1958.09.07 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 5:0

Z Historia Wisły

1958.09.07, I liga, 19. kolejka, Łódź, Stadion ŁKS-u, 17:00
ŁKS Łódź 5:0 (4:0) Wisła Kraków
widzów: ok. 35.000
sędzia: Józef Kowal z Katowic
Bramki
Jerzy Wieteski 4'
Jerzy Wieteski 13'
Władysław Soporek 16'
Henryk Szymborski 24'
Henryk Szymborski 53'
1:0
2:0
3:0
4:0
5:0
ŁKS Łódź
3-2-5
Jan Bem
Henryk Szczepański
Stanisław Wlazły
Henryk Stusio
Wiesław Jańczyk
Robert Grzywocz
Leszek Jezierski
Jerzy Wieteski
Henryk Szymborski
Władysław Soporek
Kazimierz Kowalec

trener: Władysław Król
Wisła Kraków
3-2-5
Bronisław Leśniak
Leszek Snopkowski
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Adam Michel
Zbigniew Kotaba
Marian Machowski
Kazimierz Kościelny
Stanisław Adamczyk
Wiesław Gamaj
Józef Maniecki

trener Josef Kuchynka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

”Przegląd Sportowy” z 1958.09.08

http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1958/nr143/directory.djvu

LÓDŹ, 7.9 (tel. wł.). ŁKS — Wisła Kraków 5:0 (4:0). Bramki zdobyli Wieteski w 4 i 13 min. Soporek w 16 oraz Szymborski w 24 i 53 min. Sędziował Kowal (Śląsk). Widzów ponad 35 tys.

ŁKS: Bem, Szczepański, Wlazły, Stusio, Jańczyk, Grzywocz, Jezierski, Wieteski; Szymborski, Soporek, Kowalec.

WISŁA: Leśniak, Snopkowski, Kawula, Budka, Kotaba, Michel, Machowski, Kościelny, Adamczyk, Gamaj, Maniewski.

Po porażce łodzian z Ruchem nie wszyscy zwolennicy, jedenastki ŁKS byli pewni jej zwycięstwa nad krakowską Wisłą. Tymczasem piłkarze ŁKS przekonali wszystkich, że w normalnej swej formie (kiedy zawodnikom nie dokuczają, kontuzje), potrafią wznieść się na wyżyny piłkarskie. Niedzielna gra ŁKS nosiła w sobie wszelkie cechy nowoczesnego futbolu. Piłka oddawana była szybko i celnie, zawodnicy doskonale wychodzili na pozycje, co wprowadziło całkowitą dezorientację w bloku obronnym krakowian. Przy takim stylu gry ŁKS nie trzeba było długo czekać na pierwsze bramki. Już w 4 min. nieobstawiony Wieteski otrzymuje podanie od Grzywocza i strzela celnie obok wybiegającego Leśniaka.

Po zdobyciu bramki, łodzianie całkowicie opanowali sytuację i w dalszych minutach gra toczyła się niemal na jednej połowie boiska. Wiślacy zdobywają się jedynie na sporadyczne wypady, ale one z reguły są szybko likwidowane przez dobrze usposobionych defensorów — gospodarzy. Wszystkie formacje łódzkiej drużyny idealnie ze sobą współpracują i już w 24 min. wynik brzmi 4:0 dla ŁKS. Pod koniec pierwszej polowy łodzianie nieco pofolgowali, ale nie na tyle, aby do głosu doszła Wisła. Niemniej jednak w 38 min. jeden z wypadów Wisły omal nie skończył się zdobyciem przez nią bramki; Kościelny strzelił z kilku metrów (wysoko) ponad poprzeczką. Pierwsza połowa meczu kończy się silnym strzałem Szymborskiego, po którym piłka musnęła poprzeczkę i weszła w aut.

Po zmianie stron obraz gry niewiele się zmienił. W dalszym ciągu nacierali gospodarze a Wisła, broniąc się, atakowała nielicznymi zresztą wypadami. Zapas energii i umiejętności piłkarzy Wisły dość szybko się wyczerpał. Krakowianie trafili na dobry dzień przeciwnika, który nie wypuścił inicjatywy. Kiedy w 53 min. Szymborski podwyższył wynik na 5:0, zanosiło się na jeszcze większy pogrom gości. Jednak z niewiadomych powodów (a raczej chyba z zadowolenia z osiągniętego już sukcesu), atak łódzki przestał grać zespołowo, a rozpoczęły się solowe popisy poszczególnych zawodników, zwłaszcza Soporka. Lewy łącznik czerwono-białych grał w tym czasie egoistycznie i za wszelką cenę chciał sam zdobywać bramki. W przeciwieństwie do niego i kilku kolegów, Szymborski wywiązał się bez zarzutu z roli kierownika napadu, a poza tym zademonstrował kilka ładnych zagrań solowych, które wprowadziły w podziw łódzką widownię.

W drużynie Wisły trudno byłoby dopatrzeć się zawodnika, zasługującego na wyróżnienie. Jedynym jaśniejszym punktem zespołu spod znaku białej gwiazdy był bramkarz Leśniak. Wprawdzie bardzo niezręcznie mówić o dobrej formie bramkarza, który w jednym meczu puścił aż pięć bramek, a jednak Leśniak był najlepszy z piłkarzy Wisły. Obronił niezliczoną ilość groźnych strzałów, ratując swą drużynę od wysokiej klęski. Inna rzecz, że i Leśniak może mówić o szczęściu, gdyż co najmniej 5-krotnie w sukurs przyszły mu słupki i poprzeczka.

Pod nieobecność Szczurzyńskiego bramkę ŁKS bronił Bem, który jeszcze raz udowodnił, że zna się na swym fachu. Co prawda łodzianin nie miał wiele roboty, ale w tych wypadkach, kiedy jego interwencja była konieczna spisywał się bez zarzutu. Szczególne brawa Bem otrzymał, za obronę strzału z wolnego, bitego przez Adamczyka z linii pola karnego. Wisła na dobrą sprawę mogła zdobyć honorową bramkę, ale w dwóch tzw. stuprocentowych sytuacjach Kościelny i Adamczyk zachowali się jak nowicjusze, strzelając wysoko ponad poprzeczką.

Z sześciu reprezentantów, przewidzianych na mecze z Węgrami, bezsprzecznie najlepiej wypadł Szymborski. Przez pełne 90 minut grał on na bardzo wysokim poziomie. Nie można też mieć żadnych zastrzeżeń do formy Jańczyka i Grzywocza, a także Szczepańskiego. Nieco inną ocenę należy wystawić Soporkowi i Budce. O ile chodzi o Budkę, to naturalnie że sam on nie mógł wiele zdziałać w słabo grającym zespole Wisły. Niemniej jednak miał on poważne trudności z utrzymaniem szybkiego Jezierskiego. Soporek do przerwy grał bez zarzutu i to właśnie on wspólnie z Szymborskim „robił" tę wielką grę. Niestety, po zmianie stron Soporek zaczął grać egoistycznie, co oczywiście nie mogło przynieść pożytku zespołowi.

Oceniając mecz jako całość, trzeba powiedzieć, że ŁKS zagrał jedno z najlepszych swych spotkań w tym sezonie. Być może, że przyczyniła się do tego słabsza gra piłkarzy spod znaku białej gwiazdy, ale wydawało się raczej, że to łodzianie nie dali pograć wiślakom.

M. Wójcicki

Dziennik Polski” z 1958.09.09

http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=8874

Ostatnie spotkania piłkarskie przed bardzo długą przerwą w rozgrywkach wyjaśniły częściowo sytuację, przede wszystkim zaś w dole tabeli. (…)

Zaskakującą była natomiast wysoka porażka Wisły w Łodzi. Zdajemy sobie co prawda sprawą do czego dąży ŁKS, niemniej z gry drużyny krakowskiej nie możemy być absolutnie zadowoleni.

A oto wyniki niedzielnych spotkań: ŁKS—Wisła 5:0 (4:0)