1959.10.25 Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:3

Z Historia Wisły

1959.10.25, I liga, 20. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego,
Legia Warszawa 1:3 (0:1) Wisła Kraków
widzów: ok. 12.000
sędzia: Kowal z Katowic
Bramki

Lucjan Brychczy 48'


0:1
1:1
1:2
1:3
42' Andrzej Sykta

55' Andrzej Sykta
65' Kazimierz Kościelny
Legia Warszawa
3-2-5
Stanisław Fołtyn Grafika:Zmiana.PNG (40' Roman Hlywa)
Marceli Strzykalski
Henryk Grzybowski
Jerzy Słaboszowski
Wojciech Pędziach
Edmund Zientara
Jan Boguszewski
Lucjan Brychczy
Tadeusz Błażejewski Grafika:Zmiana.PNG (50' Konrad Kornek)
Zygmunt Gadecki
Helmut Nowak

trener: Stjepan Bobek
Wisła Kraków
3-2-5
Bronisław Leśniak
Fryderyk Monica
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Adam Michel
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Andrzej Sykta
Józef Maniecki
Leszek Snopkowski grafika:zmiana.PNG (46'? Stanisław Adamczyk)
Kazimierz Kościelny

trener: Károly Kósa

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1959, nr 245 (21 X) nr 4455

‎‎

Zaskakujący optymizm trenera K. Kosy

Wczoraj w godzinach południowych wyjechali do Warszawy piłkarze Wisły, którzy w nadchodzącą niedzielę, w meczu o mistrzostwo I ligi zmierzą się z Legią.

Przed wyjazdem zamieniliśmy kilka słów z trenerem Wisły p. K. Kosą, który uważa, że jego drużyna nie myśli wcale o oddaniu obydwu punktów przeciwnikowi.

— Skąd ten optymizm, przecież w Sosnowcu ponieśliście porażkę 0:2? — Wynik tego meczu o niczym nie świadczy. Potraktowaliśmy spotkanie sparringowo, próbując kilku koncepcji taktycznych w grze. W meczu z Legią będziemy grać inaczej niż ze Stalą.

— Trudno mi uwierzyć, abyście mogli przywieźć z Warszawy przynajmniej 1 punkt. Sam pan niedawno stwierdził w wywiadzie udzielonym dla „Sportu", że drużyna gra nerwowo na co ma wpływać m. in. bardzo słaba postawa bramkarzy! — Dobrze, że pan o tym wspomniał. Ja naprawdę nie udzielałem dotychczas żadnego wywiadu tak dla „Sportu" jak j dla innych pism. Czytając „moje wypowiedzi" byłem zdumiony faktem oraz zawartymi w nich sformułowaniami. Protestuję przeciwko takiej nie fair taktyce skierowanej przeciwko mojej osobie i drużynie którą trenuję. Jeśli np. chodzi o Leśniaka to uważam go za bardzo dobrego bramkarza i gdy będzie zupełnie zdrowy, to udowodni to już w meczu z Legią. — Proszę nam odkryć rąbek tajemnicy — w jakim składzie będziecie grać w Warszawie? —

Prawdopodobnie w bramce wystąpi Leśniak, rez. Wł. Machowski, w obronie — Monica, Kawula i Budka, rez. Snopkowski; w pomocy — Michel i Jędrys, rez. Świder, w ataku — Machowski, Sykta, Kościelny II, Maniecki i Chmura, rez. Adamczyk.

— Czy myśli pan poważnie o tak rewelacyjnym składzie linii ataku? Uderza w nim nie tylko brak Gamaja, ale i to że w takim ustawieniu zawodnicy jeszcze ze sobą nie grali.

— Nie uprzedzajmy faktów. Kto wie czy gdyby nie kontuzja nie wystawiłbym jeszcze Śmiałka?! Co można dodać do tej rewelacyjnej wiadomości, chyba życzyć trenerowi Kosie i drużynie powodzenia, chociaż niezbyt podzielamy ten optymizm.

Rozmawiał: (J. F.)


Echo Krakowa. 1959, nr 248 (24/25 X) nr 4458

‎‎

Wprawdzie Wisła nadal jest zagrożona degradacją do niższej klasy, ale. niedzielny mecz z Legią nie jest jeszcze jej ostatnią szansą ratunku. Właśnie może dlatego trener Kosa zdecydował się zagrać w Warszawie va banque! Powołał do drużyny kilku rezerwowych zawodników, którzy swą szybkością mają zaskoczyć. defensywę przeciwników.

Mowa tu o Manieckim i Chmurze. Jeśli próba ta nie zda egzaminu, to w meczu przeciwko LKS-owi do ataku „wrócą” Gamaj i Adamczyk.

REMIS W NAJLEPSZYM RAZIE

Wisła — jak już pisaliśmy — miała wystąpić przeciwko Legii w składzie: Leśniak — Monie a, Kawula, Budka — Michel, Jędrys — Machowski, Syk ta. Kościelny II, Maniacki i Chmura. W ostatniej chwili wezwano jednak do Warszawy „posiłki” w osobach Gamaja oraz Śmiałka i zachodzi możliwość, że pierwszy ź nich wystąpi na środku napadu.

Mimo optymizmu jaki panuje w obozie „wiślaków”, uważamy, że nie stać ich na pokonanie drużyny gospodarzy. Przy szczęśliwym zbiegu okoliczności i wyjątkowo dobrej grze, górną granicą możliwości jest chyba tylko osiągnięcie wyniku remisowego.


Echo Krakowa. 1959, nr 249 (26 X) nr 4459

‎‎

Zwycięstwo Wisły nad jedenastką Legii

Strategia trenera Kosy lepsza od planu Bobeka (Obsługa własna) J Na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie odbyło się spotkanie piłkarskie o mistrzostwo I ligi pomiędzy tamtejszą Legią a krakowską Wisłą.

Niespodziewane, ale niemniej zasłużone zwycięstwo odnieśli krakowianie 3:1 (1:0). Bramki zdobyli dla zwycięzców — Sykta 2 oraz Kościelny II, dla pokonanych —Brychcy. Sędziował p. Kowal z Katowic. Widzów ok. 15 tys.

WISŁA — Leśniak, Monica, Kawula, Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Snopkowski (Adamczyk), Kościelny II, Maniecki.

LEGIA — Fołtyn (Kornele), Strzykalski, Grzybowski (Słaboszewski), Słaboszewski (Nowak), Pędziach, Zientara, Boguszewski, Brychcy, Błażejewski (Ciupa), Gadecki, Nowak (Grzybowski).

Jak już widać z ustawienia Wisły, trener Kosa zdecydował się w pierwszej części spotkania na grę defensywną. Oczywiście w sytuacji, gdy krakowianie przejmowali piłkę, wówczas za czwórką zawodników z ataku, do akcji mieli się włączać obaj pomocnicy wraz z cofniętym centrem.

Z TAKTYKI CZWÓRKA Z PLUSEM

Czy wszystkie założenia „wiślacy” zrealizowali? Byłoby grubą przesadą tak sądzić, przecież goście występowali w stolicy w roli outsidera, broniącego się przed spadkiem, natomiast Legia miała (i chyba ma jeszcze) aspiracje na wicemistrzostwo. Biorąc te fakty pod uwagę goście wywiązali się z realizacji założeń gry taktycznej — na czwórkę z plusem.

ATAK LEGII

Początkowo Legia przystąpiła do generalnej ofensywy, jakby chcąc z miejsca odebrać przeciwnikowi ochotę do walki. Na szczęście, krakowianie nie dali się wytrącić z równowagi, i na bezplanową ofensywę odpowiedzieli zwolnieniem gry i groźnymi wypadami.

Po dwóch rzutach wolnych strzelanych przez Strzykalskiego, następują bardzo groźne kontrataki Wisły. W 20 min. Machowski ucieka na róg boiska, skąd miękko centruje. Do piłki startują Maniecki i Strzykalski. „Legionista” okazał się o ułamek sekundy szybszy. Wybił jednak piłkę za krótko, tak że przejął ją Kościelny II i posłał tuż obok słupka. Była szansa!

GROŹNE KONTRATAKI

Znów optyczna przewaga Legii, ale atak jej natrafia na zdecydowaną obronę. Trio Wisły wspólnie z pomocnikami jest zaporą trudną do przebycia. W 32 min. Kościelny II wypuszcza na lewą flankę Manieckiego, który bezpardonowo atakowany przez Strzykalskiego podaje do środka. Piłkę przejmuje Machowski. Wyraźnie odpychany przez Grzybowskiego strzela w... boczną siatkę bramki.

KIKS MONICY

I reprezentantowi zdarza się robić omyłki. Właśnie nadeszła krytyczna 38 min. Piłka uciekła spod nogi Monicy i wyłuskał ją Błażejewski. Będąc jednak sam na sam z Leśniakiem strzelił wysoko ponad poprzeczkę. W minutę później Leśniak popisuje się wspaniałym wyłapaniem piłki z nad głowy Gadeckiego. Za efektowną i skuteczną paradę zbiera rzęsiste brawa, które przy każdej jego interwencji powtarzają się od tego momentu do końca meczu.

PROWADZIMY 1:0 I wreszcie 42 min., która przesądziła chyba o losach spotkania. | Machowski przerzuca piłkę nad Słaboszewskim i przejmuje ją Sykta. Niewiele się namyślając pędzi z nią na pole karne Legii. Rozpaczliwie rzucają się krakowianinowi pod nogi Zientara i Grzybowski, ale strzał i piłka grzęźnie w siatce. Prowadzimy 1:0. Odzywają się teraz kibice Wisły, z których 90 proc, to rodowici warszawianie. W chwilę później trener Bobek „traci głowę” i w miejsce najlepszego Strzelca w swej drużynie — Błażejewskiego wpuszcza na boisko Ciupę. Tymczasem kilkadziesiąt sekund później Grzybowski w wyskoku do piłki skręca sobie nogę i po przerwie asystuje już tylko na lewym skrzydle.

WYRÓWNANIE BYŁO „ZABÓJCZE” DLA... GOSPODARZY

W Wiśle też następuje zmiana.

Snopkowski miał za zadanie grać tylko do przerwy. Wywiązał się z niego znakomicie. Teraz na centrze widzimy Adamczyka, który początkowo mało ruchliwy, rozgrywa się z biegiem czasu i zupełnie nieźle sobie poczyna. Ale tymczasem w 47 min. „anioł stróż” Brychcego — Jędrys „zaspał” a pogoń Kawuli okazała się spóźniona i prawy łącznik Legii będąc sam na sam z Leśniakiem wyrównuje.

Teraz gospodarze przechodzą do zdecydowanej ofensywy, zapominając o kryciu przeciwników na własnej połowie boiska. W 56 min. po błędzie Słaboszewskiego przejmuje piłkę Sykta i po kilku krokach z pełnego biegu zdobywa j drugą bramkę dla Wisły. Trzecią uzyskuje w 9 min. później Kościelny II z podania Michela. W sumie Wisła była drużyną skuteczniejszą i należało się jej zwycięstwo. W drużynie wszyscy, grali bardzo ambitnie począwszy od Leśniaka a skończywszy na • Manieckim. Należą się im gratulacji.

J. FKANDOFERT

”Przegląd Sportowy” z 1959.10.26

http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1959/nr191/directory.djvu

WARSZAWA, 25.10 Legia Warszawa — Wisła Kraków 1:3 (0:1). Bramki zdobyli: dla Wisły Sykta w 42 i 55 min oraz Kościelny w 65; dla Legii Brychczy w 48 min. Sędziował Kowal z Katowic. Widzów około 12 tysięcy.

LEGIA: Fołtyn (Koniek), Strzykalski, Grzybowski, Słaboszowski, Pędziach, Zientara, Boguszewski, Brychczy, Błażejewski (Ciupa), Gadecki, Nowak.

WISŁA: Leśniak, Monica, Kawula, Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Snopkowski (Adamczyk), Maniecki, Kościelny.

Ostatni raz stary wiślacki hymn: „Jak długo na Wawelu"... śpiewali kibice krakowscy w Warszawie w roku 1951, kiedy idąca na mistrza Wisła, pokonała Legię na jej boisku 4:1.- Ale wówczas, w zespole z białą gwiazdą na piersiach grały takie sławy Jak Gracz, Kohut, Jaśkowski. Flanek i inni. W niedzielę znów usłyszeliśmy zwycięski hymn krakusów, po zwycięstwie ich ulubieńców nad kandydatem na wicemistrza Polski. Wygrana w stolicy z Legią niemal definitywnie zapewniła Wiśle dalszy pobyt w ekstraklasie.

TRAFIŁA LEGIA NA... KOSĘ

Trener Wisły, Kosa przystąpił do meczu z Legią a nastawieniem na lekką defensywę. Noszący de nomine koszulkę z nr 9 Snopkowski, spełniał de facto rolę trzeciego pomocnika, którego szczególnym zadaniem było wyeliminowanie z gry Brychczego i częściowe uniemożliwienie rozróbek Pędziachowi w środku pola. Ten wariant taktyczny przyniósł gościom do przerwy spodziewane efekty. Legia nie zdobyła ani jednej bramki, natomiast Wisła, dzięki dobremu indywidualnemu zagraniu młodego Sykty uzyskała prowadzenie. Bramka zdobyta w 42 minucie przez Wisłę była jak najbardziej wiernym odzwierciedleniem przebiegu gry przed przerwą.

W drugiej połowie trener Kosa zrezygnował z usług Snopkowskiego i wprowadził do gry Adamczyka. Początkowo wydawało się, że ta niezbyt przemyślana wymiana zemści się na zespole gości. W 48 minucie Brychczego wyskoczył jak strzała do prostopadłej piłki, podanej przez Pędziacha, ograł obrońców. wyczekał moment wybiegu z bramki Leśniaka i pewnym strzałem ulokował piłkę w siatce. Tak więc tuż po zmianie stron stan meczu opiewał 1:1.

SĘDZIA KOWAL — NAJLEPSZY NA BOISKU

Zrzedły nieco miny bardzo żywym na trybunach entuzjastom Wisły. Pochowali transparenty i w skrytości ducha błagali o utrzymanie tego stanu do końcowego gwizdka bardzo dobrego sędziego p. Kowala. Legia przystąpiła w tym okresie gry do ofensywy. Przeważała, ale brak było w jej poczynaniach jakiejkolwiek koncepcji. umożliwiającej sforsowanie silnej defensywy Wisły, którą poza Adamczykiem wspomagali teraz również obaj pomocnicy Michel i Jędrys. Niedługo Jednak gryźli krakowianie z nerwów palce. Bardzo dobrze grający w tym meczu prawy łącznik Wisły Sykta, wykorzystał w 55 minucie błąd grającego teraz, na środku obrony Słaboszewskiego i lekkim planowanym strzałem uzyskał po raz wtóry prowadzenie. Bramkę tę przepuścił nie rozgrzany jeszcze Kornek, który zastąpił Fołtyna, kontuzjowanego przy obronie niezwykle groźnego strzału Manieckiego.

W 10 minut później losy meczu zostały definitywnie rozstrzygnięte. Lewoskrzydłowy Kościelny przeszedł z piłką na środek boiska i wobec biernej postawy obrońców Legii strzelił nie do obrony. Tak więc na 35 minut przed zakończeniem meczu Wisła prowadziła 3:1.

Winni Jesteśmy teraz czytelnikom wyjaśnienie: czy to tak dobrze grała Wisła, czy też beznadziejnie Legia? Prawda jak zwykle leży chyba pośrodku. Krakowianie konsekwentnie realizowali, swą zaczepną defensywną taktykę,wobec której większość zawodników Legii była bezradna. Wisła wykorzystała 50 procent sytuacji podbramkowych, przewyższając Legie pod względem skuteczności, zdecydowanie. Wojskowi nawet w 20 procentach nie wykorzystali okazji do poprawienia niekorzystnego dla nich wyniku.

WIĘDNĄ... BOBKOWE LIŚCIE

W zespole Legii w dalszym ciągu widoczne są te same błędy - i przywiązanie do tych samych nazwisk. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że Gadecki i Ciupa nie reprezentują w 11 wojskowych najwyższych kwalifikacji. Wiadomo również. że Gadecki nie należy do typu graczy konstruktywnych, budujących akcje. Mimo to zawodnikowi temu powierzono pozycję lewego łącznika, na której siłą rzeczy nie mógł zdać egzaminu i spełnić właściwie swej roli. Wielkie przeto było zdziwienie widowni, gdy trener Bobek zmienił tuż przed przerwą Błażejewskiego, pozostawiając Gadeckiego w dalszym ciągu na boisku.Błażejewski nie jest oczywiście żadnym orłem w napadzie Legii ale umie się znaleźć pod bramką i zdobyć gola w najbardziej nieoczekiwanej sytuacji Niestety, zapomniano o tym i pozbyto się najgroźniejszego obok Brychczego strzelca, w napadzie. (…)

W sumie mecz stał na przeciętnym poziomie, ale był chwilami emocjonujący. Zasłużone zwycięstwo odniosła Wisła, mając dwa najlepsze punkty w bramkarzu Leśniaku, obrońcach Kawuli i Monicy oraz bardzo dobrym napastniku Sykcie, w Legii poza Fołtynem w bramce oraz częściowo Pędzichem i Strzykalskim trudno jest kogokolwiek wyróżnić. Nawet. Brychczy mimo najszczerszej chęci, nie zagrał na spodziewanym poziomie.

Lech

”Dziennik Polski” z 1959.10.27

http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=6135

Taktyka plus ambicja przyniosła Wiśle zwycięstwo

Czy piłkarze Wisły wznieśli się na tak wysoki szczebel umiejętności, że pokonali kandydatów na wicemistrza Polski — zespół Legii 3:1 (1:0) i to jeszcze w Warszawie? W polskim piłkarstwie chimeryczna forma zespołów sprawiła niejedną już niespodziankę. Tym razem jednak krakowianie mieli ,,nóż na gardle". A że przeciwnik nie był znów tak „cudowny" jak niektórzy próbują zeń robić — nic więc dziwnego, że mecz zakończył się zwycięstwem Wisły.

O zwycięstwie krakowian przesądziła lepsza taktyka gry, ambicja wszystkich zawodników i... jak to często bywa szczęście. Przecież na upartego wystarczyło, by Leśniak przepuścił bardzo silne strzały Zientary, Błażejewskiego, Strzykalskiego czy Gadeckiego, aby sytuacja na boisku ułożyła się mniej korzystnie. Na szczęście Leśniak bronił kapitalnie i to ostudziło zapał napastników przeciwnika. Obrona także likwidowała gros niebezpiecznych sytuacji na przedpolu własnej bramki, a pomoc odbierała piłkę przeciwnikom i wspomagała własny napad, który tym razem potrafił wykrzesać z siebie siłę, szybkość i strzał. W efekcie, mimo dobrej gry bramkarzy Legii — Fołtyna i po jego kontuzji — Kornka, piłka aż 3 razy znalazła drogę do bramki gospodarzy, a tylko raz do gości. Strzelcami bramek dla Wisły byli: Sykta dwukrotnie i Kościelny; dla Legii — Brychczy.

Czy lepsza i bardziej ambitna niż zwykle — gra krakowian jest zapowiedzią „odnowy" w jedenastce Wisły? Przekonamy się o tym na własnym boisku w spotkaniu przeciwko ŁKS!

(F)

Echo Krakowa. 1959, nr 250 (27 X) nr 4460

Niech pan nie żartuje — powiedziała jedna z wielkich sympatyczek Wisły, gdy dowiedziała się o wyniku w Warszawie.

— Ależ zapewniam pana, że wynik jest zupełnie pewny. W tej chwili otrzymaliśmy od naszego specjalnego wysłannika sprawozdanie z przebiegu zawodów.

— No, to bardzo się cieszę. Duża buźka dla piłkarzy Wisły a przy okazji i dla pana.

Żałowałem, że przez telefon.

Przed meczem w Warszawie znaleźli się pewni działacze Wisły, którzy poddawali ostrej krytyce skład ustalony przez trenera Kosę i kierownika drużyny — Żaka. Naj­ większe obiekcje miano do linii ofensywnej oraz do bramkarza Leśniaka. Później gdy pociągnięcie okazało się jak najbardziej słuszne i atak grał poprawnie, a Leśniak był bodaj najlepszym zawodnikiem na boisku działacze ci twierdzili: — A mówiliśmy, że tak będzie najlepiej — Leśniak po­ winien bronić.

Mają widocznie krótką pamięć.

W ogóle w klubach obserwuje się zastraszająco dużą ilość „fachowców”. Szkoda tylko, że w parze z ich ilością nie przychodzą sukcesy na boiskach i wzrost poziomu naszego piłkarstwa.