1958.10.12 Legia Warszawa - Wisła Kraków 4:0

Z Historia Wisły

1958.10.12, I liga, 20. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego,
Legia Warszawa 4:0 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 12-15.000
sędzia: Wiktor Koczy z Katowic
Bramki
Stefan Żmudzki 5'
Lucjan Brychczy (k) 59'
Marian Nowara 68'
Marian Nowara 75'
1:0
2:0
3:0
4:0
Legia Warszawa
3-2-5
Henryk Stroniarz
Horst Mahseli
Jerzy Słaboszowski
Jerzy Woźniak
Marceli Strzykalski
Henryk Grzybowski
Stefan Żmudzki
Marian Nowara
Lucjan Brychczy
Edmund Zientara
Mieczysław Kruk

trener: Ryszard Koncewicz
Wisła Kraków
3-2-5
Bronisław Leśniak
Leszek Snopkowski
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Adam Michel
Marian Morek
Marian Machowski
Antoni Rogoza
Stanisław Adamczyk
Piotr Siwek
Józef Maniecki

trener: Josef Kuchynka
Jedyny mecz ligowy Piotra Siwka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

”Przegląd Sportowy” z 1958.10.13

http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1958/nr163/directory.djvu

WARSZAWA, 12.10. Legia Warszawa — Wisła Kraków 4:0 (1:0). Bramki zdobyli Nowara 2, Żmudzki i Brychczy z karnego. Sędziował Koczy z Katowic. Widzów ponad 15 tysięcy.

LEGIA: Stroniarz, Maseli, Słaboszowski, Woźniak, Strzykalski, Grzybowski, Żmudzki, Nowara, Brychczy, Zientara, Kruk.

WISŁA: Leśniak, Snopkowski, Kawula, Budka, Michel, Morek, Machowski, Siwak, Adamczyk, Rogoza, Maniecki.

Ostatni raz oglądaliśmy Legię w Warszawie w sierpniu podczas meczu ze Stalą Sosnowiec. Niewiele się od tego czasu zmieniło. Wojskowi nadal nie mogą osiągnąć formy z rundy wiosennej. Poza tym kierownictwo i trener drużyny w dalszym ciągu eksperymentują. W meczu z Wisłą Zientara np. zagrał na lewym łączniku, na lewym skrzydle wystąpił Kruk, a Żmudzki przeszedł na prawą stronę. Kłopoty Legii są nam znane nie od dziś. Nie od dziś też doskonale orientuje się każdy bywalec spotkań na stadionie WP, że wyjątkowo nieudany sezon ma w tym roku Kruk, złośliwi twierdzą, ze Legia grała wówczas dobrze, kiedy lewoskrzydłowy wojskowych był zdyskwalifikowany. Niewątpliwie jest nieco przesady, nie da się jednak ukryć, że Kruk zupełnie nie pasuje do obecnego składu warszawskiej drużyny. Ale nie tylko Kruk rozegrał w niedzielę słaby mecz. Pretensję można mieć także i do Brychczego. Widać było, że tym razem nic mu nie dolega. „Kici" jednak unikał walki, grając poza tym okresami bardzo nonszalancko. Od zawodnika tej klasy można doprawdy wymagać dużo, dużo więcej. W napadzie Legii momenty dobrej gry miał przed przerwą Żmudzki. W każdym razie był on wówczas najgroźniejszym napastnikiem gospodarzy. W piątej minucie po bardzo silnym strzale z prawej strony zdobył dla Legii prowadzenie, a dwie inne jego „lufy" przeszły tuż ponad poprzeczką.

W drugiej połowie spotkania dobre czasy z okresu wiosny przypomniał sobie Nowara. Był bardzo ruchliwy i pracowity. Trud ten został zresztą nagrodzony. W 70 minucie Nowara strzelił trzecią bramkę dla Legli po umiejętnym wyłuskaniu piłki dwóm przeciwnikom, a w 75 min. sprytnie wykorzystał podanie Brychczego. Kilka minut wcześniej ładny strzał Nowary trafił w poprzeczkę. Czwartą bramkę dla wojskowych 'drugą z kolei zdobył w 58 min. Brychczy z rzutu karnego. Dla niektórych obserwatorów spotkania decyzja sędziego Koczego wydawała się zbyt pochopna. Można bowiem nad tym dyskutować, czy przewinienie Snopkowskiego w starciu z Krukiem było aż tak wielkie, by zarządzić ,,jedenastkę".

Legia nie grała zbyt dobrze, zwyciężyła jednak bez żadnego trudu 4:0. Nie trudno wysnuć stąd wniosek, że wyjątkowo słabiutko zaprezentowała się warszawskiej widowni Wisła Kraków. Jej napad z Adamczykiem, kandydatem na tegorocznego króla strzelców, zupełnie nie istniał. Poza dwoma strzałami z kąta, oddanymi przez Machowskiego na początku spotkania, bramkarz Legii Stroniarz nie był zmuszony do żadnej groźniejszej interwencji. Wiślacy grali w ofensywie ślamazarnie, stosując charakterystyczny dla zespołów krakowskich system „stu podań". W pierwszej połowie spotkania zupełnie dobrze spisywała się defensywa Wisły, a zwłaszcza stoper Kawula, który w porę likwidował zbyt wolno rozgrywane akcje przez Brychczego i Noware. Po przerwie zagubili się również defensorzy Wisły, stali chwilami jak słupy soli, wokół których napastnicy Legii bez trudu mogli stosować piłkarski slalom. Wydaje się również, że piłkarzom Wisły zabrakło w tym spotkaniu kondycji. W ostatnim kwadransie sprawiali oni wrażenie mocno przemęczonych, oczekujących z utęsknieniem końcowego gwizdka sędziego.

Gospodarze grali nierówno. Przed przerwą dostroili się niemal zupełnie do słabiutkiego poziomu Wisły. Po zmianie stron, gdy goście osłabli kondycyjnie, napad Legii zdobył się na kilka przyjemnych dla oka i popartych strzałami akcji. W przekroju całego spotkania najlepszym napastnikiem Legii był prawy łącznik Nowara. Defensywa Legii nie miała w tym spotkaniu trudnego zadania. niemniej jednak zaprezentowała dość wysoką formę. Dotyczy to przede wszystkim stopera Słaboszowskiego. Grał on równo przez całe spotkanie, niemal zupełnie szachując środkową trójkę gości. Rogoża. Adamczyk i Siwak nie oddali na bramkę Stroniarza ani jednego strzału. Z obrońców legii mógł się również podobać Maseli. Starym jednak zwyczajem „Antos" zbyt często grał pod publiczność.

Lech