1952.02.25 Ruch Chorzów - Wisła Kraków 3:2

Z Historia Wisły

1952.02.25, mecz towarzyski, Katowice,
Unia Chorzów 3:2 Gwardia Kraków
widzów:
sędzia:
Bramki
Unia Chorzów
Gwardia Kraków

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

strona 5

Przegląd Sportowy. R. 8, 1952, nr 16

1952.02.25

KATOWICE 24.2 (tel. wł.) Gwardia Kraków — Unia Chorzów 2:2 (1:0. 1:0, 0:2). Bramki! dla Gwardii zdobyli Kohut i j Patkolo. dla Unii — Sobek i Alszer. Sędzia Orliński. Widzów 5 tys. Gwardia — Jurowicz. Gędłek, Kaszuba, Glimas, Oprych, Mamoń, Mordarski, Gracz, Kohut, j Jackowski, Patkolo. Unia — Szymkowiak (Skromny), Bartyla, Cebula, Bomba,! Banisz, Wieczorek, Cichoń. Cebula, Sobek. Jerominek, Krasówka, Trampisz, Wiśniewski.: Alszer. Cieślik. Sobek.

Drugie treningowe spotkanie i piłkarskich ośrodków olimpijskich Gwardii i Unii zakończyło się wynikiem remisowym 2:2, odpowiadającym temu, co działo się na boisku w czasie 80 minut (30X30X20) gry. Początkowo przeważali krakowianie i bramki były konsekwencją niezłej gry gwardzistów, którzy w przeciwieństwie do pierwszego spotkania włożyli w niedzielną grę wiele zapału. W trzeciej części meczu na boisku panowali niepodzielnie Ślązacy i wyrównali, a gdyby gra przeciągnęła się jeszcze kilka minut, chyba wygraliby zdecydowanie. Przedłużanie gry nie miało jednak najmniejszego sensu. Przerwano spotkanie w momencie jak najbardziej odpowiednim. Krakowianie mieli już „dość“ i każda minuta dalszej j gry mogła zbyt wiele zdrowia. kosztować gwardzistów, mogła j wytrącić krakowskich zawodników z normalnego rytmu treningowego.

PRZEROST AMBICJI

Decyzja przerwania gry nie spotkała się jednak z uznaniem i widowni, która pragnęła zwycięstwa swych pupilów. Ale co gorsza, nie znalazła ona także uznania u kadrowiczów. Dopiero po długich wyjaśnieniach zrozumiano, że był to mecz treningowy, w którym wynik nie jest decydującą rzeczą, że dla zwycięstwa jednej czy drugiej drużyny nie wolno poświęcać przygotowanie się do sezonu i do czekających w tym sezonie zadań. W ubiegłym tygodniu alarmowaliśmy o załatwianiu na boisku osobistych porachunków zeszłorocznych. Teraz notujemy przerost klubowego (ośrodkowego) patriotyzmu. Fakty wskazują, że wśród naszych piłkarzy pokutuje wiele wad, których wyplenianiem nie powinien zajmować się węgierski trener Kiraly. Uświadomieniem piłkarzy ośrodków olimpijskich o celach i zadaniach ośrodków muszą się zająć natychmiast działacze i nasi trenerzy. KRAKÓW... CHORUJE Nie wnikając bliżej w prace krakowskiego ośrodka należy stwierdzić, że nie dzieje się w nim za dobrze. Fakt, że krakowianie przyjechali do Chorzowa w 12 osób, bez rezerwowego bramkarza i bez kilku jeszcze graczy, jest tego najlepszym świadectwem. Nie wierzymy, by wśród piłkarzy Gwardii wybuchła nagle epidemia. Zostawmy chorych ich losowi, wróćmy do zdrowych, którzy byli bohaterami chorzowskiego spotkania.

ANORMALNE WARUNKI

Zacznijmy od boiska, by uzmysłowić sobie to bohaterstwo. Boisko Budowlanych nigdy nie zaliczało się do dobrych, a wtedy gdy spadł deszcz, należało je zaliczyć do kategorii raczej beznadziejnych. Tym razem 3 4 boiska pokryte było rozmokłym śniegiem, sięgającym powyżej kostek, a pozostała ćwiartka, uprzątnięta ze śniegu, to pasy szerokości 16 metrów wzdłuż linii autowej. Mimo tak niesprzyjających warunków terenowych, przebieg gry dowiódł dobrego przygotowania kondycyjnego zawodników. BRAWO KRAKOWIANIE Na pochwałę zasługuje jedenastka krakowska Do 60 minuty krakowianie grali dobrze. Opadłszy z sił, Gwardziści nastawili się wybitnie defensywnie, pozostawiając w przedzie kulejącego Patkolo i Mordarskiego, któremu do końcowego gwizdka nie ubywało sił. Krakowianie bronili się dzielnie przez kilka minut. Załamali się dopiero wtedy gdy najlepsza z trzech piątek napadu Ślązaków — Trampisz, Jerominek, I Alszer, Cieślik, Sobek — zdobyła bramkę. W drużynie krakowskiej najlepszym graczem był Kaszuba. I i Środkowy obrońca pilnował pieczołowicie Krasówkę, nie i dając mu dojść do głosu, a później przeszkadzał skutecznie; Alszerowi. Ślązak dopiero w ostatnich minutach mógł kilka razy nawiązać łączność z Cieślikiem czy skrzydłowymi. Na drugim miejscu należy postawić Mordarskiego Niezły był Glimas. Z pomocników lepszy i był Mamoń. Jedyna jego wada, zresztą bardzo poważna, to i nietrafne podania. W ataku Kohut tym razem; myślał o całości a nie tylko o sobie, co było przyczyną podniesienia bojowej wartości krakowskiego napadu. Patkolo wyróżnił się zdobyciem bramki z rzadko oglądanego kąta (prawie I z linii autu bramkowego) oraz bardzo ładnym strzałem w poprzeczkę. Najsłabszy w napadzie I Jackowski.

SKROMNY SŁABY

W zespole Ślązaków Cebula i Cieślik nie mogli pokazać w trudnych warunkach w pełni swych umiejętności. Cebula wypadł też trochę słabiej niż w Krakowie, przyczyniła się do; tego trochę lepsza niż poprzednio gra Kohuta. Cieślik miał mimo wszystko więcej dobrych momentów niż przed tygodniem. W pomocy najlepszy był Suszczyk. Z trójki bramkarzy jakich widzieliśmy w obu drużynach najsłabszy był Skromny (to samo było przed tygodniem). Jurowiczowi można zarzucić zbyt nonszalanckie podejście do kilku piłek. Najlepiej z bramkarzy grał Szymkowiak.

Stefan Sieniarski


Sport, 1952, [R. 8], nr 16

Tym razem remis w spotkaniu ośrodków piłkarskich •

Unia - Gwardia 2:2 (0:1,0:1,2:0)

CHORZÓW. — W niedzielę, i na boisku Budowlanych w Chorzowie, rozegrany został drugi z kolei mecz Unia — Gwardia. Tydzień temu wyraźna przewaga była po-stronie Ślązaków, ale już wczorajsze spotkanie, jakkolwiek zakończyło się wynikiem remisowym, krakowska drużyna może zaliczyć na swoje dobro. Przewaga liczbowa śląskiego zespołu nad krakowskim,. który przez wszystkie trzy tercje grał w jednakowym zestawieniu, właściwie z góry przesądzała wynik spotkania na korzyść gospodarzy. Ciężki teren wymagał dużego nakładu sil od zawodników, a zespół krakowski musiał grać bez żadnych zmian przez pełne । 80 minut. Remisowy wynik spotkania jest w. tych warunkach sukcesem Gwardii. W pierwszym spotkaniu piłkarze krakowscy nie kwapili się do prawdziwej walki, w której musieliby wykazać wszystkie swoje umiejętności, ale tym razem do gry włożyli wiele serca, walczyli zdecydowanie, a ponieważ mieli tęż dobrą kondycję dwie pierwsze tercje rozstrzygnęli wyraźnie na swoją korzyść. Mimo trudnego terenu, który nie , tylko utrudniał operowanie piłką, ale nawet normalne poruszanie się na boisku, gra stała na zupełnie dobrym poziomie. Trener węgierski, Kiraly, bacznie obserwując przebieg spotkania miał wiele powodów do radości i nie szczędził, skąpo zwykle dawanych, pochwał. W tej chwili, na progu dopiero właściwego sezonu, zawodnicy posiadają już dostateczną kondycję i można nawet powiedzieć, że „wyprzedzili“ samych siebie z ubiegłych lat o dwa miesiące treningu.. Forma niektórych zawodników jest niemal już pełna, odnosi” się to zwłaszcza do Suszczyka. Kto wie, czy trenerzy nasi nie będą musieli zwrócić bacznej uwagi, aby w zapędzie przygotowań olimpijskich nie doprowadzić do przetrenowania. Spotkanie rozpoczęła Unia, która przez pierwsze 10 minut przeważała zdecydowanie. Ślązacy szybciej dostosowali się do trudności terenowych i prowadząc grę długimi podaniami, zagrażali bramce Jurewicza. Atak śląski, wyraźnie grający czterema napastnikami, wysuniętymi do przodu, przeprowadzał całkiem skuteczne akcje. Niestety, tej swojej przewagi. Ślązacy nie potrafili utrzymać od momentu, kiedy cofnięty do tyłu Trampisz przesunął się bardziej do przodu.

W nieporadnym początkowo zespole krakowskim widać było z każdą niemal chwilą coraz większy ład. Krótkie, a nieskuteczne podania zamienili gwardziści na dłuższe piłki. Kohut miał dwie pewne okazje, ale zwlekanie ze strzałem i refleks Szymkowiaka nie pozwoliły mu a zdobycie bramki. Jedyna bramka w tym okresie przypadła ze strzału Kohuta, 1