1960.06.04 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 2:1

Z Historia Wisły

1960.06.04, I Liga, 10. kolejka, Łódź, Stadion ŁKS, 18:30
ŁKS Łódź 2:1 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 15-20.000
sędzia: Józef Kowal z Katowic
Bramki
Kazimierz Kowalec 14'

Henryk Szymborski 61'
1:0
1:1
2:1

55' Ryszard Wójcik

ŁKS Łódź
3-2-5
Józef Ligocki
Józef Walczak
Henryk Szczepański
Jerzy Wieteski
Piotr Suski
Władysław Soporek
Leszek Jezierski
Zygmunt Kaźmierczak
Henryk Szymborski
Kazimierz Kowalec
Stanisław Stachura

trener: Kazimierz Radwański
Wisła Kraków
3-2-5
Błażej Karczewski
Fryderyk Monica
Władysław Kawula
Ryszard Budka Grafika:Zmiana.PNG (46' Leszek Snopkowski)
Adam Michel
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Andrzej Sykta
Ryszard Wójcik
Stanisław Śmiałek
Kazimierz Kościelny

trener: Károly Kósa

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Galeria

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1960, nr 130 (3 VI) nr 4644

Dwie zmiany nastąpiły w tabeli ekstraklasy po dziewiątej kolejce środowych spotkań. Dotyczy to oczywiście piłkarzy Wisły, którzy wrócili pod Wawel z pokaźnym bagażem bramek, zostawiając w Opolu obydwa punkty i opinię „teamu żółwi". A przecież nadchodząca seria gier mistrzowskich nie zapowiada zmiany na lepsze

Na nic nie zdadzą się tłumaczenia i wybielania katastrofalnej postawy „wiślaków”. Wszystko wskazuje, że gra podopiecznych trenera Kosy skończyła się przed pamiętną przerwą, która nie tylko rozkleiła zespół, ale przede wszystkim zniechęciła niektórych zawodników do treningu i skierowała ich uwagę na inne „przyjemności". Cóż bowiem mogło doprowadzić drużynę do tak katastrofalnego spadku formy? ,

Z 2 MIEJSCA NA 10?

W nadchodzącą sobotę krakowianie grają w Łodzi i nie ma się co łudzić, że mogą zagrać lepiej, niż w Opolu. ŁKS po ostatniej porażce w Bydgoszczy będzie chciał zapewne zrehabilitować się przed własną widownią i pokonać kroczących po „równi pochyłej” wiślaków. W sytuacji, kiedy obrona nasza straciła wiarę we własne siły, a pomoc i atak prześcigają się w nieudolności, nic nie stanie na przeszkodzie, aby ŁKS zepchnął Wisłę na dół tabeli. A będzie to swojego rodzaju rekord — w ciągu tygodnia z drugiego miejsca spaść na dziesiąte! Wprawdzie zagorzali optymiści wierzą, że po słabym meczu w Opolu jedenastka Wisły zagra lepiej w Lodzi i może pokusić się nawet ó zwycięstwo, ale są to nadzieje mające poparcie jedynie w ocenie gry poszczególnych zawodników obu drużyn, a nie zespołów 1 to jedynie na podstawie ich formy sprzed kilku tygodni. A zresztą zaczekajmy co przyniesie sobotni meldunek z Lodzi!


Echo Krakowa. 1960, nr 132 (6 VI) nr 4646

‎‎

Po klęsce w Łodzi czekaliśmy na rezultat meczu Wisły w Łodzi z tamtejszym ŁKS z cichą nadzieją, że pił karze krakowscy sprawią niespodziankę i postarają się o wywalczenie przynajmniej 1 punktu. Tymczasem mecz zakończył się przegraną wiślaków, tym razem 1:2 (0:1).

Bramki zdobyli, dla ŁKS — Kowalec i Szymborski, dla Wisły — Wójcik. Sędziował p. Kowal z Katowic. Widzów ok. 15 tys.

Spotkanie stało na przeciętnym poziomie a zwycięstwo ŁKS było więcej, niż szczęśliwe. Niestety krakowianie mimo chęci zrehabilitowania się za dwie ostatnie przegrane, nie umieli zmusić do kapitulacji bramkarza łodzian Ligockiego, mimo że z przebiegu gry mieli sporą przewagę a po zmianie stron nie schodzili niemal z połowy boiska przeciwnika…


"Tempo" z 1960.06.06

(…) Gdy w 50 min. Wójcik przejmując dośrodkowanie Machowskiego zmylił czujność Walczaka oraz Szczepańskiego i umieścił piłkę w siatce, wydawało się, że ŁKS zejdzie z boiska pokonany. Niebezpieczne rajdy Machowskiego nosiły w zarodku poważne niebezpieczeństwo. Niestety Śmiałek z kilku metrów strzelił obok słupka, później Kościelny trafił w poprzeczkę. Tymczasem jeden z nielicznych ataków ŁKS-u przyniósł mu bramkę zdobytą przez Szymborskiego. Mimo usilnych starań i godnych uznania wysiłków graczy Wisły nie zdołała ona w okresie półgodzinnej wyraźnej przewagi odrobić tej straty. Szczęście nie opuszczało bramkarza ŁKS-u Ligockiego. Nawet w ostatniej minucie gry, gdy Kawula kropnął z 25 metrów na bramkę łodzian, a zasłonięty Ligocki absolutnie nie orientował się w kierunku lotu piłki trafiła ona w słupek.

W Wiśle dobrze grali w ataku Machowski, który doskonale dawał sobie radę z Wieteskim oraz kierownik tej formacji Kościelny, wyróżniający się ruchliwością i pracowitością. Natomiast obaj łącznicy Śmiałek i Sykta byli mniej widoczni. Snopkowski znacznie lepiej szachował prawą stronę ataku łódzkiego niż to czynił do przerwy Budka. W zespole łódzkim na najsłabszą notę zasłużył Kowalec za ustawiczne zwalnianie akcji. Najlepszymi natomiast zawodnikami byli obrońca Walczak, obaj pomocnicy oraz Każmierczak w ataku.

WISŁA: Karczewski — Monica, Kawula. Budka (Snopkowski) — Michel. Jędrys — Machowski, Sykta. Kościelny, Śmiałek, Wójcik.

ŁKS: Ligocki — Walczak. Szczepański, Wieteski — Suski. Soporek. — Jezierski. Kaźmierczak, Szymborski. Kowalec, Stachura.

Sędziował p. Kowal (Katowice). Widzów 20 tys.

K. ROZMYSŁOWICZ

”Dziennik Polski” z 1960.06.05

http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=6732

ŁKS - Wisła 2:1 (1:0)

W sprawozdaniu meczu ligowego ŁKS—Wisła niestety nie będę miał okazji by móc wyrazić jedno zdanie zachwytu i uznania za przeprowadzanie pięknych a skutecznych akcji. Oba zespoły grały bardzo słabo i trzeba obiektywnie stwierdzić, że mimo porażki Wisły 1:2 (0:1), na stratę punktów w Łodzi drużyna krakowska nie zasłużyła. Wisła była zespołem grającym znacznie lepiej, ale bez szczęścia. Piłkarze Krakowa grali ponadto znacznie ambitniej od łodzian, ale cóż kiedy nie umieli wykorzystać szeregu wyjątkowo dogodnych sytuacji podbramkowych. Wisła niepotrzebnie grała za szeroko i rozwlekle kierowała swoje ataki. Brak było piłek prostopadłych i nic dziwnego, że spotkanie to przegrała. Jeszcze do ostatniej minuty wisiał w powietrzu tradycyjny już na boiskach Łodzi remis. Napastnicy Wisły tłukli niemiłosiernie do bramki ŁKS kilkanaście, jeżeli nie kilkadziesiąt piłek, ale one albo trafiały w poprzeczkę albo w słupki względnie szły w aut.

Mecz rozpoczął się grą nerwową. Obie drużyny zdawały sobie sprawę, z tego, że zdobycie względnie strata dwóch punktów ma w danym wypadku wyjątkową cenę. Nic też dziwnego, że akcje się rwały i z tego chaosu w 15 minucie zwycięsko wychodzi Kowalec. Pierwszy jego strzał idzie niemal równolegle do linii bramkowej Wisły, ale moment później otrzymuje on ponownie piłkę i tym razem wali z całej siły z odległości kilku kroków do bramki Karczewskiego. ŁKS obejmuje prowadzenie i ma nieznaczną przewagę w polu. Gra jest jednak zbyt wolna i jak to się mówi — na stojąco, — Szymborski kilka razy ratuje Wisłę stojąc na pozycji spalonej, co skrzętnie wyłapuje sędzia Kowal. Zdarza się przed przerwą kilka sytuacji pod bramką ŁKS, ale strzały są mizerne i gra staje się nudna.

Po zmianie stron w drużynie Wisły zamiast Kawuli gra Snopkowskim. Wisła ożywia się i nie mając nic do stracenia, zaczyna coraz częściej dochodzić z piłką do bramki ŁKS. I oto w 10 minucie te wysiłki zostają uwieńczone celnym strzałem Wójcika. Z chwilą gdy krakowianie wyrównali na 1:1, zdopingowało to graczy ŁKS do nieco żywszej i ciekawszej gry. Piłkarze Krakowa grają lepiej ale w 17 min. Szymborski otrzymuje piłkę z odległości trzech czy czterech metrów, ładuje ją do bramki. Jest już 2:1 dla ŁKS. Wisła nadal gra ambitnie, a bramkarz ŁKS Ligocki ma pełne ręce roboty i on właśnie ratuje tak szczęśliwie wywalczone zwycięstwo ŁKS.

Czy po tej tak słabej i monotonnej grze można i czy warto kogoś wyróżniać? Jeżeli już zachodzi tego konieczna potrzeba, to chyba można dobrze wyrazić się o bramkarzu Wisły i jej napastnikach, którzy byli lepsi od swoich kolegów z ŁKS, ale nie mieli szczęścia do wywalczenia tak bardzo upragnionego zwycięstwa.

Widzów około 15 tysięcy. Sędziował dobrze Kowal z Katowic.

Drużyny grały w składach:

WISŁA: Karczewski, Monica, Kawula (Snopkowski), Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Kościelny, Śmiałek, Wójcik.

ŁKS: Ligocki, Walczak, Szczepański, Wieteski, Soporek, Suski, Jezierski, Kaźmierczak, Szymborski, Kowalec, Stachura.

JAROSŁAW NIECIECKI


Echo Krakowa. 1960, nr 133 (7 VI) nr 4647

‎‎

Niekorzystna sytuacja piłkarzy Wisły staje się przedmiotem coraz większej troski licznych rzesz kibiców. Wszyscy czekają na przełamanie złej passy, jaka nawiedziła drużynę od meczu ze Sosnowiec


Gazeta Krakowska. 1960, nr 131 (3 VI) nr 3741

Piłkarze nabrali rozmachu i w szybkim tempie zbliżają się do półmetka. Po środowych bojach ligowych, czeka nas w sobotę i niedzielę dalsza porcja emocji. Trwa nadal zacięta walka o tytuł wiosennego mistrza ekstraklasy, do którego pretendują Legia i sosnowiecka Stal. Być może, że do dwójki tej dołączy się Jeszcze zeszłoroczny mistrz Polski Górnik Zabrze, który wywindował się na 3 pozycję. Niestety z walki o prymat odpadła Wisła. Po przegranej ze Stalą, przyszedł środowy ciężki nokaut w Opolu, gdzie Odra „rozłożyła” krakowian, wygrywając 4:0.

Porażka ta wywołała silny szok w obozie wiślaków, wyjeżdżających do Łodzi już dzisiaj w składzie... Otóż to! Kierownictwo drużyny nosi się z zamiarem dokonania poważnych korekt w składzie ligowej jedenastki. Newralgicznymi punktami są dwie pozycje w ataku: środek i lewe skrzydło. Już w meczu opolskim próbowano Nowaka i Wójcika, przy czym ten drugi ma duże szanse na zaaklimatyzowanie się na stale w ofensywnej piątce ataku Wisły (oczywiście nie na pozycji środkowego napastnika).

Konieczna jest również wymiana Kościelnego na bardziej zwrotnego zawodnika (Chmura lub Maniecki). Mają również szanse na „wskoczenie” do I drużyny utalentowany pomocnik Świder czy obrońca Rodak. Ciekawi jesteśmy nie tylko w jakim zestawieniu wystąpią „wiślacy” w Łodzi, ale również czy uda im się wywieźć bodaj jeden punkt, co poprawiłoby lokatę krakowian w tabeli i ... humory zawiedzionych kibiców.

Najpoważniejsi kandydaci do I miejsca Legia i Stal grają na wyjeździe. Wojskowi spotkają się z Pogonią w Szczecinie, a Stal z Gwardią w Warszawie. Więcej szans na zwycięstwo dajemy w tych meczach gościom. W pozostałych spotkaniach Ruch gra z Odrą, Polonia Bytom z Lechią, a Polonia Bydgoszcz z Górnikiem Zabrze


Gazeta Krakowska. 1960, nr 133 (6 VI) nr 3743

Wisła przegrywa Z ŁKS 1:2 (0:1)

Do spotkania w Lodzi drużyny wystąpiły w następujących składach: WISŁA: Karczewski, Monica, Kawula (Snopkowski), Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Kościelny, Śmiałek i Wójcik.

LKS: Ligocki, Walczak, Szczepański, Wieteski, Soporek, Suski, Jezierski, Kaźmierczak, Szymborski, Kowalec, Stachura.

Bramki zdobyli: Kowalec w 16 min., Wójcik (dla Wisły w 56 min.) i Szymborski w 61 min., sędziował p. Kowal z Katowic. Widzów 15 tys.

Mecz nie należał do udanych. Obie drużyny zagrały dość słabo. Więcej szczęścia miał jednak LKS, który dzięki inteligentnej zagrywce Stachury z Kowalcem już w 10 min. gry zdobył prowadzenie ze strzału tego ostatniego. Mimo wyraźnej przewagi w pierwszej części spotkania łodzianom nie udało się jednak podwyższyć wyniku. Po zmianie stron wiślacy zaczynają grać lepiej i w 56 min. Wójcik uzyskuje wyrównanie dla Wisły. Zaczyna się okres przewagi drużyny krakowskiej, ale przed utratą bramki łodzian bronią słupki, poprzeczki, a W ostatniej chwili szczęśliwie interweniujący bramkarz Ligocki. Ogólnie należy stwierdzić, że mimo porażki Wisła nie zasłużyła na utratę punktów w Lodzi. Była ona zespołem lepszym, ale grała bez szczęścia, a jej napastnicy nie potrafili wykorzystać szeregu wyjątkowo dogodnych sytuacji podbramkowych. Niepotrzebnie również zawodnicy Wisły przeprowadzali zawiłe kombinacje pod bramką przeciwnika, zamiast w sposób najprostszy zmierzać do zdobycia bramki.


Gazeta Krakowska. 1960, nr 134 (7 VI) nr 3744

Okazuje się, że ciągle własne boisko jest głównym atutem naszych drużyn. Zdecydowani faworyci w niedzielnych spotkaniach „Górnik” Zabrze i sosnowiecka „Stal” — „gładko” stracili po 2 punkty w Bydgoszczy i Warszawie. W dodatku najlepszy zawodnik bydgoskiej „Polonii” Marian Norkowski dokonał nie lada sztuki strzelając 4 bramki w jednym spotkaniu. Prześcignął on tym samym Śmiałka wychodząc na pierwsze miejsce w tabeli najlepszych strzelców.

Warszawska Legia zwycięstwem w Szczecinie „odczarowała” boisko portowców na którym „Pogoń” była dotąd niepokonana.

W ogóle ostatnią kolejkę spotkań w ekstraklasie cechowało ostre strzelanie. Napastnicy strzelili 25 bramek z czego gospodarze 16, a goście 9 bramek. Szkoda tylko że jedyny reprezentant naszego miasta w ekstraklasie — „Wisła” gra ostatnio bardzo nierówno. Trzy kolejne porażki i zaledwie jedna strzelona bramka źle świadczą o postawie piłkarzy spod znaku Malej gwiazdy. Wykładnikiem tej gry jest ich mało zaszczytna pozycja w tabeli.

Świetnie spisuje się natomiast „Ruch”, który w wypadku wygrania obydwu spotkań przy jednoczesnej porażce „Legii” ma nawet szanse na zostanie wiosennym mistrzem ligi!