1957.05.26 Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 0:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 06:41, 1 kwi 2020; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
1957.05.26, I liga, 6. kolejka, Gdańsk, Stadion Lechii, 17:00
Lechia Gdańsk 0:0 Wisła Kraków
widzów: ok. 20.000
sędzia: Wiktor Koczy z Katowic
Bramki
Lechia Gdańsk
3-2-5
Stanisław Uścinowicz
Hubert Kusz
Roman Korynt
Czesław Lenc
Jerzy Czubała
Jerzy Kaleta
Zygmunt Gadecki
Władysław Musiał
Robert Gronowski (I)
Bronisław Szlagowski
Alfred Kobylański

trener: Tadeusz Foryś
Wisła Kraków
3-2-5
Bronisław Leśniak
Leszek Snopkowski
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Adam Michel
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Włodzimierz Kościelny
Wiesław Gamaj
Kazimierz Budek
Józef Maniecki

trener Artur Woźniak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

‎‎
‎‎

”Grafika” z 1957.05.26

Remis, który oznacza porażkę leadera LECHIA Gdańsk — Wisła KRAKÓW 0:0

Sędziował Koczy (Katowice).

LECHIA: Uścinowicz. Kusz, Korynt, Lenc, Czubata, Kaleta, Kadecki, Musiał, Gronowski, Szlagowski, Kobylański.

WISŁA: Leśniak, Snopkowski, Kawula, Budka. Michel, Jędryś, Machowski, Gamaj, Kościelny, Budek, Maniewski.

GDAŃSK (tel. wł.) Tym razem widownia gdańska opuszczała stadion wyraźnie niezadowolona. Lechia nie powtórzyła swoich strzeleckich umiejętności, i mimo wyraźnej , przewagi gdańszczan w drugiej połowie gry Wisła wywiozła z Gdańska jeden punkt. Wprawdzie gdańszczanie są nadal niepokonani, ale remis na własnym boisku w obliczu czwartkowego spotkania z Górnikiem Zabrze wzbudza niepokój o zajmowaną do tych czas pozycje w tabeli.

Wiślacy rozpoczęli grę dość śmiało. Ich płynne akcje zdążały w kierunku bramki Lechii Animuszu gościom dodawała nieznana im sylwetka rezerwowego bramkarza Uścinowicza, który zastąpił kontuzjowanego Gronowskiego. Młody ten zawodnik wykazał jednak spore umiejętności i zbiera oklaski za kilka strzałów chwytanych pewnie i ładnie.

Gdy ofensywa krakowian nie przyniosła efektów goście nabrali apetytów na remis i dążyli do tego konsekwentnie. Na przedpolu Leśniaka było stale gęsto od nóg. Defensywa krakowian miała dużo pracy, ale trzeba przyznać, że wywiązała się dobrze z tego zadania. W takiej sytuacji droga do wrót bramki wiodła nie środkiem pola, ale skrzydłami, jednak z napadu Lechii tylko Kobylański i Gronowski szukali szerszej gry. Niestety ich wysiłki nie znajdowały poparcia u kolegów.

Spotkanie nie należało do ładnych, ale prowadzone było w bardzo szybkim tempie, twardo i nie ustępliwie. Lechia, której dawniej zarzucano defensywną grę, tyto razem straciła punkt wskutek konsekwentnej defensywy przeciwnika.

(TE)

”Przegląd Sportowy” z 1957.05.27

http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1957/nr078/directory.djvu

GDAŃSK 26.5 (tel. wł.) Lechia Gdańsk — Wisła Kraków 0:0. Sędziował Koczy z Katowic. Widzów około 20 tys.

Dawno nie oglądano na boisku w Gdańsku tak słabego spotkania. Porozbijani w poprzednich meczach gdańszczanie zagrali słabo i z trudem zdobywali się na powstrzymywanie huraganowych ataków Wisły w pierwszych okresach meczu i po przerwie całe szczęście dla Lechii, że Wisła, miała dosyć słabą kondycje i nie wytrzymała narzuconego przez siebie tempa. Po pierwszych 20 minutach zdecydowanej przewagi drużyny krakowskiej Lechia zaczęła coraz częściej przychodzić do głosu, a ostatnie 10 minut przed przerwą nie schodziła z połowy Wisły.

Po przerwie przez kwadrans stroną atakującą byli znowu pił piłkarze Wisły jednak ponownie oddali inicjatywę gdańszczanom. Dopiero ostatnie 10 minut meczu przyniósł zryw drużyny krakowskiej, która miała w tym okresie kilka doskonałych okazji do zdobycia bramki Okazji takich miały obie drużyny w całym meczu sporo jednak twardo mające obrony oraz złe celowniki napastników nie pozwoliły na zdobycie bramki.

W zespole gdańskim nieźle się spisał mało jeszcze rutynowany bramkarz Uścinowicz, który zastąpił kontuzjowanego Gronowsiego. Słabiej niż zwykle zagrała trójka obronna Lechii w której Korynt był cieniem dawnej podpory swej drużyny. Widać na nim było skutki licznych kontuzji, które uniemożliwiały swobodne poruszanie się po boisku.

Wisła zaprezentowała się jako zespół szybki i zdecydowanie przeprowadzający akcje. Szkoda tylko, ze momentami krakowianie zbyt ostro wkraczali do akcji Wyróżnić wśród nich należy dobrze broniącego Leśniaka. Snopkowskiego w obronie oraz Machowskiego i Manieckiego w ataku.

R. Stankowski

Gazeta Krakowska. 1957, nr 125 (27 V) nr 2706

Wisła wywozi punkt z jaskini lwa

GDAŃSK (Obsł. wł.) Wydawało się, że nie ma takiej siły, która by była w stanie odebrać Lechii i to na jej własnym boisku, choć jeden punkt. Tymczasem Wisła zagrała jak z nut. Od pierwszego gwizdka sędziowskiego ruszyła do ataku, lekceważąc wysoką pozycję swego przeciwnika. Plan strategiczny chłopców z gwiazdą był prosty. Zaskoczyć Lechię tempem, zdobyć bramkę i cofnąć się do defensywy. Przez 20 minut szturmowali wiślacy bramkę Lechii, w której kontuzjowanego Gronowskiego II zastąpił Uścinowicz.

W tym okresie zmusili oni gospodarzy do maksymalnego wysiłku.

Wprawdzie Wisła bramek nie zdobyła, to jednak w ciągu tych 20 minut wytrąciła ona Lechię z jakiegokolwiek konceptu, powodując.

że przodownik tabeli stał się niezdolny do przeprowadzenia jakiejkolwiek przemyślanej akcji. W tych 20 minutach gry zamknęła się zresztą cała historia niedzielnego meczu i wyniku.

Wprawdzie napastnicy, tak Ganiaj jak i Kościelny, a obok nich Budek i Machowski, mieli wielokroć okazje zdobycia bramek, cóż kiedy będąc nawet sam na sam z bramkarzem Lechii, strzelali tak nerwowo, że albo piłka wpadła do rąk bramkarza, albo też strzały szły obok słupka, względnie nad poprzeczką.

Wywiezienie z Gdańska jednego punktu zawdzięcza Wisła w pierwszym rzędzie doskonale grającym pomocnikom Michelowi i Jędrysowi oraz Snopkowskiemu i Budce, którzy całkowicie unieszkodliwili skrzydła Lechii. Również Leśniak bramce pokazał się kilkakrotnie z jak najlepszej strony.

I jeszcze jedno. Wisła zagrała z niesłychaną wprost ambicją, demonstrując przy tym wspaniałą kondycję, której lechiści nie mogli zaradzić.

St. SPYRA