1960.06.19 Wisła Kraków - Gwardia Warszawa 0:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 05:35, 9 kwi 2020; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
1960.06.19, I Liga, 12. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18.00
Wisła Kraków 0:0 Gwardia Warszawa
widzów: 15.000
sędzia: Koczner z Gdańska
Bramki
Wisła Kraków
3-2-5
Hieronim Tynor
Fryderyk Monica
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Adam Michel
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Andrzej Sykta
Leszek Snopkowski Grafika:Zmiana.PNG (46' Ryszard Wójcik)
Stanisław Śmiałek
Kazimierz Kościelny

trener: Károly Kósa
Gwardia Warszawa
3-2-5
Stefaniszyn
Woźniak
Jurczak
Hodyra
Wiśniewski
Szarzyński
Gawroński
Lewandowski
Hachorek
Olecki
Troszczyński Grafika:Zmiana.PNG (Paczkowski)

trener: Cebula
"Tempo" podaje inne zmiany.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1960, nr 141 (17 VI) nr 4655

MECZ OUTSIDERÓW..

W pierwszej lidze Wisła będzie miała w niedzielę za przeciwnika warszawską Gwardię, z którą początku sezonu rozprawiła się 2:0 w stolicy. Ale wynik ten o niczym jeszcze nie świadczy, bowiem w chwili obecnej krakowianie znajdują się w słabej formie, czego najlepszym dowodem były 4 kolejne porażki. A mecz będzie nadzwyczaj zacięty, gdyż obydwie jedenastki są zagrożone spadkiem do niższej klasy.

Tak Wisła jak i Gwardia mają ponadto wiele trudności z ustaleniem składów. Nie wiemy czy zagra już w Wiśle Leśniak w bramce, czy też trener Kosa zdecyduje się na pozostawienie Tynora, który dość dobrze spisał się po przerwie w meczu z Ruchem.

Ciekawi jesteśmy jak czuje się po chorobie Monica i czy zobaczymy na boisku Śmiałka? Gwardia wystąpi prawdopodobnie bez Baszkiewicza


Echo Krakowa. 1960, nr 143 (20 VI) nr 4657

‎‎

Szczyt nieudolności krakowskich napastników

Wisła Gwardia

Wisła—Gwardia Warszawa 0:0. Sędziował p. Koczner z Gdańska — b. dobrze.

Widzów ok. 10 tysięcy.

WISŁA — Tynor, Monica, Kawula, Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Snopkowski (Kościelny), Śmiałek, Kościelny, (Wójcik).

GWARDIA — Stefaniszyn, Woźniak, Jurczak, Hodyra, Wiśniewski, E. Szarzyński, Gawroński, Lewandowski, Hachorek, Olęcki, Troczyński (Paczkowski).

Spotkanie było szybkie i obfitowało w wiele interesujących spięć pod bramką gości. Nie stało jednak na dobrym poziomie, gdyż szczególnie krakowianie byli „na bakier” z taktyką i umiejętnościami strzeleckimi. Obydwie drużyny nastawiły się w pierwszym okresie na defensywę. W Wiśle z numerem „9 wystąpił grający w pomocy Snopkowski, ale rolę napastnika spełniał częściowo Michel, który działał między polem karnym przeciwnika a środkową linią boiska. Dopiero po przerwie za Snopkowskiego (zgodnie z przedmeczowym założeniem trenera Kosy) wystąpił Wójcik na lewym skrzydle a na środek ataku „powędrował” Kościelny.

Natomiast goście, pod nieobecność kontuzjowanych Baszkiewicza i Zb. Szarzyńskiego nastawili się na wywiezienie z Krakowa jednego punktu i swe założenia taktyczne z powodzeniem realizowali od pierwszej do ostatniej minuty gry.

Po kilku obustronnych, wyczekujących akcjach, z asekuracją własnego przedpola bramkowego, pierwsi do ataku (mimo gry w 4 w ataku) przystąpili wiślacy. Już w 11 min. Śmiałek miał okazję na powiększenie swego konta bramkowego, ale zebrał mu piłkę z nogi — Jurczak. W 12 min. w podobnej sytuacji, pod bramką gospodarzy Gawrońskiemu „zebrał” piłkę Snopkowski. Po pierwszym kwadransie na polu karnym gości raz po raz pojawiają się napastnicy gospodarzy, ale strzały ich są z reguły niecelne, bądź wyłapuje je Stefaniszyn.

W 30 min. Hachorek ma doskonałą i jedyną bodaj w tym meczu dogodną okazję na zdobycie przez „gwardzistów” bramki, ale widząc nadbiegającego Kawulę, chce zmienić kierunek biegu i zagrywa piłkę ręką, co dostrzega sędzia Koczner. W 43 min. po kolejnym rzucie rożnym na bramkę Gwardii, piłkę przejmuje na głowę Monica i dopiero wspaniała robinsonada Stefaniszyna zażegnuje gorącą sytuację.

Po zmianie stron — jak wspomnieliśmy wyżej — w Wiśle w miejsce Snopkowskiego wystąpił Wójcik a w Gwardii za Troczyńskiego wystawiono Paczkowskiego. Teraz „gwardziści” nie myślą już nawet o kontratakach i bronią się jak mogą. Jedynie „samotny Hachorek wyczekuje na środku boiska na jakieś nieoczekiwane podanie piłki. Natomiast pozostali zawodnicy „murują” dostęp do bramki Stefaniszyna. Wśród gości wyróżnia się b. zawodnik Wisły — Jurczak. Ostateczną zaporą w zamierzeniach wiślaków jest w tym dniu Stefaniszyn, który kapitalnie broni dwa groźne strzały: Sykty i Wójcika a za trzecim razem przy piekielnie silnej bombie Machowskiego, piłka odbija się od składania bramki.

W Wiśle obok trójki obronnej dobrze grali Sykta i Machowski.

Kościelny dobry w polu, ale pod bramką niezaradny. Śmiałka nadal prześladuje „pech”. U pokonanych wybijali się: Jurczak na stoperze i Stefaniszyn. Pozostali grali nadzwyczaj ambitnie, ale niczym nie zachwycili.

”Dziennik Polski” z 1960.06.21

http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=6745

Jeżeli niedzielny remis piłkarzy Wisły z warszawską Gwardią położy się na karb braku szczęścia lub pecha, jaki prześladuje tych zawodników w ostatnich spotkaniach — wyrządzimy, mam wrażenie, samym piłkarzom krzywdę. Wisła bowiem zagrała nie tyle bez szczęścia, ile bez umiejętności. A te podobnie, jak w każdym sporcie, tak i w piłce nożnej są konieczne. Jakiż to atak, który oblegając bramkę przeciwników nie potrafi przez kilkadziesiąt minut uzyskać prowadzenia, jakież to ,,umiejętności" każą napastnikom celować zawsze tam, gdzie zgrupowało się najwięcej obrońców drużyny przeciwnej?

Wisła zagrała w niedzielę tak. jak chcieli tego gwardziści: ich zadaniem było wywiezienie z Krakowa jednego punktu — piłkarze krakowscy w stu procentach zadanie to ułatwili. Jeżeli taka miała być jednak taktyka podopiecznych p. Kosy — kapelusze z głów...

My jednak, a wraz z nami tysiące sympatyków tego klubu wystawiamy zarówno technice jak i taktyce Wisły bardzo niskie noty. (r)


Echo Krakowa. 1960, nr 144 (21 VI) nr 4658

„CZWÓRKA” W ATAKU!

Zacznijmy od Wisły... Mecz z Gwardią był dla krakowian hamletowskim „być albo nie być”.

Widmo spadku nabiera bowiem coraz wyraźniejszych kształtów, a kiedy można oczekiwać od zespołu zwycięstwa, jak nie na własnym boisku i ponadto w meczu z : jedną z najsłabszych aktualnie drużyn w ekstraklasie? Tymczasem wiślacy grali w pierwszej części meczu w „czwórkę” w ataku, co z góry zmniejszało ich szanse na zwycięstwo.

Wprawdzie po zmianie stron widząc, że nawet w istniejącej sytuacji, goście nie myślą o atakowaniu i. nastawiają się na obronę własnego przedpola — trener Wisły zmienił taktykę,. Wówczas było już jednak za późno. Gwardia skomasowała na polu karnym całą (z wyjątkiem Hachorka) drużynę i trudno było znaleźć dogodną lukę do oddania strzału. Tym bardziej, że przy nielicznych strzałach krakowian bramkarz gości Stefaniszyn wykazał wielką formę.

Efekt tego niecodziennego pojedynku (remis-przyp. red). jest więc porażką Wisły, którą od ostatnich drużyn w tabeli dzieli zaledwie różnica 2 punktów, a tu w następnym moczu (po przerwie) trzeba będzie jechać do Szczecina.


Gazeta Krakowska. 1960, nr 140 (14 VI) nr 3750

Czwarta kolejna porażka Wisły w rozgrywkach ekstraklasy mocno wstrząsnęła kibicami. Wielu zapowiada, że nie będzie oglądać już spotkań „Czerwonych”, aby nie tracić nerwów. Wierzyć wypada, że są to tylko pogróżki i że miną one bezpowrotnie kiedy krakowianie zaczną wygrywać swoje mecze, A w drugiej rundzie nie będzie przelewek, Wisła musi zdobyć przynajmniej 10 punktów aby zabezpieczyć sobie spokojny byt w lidze. Ale czy tylko spokojny byt? Krakowianie mają przecież wyższe aspiracje i będą na pewno chcieli udowodnić, że ich przegrane były po prostu wynikiem tylko chwilowej formy.


Gazeta Krakowska. 1960, nr 145 (20 VI) nr 3755

‎‎

Wisła, Cracovia, Unia Tarnów i Garbarnia w pierwszych meczach rewanżowej rundy uzyskały identyczne wyniki — 0:0. Ze zdobycia jednego punktu najbardziej chyba zadowoleni są kibice biało-czerwonych, Garbarni i tarnowskiej Unii, natomiast zwolennicy Wisły chętniej przyjęliby zwycięstwo swej drużyny nad Gwardią, które leżało w granicach możliwości krakowian. Może po miesięcznej przerwie jaka obecnie następuje w rozgrywkach ligowych, atak Wisły poprawi wreszcie swe mizerne umiejętności strzeleckie.


Publiczność ostro ocenia grę „Wisły”

Wisła — Gwardia Warszawa 0:0

WISŁA: Tynor, Monica, Kawula, Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Snopkowski, (Wójcik), Śmiałek, Kościelny.

GWARDIA: Stefaniszyn, Woźniak, Jurczak, Hodyra, Wiśniewski, E. Szarzyński, Gawroński, Lewandowski, Machorek, Olencki, Troczyński, (Paczkowski).

Sędziował p. Koczur z Gdańska, widzów 10 tys.

Trudno mówić, aby po remisowym wyniku jaki uzyskała wczoraj Wisła z warszawską Gwardią zaczęły się lepsze czasy dla „czerwonych”.

Ten wynik absolutnie nie zadowolił kibiców, którzy nie oszczędzili gwizdów swojej drużynie. Akompaniament rozpoczął się pod koniec spotkania i towarzyszył piłkarzom, kiedy schodzili z boiska. Czy piłkarze z białą gwiazdą zasłużyli na takie traktowanie? Możliwe, że pretensje publiczności były zbyt gwałtowne ale na pewno uzasadnione. Wisła zagrała znów bardzo słabo. Tyczy się to przede wszystkim ataku, który zmarnował nieprawdopodobną ilość sytuacji.

O braku umiejętności strzeleckich mówi najlepiej fakt, że w pierwszej połowie „czerwoni” oddali tylko jeden celny strzał na bramkę Stefaniszyna. Nie lepiej było również w drugiej części spotkania, w której tylko Wójcik popisał się celnym ostrym strzałem a drugi raz bardzo niebezpiecznie strzelił Machowski ale niestety... w spojenie bramki.

Pretensje do Wisły można mieć również o to, że ze słabo dysponowanym przeciwnikiem jakim jest w tej chwili Gwardia Warszawa nie potrafiła skutecznie się rozprawić.

W pierwszej połowie atak Wisły forsował uparcie grę środkiem boiska stosując mnóstwo zawikłanych kombinacji. Kierownik ataku Snopkowski nie wiadomo dlaczego cofnął się do tyłu i spełniał rolę pomocnika. Widocznie ta funkcja bardziej mu odpowiada, ale po co w takim razie uczyniło się go odpowiedzialnym za grę całego ataku. Wycofanie Snopkowskiego w drugiej połowie i wprowadzenie do gry młodego i bojowego Wójcika okazało się dla Wisły o wiele szczęśliwsze, ale nie całkowicie rozwiązujące problem skutecznej gry całego napadu.

Tak więc miast zwycięstwa przeżyli kibice Wisły jeszcze jedną gorycz obserwując mizernie grającą drużynę Wisły, która zdołała zainkasować tylko jeden, ale na pewno cenny punkt. R. MALINOWSKI



Gazeta Krakowska. 1960, nr 146 (21 VI) nr 3756

Wisła mimo swoich słabych meczy ciągle awansuje w tabeli. Po porażce w zeszłym tygodniu z Ruchem awansowała z 10 na 9 miejsce, a po wyniku remisowym z warszawską Gwardią na 8 i wyprzedza ŁKS, Pogoń, Lechię i Gwardię. Niestety różnica, jaka dzieli „czerwonych” od pozostałych drużyn z dołu tabeli jest minimalna i wynosi 1 lub 2 punkty