1956.04.22 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 2:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 06:35, 1 sie 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Przegląd Sportowy, numer 48 (1172), str. 4, Poniedziałek 23 kwietnia 1956:

Pół meczu Wisła grała jak z nut

ŁKS pokonany w Krakowie

KRAKÓW, 22.4 (tel. wł.)

WISŁA KRAKÓW - ŁKS WŁÓKNIARZ 2:0 (2:0) Bramki zdobyli Jędrys i Morek. Sędziował Kowol (Stalinogród). Widzów 24 tys.

WISŁA: Kalisz, Piotrowski, Snopkowski, Budka, Michel, Jędrys, Machowski I, Kościelny II, Adamczyk, Budek, Morek.

ŁKS: Szczurzyński, Stusio, Wlazły, Baran, Jańczyk, Gustowski, Jezierski, Pilarski, Szymborski, Soporek, Kowalec.

Nie często się zdarza, aby widownia mogła obserwując grę tej samej drużyny przez trzy kolejne spotkania mistrzowskie. Z uwagi na to że mecze Wisła-CWKS i Wisła-ŁKS "przegradzały" derby lokalne, krakowianie mieli sposobność przyjrzenia się trzem kolejnym spotkaniom Wisły. W spotkaniu z CWKS Wisła zaimponowała, zdobywając w sposób niepodlegający dyskusji dwa punkty, następnej niedzieli stoczyła piękną walkę z dobrze w tym dniu dysponowaną i nad podziw ambitnie walczącą Garbarnią, inkasując dalszy punkt mistrzowski. Obecnie znów pokazała swój lwi pazur, zwyciężając w najlepszym stylu groźnego przeciwnika z Łodzi.

Jeśli więc poważnie odmłodzony w stosunku do lat ubiegłych zespół, potrafi uniknąć gwałtownych wahań formy, tak charakterystycznych dla naszego piłkarstwa (prawda-uczestnicy Totka?) to wydaje się że dalsza solidna praca może przywrócić Wiśle czołową pozycję w Polsce.

Wisła zagrała przez pierwszych 45 minut jak z nut. Już przed zdobyciem pierwszej bramki, a więc w ciągu kwadransa "przeegzaminowano" ostro Szczurzyńskiego, który popisał się m. in. obroną ostrego strzału Machowskiego z kilku metrów oraz piękną paradą przy obronie strzału Morka. Dwie bramki uzyskane w ciągu 7 min. przy czym obie przedniej marki - jeszcze bardziej dodały ducha krakowianom, którzy zepchnęli ŁKS do defensywy i zamykali go nieraz na długie okresy na jego polu bramkowym. Sytuacja zmieniła się nieco po przerwie, gdy Wisła, zwolniwszy trochę tempo gry, zwróciła szczególną uwagę na dokładność w kryciu i dla obstawienia każdego z napastników łódzkich, cofnęła łączników do tyłu. Na ten manewr taktyczny łodzianie odpowiedzieli budowaniem akcji ofensywnych przez pomocników z głębi własnego pola i częstszą, niż do przerwy grą skrzydłami. Doprowadziło to wprawdzie do półgodzinnego okresu wyrównanej gry, lecz ambitna postawa obrony Wisły, poparta bezbłędną grą bramkarza, przy równoczesnym niezbyt dobrze nastawionym celowniku napastników łódzkich, uniemożliwiły im zmianę wyniku.

W ostatnie 15 minut Wisła ponownie przepuściła szturm na bramkę przeciwnika i w tym okresie miała wiele sytuacji w których mogła zdobyć dalsze bramki.

W czasie meczu i po zawodach słyszało się głosy, że łodzianie rozczarowali. Należy jednak pamiętać że drużyna gra tak, jak na to pozwala jej przeciwnik. A wiślacy grali bardzo ambitnie, nie rezygnując z walki nawet w sytuacji, która wydawała się beznadziejna. Mieli oni w swoich szeregach świetnie usposobionych w tym dniu Piotrowskiego i Snopkowskiego w obronie, Jędrysa w pomocy oraz szybko i nie szablonowo grających napastników, z których każdy tym razem "zarobił" wysoką notę. Najmocniejsze punkty łodzian stanowili: Szczurzyński, Jańczyk i Jezierski oraz Kowalec, który nie mogąc "dać rady" Piotrowskiemu, próbował szczęścia z prawej strony. (St. H.)