1955.03.27 Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:3
Z Historia Wisły
Gwardia Kraków | 0:3 (0:2) | CWKS Warszawa | ||||||||
widzów: ok. 12.000 | ||||||||||
sędzia: Kowal | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
"Przegląd Sportowy" z 1955.03.28
CWKS zagrał jak z nut a Gwardia Kraków jak na katarynce
KRAKÓW 27.3 (tel. wł.) Gwardia Kraków — CWKS Warszawa 0:3 (0:2). Bramki dla CWKS zdobyli- Kowal — 2 i Pohl. Sędziował Kowal ze Stalinogrodu. Widzów ok. 12.000.
Gwardia: Kalisz, Snopkowski, Szczurek, Piotrkowski, Jędrys, Wapiennik, Kotara, Jaskowski, Adamczyk, Gamaj (Machowski), Mordarski.
CWKS: Szymkowiak, Masehll, Orłowski, Woźniak, Strzykalski, Pieda, Kempny, Brychczy, Kowal, Pohl, Cechelik.
Jeśli CWKS mógł zademonstrować grę, która — zwłaszcza w pierwsze I pół godzinie — przyprawiła o zachwyt widzów, to lwia zasługa w tym Gwardii, która zupełnie nie istniała na boisku, Źle zestawiony atak z tchórzliwymi i unikającymi walki Jaskowskim, Kotabą i Adamczykiem w środku, nie tylko, że nie zdobył się na żadną przemyślaną akcję, ale wręcz nie potrafił utrzymać piłki przy sobie.
W tych warunkach defensywa popełniała coraz bardziej rażące błędy. Ich świadectwem jest m. in. fakt, że drugą bramkę zdobył Kowal z pozycji leżącej, mając wówczas obok siebie dwóch przeciwników, którzy wydawali się przypatrywać czy z takiej pozycji można strzelić w róg bramki. Zasmakowawszy w takim oryginalnym sposobie strzelania, Kowal ponowił tę sztukę, zdobywając na kilkanaście minut przed końcem meczu trzecią bramkę. Stało się to w chwili, gdy kierownictwo Gwardii zdecydowało się wycofać z napadu jedynego obok Mordarskiego gracza wkraczającego w akcję tj. Gamaja, a na jego miejsce powołało Machowskiego. Machowski wyróżnił się tym, że po wejściu na boisko podał piłkę idealnie do nogi... Ormowskiemu, który z kolei przerzucił szybko do Brychczego. Mały łącznik oddał ją Kowalowi, a ten potknąwszy się na piłce upadł, jednak utrzymał ją przy sobie i mimo asysty gwardzistów znów posłał ją do siatki.
Drużyna wojskowych zagrała — jak się to mówi — jak z nut. Znać na tym zespole „węgierski szlif". Lecz najmniej potrzeba było właśnie przy takiej miażdżącej przewadze stosować niekiedy ostrą a nawet niebezpieczną grę. A tego właśnie dopuszczał się Masehll, dwukrotnie „trafiając" leżącego na ziemi Gamaja. Zawodnik ten podstawiał przy tym nogi i podcinał złośliwie mijających go przeciwników.
Ponad poziom pozostałych w zwycięskiej drużynie wybili się Brychczy i Strzykalskil. Ten ostatni grając w pomocy oddał na bramkę Kalisza więcej strzałów, niż cały napad Gwardii na bramkę Szymkowiaka. Trzeba również wspomnieć, że w okresie nader krótkiej przewagi Gwardii słupek i poprzeczka wyręczyły Szymkowiaka w obronie strzału w sytuacji, która wydawała się być już beznadziejna dla CWKS.
W drużynie Gwardii stosunkowo najmniejszy zawód sprawili Szczurek, Piotrowski i Mordarski.