1959.11.01 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 4:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 19:16, 13 cze 2020; Zdzis (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
1959.11.01, I liga, 21. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 12.00
Wisła Kraków 4:1 (0:0) ŁKS Łódź
widzów: 10.000
sędzia: Antoni Marszoł z Katowic
Bramki
Stanisław Śmiałek 51'
Andrzej Sykta 52'
Kazimierz Kościelny 55'

Marian Machowski 84'
1:0
2:0
3:0
3:1
4:1



63' Henryk Sass
Wisła Kraków
3-2-5
Bronisław Leśniak
Fryderyk Monica
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Adam Michel
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Andrzej Sykta
Stanisław Adamczyk grafika:zmiana.PNG (46' Stanisław Śmiałek)
Józef Maniecki
Kazimierz Kościelny

trener: Károly Kósa
ŁKS Łódź
3-2-5
Jan Bem
Henryk Szczepański
Stanisław Wlazły
Henryk Stusio
Władysław Soporek
Sławomir Sarna
Zygmunt Kaźmierczak
Jerzy Wieteski
Henryk Szymborski
Henryk Sass
Kazimierz Kowalec

trener: Władysław Król
Debiut ligowy Stanisława Śmiałka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Galeria

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1959, nr 253 (30 X) nr 4463

‎‎

Wisła gości u siebie drużynę ŁKS. Wprawdzie jedenastka czerwonych wyszła już ze strefy zagrożonej spadkiem ale dla pełnego bezpieczeństwa dobrze byłoby powiększyć swój dorobek punktowy. Zresztą chyba ambicją krakowskiej drużyny jest zajęcie możliwie najlepszego miejsca w tabeli. Zdobycie jednego czy dwóch punktów w tym meczu nie będzie zadaniem łatwym. Łodzianie stanowią bowiem groźnego przeciwnika. Toteż piłkarze Wisły muszą zagrać ze zdwojoną energią, z wielką ofiarnością i ambicją, aby rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. W tej trudnej walce winni pomóc zawodnikom kibice silnym, sportowym dopingiem.


Echo Krakowa. 1959, nr 256 (3 XI) nr 4466

‎‎
‎‎

WISŁA NA WYSOKIEJ FALI

Piłkarze Wisły nie tylko uciekli ze „strefy spadkowej”, ale po zwycięstwie nad ŁKS wysunęli się na 6 miejsce w tabeli. Najwięcej powodów do zadowolenia mają z tej racji kierownik sekcji pn. TS Wisła mjr. St. Wójcik i trener K. Kosa. Wreszcie obaj są zadowoleni i roześmiani. Teraz wiele obiecują sobie po naj­ młodszych zawodnikach. Jeśli planom ich i zamierzeniom nie stanie nic na przeszkodzie to już w przyszłym sezonie piłkarze Wisły będą sięgać wysoko! Tego życzą im chyba wszyscy sympatycy „czerwonych”.

ZMIENIONO KOSZULKI

Po meczu bramkarz ŁKS — Bem był chyba najnieszczęśliwszy. — Przepuścić 3 bramki w 4 minuty, to mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło — żalił się w szatni. A mówiłem, abyście nie zmieniali koszulek, bo to „zły omen" — do-j Armii Rumuńskiej 84:71.

— Czy zmiana koszulek była przyczyną wysokiej porażki ŁKS w meczu z Wisłą? — chyba nie. Ale inna sprawa, że zmiana numeracji niektórych zawodników łódzkich; wielu widzów i nas wprowadziła w błąd przy „identyfikacji“ Strzelca bramki dla gości.

Był nim bowiem nie Wieteski lecz utalentowany Sass.


”Przegląd Sportowy” z 1959.11.02

http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1959/nr195/directory.djvu

Kraków, 1.11. (tel. wł.)Wisła — ŁKS 4:1 (0:0). Bramki dla Wisły zdobyli: Śmiałek w 51 min., Sykta w 52 min., Kościelny w 54, Machowski w 84 min., dla ŁKS-u Sass w 63 min. Sędzia Marszol ze Śląska. Widzów ponad 10 tys.

WISŁA: Leśniak, Monica, Kawula, Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Adamczyk, (Śmiałek). Maniecki, Kościelny.

ŁKS: Bem, Szczepański, Wątły, Stusio, Soporek, Sarna, Kaźmierczak, Wieteski, Szymborski, Sass, Kowalec.

Jeżeli Szczepański, z uwagi na swoją szybkość, zdobył sobie przydomek „Burza" — to jego niedzielni przeciwnicy, głównie Maniecki i Kościelny, będą odtąd kandydować do przydomka „Huragan". Wiele razy bowiem zdarzało się, że prawy obrońca łodzian pozostawał daleko w tyle za szarżującymi w niesłychanie szybkim tempie napastnikami Wisły. Gdyby w parze z szybkością Manieckiego i Kościelnego szły jeszcze inne walory piłkarskie, wówczas łodzianie musieliby przegrać w wyższym jeszcze stosunku. Już w pierwszej części meczu drużyna krakowska zdobyła sobie wyraźną przewagę, ale bramki ani jednej. Stało się to nie tylko dzięki dobrej grze defensywy łódzkiej, ale również z powodu złej taktyki napadu Wisły i katastrofalnej formy jej kierownika Adamczyka. Rzecz jasna, że forma Adamczyka musiała mieć duży wpływ na grę jego kolegów.

Druga część spotkania, a specjalnie jej pierwsze 15 min. stała się rzadko oglądaną na naszych boiskach biesiadą sportową. Natychmiast po wznowieniu gry, Wisła przystąpiła do huraganowych ataków i b. szybko uwieńczyła je powodzeniem. Entuzjazm na widowni wzbudził slalomowy rajd prawego łącznika Wisły, Sykty, po czym padła druga bramka dla. gospodarzy, oraz kapitalny strzał Kościelnego, przynoszący Wiśle trzecią bramkę. Tak więc po 9 min. drugiej części meczu Wisła prowadzi już 3:0. Kto wie jak potoczyły, by się dalsze losy tego spotkania, gdyby później Sykta nie nabrał zbytniego respektu przed bezwzględnymi wejściami obrony łódzkiej. Jedno z takich „wejść” Stusia wyeliminowało lewego łącznika na kilka minut z gry i niechybnie odebrało mu ochotę do inicjowania dalszych przebojów.

Napad Wisły, który jako całość tak świetnie spisał się w drugiej części meczu i przypadł do gustu widowni, miał oczywiście dużą zasługę w wywalczeniu zwycięstwa, ale faktyczne autorstwo sukcesu leży w grze defensywy. Monica, Kawula i Budka raz tylko dali się zaskoczyć napastnikom łódzkim i wtedy padła jedyna bramka dla ŁKS. Michel i Jędrys uwijali się na całej długości i szerokości i często widziało się ich siejących zamieszanie na polu bramkowym ŁKS-u. Dwie interwencje Leśniaka, jedna przy zbyt krótkim podaniu Budki w stronę własnej bramki, a druga kiedy bramkarz Wisły wybił na róg ostry, strzał Wieteskiego, idący tuż pod poprzeczkę, były najlepszym świadectwem formy młodego golkipera wiślaków. W drużynie łódzkiej Szczepański, Soporek i Wieteski stanowili najlepszy tercet. Z początku wydawało się, że Stusio, Sarna i Sass potrafią dorównać tym piłkarzom, ale złudzenie to prysło w drugiej części meczu.

St. Habzda

”Dziennik Polski” z 1959.11.03

http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=6143

WIŚLACY MAJĄ SZANSĘ NA 5 LOKATĘ

Gdyby dwa tygodnie temu ktoś powiedział, że Wisła ulokuje się pod koniec rozgrywek w środku tabeli, uważano by go co najmniej za dziwaka. Tymczasem Wisła sprawiła wszystkim swoim sympatykom olbrzymią niespodziankę — wygrała przed tygodniem z Legią w Warszawie, pokonała w ub. niedzielę u siebie ŁKS i to w wysokim stosunku 4:1 (0:0).

Te dwa zwycięstwa zadecydowały, że „czerwoni" znajdują się dzisiaj na 6 miejscu w lidze i jeżeli za 2 tygodnie wygrają z Ruchem, mogą ostatecznie uplasować się na piątej pozycji. Za tę ambitną postawę i ofiarną grę w ostatnich meczach należą się Wiśle brawa. Dlaczego jednak ta drużyna, która udowodniła, że stać ją także na świetną grę (vide druga część meczu z ŁKS) psuła swoim kibicom tyle krwi w ciągu całorocznych rozgrywek?

Odpowiedź na to pytanie muszą znaleźć i zawodnicy i kierownictwo drużyny wraz z trenerem przy posezonowym podsumowaniu ligowych spotkań.

W meczu z ŁKS podobało się nam ustawienie ataku w drugiej połowie spotkania, kiedy na środku zagrał Śmiałek, zawodnik szybki i technicznie dość dobry. Wydaje się, że w tym zestawieniu linie ofensywne Wiły powinny były grać częściej (niezrozumiale jest w dalszym ciągu stanowisko trenera, który uparcie forsuje Adamczyka). Być może, że wówczas bramkostrzelność ataku była by o wiele większa. Pretensje mamy natomiast do linii obronnych Wisły, za dość nonszalancką grę po zdobyciu przez drużynę prowadzenia. Ponieważ nie jest to sporadyczny wypadek, zwracamy na niego uwagę kierownictwa i trenera.

Gazeta Krakowska. 1959, nr 262 (2 XI) nr 3561

‎‎

Ubiegła niedziela nie wyłoniła jeszcze drugiego — obok Górnika Radlin — spadkowicza. Mecz Cracovii z Pogonią Szczecin zakończył się remisowo i dopiero spotkania Cracovii z Górnikiem Zabrze i Pogoni z Legią za 2 tygodnie zadecydują. Chcielibyśmy, aby los był dla piłkarzy Cracovii łaskawy.

Wisła po pięknym zwycięstwie nad ŁKS zadomowiła się już na dobre w środku tabeli. Drużyna, która jeszcze przed tygodniem miała „nóż na gardle", dzięki wytężonej pracy oddaliła nie tylko widmo spadku, ale zaczęła być groźna nawet dla najlepszych. Duże gratulacje dla Wisły! Górnik Zabrze, nie zagrał wczoraj mistrzowskiego meczu, wystarczyło mu to jednak, aby po zwycięstwie nad Lechią fetować mistrzowski tytuł. A w dole tabeli radliński Górnik dał sobie strzelić aż 6 bramek przez Polonię Bytom, która dzięki temu definitywnie zdobyła wicemistrzowski tytuł. Legia „niedoszły" wicemistrz zremisowała z Polonią Bydgoszcz i bronić musi za 2 tygodnie trzeciej lokaty. Dobra gra ataku „czerwonych”

Wisła pokazała „lwi pazur" zwyciężając ŁKS 4:1 (0:0)

Okazało się, że zwycięstwo Wisły przed tygodniem w Warszawie nie było przypadkowe. Że nie był to jednorazowy zryw krakowian, postawienie wszystkiego na jedną kartę i danie z siebie w tamtym meczu maksimum wysiłku. Wczorajsza wygrana Wisły z zeszłorocznym mistrzem Polski ŁKS-em (inna rzecz, że z tego mistrzostwa, niewiele już dziś łodzianom pozostało) potwierdziła, że krakowianie zupełnie się pod koniec ligowych rozgrywek „odrodzili”. I chyba właśnie mecz przed tygodniem z Legią był przełomowym momentem dla jedenastki Wisły. Drużyna, którą wczoraj obserwowaliśmy (pod uwagę bierzemy tylko II część spotkania) w meczu z ŁKS pokazała kilka naprawdę wartościowych zagrań, widać było wysiłki całej drużyny, zgranie się i współpracę w poszczególnych liniach — mówi o tym zresztą przekonywające zwycięstwo krakowian 4:1 (0:0).

Dlaczego obraz na boisku zmienił się całkowicie po przerwie? Przecież do pauzy gra była całkowicie jałowa, ot zwykła, bezładna kopanina. Po przerwie musieliśmy zmienić pojęcie o grze krakowskiej jedenastki. Ale jeżeli w pierwszych 45 minutach Adamczyk był zaporą nie do przebycia dla... własnego ataku, o tyle po Wejściu na jego pozycję Śmiałka, gra nabrała zupełnie innego charakteru. „Odnalazł” się cały krakowski atak, zaczął próbować swoich możliwości Sykta, inicjując wiele niebezpiecznych akcji i dobrze współpracując z Machowskim, bardziej widoczni byli Maniecki i Kościelny. Cała piątka wspierana dobrymi piłkami z pomocy zaczęła wreszcie grać.

Na rezultat tej gry nie trzeba było długo czekać. W 2 minuty po gwizdku sędziego oznajmiającym drugą połowę spotkania, Śmiałek otrzymał piłkę od Sykty i z najbliższej odległości strzelił nie do obrony. A więc 1:0. Nie upłynęły dalsze dwie minuty, kiedy Sykta znalazł dogodną pozycję do strzału i... było już 2:0.

Na trzecią bramkę, chyba już prawem serii, czekaliśmy znów tylko 2 minuty. Tym razem jej autorem był Kościelny.

Stroną przeważającą byli w dalszym ciągu wiślacy mimo, że ŁKS kilkakrotnie wcale śmiało poczynał sobie pod bramką gospodarzy. I tak przyszła 63 minuta, kiedy nieobstawiony Sass „rąbnął” na bramkę Leśniaka, a ten mimo interwencji musiał po chwili wyjmować piłkę z siatki. Było już „tylko” 3:1.

Wiśle jednak wciąż było mało.

Gospodarze uzyskali wyraźną przewagę w polu, ale mimo strzałów Sykty, Śmiałka czy Machowskiego, wynik nie ulegał zmianie. Dopiero w 83 minucie Maniewski z lewej strony strzelił na bramkę Bema ten wypiąstkował piłkę w pole, przejął ją jednak Machowski i przytomnie ulokował w siatce. Na tablicy „wisiało” 4:1 i tak pozostało już do końca zawodów.

Celowo podaliśmy (zawężając się jedynie do opisów bramek) przebieg tylko II połowy meczu. Dopiero wówczas „ujawniła” się wartość poszczególnych linii Wisły, przede wszystkim zaś ataku, w którym trudno nawet kogokolwiek wyróżnić. Nam podobał się Śmiałek, dający sobie doskonale radę u boku swych renomowanych kolegów. Dziwi nas natomiast fakt, że kierownictwo Wisły i jej trener forsują w dalszym ciągu Adamczyka, gracza, dla którego w chwili obecnej nie widzimy miejsca w I drużynie. Obrona Wisły — zaobserwowaliśmy to już zresztą kilkakrotnie — po uzyskaniu przewagi bramkowej gra. nonszalancko, bawiąc się pod własną bramką w zawiłe kombinacje. Niezdrowa to jednak zabawa.

Wśród gości podobał się przede wszystkim Soporek, zawodnik wciąż jeszcze szybki, niesłychanie ambitny i pomysłowy w akcjach. Atak ŁKS grał nieco ostro, co odczuli dość dotkliwie m. in. obrońcy Wisły.

WISŁA: Leśniak, Monica, Kawula, Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Adamczyk (Śmiałek), Kościelny Maniecki.

ŁKS: Bem, Szczepański, Wlazły, Stusio, Soporek, Sarna, Kazimierczak, Wieteski Szymborski, Sass, Kawalec.

Sędziował p. Cober ze Śląska.