1960.07.30 Wisła Kraków - Polonia Bytom 0:5

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 05:43, 9 kwi 2020; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
1960.07.30, I Liga 1960, 14. kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
Wisła Kraków 0:5 (0:2) Polonia Bytom
widzów: 15.000
sędzia: Marcinkowski z łodzi
Bramki
0:1
0:2
0:3
0:4
0:5
15' Pierzyna
42' Apostel
68' Trampisz
85' Apostel
87' Liberda
Wisła Kraków
3-2-5
Bronisław Leśniak
Fryderyk Monica
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Adam Michel
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Andrzej Sykta
Stanisław Adamczyk
Stanisław Śmiałek
Kazimierz Kościelny

trener: Károly Kósa
Polonia Bytom
3-2-5
Szymkowiak
Dymatrczyk
Olejniczak
Widawski
Wieczorek
Grzegorczyk
Apostel
Trampisz
Pierzyna
Liberda
Jóźwiak

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1960, nr 175 (28 VII) nr 4689

‎‎

Przedsprzedaż biletów na mecz piłkarski Wisła-Polonia Bytom

Już rozpoczęła się przedsprzedaż biletów na mecz piłkarski o mistrzostwo I ligi, jaki rozegrany zostanie o godz. 18 w nadchodzącą sobotę w Krakowie między Wisłą i Polonią Bytom.

Bilety w przedsprzedaży można nabywać w następujących placówkach Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu Meblami: 18 Stycznia blok 45, Stradom 15, Bohaterów Stalingradu 50 oraz w kasach „Orbisu”, Rynek Główny 41 i w Nowej Hucie Osiedle B-31 bl. 10.


Echo Krakowa. 1960, nr 176 (29 VII) nr 4690

Wprawdzie rozgrywki piłkarskie o mistrzostwo ekstraklasy rozpoczęły się już przed tygodniem ale kibice Wisły dopiero teraz będą mieli okazję zobaczyć swych pupilów po wakacyjnej przerwie. Drużyna krakowska wystąpi bowiem na swym boisku w meczu z bytomską Polonią.

Zbytecznym wydaje się podkreślanie niezwykłej wagi i ciężaru gatunkowego spotkania. Zdają sobie z tego sprawę zarówno piłkarze, kierownictwo jak i sympatycy Wisły.

Ewentualne zdobycie dwóch punktów pozwoliłoby piłkarzom spod znaku białej gwiazdy na dalszy krok w górę tabeli ligowej, co miałoby kapitalne znaczenie w obliczu czekających ich trudnych meczów z Polonią Bydgoszcz i Górnikiem Zabrze.

Kibice Wisły liczą na dobrą grę swych zawodników, którzy przed tygodniem sprawili przyjemną niespodziankę wysokim zwycięstwem w Szczecinie.

Tym razem przeciwnik będzie o wiele trudniejszy. Trzeba więc wykazać wszystkie swe umiejętności piłkarskie i zdobyć się na maksimum ambicji.

Zawodników Wisły stać na dobrą grę. Przypominamy, że pierwsze spotkanie w Bytomiu zakończyło się wynikiem remisowym 2:2.



Echo Krakowa. 1960, nr 178 (1 VIII) nr 4692

‎‎

Nieoczekiwana klęska „wiślaków"

Piłkarze Wisły doznali nieoczekiwanej klęski, przegrywając w meczu o mistrzostwo I ligi z bytomską Polonią 0:5 (0:2). Bramki zdobyli: Apostel 2, Pierzyna, Trampisz i Liberda po 1. Sędziował p. Marcinkowski z Łodzi — dobrze.

Widzów ok. 18 tys.

WISŁA: Leśniak, Monica, Kawula, Budka, Michel, Jędrys, Machowski. Sykta, Adamczyk, Śmiałek, Kościelny.

POLONIA: Szymkowiak, Dymarczyk, Olejniczak, Widawski, Wieczorek, Grzegorczyk, Apostel, Trampisz, Pierzyna, Liberda, Józwiak.

Po ostatniej nikłej porażce Pogoni Szczecin w Chorzowie z Ruchem 1:2, jeszcze trudniej szukać przyczyn kompromitującej gry „wiślaków” w meczu z Polonią Bytom w Krakowie. Trudno — bo jak wytłumaczyć tego rodzaju metamorfozę, że w jednym tygodniu gromi się w Szczecinie gospodarzy aż 5:0, aby w następnym — doznać identycznej w rozmiarach porażki na „własnych śmieciach”.

ILE WYGRAMY?

Czy przypadkiem we wzroście optymistycznych nastrojów nie leży w pewnym procencie wina za sobotnią grę. Przed meczem za dużo się bowiem mówiło o rozmiarach szczecińskiego zwycięstwa a za mało o tym aby ambitnie walczyć w następnych meczach.

Zwracaliśmy na to uwagę. Po sukcesie w Szczecinie pisaliśmy we wtorkowym numerze „Echa” m. in.: „Jedna jaskółka nie czyni wiosny, jeden wygrany mecz nie powinien przyprawić piłkarzy o zawrót głowy, zarozumialstwo. Drużynę czekają jeszcze trudne spotkania”. Tym trudnym spotkaniem był właśnie mecz z Polonią Bytom. Chociaż początkowo zaczęło się niegroźnie. Obserwowaliśmy atak za atakiem na bramkę Szymkowiaka. Obrońcy Wisły zapędzali się nawet ha linię środkową boiska.

W 14 min. po przypadkowym kopnięciu piłki przez Liberdę poszybowała ona nad głową Kawuli, gdzie dopadł ją (piłkę) debiutant Polonii — Pierzyna, podciągnął kilka kroków i z 10 m posłał w sam róg bramki Leśniaka. NERWY, NERWY— 1:0 dla Polonii i wiślacy zaczynają

grać nerwowo. Niecelnie adresują piłkę, która z reguły pada łupem przeciwników. Wprawdzie jeszcze za wcześnie mówić o przewadze przeciwnika, ale nie jest to żadną pociechą dla licznej widowni, która zjawiła się na stadionie, aby święcić zwycięstwo gospodarzy. Tymczasem na 4 min. przed końcem pierwszej połowy spotkania starcie Kawuli z Pierzyną jest niefortunne w skutkach. Bytomianin ogrywa stopera Wisły, podaje piłkę do nieobstawionego Apostela, który podwyższa wynik na dla gości.

KAPITALNA GRA SZYMKOWIAKA 2:0

Po zmianie stron Wisła zaczyna naciskać. Patrzymy na wskazówki zegara.

Jeśli w ciągu najbliższych 15 min. Szymkowiak skapituluje, to są szanse na ewentualny remis.

A zanosi się na to za każdym kopnięciem piłki. Nasz reprezentacyjny bramkarz jest ciągle w opałach.

W 48 miń. broni strzał w „okienko Kościelnego, a za moment paruje kolejny strzał lewoskrzydłowego Wisły. W 56 min. Szymkowiak zbiera oklaski za kapitalną paradę po strzale Śmiałka oddanym z najbliższej odległości. W 59 min. najruchliwszy zawodnik w ataku gospodarzy — Kościelny strzela, ale i tym razem Szymkowiak jest na posterunku. DECYDUJĄCA bramka I kiedy zanosi się na zdobycie pierwszej bramki przez wiślaków, w 68 min. pada 3 gol decydujący o zwycięstwie Polonii. Zdobywcą jest Trampisz, ale współautorami obrońcy Wisły.

I teraz krakowianie tracą cały animusz do walki.

Na boisku istnieje Już tylko jedna drużyna — Polonia, dla której kolejne 2 bramki zdobywają — Apostel i Liberda. Szczególnie ta ostatnia jest popisem nieudolności obrony Wisły.

W drużynie zwycięzców obok Szymkowiaka doskonale grał Trampisz (oby pozbył się nawyku gestykulacji i krytykowania orzeczeń sędziego), w Wiśle—

prawie nikt nie zasłużył na wyróżnienie.


”Dziennik Polski” z 1960.07.31

http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=5644

Zwycięstwo Polonii Bytom 5:0 (2:0) mówi samo za siebie

Określenia: słaba gra, niedyspozycja zawodników, beznadziejny mecz gospodarzy nie odda tego co we wczorajszym spotkaniu z Polonią Bytom „wyprawiali" piłkarze Wisły. To był chaos, prymityw, brak serca do walki. Przecież pod bramką Szymkowiaka było kilka takich momentów, że wystarczyło po prostu dmuchnąć piłką do siatki, aby był gol — wówczas jednak „napastnicy" Wisły prześcigali się w bezładnej kopaninie, przeszkadzali sobie wzajemnie i oczywiście bytomski bramkarz mógł najspokojniej w świecie interweniować. Taki to był wczoraj w wiślacki „atak".

A obrona? Z pewnością najlepsza. O ile jeszcze początkowo atak Polonii miał niejakie trudności z dostaniem się pod bramkę Leśniaka, o tyle po iluś tam strzelonych piłkach, nie było z tym najmniejszego kłopotu. Bezradna była tu cała trójka „obrońców" gospodarzy — właściwie wcale nie istniała, a ostatnie dwie bramki były po prostu formalnością, którą atak Polonii rozpoczynał już na połowie boiska. Nonszalancja, a może po prostu absolutna bezradność defensywnych formacji gospodarzy, w dużej mierze przyczyniła się do tak wysokiej porażki. Także i tu prześcigano się w popełnianiu błędów — bądźmy jednak sprawiedliwi — wszyscy poczynili ich jednakowo dużo. Za dużo o pięć.

Na tle tak słabej gry ataku i obrony, pomoc Wisły nie wypadła z pewnością lepiej. Ponieważ bezproduktywnym bieganiem po boisku jeszcze nikt meczu nie wygrał, nie inaczej było wczoraj. Co prawda koszulki większości zawodników gospodarzy były aż mokre od potu, nie było to jednak wynikiem ambitnej i gorącej gry. Po prostu biegało się dużo i w większości wypadków — niepotrzebnie. Brak było jakiejkolwiek myśli, zdecydowanej koncepcji — jak grać. A że to bardzo odpowiadało bytomianom, zaaplikowali Wiśle taką ilość bramek, że, mam wrażenie, krakowianie prędko tego nie zapomną...

Poloniści byli drużyną dojrzalszą i przede wszystkim doskonalszy technicznie. Widać to było zarówno w starciach bezpośrednich jak i w podaniach czy w strzelonych bramkach. Pierwszą z nich zdobył Pierzyna w 15 minucie, a na 2:0 podwyższył w 43 min. Apostel. Początek drugiej połowy zapowiadał grę żywą i przede wszystkim w wydaniu gospodarzy — lepszą. To złudzenie jednak szybko minęło, kiedy wiślacy zaprzepaścili takie pozycje, z których w A-klasowych meczach padają bramki. Te padły, owszem, ale po drugiej stronie boiska. I tak w 69 min. zdobył bramkę Trampisz, w 86 min. ponownie Apostel i na trzy minuty przed końcem spotkania — Liberda.

Pisałem przed tygodniem, że na wystawianie ,,cenzurek” graczom Wisły jest jeszcze za wcześnie. Widzą to chyba dziś dobrze ci wszyscy, którzy po szczecińskiej wiktorii, poszczególnych wiślaków odziewali w zwycięskie togi. Gdyby „cenzurki" trzeba było przygotowywać dzisiaj, dobre by one z pewnością nie były!...

A oto w jakich składach wystąpmy wczoraj obie drużyny:

WISŁA — Leśniak, Monica, Kawula, Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Sykta, Adamczyk, Śmiałek, Kościelny.

POLONIA — Szymkowiak, Dymarczyk, Olejniczak, Widawski, Wieczorek, Gregorczyk, Apostel, Trampisz, Pierzyna, Liberda, Jóźwiak, Sędziował p. Marcinkowski z Łodzi. (ri)

Echo Krakowa. 1960, nr 179 (2 VIII) nr 4693

Huśtawka ligowa trwa... Ostatnia seria spotkań dostarczyła nowych dowodów na potwierdzenie nierównej formy naszych drużyn. Szczególnie zaobserwowaliśmy to w meczach krakowskich zespołów. Na 5 drużyn aż 4 doznały dotkliwych porażek, a jedynie Cracovia i to po przeciętnej grze „urwała” jeden punkt w meczu z Piastem Gliwice.

Jeśli tak dalej pójdzie to odwrót krakowskich zespołów z zajmowanych pozycji stanie się rzeczywistością i wkrótce kilka zespołów będzie się bronić przed spadkiem do niższej klasy.

Pięć bramek, jakie „poloniści” zaaplikowali wiślakom stanowiło dla 18 tysięcy widzów dużą niespodziankę. Nawet działacze Wisły nie umieją znaleźć wytłumaczenia kompromitująco słabej gry swych podopiecznych, a co dopiero sympatycy drużyny.

Zdaniem niektórych wiślacy mają ponoć tremę przed własną, bardzo wymagającą publicznością i wolą grać na wyjazdach. Fakt ten znajduje pewne potwierdzenie w tegorocznych występach drużyny, która właśnie na wyjazdach uzyskała dwa zwycięstwa (Gwardia i Pogoń) oraz dwa remisy (Legia i Polonia Bytom), natomiast u siebie gra o klasę gorzej. Dość jednak wymowna jest wypowiedź trenera Kosy, który powiedział: — Wysokie zwycięstwo w Szczecinie było zasługą solidnego treningu na obozie kondycyjnym w Chełmińskiej Górze czego nie można powiedzieć o przygotowaniach do sobotniego meczu z Polonią.

Czy trzeba więcej? Jeśli więc nie nastąpi radykalna poprawa w grze piłkarzy zamiast na mecze wypadnie nam raczej chodzić na... ryby, bo to i przyjemniejsze i spokojniejsze spędzenie czasu.

A może działacze Wisły znajdą środki na zmobilizowanie zespołu do lepszej gry?


Gazeta Krakowska. 1960, nr 181 (1 VIII) nr 3791

Kompromitująca porażka Wisły

Zawrót głowy, często po dość wątpliwym sukcesie, to zjawisko z jakim jakżeż często spotykamy się w naszym piłkarstwie. Nie inaczej rzecz miała się z Wisłą, na cześć której po wygranym meczu w Szczecinie zaczęto pisać peany, aż... przyszło rozczarowanie i kompromitująca porażka z Polonią Bytom 0:5.

Tego wyniku długo nie zapomną „czerwonym” kibice i nie tylko wyniku, przede wszystkim braku ambicji, bo to zadecydowało przecież o rozmiarach porażki. W zespole Wisły na dobrą sprawę nie było ani jednego wartościowego zawodnika, a wielu zagrało wręcz kompromitująco, prześcigając się w marnowaniu dogodnych sytuacji. Niecelne podania, spóźniony refleks, brak szybkości to dalsze braki jakie wychodziły z całą ostrością.

Obrona jak to określali kibice ponosi winę za utratę pierwszych bramek, one podobno zadecydowały o przebiegu spotkania. Można i tak tłumaczyć niepowodzenia.

Można przegrać mecz, ale nie wolno dopuszczać do katastrofalnej porażki. Ambitna drużyna próbuje odrobić w jaki? sposób straty, a takiej akcji Wisła niestety nie podjęła.

Nawet wtedy, kiedy napastnicy Wisły znajdowali się na przedpolu Szymkowiaka nie wykazywali większej ochoty do zdecydowanej walki o piłkę.

Polonia jak przystało na mądrze grającą taktycznie drużynę nie wdawała się w zawiłe kombinacje. Szybko zdobywała teren, napastnicy strzelali z każdej pozycji i tak właśnie zdobyli pierwsze bramki. Bytomianie wzmocnili następnie defensywę zadowoleni z sukcesu, widząc jednak bezradność Wisły zdobyli się jeszcze na kilka niebezpiecznych ataków zakończonych zdecydowanymi efektami.

Cóż, smutna to dla Wisły porażka ale chyba pouczająca.

Możliwe, że piłkarze z białą gwiazdą wyciągną z niej wnioski na przyszłość. Oby tak było, (rm)