1960.06.12 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 1:2

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 05:33, 9 kwi 2020; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
1960.06.12, I Liga, 11. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18.00
Wisła Kraków 1:2 (0:2) Ruch Chorzów
widzów: 12.000
sędzia: Majdan z Warszawy
Bramki


Kazimierz Kościelny 59'
0:1
0:2
1:2
27' Szmidt
43' Nieroba

Wisła Kraków
3-2-5
Błażej Karczewski Grafika:zmiana.PNG (46' Hieronim Tynor)
Leszek Snopkowski
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Adam Michel
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Andrzej Sykta
Ryszard Wójcik
Stanisław Śmiałek Grafika:zmiana.PNG (46' Józef Maniecki)
Kazimierz Kościelny

trener: Károly Kósa
Ruch Chorzów
3-2-5
Wyrobek
E. Pohl
Siekiera
Pieda
Nieroba
Pala
Łysko
Bem
Lerch
Szmidt
Faber

trener: Cebula

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz
Okolicznościowy proporczyk (zbiory Marka Koniecznego
Okolicznościowy proporczyk (zbiory Marka Koniecznego

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1960, nr 136 (10 VI) nr 4650

WISŁA CZY RUCH

W Krakowie piłkarze Wisły zmierzą się z jedenastką Kuchu.

Będzie to trudny mecz, tak dla krakowian jak i dla chorzowian.

Wiślacy po ostatniej serii porażek, zepchnięci zostali na koniec ligowej tabeli i aby wywindować się do środka, muszą zdobyć obydwa punkty. Ale zadanie to jest nadzwyczaj trudne, ponieważ Ruch marzy w tym sezonie o zajęciu wysokiej lokaty i od kilku tygodni sygnalizują dobrą formę — W jakim wystąpicie składzie przeciwko Ruchowi? — pytamy trenera K. Kosę.

— Przyznam ale panu, że jeszcze nie wiem. W bramce nie wystąpi Leśniak, « na obronie Budka. Obaj doznali kontuzji 1 nie są w pełni sil. Natomiast w ataku nastąpią przegrupowania 1 zagra on w innym ustawieniu I w nieco odmiennym składzie.

— Czy liczy pan zdobycie punktów? — Oczywiście... Już w Łodzi nasz zespół zagrał lepiej niż przed kilkoma tygodniami i w niedzielę spodziewam się dobrej gry moich podopiecznych.

Echo Krakowa. 1960, nr 138 (13 VI) nr 4652

‎‎
‎‎

»Wiślane fale« niegroźne dla Ruchu

50-ty mecz Wisła-Ruch wygrali chorzowianie

Wisła 1— Ruch 1:2 (0:2). Bramki zdobyli, dla Ruchu — Szmidt w 21 min., i Nieroba w 43 min., dla Wisły —-Kościelny w 59 min Sędziował p. Majdan z Warszawy. Widzów ok. 15 tysięcy.

Wisła: Karczewski, Tynor, Snopkowski, Kawula, Budka, Michel, Jędrys, Machowski, (Wójcik), Sykta, Kościelny, (Machowski), Śmiałek, (Kościelny), Wójcik (Maniecki). ., RUCH: Wyrobek, E. Pohl, Siekiera, Pala, Nieroba, Pieda, Łysko, Bem, Lerch, Szmidt, Faber.

Jubileuszowe 50-te spotkanie mistrzowskie między piłkarza­ mi Wisły i Ruchu poprzedziła uroczystość wymiany wiązanek kwiatów i proporczyków.

Także minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego przed kilkoma dniami trenera Ruchu — J. Steinera a zespół gości na znak żałoby wystąpił z czarnymi wstążeczkami na koszulkach.

Spotkanie było żywe i przeprowadzone w szybkim tempie, chociaż gra stała na przeciętnym poziomie. Przebieg gry miał dwa odmienne obrazy. W. pierwszej części przeważali piłkarze Ruchu, po zmianie stron więcej z gry mieli wiślacy, którzy grali bez Monicy. Niestety gospodarze stracili 2 bramki ze szkolnych błędów obrony a atak zdobył zaledwie 1 gola i 2 cenne punkty mistrzowskie powędrowały do Chorzowa.

Po czwartej z kolei porażce, Wisła znalazła się po I rundzie rozgrywek na 9 miejscu i to tylko przy szczęśliwym zbiegu okoliczności. Perspektywy na drugą rundę (Już za tydzień mecz z Gwardią w Krakowie) nie są wesołe, ponieważ krakowianie grają nieproduktywnie i atak „choruje na anemię strzałową”.

ŚMIAŁEK ZAPRZEPAŚCIŁ OKAZJĘ

Po pierwszych atakach gości w 5 min. doskonalą okazję na zdobycie bramki miał Śmiałek. Ograł bowiem Nierobę, ale w „pościgu” za piłką uprzedził go Wyrobek i zażegnał gorącą sytuację.

Zawodnik ten zatracił swą „śmiałość” i w 19 min. nie wykorzystał jeszcze , lepszej sytuacji. Po dwóch atakach Machowskiego , i „odbitkach” Wyrobka, lewy łącznik Wisły znalazł się przy piłce w odległości 5 m od bramki i zamiast skierować ją w róg, strzelił słabiutko w ręce bramkarza Ruchu.

Już 0:1! Czego nie dokonał Śmiałek powiodło się Szmidtowi. W 21 min. w szkolny sposób wypuścił piłkę między nogami Michela, obiegł krakowianina i z ostrego Kąta posłał piłkę w sam róg bramki Karczewskiego. W 43 min. Nieroba podwyższył wynik na 2:0. Była to formalność po umiejętnym zagraniu Szmidta, który z piłką przebiegł niemal połowę boiska, wymijając Budkę, Jędrysa i Michela. PRZEBUDZENIE WlŚLAKÓW

Po zmianie stron nastąpiło wprawdzie „przebudzenie” wiślaków, ale przy „anemii strzałowej" napastników trudno było sobie wyobrazić nadrobienie straty. Umiejętności wystarczyło jedynie na 1 bramkę, której strzelcem okazał się Kościelny. Wprawdzie były Jeszcze idealne okazje na zdobycie wyrównania, ale... skończyło się na nadziejach i pobożnych życzeniach krakowskich kibiców.

Goście po narzuceniu ostrego tempa gry w pierwszej części meczu, po zmianie stron umiejętnie zwalniali akcje i przetrzymali nieskoordynowane ataki przeciwnika a pod koniec meczu byli nawet bliscy zdobycia 3 bramki.

U zwycięzców obok Wyrobka i Siekiery dobrze grała pomoc Nieroba — Pieda oraz Szmidt i Lerch W ataku. W Wiśle świetnie spisał się Tynor w bramce, który po przerwie zastąpił Karczewskiego (odnowiła się mu kontuzja), natomiast najrówniej grali: Kawula i Snopkowski w obronie. Jędrys w pomocy i częściowo Machowski i Sykta w ataku. Reprezentant Michel grał b. słabo w pierwszej części meczu i dopiero po przerwie stanowił mocny punkt drużyny. (J. F.)


"Tempo" z 1960.06.13

Ruch zdobył twierdzę Wisły

Rozpoczęła się gra dosyć ładna, żywa z całą serią ciekawych pozycji podbramkowych. Najpierw w 4 min. pewnej pozycji nie wykorzystali napastnicy Ruchu (Bem skierował centrę Fabera w aut) — „zrewanżował się" w 20 minucie Śmiałek, który spatałaszył pozycję wypracowana przez Machowskiego: z dwóch kroków przed bramką po prostu podał piłkę Wyrobkowi do rąk. Coraz wyraźniej zaznacza się przewaga Ruchu, nie tylko dzięki jego dobrej grze, ile wskutek niezdecydowanej postawy defensywy Wisły. Ślązacy robią „na szaro" zwłaszcza Michla, który tylko z nazwiska przypominał niedawnego reprezentanta Polski Tak właśnie, po ograniu Michla przez Szmidta padła w 27 minucie pierwsza bramka dla Ruchu. (…) Trzeba tu jeszcze dodać, że po utracie pierwszej bramki Wisła zaszokowana mogła stracić drugą już w 38 min., bo Snopkowski podał piłkę zbyt lekko do bramkarza, przejął ją Lerch, podciągnął, strzelił, ale na szczęście w aut. Natomiast wszystkie nieskoordynowane ataki Wisły, forsowane uparcie środkiem boiska załamywały się na zdecydowanie wkraczającej defensywie Ruchu.

Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji trener Wisły Kosa zdecydował się na przemeblowanie linii napadu, wycofując bardzo słabego Śmiałka, a wstawiając Manieckiego. Jednocześnie w bramce zastąpił Karczewskiego z powodzeniom młody Tynor z Wisły Ib. Atak w zestawieniu (od prawego) Wójcik, Sykta, Machowski, Kościelny, Maniecki rzeczywiście chodził już lepiej. Gdy zaś w 50 min. po centrze Manieckiego Kościelny pięknym wolejem uzyskał pierwszą bramke — orzeźwiło to i zawodników Wisły i jej sympatyków. Czerwoni teraz niemal nie schodzą z połowy przeciwnika, ale...

— Krótka gra Wisły mogła się nawet podobać, ale — krytykował trener Ruchu Cebula — za mało było przy tym prób takiego właśnie wykorzystania sytuacji, z jakiej zdobyta została przez Kościelnego bramka.

Istotnie np. Sykta dryblujący do utraty przytomności (nie mówiąc już o utracie piłki) zdobył się tylko na jeden jedyny uczciwy strzał (w 58 min.). Kościelny po zdobyciu bramki spoczął na laurach, a nawet najbardziej aktywny Machowski, mając w 78 min. przed sobą tylko jednego przeciwnika tuż za linią środkową boiska, nie zdecydował się na minięcie go, lecz podał piłkę do tyłu. I tak wałkowano piłką na połowie boiska Ruchu, który tylko sporadycznie przeprowadzał w tej fazie meczu wypady (zawsze groźne!) przez Szmidta i Lercha.

Przyjechaliśmy z zamiarem zdobycia „twierdzy Wisły" — cieszył się trener Cebula — i to się nam wreszcie udało.

Przytaczam tu dotychczas tylko wypowiedzi trenera Ruchu, bo trener Wisły Kosa nie miał zbytniej ochoty do rozmawiania.

Wykorzystam nadchodzącą przerwę na reorganizację drużyny i wprowadzenie młodzieży — ograniczył się do wiele znaczącej zapowiedzi.

Opinia sportowa Krakowa, która dobrze orientuje się w „głębszych" („Panie kelner, jeden głębszy") przyczynach odsunięcia od gry Adamczyka, w tym meczu także Monicy, a od przerwy Śmiałka, która tym również tłumaczy sobie słabą formę Michla — domaga się także odpowiedniej reorganizacji w zespole niedawnego kandydata na... mistrza Polski.

WISŁA: Karczewski (Tynor), Snopkowski, Kawula, Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Kościelny, Śmiałek, Wójcik

RUCH: Wyrobek, E. Pohl, Siekiera. Pleda, Nieroba, Pala, Łysko, Bem, Lerch, Shmidt, Faber,

Sędziował p. Majdan W-wa. Widzów 12.000.

JAN ROTTER

”Dziennik Polski” z 1960.06.14

http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=6739

Wisła, która tak pięknie wystartowała do tegorocznego sezonu, zakończyła wiosenną rundę na miejscu dziewiątym i po czterech kolejnych porażkach, w tym dwóch na własnym boisku. W niedzielnym meczu z Ruchem wiślacy wystąpili bez Monicy, a po przerwie także bez Śmiałka, a więc obydwóch zawodników, którzy przed przerwą w rozgrywkach uważani byli za mocniejsze punkty drużyny.

„Przemeblowana obrona (miejsce Monicy zajął Snopkowski) popełniła w pierwszej połowie spotkania dwa szkolne błędy, wskutek których Ruch zdobył dwie bramki, po pauzie Wisła zepchnęła gości do obrony, sił i czasu starczyło jednak tylko na zmniejszenie rozmiarów porażki do 1:2. Sytuacja Wisły nie jest wciąż jeszcze tragiczna wystarczy zwycięstwo nad Gwardią w najbliższą niedzielę i awans w górę tabeli zapewniony.


Gazeta Krakowska. 1960, nr 136 (9 VI) nr 3746

W najbliższą niedzielę 12 bm. stadion Wisły przy ulicy Reymonta zapełni się z pewnością kompletem widzów. O godzinie 13 wybiegną bowiem na boisko drużyny Wisły i chorzowskiego Ruchu, aby rozegrać ostatnie spotkanie w wiosennej serii rozgrywek ligowych. Warto zaznaczyć, że niedzielne zawody będą jednocześnie 50 z kolei spotkaniem tych dwu najstarszych zespołów pierwszej ligi. Mamy nadzieję, że po kilku przykrych porażkach drużyna Wisły zdobędzie się na piękną grę.

Zawody poprzedzi spotkanie towarzyskie drużyn juniorów Ruchu i Wisły.


Gazeta Krakowska. 1960, nr 137 (10 VI) nr 3747

W najbliższą niedzielę mistrzostwa I i II ligi piłkarskiej osiągną półmetek. W 90 procentach sprawa tytułu wiosennego mistrza ekstraklasy i grupy południowej II ligi jest przesądzona. Legii do utrzymania 1 lokaty wystarczy remis w meczu z Polonią Bytom. W razie porażki wojskowych szanse na zajęcie pierwszego miejsca ma jeszcze Stal Sosnowice grająca u siebie z Pogonią Szczecin, lub Ruch, który oprócz meczu z Wisłą ma jeszcze zalegle spotkanie z warszawską Gwardią. Oczywiście chcąc dogonić Legię, trzeba wygrać swoje mecze. Zwycięstwo nad Pogonią leży w granicach możliwości sosnowiczan, natomiast Ruch nie będzie miał łatwego zadania w Krakowie.

CZEKAMY NA REHABILITACJĘ WISŁY

Trzy kolejne porażki Wisły, które zepchnęły ten zespół w dolne rejony tabeli to za duża dawka na nerwy kibiców krakowian.

Oczekują oni w niedzielę na pełną rehabilitację zespołu „białej gwiazdy”, na zwycięstwo w meczu z Ruchem. Zadanie niełatwe, gdyż chorzowianie mają poważne szantę na zajęcie czołowego miejsca w końcowej tabeli I rundy i nie będą chcieli tracić lekkomyślnie punktów. Z drugiej strony Wisła chcąc z powrotem nawiązać kontakt z czołówką musi wygrać niedzielne spotkanie. Dlatego „czerwoni” od pierwszej minuty aż do końca meczu powinni zagrać z olbrzymią bojowością i ambicją, zastosować szybką, skuteczną grę, która Jedynie może zapewnić im tak bardzo oczekiwany przez wszystkich sukces.


Gazeta Krakowska. 1960, nr 138 (11/12 VI) nr 3748

Godz. 18 stadion TS „Wisła”. Zawody o mistrzostwo I ligi pomiędzy Ruchem Chorzów a Wisłą Kraków. Zawody poprzedzi przedmecz drużyn juniorów Ruchu i Wisły


Gazeta Krakowska. 1960, nr 139 (13 VI) nr 3749

‎‎

Wiosenną porcję ligowych emocji mamy już poza sobą.

Zaszczytny tytuł najlepszego zespołu ekstraklasy przypadł Legii Warszawa zespołowi najrówniejszemu, najbardziej bojowemu, który nad drugą w tabeli drużyną zdobył sosie trzypunktową przewagę. Niestety nie mamy powodu do radości jeżeli chodzi o zespół Wisły. Jedyny reprezentant naszego grodu notuje w dalszym ciągu na swym koncie niepowodzenia, które zepchnęły go na sam dół tabeli.

Czy w drugiej rundzie piłkarze spod znaku „białej gwiazdy” przełamią pasmo niepowodzeń? Trudno odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Ambicja jaką zademonstrowali Wiślacy w drugiej połowie meczu z Ruchem pozwala snuć jednak optymistyczne horoskopy.


Jubileusz szczęśliwy dla Ruchu

Wisła—Ruch 1:2 (0:2)

WISŁA: Karczewski (Tynor), Snopkowski, Budka, Kawula, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Kościelny, Śmiałek (Maniecki), Wójcik.

RUCH: Wyrobek, Pohl, Siekiera, Nieroba, Pieda, Łysko, Bem, Lerch, Schmidt, Faber.

Bramki zdobyli dla Wisły: Kościelny w 59 min., dla Ruchu Schmidt w 21 min. I Nieroba w 42. Sędziował p. Karski Warszawa — widzów 15 tysięcy.

Po raz 50-ty w ligowych pojedynkach spotkały się wczoraj w Krakowie dwie odwieczne rywalki drużyny Wisły i Ruchu. Warto przy tej okazji zaznaczyć, że oba zespoły od 33 lat nieprzerwanie walczą w szeregach ekstraklasy. Jubileuszowe spotkanie było szczęśliwe dla Ruchu, który okazał się zespołem lepszym, szybszym i bardziej ambitnym, zwyciężając Wisłę 2:1 (2:0).

Wiśle, jak głosi fama, brakuje w ostatnich pojedynkach łutu szczęścia. Potwierdziło się to również wczoraj. W drugiej połowie krakowianie nadawali ton grze, byli ciągle w ataku i Wyrobek musiał wiele razy interweniować aby obronić swoją świątynię przed utratą bramki. Raz tylko szczęście uśmiechnęło się do „czerwonych”, kiedy Sykta uciekł po skrzydle, prostopadle zacentrował, Pieda niedokładnie odbił piłkę a Kościelny przejął ją i ostrym strzałem ulokował w siatce. Wówczas zerwały się gromkie okrzyki i doping. Piłkarze spod znaku „białej” gwiazdy wrócili do łask.

Bramka była hasłem do generalnego ataku. Odrobienie jednak wszystkich zaległości okazało się niemożliwe.

O wyniku spotkania zadecydowała pierwsza połowa, w której krakowianie — tu trzeba być sprawiedliwym — byli wyjątkowo słabo dysponowani.

Obrońcy ponoszą winę za utratę obydwu bramek, a napastnikom publiczność długo nie zapomni: wielu zmarnowanych dogodnych sytuacji. Wyliczanie ich zajęłoby doprawdy wiele miejsca.