1957.09.14 Wisła Kraków - Polonia Bytom 2:0

Z Historia Wisły

1957.09.14, I liga, 18. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:00
Wisła Kraków 2:0 (1:0) Polonia Bytom
widzów: ok. 12-20.000
sędzia: Marcinkowski z Łodzi
Bramki
Marian Machowski (w) 12'
Marian Machowski 89'
1:0
2:0
Wisła Kraków
3-2-5
Bronisław Leśniak
Zbigniew Ogiela
Władysław Kawula
Fryderyk Monica
Roman Jurczak
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Stanisław Adamczyk
Antoni Rogoza
Włodzimierz Kościelny
Kazimierz Budek

trener Artur Woźniak
Polonia Bytom
3-2-5
Szymkowiak
Dymarczyk
Olejniczak
Widawski
Teodor Marks
Wieczorek
Sąsiadek
Trampisz
Krasucki
Liberda
Pyka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1957, nr 213 (12 IX)

Ci, którzy w sobotę nie będą mogli pojechać do Bytomia na mecz Cracovia—Szombierki, nie mają powodów do rozpaczy. Czeka ich bowiem w Krakowie bardzo interesujący mecz. Na boisku Wisły „czerwoni" spotkają się z bytomską Polonią, która przed kilkoma dniami odniosła wysokie zwycięstwo nad przodownikiem tabeli — Gwardią W-wa.

Spodziewamy się, że jedenastka Szymkowiaka, mająca w swych szeregach takich utalentowanych graczy Jak Dymarczyk, Sąsiadek, Trampisz czy Liberda, również i w Krakowie zaprezentuje się z jak najlepszej strony. Wisła wykazała w ub. sobotą, że potrafi nie tylko dobrze zagrać, ale i wygrywać. Z. prawdziwą satysfakcją patrzyliśmy w pierwszej, części; meczu z Lechią, na ładne i skuteczne akcje krakowian. Nie sądzimy, że mecz, z gdańszczanami był jedynie wyskokiem formy Wisły, raczej wierzymy. w to, że krakowianie zaczęli już ładny końcowy finisz, którego dalszym etapem będzie w sobotnie zwycięstwo nad Polonią.


Echo Krakowa. 1957, nr 216 (16 IX)

‎‎

Pogromcy leadera tabeli pokonani w Krakowie

Dwie bramki Machowskiego pogrzebały mrzonki Polonii Bytom o wicemistrzostwie Polski

Piłkarze Wisły przełamali już kryzys

SOBOTNI mecz w Krakowie pomiędzy miejscową Wisłą a Polonią Bytom, przekonał wszystkich niedowiarków, że kryzys w jedenastce „czerwonych” został — miejmy nadzieję bezpowrotnie — przełamany. Krakowianie „odprawili“ gości do domu z dwoma bramkami, sami nie tracąc ani jednej. Zdobywcą ich był Machowski. Pierwszą uzyskał on z kapitalnie egzekwowanego rzutu wolnego w 17 min., a drugą z akcji w 89 min. Spotkanie prowadził doskonale p.

Marcinkowski z Łodzi, który jednak na kilka minut przed końcem zawodów przeoczył prawidłowo zdobytą bramkę przez Wisłę.

Widzów ok. 12 tys.

Do spotkania tego ogromną wagę przywiązywały obydwie drużyny. Polonia po uprzednim zwycięstwie 4:0 nad przodownikiem tabeli rozgrywek— warszawską Gwardią, miała jeszcze realne szanse na zdobycie tytułu wicemistrzowskiego, natomiast gospodarze chcieli udowodnić własnej widowni, że ich wygrana z Lechią 2:0 nie była dziełem przypadku. Mecz wykazał, że mimo wyższej lokaty w tabeli rozgrywek i „lepszej prasy”, Polonia nieznacznie ale wyraźnie ustępuje umiejętnościami „czerwonym”. Na tle kandydatów do reprezentacji Szymkowiaka czy też Trampisza, świetnie wypadli w linii ataku Machowski, a szczególnie Rogoża, który mimo że nie wpisał się na listę strzelców, był w swej drużynie zawodnikiem nr 1, a na boisku ustępował jedynie kapitalnie broniącemu Szymkowiakowi. Pozostali napastnicy: Kościelny .1, Budek i Adamczyk wywiązali się ze swego zadania.

Także defensywa Wisły osłabiona brakiem Budka zasłużyła na słowa uznania. Napastnicy Polonii tylko kilkakrotnie w ciągu 90 minut uwolnili się spod czujnej opieki Monicy, Kawuli, czy Ogieli i poważnie zagrozili Leśniakowi. Pomoc Wisły tak w defensywie, jak i w ofensywie, wykazała swoją dojrzałość. O Jędrysie nie będziemy powtarzać, natomiast chcielibyśmy pochwalić młodziutkiego Jurczaka, który już dziś, mimo że gra w lidze dopiero kilka spotkań, zachwyca zmysłem taktycznym.

Tylko przez pierwsze 15 min. meczu byliśmy świadkami brzydkiego widowiska. Niepośledni ciężar gatunkowy pojedynku wpłynął bowiem na nerwowość zawodników. Wszystkie początkowe akcje rwały się więc raz po raz, a gracze obu zespołów prześcigali się w niecelności podań. Dopiero po bramce strzelonej przez Machowskiego gra nabrała płynności. A bramka ta była najprzedniejszej marki. Z taką precyzją i dynamiką strzelonej piłki dawno nie oglądaliśmy na boisku Wisły. Strzał był tak silny, że Szymkowiak nawet nie drgnął, gdy piłka wylądowała w „okienku”.

Po golu ataki wiślaków na przedpole bramki Polonii stały się falowe. Wśród napastników prym wodził popularny. Antoś Rogoża.

Jego kilka ..piłek” kapitalnie obronił jednak Szymkowiak. Także Machowski i pozostali napastnicy Budek, Kościelny I i Adamczyk, grali bardzo ofiarnie.

Po przerwie ton grze nadają nadal gospodarze, ale dopiero na 8 min. przed końcem meczu Rogoża umieszcza piłkę w siatce Polonii, nieuznaną jednak przez sędziego, który dopatrzył się spalonego nie dostrzegając, że w bramce tuż obok Szymkowiaka stał Dymarczyk. W 3 min. później sędzia wyrzuca z boiska Trampisza za chuligańskie wybryki i pajacowanie. Na 63 sek. przed końcowym gwizdkiem p. Marcinkowskiego, Machowski z precyzyjnego wystawienia Adamczyka strzela drugą bramkę dla Wisły.

J. FRANDOFERT

‎‎‎‎‎‎

”Przegląd Sportowy” z 1957.09.16

http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1957/nr142/directory.djvu

KRAKÓW, 14-3 (tel. wł.). Wisła Kraków — Polonia Bytom 2:0 (1:0). Bramki zdobył Machowski Sędziował Marcinkowski (Łódź). Widzów ok. 20 tys.

WISŁA: Leśniak, Ogiela, Kawula. Monica, Jurczak, Jędrys, Machowski, Kościelny I, Rogoża, Adamczyk, Dudek.

POLONIA: Szymkowiak, Dymarczyk, Olejniczak. Widawski, Marka. Wieczorek, Sąsiadek, Trampisz, Krasucki, Liberda, Pyka.

Wisła zagrała drugi kolejny mecz na poziomie, który wzbudził zachwyt u jej zwolenników a u znawców szczere uznanie. Werwa i polot, a przy tym zacięta i nieustępliwa walka o każdą piłkę — oto, co cechowało „czerwonych" w meczu. z przeciwnikiem, stanowiącym rewelację jesiennej rundy mistrzostw I ligi. Oprócz tych walorów wiślacy zaimponowali prawdziwie sportową postawą.

Do 33 minuty wynik „wisiał na włosku", gdyż bytomianie w każdej chwili mogli „odbić bramkę". Właśnie w takiej sytuacji żaden z piłkarzy Wisły nie odważył się zaprotestować przeciw decyzji sędziego, nie uznającego bramki zdobytej przez Rogozę w 78 min. Jeśli idzie o tę bramkę, to sędzia wyjaśnił po meczu, że Rogoża na moment przed oddaniem strzału zaatakował nieprzepisowo pomocnika Polonii. Na tle zdyscyplinowanej i sportowej postawy piłkarzy Wisły, tym jaskrawiej rzucały się w oczy chuligańskie wybryki Trampisza, które doprowadziły do usunięcia go z boiska na 7 min. przed końcem meczu. Zawodnik ten piastujący godność kapitana drużyny bytomskiej przyjmował każde orzeczenie sędziego z gestykulacją, wyrażającą oburzenie, drwiny, a wobec widowni zachował się w sposób wręcz nieprzyzwoity.

Wisła — w wyniku świeżych kontuzji, które wyjątkowo obficie nawiedzają jej zespół w bież. roku — wystąpiła z reaktywowanym Adamczykiem na pozycji lewego łącznika i bez Budki, zastąpionym przez Ogielę. Obaj zastępcy wypełnili w zupełności swoje zadania. Dzięki dobrej grze defensywny atak bytomski tylko w nielicznych wypadkach zagroził poważniej bramce Leśniaka, natomiast Szymkowiak prawie przez całe 90 minut był pod silnym obstrzałem i mógł udowodnić, że jest w obecnej chwili najlepszym naszym bramkarzem. Obrona bliskich strzałów Rogoży i Adamczyka w 57 min. i 63 min. meczu była wprost fantastyczna. Szymkowiak na przedpolu nie interweniował i jemu głównie Polonia zawdzięcza, że straciła tylko dwie bramki.

Dobrze grali w defensywie Polonii Widawski i Dymarczyk, natomiast atak drużyny bytomskiej mimo obecności awansowanych ostatnio do kadry piłkarzy, ustępował wyraźnie tej linii gospodarzy, Rogoża jako kierownik napadu i jako strzelec pobił zdecydowanie Krasickiego, a machowski przerósł Sąsiadka. Prawoskrzydłowy Wisły popisał się przy tym jako strzelec. Jego strzał z rzutu wolnego dający Wiśle prowadzenie, był tak wspaniały, że Szymkowiakowi nie pozostało nic innego, jak pokręcić głową z uznaniem i wyjąć piłkę z siatki.

Wiele pochwał należy skierować również pod adresem pomocników Wisły. Doświadczony Jędrys należał kiedyś do piłkarzy zarejestrowanych w notesie kapitana związkowego. Jądrys przechodził jednak ostatnio pewien spadek formy, ale sumienną i pilną pracą zdołał go pokonać, a ostatnie dwa mecze przeciw Lechii i Poloni: zagrał na reprezentacyjnym poziomie. Jego partner, niedawny debiutant —Jurczak wyrasta również na zawodnika wielkiej klasy, przy czym jego „wyjścia z piłką" są wzorowe.

St. Habzda