1960.07.24 Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:5

Z Historia Wisły

1960.07.24, I Liga, 13. kolejka, Szczecin, Stadion Pogoni,
Pogoń Szczecin 0:5 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 15.000
sędzia: Marcinkowski z Łodzi
Bramki
0:1
0:2
0:3
0:4
0:5
43' Kazimierz Kościelny
61' Stanisław Śmiałek
67' Andrzej Sykta
75' Andrzej Sykta
80' Andrzej Sykta
Pogoń Szczecin
Wisła Kraków
3-2-5
Bronisław Leśniak Grafika:Zmiana.PNG (81' Hieronim Tynor)
Fryderyk Monica
Władysław Kawula
Leszek Snopkowski
Adam Michel
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Andrzej Sykta
Stanisław Adamczyk
Stanisław Śmiałek
Kazimierz Kościelny

trener: Károly Kósa

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1960, nr 170 (21/22 VII) nr 4684

Piłkarze Wisły zgrupowani w Chełmińskiej Górze wyjadą stamtąd do Szczecina na mecz z Pogonią Dla piłkarskich zespołów ekstraklasy już pierwsza część wakacji…

Wisła grać będzie w niedzielę w Szczecinie z tamtejszą Pogonią., .Wiślacy po wspaniałym starcie na początku rozgrywek obniżyli później loty i obecnie mają na swym koncie 10 pkt. Taki dorobek punktowy nie zadowala ani kibiców ani samych piłkarzy, .mających niewątpliwie większe aspiracje. Prawie od dwóch tygodni zawodnicy przebywają na zgrupowaniu w Chełmińskiej Górze, (woj. koszalińskie), gdzie pilnie ćwiczą pod kierunkiem trenera Kosy i skąd bezpośrednio wyjadą na mecz do Szczecina.

— Wynik meczu z Pogonią ma dla nas szczególne znaczenie zarówno sportowe, jak i... psychologiczne — mówi sekretarz TS Wisła kpt. M. Bednarczyk.

Ewentualne zwycięstwo wzmocniłoby samopoczucie naszych piłkarzy a ponadto stworzyłoby dobre perspektywy na przyszłość. W następnym bowiem tygodniu gościmy w siebie Polonię Bytom i mając atut własnego boiska możemy pokusić się o zdobycie obydwu punktów. Byłoby to ze wszech miar wskazane tym bardziej, że z kolei czeka nas ciężkie spotkanie z Polonią w Bydgoszczy


Echo Krakowa. 1960, nr 172 (25 VII) nr 4686

‎‎
‎‎

Wisła rozgromiła szczecińską Pogoń

Kościelny, Śmiałek, Sykta zdobywcami bramek

(Dalekopisem ze Szczecina)

Występ piłkarzy Wisły w Szczecinie zakończył się ich pełnym sukcesem. W spotkaniu o mistrzostwo pierwszej ligi drużyna krakowska rozgromiła tamtejszą Pogoń 5:0 (1:0). Strzelcami bramek byli: w 32 min. Kościelny, 62 — Śmiałek, 67, 74 i 81 — Sykta. Sędziował p. Marcinkowski (Łódź).

WISŁA: Leśniak (Tynor), Monica, Kawula, Snopkowski, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Adamczyk, Śmiałek i Kościelny.

POGOŃ: Mendalko (Konarski), Bakula, Nowacki, Ksol, Krasucki, Jabłonowski, Mielniczek (Łowkis), Anioła, Kielec, Gojny, Krzysztolik.

Pierwsze zagrania należą do Wisły. Lewy łącznik tego zespołu Sykta ma już w chwilę po rozpoczęciu meczu pierwszą okazję do zdobycia bramki. Podobna sytuacja powtarza się również pod bramką krakowian. Chwilę później Adamczyk był o krok od zdobycia prowadzenia. Wszelkie jednak próby obydwu ataków kończą się na przedpolu bramkowym. Od 20 minuty gry szybkie do tej pory tempo meczu słabnie. Gra jest znacznie nudniejsza i stoi na słabym poziomie. Na pierwszą bramkę czekamy do 32-giej minuty.

Kościelny strzela z około 20-tu metrów z woleja i piłka przechodząc nad bramkarzem ląduje w prawym rogu. 3 minuty później Adamczyk znów miał 100-procentową okazję.

Zmarnował ją jednak strzelając z bliskiej odległości obok słupka na aut.

Grająca spokojnie do 20-tej minuty obrona szczecińska popełnia teraz kilka błędów, a inicjatywa już całkowicie należy do drużyny gości. Również podania pomocników i napastników portowców stają się w większości łupem krakowian. Krótko mówiąc Pogoń zostaje zepchnięta na własne pole karne. Wynik do przerwy nie ulega jednak zmianie.

Po wznowieniu gry wiślacy przystępują do generalnego natarcia, dążąc za wszelką cenę do zdobycia dalszych bramek. Uzyskują liczne kornery. Na drugą bramkę nie trzeba było zbyt długo czekać.

Pada ona już w 17 minucie po przerwie, kiedy to Śmiałek z dość dużego kąta strzela do siatki, minąwszy uprzednio szczecińskich obrońców. Nie pomogła interwencja bramkarza i piłka tocząc się po ziemi uderzyła o słupek wpadając do bramki. Gdyby napastnicy Wisły nieco celniej strzelali wcześniej uzyskaliby wysoki wynik.

Trzecia bramka była dziełem Sykty. Po kornerze bramkarz Mendalko wypiąstkował piłkę wprost pod nogi Sykty, a ten posiał ją do bramki. Ten sam zawodnik zrehabilitował za chwilę Śmiałka (który nie trafił do pustej bramki) zdobywając 4 bramkę dla Wisły.

Piłkarze Pogoni niewiele w tym czasie strzelają. Po jednym ze starć z Gojnym bramkarza Leśniaka zastępuje Tynor. Ostatnia bramka dnia pada w 36 minucie po przerwie.

Mecz kończy się przy ogólnym dopingu drużyny krakowskiej, w której najlepiej zagrali: zdobywca trzech bramek Sykta, Śmiałek oraz Adamczyk.

M. Kuszewski


”Dziennik Polski” z 1960.07.26

http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=5639

Wbrew wszystkim napiszę, że w zwycięstwie Wisły z Pogonią nie ma nic niespodziewanego. Piłkarzy szczecińskich widziałem kilkakrotnie — w Szczecinie, w Krakowie. Zespół to bardzo przeciętny (żeby nie rzec prymitywny) i zwycięstwo nad nimi leży w możliwościach każdej jako tako grającej drużyny. A taką przecież Wisła z pewnością jest. To dobrze, że krakowianie z miejsca nabrali rozpędu i już w pierwszym po wakacyjnej przerwie meczu zdobyli dwa punkty, a pięcioma strzelonymi bramkami zdecydowanie poprawili sobie stosunek bramkowy. Jeśli szczeciński mecz jest wynikiem dobrej formy wiślaków (a o tym trudno jeszcze dzisiaj mówić), można sądzić, że nie gorzej powiedzie im się w dalszych meczach. Gorzej by było, gdyby to był jednorazowy wyskok, a później.. miałyby spotkać piłkarzy i ich zwolenników rozczarowania.

Sprawozdania z niedzielnego meczu w Szczecinie pełne są pochwał pod adresem krakowskich piłkarzy — że Kawula, że Sykta, że Machowski. Że wszyscy doskonali. Wydaje się jednak, iż trudno oceniać formę zawodników na podstawie jednego, choćby najlepiej rozegranego meczu. Stąd też my wstrzymamy się do kilku jeszcze spotkań, aby potem dopiero wystawić piłkarzem „cenzurkę". Jakkolwiek by miało jednak być w przyszłości — zwycięstwo krakowian pozwala sądzić, że wiślacy w dalszych meczach odrobią punkty, które dość lekkomyślnie w pierwszej rundzie potracili.

Drużyny już teraz zaczynają dbać o punkty. Tak jest z Wisłą, podobnie dzieje się z warszawską Gwardią. Wygrała ona z kandydatem do mistrzowskiego tytułu Ruchem…


Echo Krakowa. 1960, nr 173 (26 VII) nr 4687

Po sukcesie Wisły w Szczecinie

Wiadomość o wysokim zwycięstwie piłkarzy Wisły w Szczecinie stanowiła ogromną niespodziankę nawet dla najbardziej optymistycznie nastrojonych sympatyków krakowskiej drużyny. Do późnych godzin wieczornych telefonowali do Redakcji „Echa” kibice, prosząc o potwierdzenie tego niewiarygodnego wprost wyniku. Gdy ich wątpliwości zostały rozwiane objawom radości nie było końca.

— Z sukcesu naszych chłopców jestem bardzo zadowolony — mówi sekretarz TS Wisła kpt. M. Bednarczyk. Jak już uprzednio podkreśliłem wynik meczu miał znaczenie psychologiczne. Po tak przekonywającym zwycięstwie drużyna powinna nabrać wiary we własne siły i jeszcze bardziej skonsolidować się przed następnymi, ciężkimi spotkaniami. Niektórzy sympatycy dziwią się, że nasza jedenastka odniosła aż tak wysokie zwycięstwo. Moim zdaniem jest to tylko należyte wykorzystanie nadarzających się podczas meczu dogodnych sytuacji. W momencie gdy w szeregach przeciwników dał się zauważyć chaos nasi zawodnicy narzucili szybsze tempo, zdobywając pokaźną ilość bramek. Oddali oni mnóstwo strzałów na bramkę, toteż wynik musiał być wysoki. Na marginesie odniesionego sukcesu pragnę zwrócić uwagę, że „jedna jaskółka nie czyni wiosny”, jeden wygrany mecz nie powinien przyprawić piłkarzy o zawrót głowy, zarozumialstwo. Drużynę czekają jeszcze trudne spotkania.

Aby uzyskać w nich zadowalające wyniki — trzeba nadal solidnie trenować. I o tym powinni piłkarze pamiętać.