1959.04.26 Cracovia - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

1959.04.26, I liga, 6. kolejka, Kraków, Stadion Cracovii,
Cracovia 0:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: po. 30.000
sędzia: Edmund Sperling z Łodzi
Bramki
0:1 63' Wiesław Gamaj
Cracovia
3-2-5
Sztuka
Konopelski
Durniok
Gołąb
Malarz
Jarczyk
Fudaiej
Marciniak
Manowski
Satora
Kasprzyk

Trener: Michał Matyas
Wisła Kraków
3-2-5
Bronisław Leśniak
Fryderyk Monica
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Adam Michel
Leszek Snopkowski
Marian Machowski
Wiesław Gamaj
Stanisław Adamczyk
Józef Maniecki
Kazimierz Kościelny

trener Károly Kósa
Rogi: 13:14

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Galeria

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1959, nr 96 (25/26 IV) nr 4306

‎‎
‎‎

Kto pamięta te czasy, gdy „wielkie derby" Krakowa decydowały o prowadzeniu w tabeli rozgrywek, lub o tytule mistrza? . Było to w latach kiedy krakowskie piłkarstwo stanowiło potęgę, kiedy liczono się z nim, kiedy trzon reprezentacji narodowej stanowili gracze Cracovii i Wisły.

Gdzie są te czasy, gdzie?...

Tymczasem tegoroczne derby Krakowa, które przypadły na 6 serię rozgrywek zastały obydwa podwawelskie kluby w sytuacji nie tyle tragicznej ile nieprzyjemnej. Tak Cracovia jak i Wisła wspólnie z chorzowskim Ruchem zajmują w tabeli trzy ostatnie miejsca i mają na swym koncie zaledwie po trzy punkty. Co z tego jeszcze wyniknie, trudno przewidzieć, bowiem na dobrą sprawę drużyny te dzielą od leadera zaledwie 4 pkt. i praktycznie wystarczy kilka wygranych spotkań, aby znaleźć się w bezpiecznym miejscu tabeli.

Ale gdzie są ci zawodnicy, którzy mają poderwać krakowskie kluby do finiszu?

STAWKĄ MECZU 4 PKT.

W chwili obecnej 115 derby Krakowa stać się mogą przysłowiowym „grabarzem1 Cracovii lub Wisły, gdyż drużyna przegrywająca przy równoczesnym zwycięstwie Ruchu zostaje osamotniona na szarym końcu tabeli. Zwycięstwo w tym meczu jest równoznaczne nie dwu punktom, lecz czterem, gdyż jak łatwo obliczyć, jedna z drużyn zdobędzie dwa punkty a rywalka jej tyleż straci...

KRAKOWSKIM TARGIEM?

Nie chciałbym aby mnie źle zrozumiano, ale najszczęśliwszym wyjściem dla krakowskiego piłkarstwa byłby w tym meczu remis. Gdyby „los” splatał tego figla, to strata każdej z jedenastek wyniosłaby zaledwie 1 pkt. co przy ewentualnej zwyżce formy , naszych drużyn (pobożne życzenie — przyp. autora) byłoby zaledwie „złem koniecznym”. Ale kto może przewidzieć końcowy rezultat tego spotkania? Obydwie drużyny wyjdą na boisko z silną wolą zwycięstwa, zawodnicy będą walczyć przez pełne 99 min., gdyż podwójną stawkę potęguje tu jeszcze stuletnia rywalizacja obu klubów.

TEORIA TYLKO NA PAPIERZE?!

W derbach nigdy nic nie wiadomo — to prawda. Ileż to razy zdarzało się, że będąca w lepszej formie Wisła „musiała” mecz przegrać, czy też odwrotnie — opromieniona zwycięstwami Cracovia oddawała punkty Wiśle.

Gdyby choć w tym była jakaś reguła, to po ostatnim zwycięstwie „gwiaździstych” i porażce biało-czerwonych, jutrzejszy mecz powinna wygrać Cracovia.

Ale złudne są wszystkie, horoskopy... W meczu Cracovia — Wisła może . decydować nie tylko forma drużyn, nie tylko dyspozycja psychiczna graczy, ale też przypadek.

KTO BĘDZIE GRAŁ?

Licznych kibiców zapewne intryguje pytanie — w jakich składach wybiegną w niedzielę przeciw sobie Cracovia i Wisła? Nie! Tego nie zdradzę...

bo nie wiem. Zresztą nie chcę wiedzieć, gdyż uważam że byłoby niedyskrecją pytać o to trenerów M. Matyasa, czy K.

Kosy. W takich spotkaniach składy drużyn osłonięte są woalką tajemnicy. Nie wnikam w słuszność tej strategii, ale szanuję tradycję... Mogę się tylko domyślać, że Wisła grać będzie w takim składzie w jakim grała z Pogonią, a Cracovia w możliwie najlepszym zestawieniu z Durniokiem na stoperze. A jak będzie Naprawdę?... Zobaczymy!


Echo Krakowa. 1959, nr 97 (27 IV) nr 4307

‎‎
‎‎

Bramka Gamaja na wagę złota raz 115 odbyły których Wisła

WCZORAJ po raz 115 odbyły się w Krakowie lokalne derby, w których Wisła wygrała z Cracovią 1:0 (0:0). Gra toczyła się o dużą stawkę, gdyż obydwie drużyny znajdowały się na szarym końcu tabeli rozgrywek. I tylko tym można by w pewnym stopniu tłumaczyć stosunkowo mierny poziom widowiska. Obydwie drużyny grały jedynie z niezwykła ambicją i wolą zwycięstwa.

W tegorocznych „derbach” obserwowaliśmy dwa obrazy gry. Pierwszy to przewaga Cracovii w pierwszym kwadransie i ostatnich 10 min.

przed przerwą, oraz drugi to pojedynek wiślaków z defensywnym blokiem gospodarzy w drugiej części spotkania. Tak W jednym jak i w drugim okresie gry obydwie drużyny miały wiele okazji do strzelenia bramek. Tymczasem padła tylko jedna i to na dobrą sprawę w większym stopniu z błędu Gołąba i Durnioka niż wypracowania napastników Wisły.

WISŁA GÓRĄ!

Wisła tworzyła wczoraj bardziej scementowany zespół.

Nawet w okresie przewagi Cracovii przeciwnicy bronili się spokojnie, nie wybijali piłki na ślepo, lecz oddawali ją do swych współpartnerów. Natomiast po przejściu do ofensywy wszystkie linie „jatko tako” ze sobą współpracowały.

PRZED rozpoczęciem spotkania Cracovia — Wisła nastąpiło uroczyste pożegnanie wielokrotnego reprezentanta „biało-czerwonych” Eugeniusza Mazura, który wycofał się już definitywnie z czynnego życia sportowego. W imieniu zarządu Cracovii podziękowanie za ofiarne i ambitne reprezentowanie barw klubowych złożył Mazurowi wiceprezes klubu E.

Winnicki, a następnie kapitanowie obydwóch jedenastek wręczyli mu wiązanki kwiatów.

Oczywiście ataki Wisły nie były przeprowadzane -w jakimś wspaniałym stylu, ale w każdym razie efektem ich było kilka strzałów, przy których Sztuka wyciągał się jak struna i za obronę zbierał rzęsiste oklaski.

Leśniak w bramce nie był specjalnie zatrudniony. W jednej supergroźnej sytuacji przyszedł mu z pomocą słupek, kiedy to Kasprzyk uciekł po skrzydle i strzelił jak z dubeltówki. W innych sporadycznych wypadkach rola jego ograniczała się do wyłapywania piłek z center przeciwników. Obrońcy grali • bardzo spokojnie i tylko w początkowym okresie Monica dał się ogrywać szybkiemu Kasprzykowi. Później prawy obrońca Wisły w niczym nie ustępował Kawuli i Budce.

Najlepszą bodaj linią zwycięzców była pomoc. Snopkowski spełnił swe zadanie bez zarzutu a Michel wyraźnie wyrastał ponad wszystkich kolegów.

ZŁOTA BRAMKA GAMAJA

W ataku najlepszym zawodnikiem był bezsprzecznie prawy łącznik Gamaj. Nie tylko dlatego, że zmusił do kapitulacji bramkarza Cracovii w 62 min. ale przede wszystkim z tej prostej przyczyny, że kierował wszystkimi akcjami całego napadu. Był on też niezmordowany w grze defensywnej cofając się nieraz w okolice własnego pola bramkowego. Nieźle grał także Adamczyk, który z precyzyjną dokładnością rozdawał piłki po skrzydłach. W niektórych momentach niepotrzebnie jednak zwalniał grę. Środkowy napastnik Wisły przyczyni, się walnie do zwycięstwa, gdyż podał piłkę Gamajowi i z tego zagrania padła jedyna bramka meczu.

Ze skrzydłowych lepszy był wczoraj prawy — Machowski, chociaż w ostatnim okresie wykazał pewne braki kondycyjne. Stosunkowo

najsłabiej zagrała lewa strona ataku — Kościelny Maniecki ale trzeba zaznaczyć zawodnicy ci mieli przeciwko sobie tak wytrawnego obrońcę jak Konopelski, oraz do momentu kontuzji (52 min.) dobrze grającego Malarza. Dopiero w końcówce, gdy obrońcy Cracovii zabrakło sił a Malarz statystował na skrzydle — Maniecki zainicjował kilka bardzo niebezpiecznych rajdów JAK GRALA CRACOYIA? W okresie szturmu na bramkę Wisły gospodarze zaprezentowali swe wielkie atuty: szybkość i zdecydowanie. Jednak nie wystarczyły one, aby „rozrobić” blok defensywny „wiślaków przed bramką Leśniaka żaden z zawodników Cracovii nie decydował się na strzał.

Najlepszym zawodnikiem drużyny był bramkarz Sztuka. Także obrona i pomoc grały początkowo wprost imponująco, ale okazało się, że niektórzy zawodnicy szafowali zbytnio siłami i zabrakło ich po przerwie wówczas, gdy Wisła przyspieszyła tempo. Najbardziej uwidoczniło się to w końcówce meczu. CO Z TYM ATAKIEM?

Atak Cracovii jako formacja nie istniał od początku meczu.

Cały ciężar gry wzięli na swe barki Kasprzyk i Manowski, ale ten ostatni przeciągał miarkę w dryblowaniu i w efekcie nie był produktywny.

Marciniak grał zbyt chaotycznie. Także Satora i Fudalej nie błyszczeli, ale trzeba pamiętać, że grali przeciw nim Budka i Michel.

W sumie Cracovia nie mogła zachwycić, chociaż w porównaniu z poprzednimi spotkaniami zarysowuje się w drużynie nieznaczna, ale wyraźna zwyżka formy.

J. FRANDOFERT

”Przegląd Sportowy” z 1959.04.27

KRAKÓW. 26.4 (tel. wł.) Cracovia — Wisła Kraków 0:l (0:0). Bramkę zdobył w 62 min Gamaj. Sędziował Szperling z Łodzi. Widzów 30 000.

CRACOVIA: Sztuka, Konopelski, Durniok, Gołąb, Malarz, Jarczyk, Fudaiej, Marciniak, Manowski, Satora, Kasprzyk.

WISŁA: Leśniak, Monica, Kawula, Budka, Michel, Snopkowski, Machowski, Gamaj, Adamczyk, Maniecki, Kościelny.

Słoneczna, wiosenna pogoda. Wypełniony po brzegi już na godzinę przed zawodami stadion Cracovii. Na trybunach gwar i podniecenie. Głośne, toczone z pasją dyskusje: „My wam pokażemy!" — odgrażają się jedni drugim. „Pokażemy za półtorej godziny" — słychać odpowiedź z ust bardziej opanowanych i flegmatycznych kibiców.

Nagle milkną namiętne spory. Huk braw przeszywa powietrze. Na zielonej murawie wykwitają czerwone koszulki Wisły. Ponowny aplauz i na boisku zjawiają się „pasiaki". Ostry gwizd sędziego przeszywa powietrze. Kapitanowie dokonują ceremonii losowania. Durniok wybiera boisko, a Wisła rozpocznie grę.

Ale zanim nastąpi pierwsze kopnięcie piłki w tych 115-ych derbach piłkarskich na boisku zjawia się w towarzystwie Zarządu Sekcji Piłki Nożnej Cracovii jej zasłużony zawodnik Eugeniusz Mazur, aby odebrać za wierną długoletnią służbę barwom klubowym nagrodę w postaci telewizora, a od sędziego i zawodników obu drużyn gratulacje i kwiaty.

Wreszcie „wielka gra" się zaczyna. Ataki obu drużyn są zrazu anemiczne i chaotyczne. Piłkarze obu zespołów są wyraźnie zdenerwowani. Imponujący zawsze spokojem Monica daje trzy razy pod rząd uciec Kasprzykowi, który w swoim stylu sieje zamieszanie nie tylko w szeregach przeciwnika, ale również wśród własnych partnerów. Dwa groźniejsze strzały Manowskiego: obroniony przez Leśniaka i Satory mijający lewy słupek. bramkowy — wprowadzają nieco ożywienia do gry. ' Sympatycy biało-czerwonych. usiłują głośnymi okrzykami poderwać swoich pupilów do energiczniejszej walki. Doping jednak jest równie niemrawy jak gra.

Pierwszy naprawdę groźny, strzał notujemy dopiero w 19 min. Machowski wystawiony przez Gamaja idzie na przebój, strzela ostro z trudnego kąta. Sztuka Jest Jednak na stanowisku i zbiera zasłużone oklaski. Jeszcze w tej samej minucie wygrywa Gamaj pojedynek z Durniokiem i strzela fałszem obok słupka.

Po przeciwnej stronie Marciniak i Manowski niepokoją Leśniaka, ale ich strzały nie mają ostatecznej dynamiki. Mnożą się kornery. Wybiciem na róg ratuje, m. in. Durniok swoją drużynę od utraty bramki w 30 min., kiedy Kościelny: wychodzi z piłką na wolne pole i szykuje się do strzału. Zdenerwowany niezaradnością swoich napastników Konopelski idzie dwukrotnie do przodu i z daleka, ostrzeliwuje bramkę Leśniaka. Wzorowo przeprowadzony atak Adamczyk-Gamaj-Machowski kończy, prawoskrzydłowy Wisły słabym strzałem w ręce Sztuki, a kontratak.nie przynosi rezultatu, gdyż Manowski znajdując się już w do godnej pozycji strzałowej wdaje się niepotrzebnie w pojedynek z Kawulą i traci piłkę.

Jeszcze dwa kornery dla Cracovii i jeden dla Wisły i pierwsza połowa meczu kończy się bezbramkowo przy stosunku rzutów kornerowych 8:6 dla Cracovii.

Po zmianie boisk Wisła przyśpiesza tempo dążąc do rozstrzygnięcia meczu. Już w 48 min. Maniecki dochodzi do świetnej pozycji na polu karnym, ale nie decyduje się na natychmiastowy strzał, a później naciskany przez obrońców strzela słabo i niecelnie.

Następuje dłuższe ostrzeliwanie bramki Cracovii, jednak celność strzałów pozostawia wiele do życzenia. Tymczasem Satora niemal od własnej bramki wyprowadza piłkę i wypuszcza Kasprzyka. Lewoskrzydłowy Cracovii rwie z piłką jak burza, przechodzi Monicę i z w tej chwili znów zwolennicy biało-czerwonych dają znać o sobie.

Potęguje się doping. Ale doświadczeni zawodnicy Wisły, głównie Snopkowski i Gamaj szybko wprowadzają ład i spokój w swoje szeregi. Wisła zaczyna coraz wyraźniej przeważać, wreszcie pada rozstrzygnięcie. Gołąb daje się ograć w szkolny sposób, do piłki dochodzi Gamaj, podciąga ją jeszcze 1—3 metrów i obok desperacko wybiegającego Sztuki posyła do siatki. W tym momencie dają znać o sobie zwolennicy Wisły. Ten „dech widowni" dobrze działa na gwardzistów. Przeprowadzają oni wiele składnych ataków, wypracowują sobie wiele dogodnych sytuacji podbramkowych — ale... popełniają „stary" błąd zwalniania gry w okolicach pola karnego i niezdecydowania na zaskakujący strzał.

Jeszcze na 3 min. przed końcem meczu Maniecki idzie na przebój, i zostaje podcięty na polu karnym. Piłka wychodzi na korner i stamtąd właśnie nakazuje sędzia wykonać rzut w stronę bramki Cracovii. Korner mija bez rezultatu, ale daje również Wiśle przewagą stosunku kornerowego wynoszącą łącznie 14:13.

Nikogo chyba nie zdziwi - jeśli charakteryzując grę obu zespołów wyróżnimy formacie defensywne, a wśród nich specjalnie Sztukę i Durnioka oraz Budkę i Michela. Wśród napastników pierwsze miejsce należy się zdobywcy jedynej bramki Gamajowi.

St. Habzda

”Dziennik Polski” z 1959.04.28

Wysokie aspiracje - niski poziom

Właściwie to szkoda było nawet iść na krakowskie derby. Ładna pogoda zachęcała do spaceru za miasto, z drugiej jednak strony nadzieja, że wreszcie zobaczy się na słynnych derbach dobrą piłkę, zapraszała na stadion Cracovii. Ci, którzy ściągnęli tam, aby być świadkami widowiska na dobrym poziomie — zawiedli się srodze.

Mecz Cracovia — Wisła był świetnym wykładnikiem tego, co dzieje się z krakowską piłką. A właściwie tego, co się nie dzieje. Bo od kilku lat w obu drużynach jest zupełny zastój, nie widzimy prawdziwie wartościowych zawodników, jedynie od czasu do czasu któremuś z piłkarzy „wyjdzie" mecz. I to wszystko. Jak na zespoły I ligi — stanowczo zbyt mało. A spotkanie Cracovii z Wisłą, wygrane 1:0 przez Wisłę było przeglądem mizernych umiejętności i niewiele większych ambicji obu zespołów. Jedynie aspiracje były wysokie — przekonaliśmy się jednak, że tegoroczne derby, poza nazwą nie miały wiele wspólnego z tymi spotkaniami, które rozgrywane były przed laty. Szablon, szkolne błędy, niedokładne podania i absolutny brak strzałów zastąpiły dzisiaj dawne przemyślane koncepcje, błyskotliwe zagrania i techniczne sztuczki.

W tej niedzielnej szarzyźnie, na pewno drużyną nieco lepszą była Wisła. Czy jednak jej zwycięstwo jest odzwierciedleniem tego, co działo się na boisku? Chyba nie, Z równym powodzeniem mogła wygrać Cracovia, równie dobrze mógł być wynik remisowy.

To, co pisaliśmy o Wiśle po wygranym przez nią meczu z Pogonią Szczecin podtrzymujemy i dzisiaj: zbyt powolny i mało produktywny atak, przypadkowa zagrania. Podobnie i w Cracovii, gdzie ciągle eksperymenty z zestawieniem ofensywy stają się już nieciekawe. Ale cóż, trenerzy i kierownictwo zdają sobie chyba świetnie sprawę z tego, co się w ich drużynach dzieje. Czy Jednak z przeciętnych piłkarzy można zrobić orłów? Jeżeli w ciągu tylu lat piłkarze ci nie stali się wartościowymi zawodnikami, to znaczy, że już nic więcej zrobić nie potrafią A wtedy i najlepszy trener nie pomoże i najmądrzejsze nawet słowa nic nie zdziałają.

Gazeta Krakowska. 1959, nr 99 (27 IV) nr 3389

‎‎

Wisła nawiązała kontakt

II liga z grupą środkową

Niestety znów nie mamy powodu do radości. Wprawdzie Wisła zdobyła 2 pkt, ale dokonało się to w bratobójczej walce z odwieczną rywalką Cracovią. Zresztą sukces Wisły nie wypadł wcale okazale, a 2 pkt. zdobyła ona dzięki jednemu przypadkowemu strzałowi. Przypadek przypadkiem, ale Wisła dzięki temu zwycięstwu bardzo poważnie wydźwignęła się w górę tabeli i nawiązała dość silny kontakt z grupą drużyn środkowych.

Przypadkowa Bramka rozstrzyga pojedynek dwóch odwiecznych rywalek

„Święta wojna” dwóch odwiecznych rywalek Cracovii i Wisły zakończyła się porażką biało-czerwonych 0:1 (0:0).

Niestety nie spełniły się oczekiwania wielu entuzjastów piłkarstwa, że pojedynek wypad nie okazale. Mecz był nieciekawy i odzwierciedlał w całej rozciągłości upadek krakowskiego piłkarstwa.

Kto był lepszy w tym spotkaniu? Bezsprzecznie Wisła,

ale styl gry „czerwonych” był daleki od takiego, który wróżyć może jaśniejszą przyszłość.

Na boisku wszystko działo się od przypadku do przypadku. Czystemu przypadkowi zawdzięcza również Wisła zdobytą bramkę. Po wolnym bitym przez Monicę na przedpolu Cracovii zrobiło się zamieszanie. Nieporozumienie obrony wykorzystał sprytnie Gamaj strzelając jedyną bramkę meczu. Był to właściwie najbardziej godny uwagi moment w całym spotkaniu. Poza tym zawodnicy obu drużyn prześcigali się w niedokładnych podaniach i marnowaniu sytuacji strzeleckich.

W zwalnianiu gry celował atak Cracovii. U większości napastników obu drużyn widoczne były poważne braki techniczne i mała szybkość.

Wręcz fatalnie wyglądało oddawanie strzałów. Przecież jeden strzał Kasprzyka czy Adamczyka nie robi wiosny, a wręcz przeciwnie świadczy o wybitnym braku umiejętności piłkarskich. Zresztą ze strzelaniem nie było lepiej i u innych napastników.

Jako tako wywiązała się Wisła z gry w polu. Szczególnie w drugiej połowie „czerwoni” zwiększyli tempo i długimi podaniami przedostawali się pod bramkę Cracovii. Z wykończeniem akcji było niestety rozpaczliwie.

Atak Cracovii zagrał nad podziw chaotycznie. Nie rzadko aż trzech zawodników biegło do jednej piłki, aby ją... stracić. Kasprzyk szczególnie w pierwszej połowie hasał po całym boisku, aby jego koledzy wreszcie przekonali się o „dziurze” na lewym skrzydle.

Tak więc wielkie derby Krakowa, które były w przeszłości pokazami świetnej piłki, -w tym roku przekształciły się w mecz błędów, które — jakby na zwolnionej taśmie filmowej — przesuwały się przez 90 minut gry przed krakowską publicznością.

CRACOVIA: Sztuka, Konopelski, Durniok, Gołąb, Malarz, Jarczyk, Fudalej, Marciniak, Manowski, Satora, Kasprzyk.

WISŁA: Leśniak, Monica, Kawula, Budka, Michel, Snopkowski, Machowski, Gamaj, Adamczyk, Maniecki, K. Kościelny.

RYSZARD MALINOWSKI


Relacje prasowe

Gazeta Krakowska. 1959, nr 100 (28 IV) nr 3399 [sic!]

Już przed godziną 13-tą do kas Cracovii formowały się długie kolejki, a na trzy godziny przed meczem ul. Manifestu Lipcowego „walił” gęsty tłum. Publiczność dopisała w 100 proc., tylko zawodnicy obu drużyn zawiedli.

W 25 min. Cracovia miała dobrą okazję do zdobycia bramki. Durniok egzekwował bowiem rzut wolny tuż z poza linii pola karnego. „Wiślacy” zrobili oczywiście mur, w bramce „wiercił” się niespokojnie Leśniak. Rozbieg, strzał... i piłka poszybowała wysoko nad poprzeczkę. Bramkarz Wisły z radości aż „zawiesił" się na poprzeczce. W chwilę potem Sztuka zrobił akrobatyczny wyskok by rozluźnić mięśnie do piłki, która szła co najmniej 5 m nad poprzeczką.

Zaiste dziwna była w niedzielę pogoda. Upalnie, po południu trochę zachmurzyło się, podczas meczu zaczął nawet kropić deszcz, ale po chwili słońce znów zaświeciło obu drużynom,