sportowy nr 99/1951 str. 1:

Trzecie zwycięstwo Dynamo

Mistrz ligi Gwardia przegrywa 0:3

W ostatnim meczu na terenie Polski tbiliskie Dynamo pokonało mistrza 1 ligi - krakowską Gwardię 3:0. Marzenia wielu tysięcy kibiców, ze właśnie w Krakowie trafi Dynamo na zacięty opór, że tam właśnie dojdzie do równej walki, przekreślili sami gwardziści. Po raz pierwszy w spotkaniach na terenie Polski zetknęło się Dynamo z drużyną, która zagrała właściwie bez ambicji, bez woli zwycięstwa.

Pierwsza bramka załamała Gwardię zupełnie i to świadczy o niej jak najgorzej. Nie pomyślano o nawiązaniu walki, o zniwelowaniu niewątpliwej różnicy w klasie właśnie ambicją., zaciętością i wolą zwycięstwa. Mało kto szedł za straconą piłką, rzadko kto rzucał się w pogoń za niedokładnym podaniem. To właśnie sprawiło, że mecz był nieco wolniejszy niż pozostałe trzy i może być uznany ogólnie biorąc za nieco słabszy od tamtych, choć był widowiskowo niezwykle interesujący, dzięki efektownym kombinacjom gości.

Dynamowcy przeważali wyraźnie przez cały czas spotkania, poza 10 minutami po przerwie, kiedy inicjatywę przejęli gospodarze, nieustannie atakując i poważnie zagrażając bramce gości. Goście przewyższali Gwardię, którą uważamy przecież za najlepiej wyszkoloną technicznie drużynę polską, pod każdym względem. Szybkością jedynie Mamoń dorównywał dynamowcom, a kilkakrotnie był od nich nawet szybszy. Dość powiedzieć, że w czasie jego czterech rajdów pod bramkę Dynamo nie dogonił go nikt. Tak, ale był to jeden Mamoń przeciwko dziesięciu tak szybkim jak on graczom w zespole Dynamo. Opanowanie piłki Jasne, że i Gwardia potrafi przeprowadzać ładne kombinacje, że gwardziści potrafią w zmyślny sposób podawać sobie piłkę, myląc przeciwnika, co z resztą kilka razy zaprezentowali w czasie piątkowego spotkania. Co z tego kiedy w większości wypadków celność podań, stoping a niejednokrotnie zwyczajne prowadzenie piłki były po prostu nieudolne.

Pierwsza połowa spotkania to wysoka przewaga gości. Gwardziści trzymają co prawda dość dzielnie, jeszcze starają się przejmować inicjatywę, ale już widać, że grają bez tej nieustępliwości, jaką widzieliśmy w poprzednich meczach naszych drużyn z piłkarzami radzieckimi, zwłaszcza u CWKS. Przez cały czas pierwszej połowy spotkania Jurowicz miał pełne ręce roboty i puścił jedną bramkę podczas, gdy jego kolega z drużyny radzieckiej - Marganja był nieomal wcale niezatrudniony. Może tylko niezwykle szybkie raidy Mamonia wprowadziły na moment lekkie zamieszanie na tyłach Dynamo.

Po przerwie gwardziści przeprowadzają kilka ładnych wypadów pod bramkę gości, podania są celniejsze, zagrania rozumniejsze, ale wszystko niestety bez efektu bramkowego. Akcje Gwardii są jakby nieśmiałe, niezdecydowane i widać, że za chwilę mogą się zerwać. Dynamo przeciwnie, grało niezwykle pewnie i każde zagranie, każda szybka i efektowna akcja miały już od pierwszego kopnięcia zarodek bramki. W rezultacie przewaga Dynamo w meczu krakowskim była raczej większa, niż w pozostałych. Napad gospodarzy, w naszych warunkach szybki i niebezpieczny, nie tylko nie strzelił ani jednej bramki, ale nie stwarzał nawet istotnie groźnych sytuacji. Usprawiedliwia go może nieco fakt, że obrona gości grała w tym meczu o wiele lepiej niż w trzech pozostałych. Zresztą zwróćmy uwagę, że nawet ta "słabo" grająca obrona okazała się lepsza od naszych najlepszych ataków, jeżeli będąc w trzech spotkaniach najsłabszą formacją swej drużyny, pozwoliła polskim napastnikom na strzelenie tylko jednej bramki.

W zespole Gwardii trudno jest kogoś wyróżniać, gdyż nie było tam wybijających się indywidualności. Jurowicz za puszczone bramki winy nie ponosi. Dwie pierwsze były z najbliższej odległości, trzecia z dalszej, ale strzał był ostry, szybki zaskakujący. Poza tym miał on kilka ładnych interwencji. Z obrońców niewątpliwie lepszy Flanek. Spokojniejszy i pewniejszy. Dudek był nie zawsze zdecydowany. W pomocy Mamoń wyróżnił się swymi czterema szybkimi raidami. Poza tym był dość ruchliwy, przez co ułatwione zadanie miał Flanek. Wapiennik nieco słabszy, Szczurek na poziomie, tylko jak zwykle bez kondycji pod koniec spotkania. W ataku trudno stwierdzić kto był najlepszy. Chyba Mordarski. Gracz był dokładnie kryty przez Antadze i niewiele miał do powiedzenia. Kohut ma na swe usprawiedliwienie niedawno przebytą chorobę i doskonałego przeciwnika. Dżapszpa zastopował już doskonale nie gorszych przecież od Kohuta: Alszera, Aniołę i Breitera, a przecież ta czwórka jest uważana w Polsce za najlepszych środkowych napastników. Patkolo nie wypadł najlepiej, chociaż miał kilka efektownych zagrań. Kotaba nie rozegrał dobrze ani jednej piłki i dziwić się należy, że nie wymieniono go na Olszewskiego.

W drużynie Dynamo najlepszy był niewątpliwie Dżapszpa. Trzymanie szybkiego i nieobliczalnego Kohuta to rzecz nie łatwa, a to zadanie wypełnił Dżapszpa doskonale z cechującym go spokojem. Dobrze zagrali również Gogoberidze, Dżodżua, Paniukow, Ełoszwili i po przerwie Czkuaseli. Lewoskrzydłowy Dynamo, którego pamiętamy z doskonałej gry w Zabrzu do przerwy nie był należycie wykorzystywany. Grano wówczas przeważnie niezwykle szybkim Dżodźuą i stąd Czkuaseli wypadł nieco słabiej. Po przerwie za to zaprezentował się doskonale.

(ptr)


Przegląd Sportowy nr 99/1951 str. 4:

Piłkarze Dynamo kończą swój pobyt w Polsce przekonywającym zwycięstwem w Krakowie

KRAKÓW, 16.11 (tel. wł.). Dynamo (Tbilisi) - Gwardia (Kraków) 3:0 (1:0). Bramki zdobyli: Czkuaseli, Wardimiadi i Gogoberidze. Sędzia Czchaturaszwili. Widzów 40.000.


Dynamo: Marganja, Ełoszwili, Sardżwiładze, Paniukow, Dżapszpa, Antadze, Dżodżua, Gagnidze, Wardimiadi, (Dżawachadze), Gogoberidze, Czkuaseli. Gwardia: Jurowicz, Dudek, Flanek, Wapiennik, Szczurek, Mamoń, Kotaba, Gracz, Kohut, Patkolo, Mordarski.

Jedenastka Dynamo mimo krótkiego pobytu w Polsce dała się poznać nie tylko jako zespół wyszkolonych technicznie i doskonale kondycyjnie postawionych piłkarzy, ale każdy z jej zawodników stał się już popularną i charakterystyczną dla swych zalet postacią. Nic tedy dziwnego, że sportowcom Wielkiego Kraju Rad, którego przyjaźń i pomoc stanowi dla nas warunek spokojnej pracy dla szczęśliwej przyszłości - zgotowano serdeczne i gorące powitanie. Raz po raz zrywały się długo nie milknące oklaski i okrzyki: Stalin - Pokój, kiedy witający piłkarzy radzieckich , ob. Kociołkowski podkreślił, że mieszkańcy Krakowa, miasta ocalonego dzięki kunsztowi strategicznemu Wielkiego Stalina i bohaterstwu żołnierzy Czerwonej Armii, żywią gorące uczucia wdzięczności na narodów Związku Radzieckiego. Nie tylko za wyzwolenie i ocalenie, ale również za nieustanną i tak ogromną pomoc, bez której nie moglibyśmy marzyć nawet o wybudowaniu potężnego kombinatu Nowej Huty. Z równie żywiołowym entuzjazmem przyjmowano serdeczne słowa kierownika ekipy radzieckiej, Goglidze. Po przemówieniach powitalnych, odegraniu hymnów państwowych oraz wymianie pamiątkowych proporczyków między kapitanami drużyn wbiegła na boisko grupa uczennic V szkoły TPD w strojach krakowskich i obdarowała piłkarzy wiązankami kwiatów. Po kilkuminutowej rozgrzewce obu drużyn, sędzia Czchaturaszwili daje sygnał do rozpoczęcia gry.

SUROWY EGZAMIN

Rozpoczął się mecz, w którym Dynamo było surowym egzaminatorem dla mistrza ligi, u którego zauważyliśmy pewien kryzys psychiczny, zwłaszcza po utracie pierwszej bramki. We wszystkich nieomal meczach Gwardii prowadzenie, jakie zdobywał przeciwnik zwykło działać animująco na gwardzistów. Tym razem - mimo nawiązania w polu równorzędnej gry, mimo okresowego goszczenia w obrębie przedpola bramkowego przeciwnika, nie potrafili gospodarze poważnie zagrozić bramce Dynamo i zmusić Marganji do wykazania swej klasy. W ciągu 90 minut tylko 2 razy zaistniało poważniejsze niebezpieczeństwo. Raz - na krótko przed przerwą - kiedy po dobrej centrze Kohuta Mordarski z bliska główkował w górny róg bramki, a drugi raz - po przerwie - kiedy w krótkich odstępach czasu na bramkę Dynamo strzelali kolejno: Mordarski, Szczurek, Kohut i Gracz. Strzał Mordarskiego przeszedł obok bramki, bomba Kohuta tuż nad poprzeczką, strzał Szczurka odbił się o nogę Ełoszwili, a strzał Gracza wylądował w rękach dobrze ustawionego Marganji. Poza tym Marganja zmuszony był jeszcze do interweniowania przy 2 rzutach rożnych, podczas gdy jego vis a vis znalazł się w tej sytuacji aż 12 razy. W tych warunkach gasł szybko entuzjazm jaki towarzyszył krótkotrwałemu szturmowi gwardzistów na bramkę Dynamo w pierwszych chwilach meczu tym bardziej, że w wyniku bezpośrednich pojedynków, które rozgrywały się na boisku stało się jasnem, że dynamowcy są o wiele lepsi technicznie, górują kondycją i rozstrzygają pojedynki w sposób tak przekonywający, iż o jakimś zaskoczeniu nie mogło być mowy.


ZŁA TAKTYKA

Obrońcy Gwardii grali źle taktycznie, zbyt kurczowo trzymając się własnego pola karnego, usiłując przy tym wyręczać Jurowicza w obronie strzałów. Stąd Jurowicz, wyciągający się np. w lewy róg bramki musiał nagle przerzucać się w rozpaczliwym wysiłku w przeciwny róg, gdyż krótko odbitą przez obrońców piłkę tam właśnie posyłał inny z napastników Dynamo. Gracze Gwardii przegrywali również wszystkie pojedynki przy górnych piłkach, ustępując wyraźnie przeciwnikowi nie tyle co wzrostem ile skocznością. Zwycięstwo Dynamo jest wynikiem kolektywnej pracy całego zespołu.

PIERWSZA BRAMKA

Podyktowane przez Gwardię ostre tempo drużyna radziecka nie tylko przyjęła, ale potęgowała je z każdą minutą zwłaszcza do momentu zdobycia pierwszej bramki. Padła ona w 23 min. gry. Paniukow był rzut wolny mniej więcej z połowy boiska, obrońcy Gwardii, wkraczając w akcję na polu karnym zawinili następny rzut wolny. Przewinienie nie było może tak rażące - natomiast bardzo rażąca była niezdarność, z jaką przystąpiono do obrony, tego drugiego rzutu wolnego, bitego z kilku metrów. Dynamowcy stosunkowo łatwo zdobyli prowadzenie, a na listę strzelców wpisał się jako pierwszy Czkuaseli. Po bramce tempo nieco osłabło z tym, że każda wizyta Dynamo w okolicy bramki Gwardii niosła z sobą niebezpieczeństwo utraty dalszej, podczas gdy kontrataki z trudem docierały do linii pola karnego. Przez kilka minut po przerwie wydawało się, że sytuacja ulegnie radykalnej zmianie. Za piątką napastników Gwardii podążał Szczurek zasilając napad, dokładnymi podaniami i sam próbując roli strzelca. Dwa szybkie ataki Dynamo, zakończone strzałami Gogoberidze i Wardimiadi nakazały Szczurkowi zaniechania akcji zaczepnych i czujniejszą troskę w niesieniu pomocy Dudkowi i Flankowi.

JUŻ JEST 2:0

Trzeci, szybki atak Dynamo zainicjowany przez Antadze , przyniósł dalszy rzut rożny. W zamieszaniu podbramkowym piłka powędrowała znów na korner. Dokładne dośrodkowanie Dżodżuy, zbyt krótkie wybicie piłki przez Jurowicza i...2:0. Tym razem strzelał Wardimiadi. Kilka agresywniejszych przebojów Gracza, Kohuta i Mordarskiego wskazuje na to, że Gwardia nie rezygnuje z walki. Lecz równocześnie daje się zauważyć wyczerpanie graczy krakowskich.

TRZECIA BRAMKA

Najcięższe uderzenia w blok defensywy drużyny krakowskiej idą z prawej strony, lecz trzecia bramka pada ze strzału lewego łącznika. Gogoberidze przejmuje prostopadłe podanie Czkuaseli i z bliskiej odległości strzela płasko i ostro obok bezradnego Jurowicza. Była to najpiękniejsza bramka meczu wykazująca przytem dobitnie , w jaki sposób nagłym przerzutem można znaleźć "dziurę" w formacjach przeciwnika. Znów następuje krótkotrwały zryw Gwardii i raid Kohuta wzdłuż linii autowej, zamiana pozycji z Graczem, wystawienie piłki do środka Kotabie, ale benjaminek Gwardii z trudem dochodzi do piłki na wysokości pola karnego i tam przegrywa pojedynek z Sardżwiładze.

W ostatnich pięciu minutach popisuje się jeszcze Jurowicz, obroną 2 groźnych strzałów Gagnidze i Dżawachadze, który przez ostanie minuty grał na miejscu Wardimiadi.

S.Habzda


Komentarze pomeczowe

Przegląd Sportowy nr 99/1951 str. 4:

Co mówią o meczu

TRENER JAKUSZYN: Drużyna Gwardii to dobrze postawiony technicznie zespół. Zarzucić im jednak można by skłonność do wkraczania tzw. "otwarta nogą", czego my unikamy, widząc w takim wkraczaniu źródło bolesnych kontuzji. Najlepszymi w drużynie Gwardii byli Kohut i Mordarski, mający doskonałe zadatki na rasowych przebojowców, jednak nie znajdujący zrozumienia dla takiej gry u swoich partnerów. Napad Gwardii niepotrzebnie zbyt dużo kombinuje.

KAPITAN DRUŻYNY DYNAMO GOGOBERIDZE:

Gwardia to trudny przeciwnik. Gra jednak zbyt jednostronnie i traci wiele czasu na nieproduktywne akcje wszerz. Osobiście najwięcej podobali mi się Flanek, Mamoń i Mordarski. Jurowicz grał bardzo nerwowo.

ANTADZE:

Tym razem Gracz za dużo poświęcił się defensywie i dlatego mało współpracował z partnerami w napadzie. Chciałbym podkreślić, że teren do gry na boisku Gwardii jest znakomity. O wiele lepszy, niż na innych stadionach, na których graliśmy.

DUDEK:

Wydaje mi się, że Dynamo grało z nami jeszcze lepiej, niż we Wrocławiu. Jestem przekonany, że przez mecze z tak doskonałym przeciwnikiem nauczymy się wiele. Imponowało mi "zbieranie" piłki z powietrza przez Dynamowców i ich dokładne dalekie podania do partnerów.

MAMOŃ:

Ten Dżodżua to świetny piłkarz. Kilka razy wydawało mi się, że musi z piłką wyjechać poza linię boiska, jednak nie wyszedł z nią na aut. Doskonale grali również obrońcy Dynamo nie pozwalając naszym napastnikom zbliżyć się do bramki.

MORDARSKI:

Sądzę, że mogliśmy uzyskać lepszy wynik, ale jakoś nic nam się nie kleiło. Musimy solidnie pracować, aby dojść do takiej formy, jaką reprezentuje Dynamo. Moim zdaniem najlepszymi graczami Dynamo byli: Ełoszwili, Paniukow, Gogoberidze i Dżodżua.

(st. h.)


Gazeta Krakowska. 1951, nr 280 (26 X) nr 954

Zapowiedź występu doskonałych piłkarzy tyfliskiego Dynamo w Krakowie1 wywołała w naszym mieście i w całym województwie olbrzymie zainteresowanie. Celem umożliwienia każdemu zobaczenia gry Dynamo, komitet organizacyjny zawodów postanowił rozsprzedać bilety wstępu na to spotkanie przede wszystkim dla świata pracy. W związku z tym każdy zakład pracy, szkoły i wyższe uczelnie, złożą za pośrednictwem Rady Zakładowej i koła sportowego zapotrzebowanie ilościowe w Referacie Kultury Fizycznej ORZZ.


Gazeta Krakowska. 1951, nr 296 (14 XI) nr 970

W poniedziałek w godzinach wieczornych przybyła z Warszawy do Krakowa znakomita drużyna radzieckich piłkarzy Dynamo (Tbilisi), która w nad chodzący piątek 16 bm. rozegra zawody z reprezentacją ZS Gwardia. Mimo późnej pory sportowy Kraków zjawił się bardzo licznie na powitanie wicemistrze ZSRR. Już na długo przed przyjazdem pociągu przed dworcem kolejowym ustawiły się delegacje zrzeszeń sportowych ze sztandarami. W sali recepcyjnej dworca zebrali się przedstawiciele Partii, ZMP, WKKF, ORZZ, ZS Gwardia, OWKS, prasy. Przybył również konsul ZSRR Nikitin. Krótko przed godziną 24 zajechał na pierwszy peron pociąg Warszawski. Przy dźwiękach orkiestry goście radzieccy udali się wraz z towarzyszącymi 1-m przedstawicielami GKKF do sali recepcyjnej, gdzie nastąpiło serdeczne ich powitanie. W imieniu sportowców krakowskich witał piłkarzy radzieckich -przewodniczący WKKF, tow. Pirożyński dając wyraz radości, że w okresie Miesiąca Pogłębienia Przyjaźni Polsko-Radzieckiej Kraków, gości sportowców radzieckich — drużynę piłkarską wicemistrza ZSRR. Okrzykami na cześć Generalissimusa Józefa Stalina i Prezydenta RP Bolesława Bieruta zakończył swe przemówienie przew. WKKF tow. Pirożyński.

Odpowiedział serdecznie kierownik ekipy radzieckiej Goglidze, po czym delegaci sportowców krakowskich wręczyli piłkarzem Dynamo wiązanki kwiatów.

Wychodzących z dworca gości -radzieckich serdecznie witała licznie ze-brana -publiczność. We wtorek w godzinach przedpołudniowych sportowcy radzieccy złożyli wieńce na grobie Nieznanego Żołnierza i grobach żołnierzy radzieckich.

Po południu piłkarze Dynama odbyli -pierwszy trening na boisku Gwardii.

Gazeta Krakowska. 1951, nr 299 (17/18 XI) nr 973

‎‎‎
‎‎‎
‎‎‎

Zwycięstwem nad Gwardia Kraków kończy Dynamo Tbilisi swe występy w Polsce

Dynamo — Gwardia 3:0 (1:0)

Czwarty z kolei mecz Iw Polsce rozegrali w dniu wczorajszym piłkarze Dynamo Tbilisi. Tym razem przeciwnikiem dynamowców była jedenastka mistrza ligi — Gwardii Kraków. która wystąpiła w swym najsilniejszym ligowym składzie.

Zawody po żywej i szybkiej grze zakończyły się zasłużonym zwycięstwem drużyny Dynamo w stosunku 3:0 (1:0).

Goście przewyższali gwardzistów pod względem technicznym demonstrując szybkie i pomysłowe zagrania, oparte na nienagannym opanowaniu piłki przez cały zespół.

Do najlepszych zawodników Dynamo meczu tym zaliczyć należy: Dżapszpę w obronie, Antadze w pomocy, oraz Dżodżuę, Gogoberidze i Czkuaseliego w ataku. 1 Gwardziści walczyli bardzo ambitnie, ale ustępowali we wszystkich liniach lepszemu co najmniej o klasę przeciwnikowi. Stosunkowo najlepiej wypadły formacje obronne, w których wyróżnił się Flanek.

W pomocy najlepszy był Mamon, jedyny gracz Gwardii dorównujący szybkością zawodnikom Dynamo, Atak Gwardii zawiódł strzałowe. W polu napastnicy krakowscy grali nieźle, przeprowadzając kilka ładnych akcji, jednakże kończyły się one na linii pola karnego.

Gwardia ponadto nie dorównała gościom pod względem kondycyjnym, słabnąc wyraźnie pod koniec meczu.

Świetnym piłkarzom Dynama publiczność krakowska, zgromadzona na stadionie Gwardii w rekordowej ilości 40 tys. zgotowała gorące i serdeczne przyjęcie. Podczas powitalnych przemówień przedstawiciela ZS* Gwardia ob. Kociołkowskiego i kierownika drużyny radzieckiej Goglidze, zebrani gorąco manifestowali na rzecz przyjaźni sportowców polskich i radzieckich, na rzecz obozu pokoju i jego Chorążego Generalissimusa Stalina.

Po odegraniu hymnów państwowych i dymienie kwiatów rozpoczęły się zawody. Gwardia gra nerwowo i pierwszy okres gry należy do gości.

— Przeprowadzają oni kilka groźnych ataków, które jednak likwiduje obrona Gwardii.

— Pierwsza bramka pada w 23 minucie kiedy Flanek asekurując Jurowie za zderza się z nadbiegającym. Wardzimiadim.

Sędzia dyktuje na polu karnym rzut wolny pośredni, z którego Czkuaseli uzyskuje prowadzenie.

Gwardia nie potrafi sforsować, obrony gości i dopiero pod -koniec pierwszej .potowy atak gospodarzy dwukrotnie zagraża poważnie bramce Marganiji.

Po pauzie drużyna krakowska uzyskuje przez dziesięć minut lekką przewagę, ale napastnicy jej nie mogą "dobyć się, na celny strzał. Dynamo natomiast po trzech- kolejnych rzutach rożnych zdobywa drugą bramkę ze strzału Wardżimiadiego, a wynik dnia ustala Gogoberidze w 30 min. drugiej połowy. Ostatni kwadrans należy do gości, którzy nie schodzą niemal z połowy gwardzistów.

Spotkanie to, będące ostatnim występem piłkarzy Dynamo w Polsce prowadził sędzia -radziecki Czchataraszwili.


Sport: pismo Głównego Komitetu Kultury Fizycznej. 1951, nr 96 1951.11.19


Dynamo - Gwardia 3:0 (1:0)



Wspomnienia

Jerzy Jurowicz

Do najciekawszych wydarzeń piłkarskich sezonu należał występ w Krakowie drużyny Dynamo Tbilisi. Wygrali piłkarze radzieccy 3:0. Gra Dynamo, wicemistrza ZSRR, dostarczyła niezapomnianych wrażeń. Mecz ten długo z pewnością pozostanie w pamięci krakowskich entuzjastów piłki, niewątpliwie najdłużej pamiętać go będzie nasz pomocnik – Wapiennik, któremu właśnie w tym dniu urodził się syn.

Źródło: Jerzy Jurowicz, Pamiętniki


Stefan Kisielewski

„Rok temu grało w Krakowie Dynamo. Na meczu ponad 50000 ludzi dyszących nienawiścią do sowieckiej jedenastki. Wrogość bardziej sportowa niż polityczna, ale zawsze wrogość. Należało tedy przypuszczać, że zgodnie z rozsądkiem piłkarze sowieccy zechcą pozyskać sobie sympatię kibiców, zagrają czysto, uczciwie, fair. Błąd. Rosjanie zagrali z rzadko oglądaną brutalnością, sędzia-Rosjanin – co samo w sobie było nieoczekiwanym nadużyciem – oszukiwał na ich korzyść. Wygrali na siłę, za wszelką cenę i zeszli z boiska ogłuszająco wygwizdani. Dziewięciu ludzi na dziesięciu, w tej liczbie uczciwi, lecz głupi komuniści, powiedzą: propagandowy błąd. Moim zdaniem – nie, a zresztą nie o to chodzi. Propagandowo mecz, jako fakt, ma minimalne znaczenie. Prasa, całkowicie w rękach komunistów, roztrąbi po kraju dokładnie zafałszowany obraz meczu, napisze o przygniatającej przewadze Rosjan i ich dżentelmeńskiej grze, i co im zrobisz? Jak zaprzeczysz? To dla całego społeczeństwa, zaś 50000 krakowiaków otrzymało przy okazji lekcję specjalną. Pokazano im naocznie, że wściekłość wielkich mas ludzkich, sportowa rzetelność i poczucie sportowej sprawiedliwości w ogóle nie korelują, są zupełnie nie a propos w dzisiejszym świecie: Rosjanie muszą wygrać, żeby nawet świat stanął na głowie, no i Rosjanie wygrywają. Taka demonstracja niezłomnej siły komunizmu identyfikuje się z czasem w umysłach ludzkich, wadliwie, lecz faktycznie, z prawidłowością jego zasad i ma daleko donioślejsze znaczenie wychowawcze niż sfałszowana wersja meczu – korzyść doraźna, do załatwienia przez cenzurę. Po kilkudziesięciu latach praktyk dzisiejsze pojęcie sportowej etyki, gry fair, bezstronności sędziowania zanikną, natomiast przekonanie, że Rosjanie muszą zawsze wygrać, pozostanie, utrwali się, umocni, zatriumfuje. To przekonanie wzrośnie w końcu w nas, opory ulegną atrofii, hegemonia Rosjan i komunizmy stanie się prawem natury, nową wyzwoloną świadomością. Wyzwoloną z pojęć, które kilku zdecydowanych na wszystko ludzi uznało za błędne. Przykład z meczem błahy, a do jakich prowadzi konsekwencji…”

Zobacz więcej w osobnym artykule: Wisła w mediach.


Jerzy Mikułowski-Pomorski

HW: Czy jakiś mecz piłki nożnej zapadł Panu profesorowi szczególnie w pamięć?

Jasne! Wisła-Dynamo Tbilisi. Wielki mecz polityczny. Mianowicie Dynamo jeździło po Polsce i grało mecze. Z własnym sędzią. On prowadził mecze, to znaczy gwizdał by było dobrze dla gości. Z zawodników pamiętam zwalistego Antadze i napatnika Gogoberidze. A sędzia mówiono, że się nazywa Golaniewidze. Nasi wiedzieli, że muszą przegrać, ale i robili gości „w dziada”. Ten Antadze biegał od jednego do drugiego naszego zawodnika, ci sobie podawali w trójkąciku. Nie mieli zamiaru strzelać, bo im nie wolno było, a tamci byli tacy spoceni, wściekli.. W końcu sędzia się zdenerwował, gwizdnął, pokazał gdzie ma być wolny.

To było 3:0 niestety. No ale co było robić?

Zobacz więcej w osobnym artykule: Jerzy Mikułowski-Pomorski, wywiad 15.04.2010.


Echo Krakowa. 1988, nr 99 (20/21/22 V) nr 12654

Nieme trybuny

To, o czym przypomnę, mogłoby się zacząć — bo jest tak nieprawdopodobne — jak w bajce: za siedmioma morzami, za siedmioma górami, bardzo dawno temu... Stop! To. o czym pisze Adolf Rudnicki („Nieme trybuny”. „Polityka” nr 20 z 14 maja 1988 r.), to nie takie odległe czasy. a opisywane wydarzenie działo się w Warszawie, na stadionie CWKS (pełna nazwa: Centralny Wojskowy Klub Sportowy a nie jakaś tam przedwojenna. Legia) Tekst Rudnickiego który opublikowała w maju br „Polityka” został napisany przed blisko 37 laty, w listopadzie 1951 roku Dopiero teraz jednak mógł ujrzeć światło dzienne, choć autor napisał tylko felietonik, w ramach drukowanego przez siebie wówczas w prasie cyklu „Czekoladki sportowe” W listopadzie 1951 roku przyjechała do Polski drużyna piłkarska Dynamo z Tbilisi, mistrz lub wicemistrz ZSRR Zespoły z tego kraju nie mogły wówczas przegrywać a — broń Boże — żeby doznały porażki z jakąś drużyna z krajów demokracji ludowej. Do Warszawy Dynamo przyjechało z własnym sędzią: „W czerni, o mocnym torsie i pałąkowatych złych nogach sędzia Czchataruszwili biegał po boisku i miało się wrażenie, że własne stronnicze orzeczenia rozjuszają go i jeszcze bardziej umacniają w nim wolę zrobienia wyniku (...). Gwizdek raz po raz siekał grę i rzuty wszelkiego rodzaju szły przeciw Warszawie" Adolf Rudnicki pisze też o widowni oto tytułowa „Niema trybuna”: „...Wokół loży rządowej gnieździli się ludzie w jakiż sposób z nią związani: bilety można było otrzymać tylko poprzez organizacje podstawowe, chciano mieć widza uświadomionego No wszystkich miejscach siedzących milczenie było całkowite”, zaś po drugiej stronie stadionu .w żywej ścianie tanich miejsc stojących zajętych przez żołnierzy, uczniów i robotników, którzy, podobnie jak miejsca siedzące zrazu zgłupieli od orzeczeń sędziego, rychło jednak obudziło się życie" Sędzia jednak nie zważał na gwizdy, okrzyki i śmichy-chichy. Wygrało, oczywiście, Dynamo.

Pamiętam doskonale zatłoczony stary stadion Wisły, byłem w zimny listopadowy dzień 1951 roku na meczu Gwardii Kraków (to ówczesna nazwa Wisły) z Dynamem Tbilisi. Akcje krakowian rzadko kiedy dochodziły do linii pola karnego przeciwnika, sędzia czuwał... Byłem na „tanich miejscach” wraz z kolegami z gimnazjum, byłem po tej stronie, która gwizdała, bo trybuny też były nieme. Wygrało Dynamo 3:0, sędziował Gruzin, Czchataruszwili...

Adolf Rudnicki dopisał do felietonu sprzed 37 lat postscriptum (zamieściła go wspomniana wyżej „Polityka”), w którym w zasadzie nie zajmuje się już sportem, lecz sprawami bardziej ogólnymi. Zastanawia się m. in. dlaczego jego felietonu — mimo tak wielu i tak różnych przełomów — nie dopuściła do druku cenzura, chociaż praktyki, o których pisał dawno już się skończyły.


Zbigniew Buczkowski "Pisz pan książkę!"

W swej biografii aktor Zbigniew Buczkowski opowiada o tragicznej śmierci w katastrofie lotniczej. Samolot, lecący ze Szczecina, przez Łódź do Krakowa, rozbił się pod Tuszynem 15 listopada 1951 roku. Na pokładzie poza kapitanem, załoga i innymi pasażerami był również międzynardowy sędzia piłkarski, który miał poprowadzić mecz Wisły.

,,W listopadzie 2010 odsłoniłem w Tuszynie pomnik. Na kamiennym obelisku widnieje napis: ,,Pamięci kapitana Mariana Buczkowskiego, 4 członków załogi oraz 12 pasażerów samolotu PLL ,,LOT", którzy zginęli w tym miejscu 15.11.1951.
Mój ojciec walczył w Kampanii Wrześniowej, w trakcie której został zestrzelony nad Warszawą. Potem znalazł się w grupie oficerów, którą Sowieci we Lwowie prowadzili do transportu. Celem miał być jeden z obozów jenieckich w pobliżu Lasów Katyńskich. Udało mu się uciec. Później udało mu się wrócić do rodzinnej Częstochowy, gdzie ukrywał się przez całą wojnę.
Po wojnie zgłosił się do Polskich Linii Lotniczych, chciał znowu latać. Dla władz nie był wymarzonym kandydatem, ale wtedy bardzo brakowało pilotów, większość z nich wyemigrowała do Anglii, wrócili nieliczni, dlatego każdy lotnik był na wagę złota. Niechętnie, z musu, przyjęto ojca do pracy. Ojciec zginął, kiedy miałem 8 miesięcy, w 1951 roku, w szczytowym okresie stalinizmu. Dlatego szczegóły dotyczące katastrofy poznałem dopiero kiedy byłem dorosłym człowiekiem. Wcześniej matka bała się powiedzieć nam, mnie i moim braciom, powiedzieć wszystko, ponieważ sprawa miała podłoże polityczne. Chciała nas chronić, obawiała się pewnie, że będziemy w szkole czy na podwórku wdawać się w dyskusje na ten temat, bo informacje o wypadku zostały utajnione. W końcu rozbiła się sowiecka maszyna, która jako owoc myśli technicznej radzieckich naukowców, psuć się nie miała prawa.
Bez zbędnych ceregieli uznano, że WYPADEK WYDARZYŁ SIĘ Z WINY PILOTA ORAZ ZŁYCH WARUNKÓW ATMOSFERYCZNYCH, I ZAKAZANO DRĄŻYĆ TEMAT. Przez lata wiedziałem jedynie, że tata zginął w katastrofie, ale na szczegółową wiedzę o dramatycznych okolicznościach tego zdarzenia musiałem długo poczekać.
Lot odbywał się na trasie ze Szczecina do Krakowa z międzylądowaniem w Łodzi, skąd samolot miał zabrać międzynarodowego sędziego piłkarskiego, mającego następnego dnia poprowadzić w Krakowie mecz Gwardii z wicemistrzem Związku Radzieckiego - Dynamo Tbilisi. Było to wielkie wydarzenie sportowe, ale także okazja do zamanifestowania miłości polskiego ludu, do narodów bratniego Kraju Rad, i do wykazania wyższości radzieckiego sportu nad naszym. Wynik konfrontacji mógł być tylko jeden - odpowiednio nastawiony sędzia miał w takiej potyczce kluczowe znaczenie.
Po wylądowaniu w Łodzi, ojciec zgłosił awarię silnika, ponadto nad okolicą unosiła się gęsta mgła, a należy pamiętać, że wówczas samoloty nie były wyposażone w precyzyjne instrumenty nawigacyjne. Ojciec skalkulował ryzyko. Uznał, że przede wszystkim maszyna jest niesprawna, a poza tym warunki pogodowe są za trudne, i odmówił dalszego lotu. Wtedy do pomieszczenia, gdzie ojciec przebywał, wtargnął miejscowy UB-ek, który zaczął na niego wrzeszczeć. Wypominał mu między innymi podejrzane pochodzenie (ojciec był przedwojennym oficerem), groził nawet więzieniem, a widząc nieprzejednaną postawę kapitana Buczkowskiego, wyciągnął pistolet i zagroził, że zastrzeli go, jeśli samolot nie wystartuje. Prawdopodobnie UB-ek był odpowiedzialny za dowiezienie sędziego (być może ustawionego) na krakowski mecz.
Ostatecznie zawody poprowadził gruziński sędzia, co przy zwycięstwie Dynama 3:0 zostało źle odebrane. Ubol chciał za wszelką cenę wykonać zadanie, a władzę miał niestety praktycznie nieograniczoną. Ojciec, przyparty do muru, wiedząc co grozi jemu i nam, jego rodzinie, wydał polecenie drugiemu pilotowi: ,,Panie Bakalus, proszę przygotować samolot. Lecimy do Krakowa." Maszyna wzbiła się w powietrze. Byłem na miejscu katastrofy i rozmawiałem ze świadkiem tego wydarzenia, starszym już dziś mężczyzną. ,,Proszę pana, myśmy doskonale znali dźwięk, jaki ten samolot wydawał. On latał bardzo punktualnie, do tego stopnia, że pracując w polu i słysząc, że nadlatuje, orientowaliśmy się która jest godzina. Ale tego dnia działo się coś dziwnego. Maszyna wydawała jakiś dziwny ryk. Sprawiało to wrażenie, jakby nie miała sił się unieść, jakby silniki nie były w stanie pracować. To był taki wysoki, głośny gwizd."
Fachowcy od lotnictwa powiedzieli mi, że ojciec prawdopodobnie nie mógł wznieść samolotu, a nie mając odpowiedniej siły nośnej nie miał jak zawrócić, i dlatego próbował wylądować gdzieś na polu. Niestety na polu znajdowały się słupy wysokiego napięcia, czego w gęstej mgle nie było widać. Jedna z lin wkręciła się w śmigło, maszyną rzuciło, po czym przeleciała jeszcze sto metrów i runęła na ziemię. Samolot po starcie jest jak bomba, zbiorniki ma wypełnione benzyną, dlatego doszło do potężnej eksplozji. Nikt nie przeżył. Zginęło 16 osób.
Ale na tym nasza tragedia się nie skończyła. W rejestrze katastrof lotniczych, wypadek spod Tuszyna nie figuruje. Według tego rejestru, w latach 1945-1956 w Polsce w ogóle nie wydarzył się żaden wypadek lotniczy! Po cichu wymazano informacje na temat katastrofy, w której zginął mój ojciec. Wcześniej odbył się pogrzeb. Mama chciała koniecznie, żeby pochówek miał charakter katolicki - z Mszą, księdzem, krzyżem. Władze, słysząc to, postawiły sprawę jasno - albo państwowy pogrzeb z honorami, orderami, sztandarami, albo skromna ceremonia katolicka, bez udziału czynników państwowych, z wszelkimi tego konsekwencjami. Matka uznała, że tu nie ma miejsca na targi. Ojca pochowano po chrześcijańsku. Zostaliśmy sami, praktycznie bez środków do życia.
Później, gdy byłem już dorosły, poznałem szczegóły katastrofy. Postanowiłem doprowadzić do odsłonięcia pomnika. Wszystkim ofiarom wypadków lotniczych w Polsce stawia się dziś pomniki, a o tych z Tuszyna wciąż nikt nie pomyślał, tak jakby zapomnienie, na które władze komunistyczne skazały mojego ojca, i pozostałych, którzy zginęli wraz z nim - wciąż obowiązywało."