1961.08.05 Wisła Kraków - Polonia Bytom 2:5

Z Historia Wisły

1961.08.05, I liga, 14. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18.00
Wisła Kraków 2:5 (0:4) Polonia Bytom
widzów: ok. 10.000-20.000
sędzia: Brettstein z Łodzi
Bramki





Władysław Kawula (k) 52'
Czesław Studnicki 66'
0:1
0:2
0:3
0:4
0:5
1:5
2:5
7’ Pogrzeba
9’ Jóźwiak
14’ (k) Liberda
38’ Jóźwiak
46’ Pogrzeba


Wisła Kraków
3-2-5
Błażej Karczewski Grafika:Zmiana.PNG (46' Hieronim Tynor)
Jan Rodak
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Adam Michel
Antoni Zalman
Marian Machowski Grafika:Zmiana.PNG (46' Józef Maniecki)
Andrzej Sykta
Władysław Kmiecik
Ryszard Miceusz
Czesław Studnicki

trener: Mieczysław Gracz
Polonia Bytom
3-2-5
Szymkowiak
Dymarczyk
Pierzyna
Winkler
Marks
Grzegorczyk
Orzechowski
Apostel
Pogrzeba
Liberda
Jóźwiak

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz


Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1961, nr 180 (3 VIII) nr 5000

‎‎‎‎

W sobotę mecz Wisła - Polonia o mistrzostwo ekstraklasy Prawdziwą biesiadą dla, sympatyków piłki nożnej będzie najbliższy mecz Wisły z Polonią Bytom o mistrzostwo I ligi. Polonia należy do nielicznych drużyn reprezentujących wysoką klasę w naszym piłkarstwie, toteż jej występ w Krakowie gwarantuje, mimo okresu urlopowego, komplet widzów na stadionie


Echo Krakowa. 1961, nr 181 (4 VIII) nr 5001

WISŁA CONTRA POLONIA

Już w sobotę piłkarze Wisły zainaugurują jesienną rundę rozgrywek w ekstraklasie i na własnym boisku zmierzą się z bytomską Polonią. Mecz winien dostarczyć publiczności emocji, chociażby z tego względu, że gospodarze pałają chęcią rewanżu za ostatnie porażki. Wzrost optymizmu w obozie gospodarzy uwarunkowany jest tym, że w Polonii zabraknie dwóch czołowych zawodników: Trampisza i Wieczorka, którzy po meczu z Lechią ukarani zostali dyskwalifikacjami, które kończą się im 7 sierpnia, a więc tuż po meczu z Wisłą.

Ale czy ten „handicap” wystarczy? Forma jaką zaprezentowała Wisła po powrocie z obozu kondycyjnego w Olsztynie jest więcej niż kameleonowa. Jej zwolennicy mają szczególnie pretensje do kwintetu ofensywnego, w którym zarówno obaj łącznicy: Sykta i Miceusz jak i środkowy Kmiecik — zwalniają grę i poczynają sobie po kunktatorsku. Na domiar złego blok defensywny doznał Osłabienia na skutek kontuzji Leśniaka i odsunięcia od gry Monicy. Czy i w tej sytuacji krakowianie mają szanse — jak to planują na zrewanżowanie się za pasmo porażek od 4 lat przerwane tylko jednym remisem 2:2 w Bytomiu? Pytanie pozostawiamy bez odpowiedzi, bo to zależy w głównej mierze od gry wiślaków i polonistów.


Echo Krakowa. 1961, nr 183 (7 VIII) nr 5003

‎‎‎‎
‎‎‎‎

WISŁA KRAKÓW — POLONIA BYTOM 2:5 (0:4).

Bramki zdobyli, dla Wisły — Kawula z" karnego w 52. min. i Studnicki w 66 min., dla Polonii — Pogrzeba w 7 min. i w 47 min., Jóźwiak w 9 min. i w 38 min. oraz Liberda z rzutu karnego w 14 min. Sędziował bardzo słabo p. Breitstein z Łodzi. Widzów ok. 15 tys.

WISŁA: Karczewski (Tynor) — Rodak, Kawula, Budka — Michel, Zelman — Machowski (Maniecki), Sykta, Kmiecik, Miceusz, Studnicki.

POLONIA: Szymkowiak — Dymarczyk, Pierzyna, Winkler — Marks. Grzegorczyk — Orzechowski, Apostel, Pogrzeba, Liberda Jóźwiak.

Zanosiło się na mecz dużego formatu. Przecież sygnalizując zwyżkę formy Wisła podejmowała wicelidera ekstraklasy. A tymczasem nic z tego nie wyszło. W miarę upływu czasu widowisko przemieniło się w arenę nieprzyjemnych starć, złośliwych fauli, niezrozumiałych decyzji arbitra i szowinistycznych krzyków oraz gwizdów publiczności.

Wszystko to nie miało wiele wspólnego ze sportem, mimo że na zielonej murawie uwijało się 22 zawodników i 1 sędzia oraz że kopano w piłkę i strzelano bramki.

Z kronikarskiego obowiązku należy tylko dodać, że zwycięstwo Polonii nie podlega dyskusji, gdyż zagrała skutecznie. W ciągu 2 minut (między 7 a 9 min.) .zdobyła dwie bramki, które w głównej mierze przesądziły o ostatecznym zwycięstwie. Tymczasem krakowianie mimo optycznej przewagi, mimo nawet dużej ilości sytuacji pod bramką Szymkowiaka i mimo oddania na bramkę gości kilku soczystych strzałów — grali zbyt wolno i niemrawo, co w piłkarstwie nigdy nie popłaca. Inna sprawa, że goście mieli w swoim zespole zawodnika, który w sobotniej formie urasta do miana fenomena w swoim „fachu”. Mowa oczywiście o bramkarzu — Szymkowiaku, który obronił w sobotę 5 piekielnie ostrych strzałów: 3 Kmiecika, i Kawuli i 1 Studenckiego. Dwie bramki, które przepuścił były nie do obrony.

Natomiast broniący przed przerwą w Wiśle Karczewski miał słaby dzień i przy wydatnej pomocy swych kolegów z obrony ułatwił gościom zdobycie co najmniej 2 goli.

Mecz rozpoczął się od obustronnych ataków. W 3 min. Wisła egzekwowała róg, za moment po strzale głową Kmiecika, piłka przeszła .tuż obok bramki Szymkowiaka. Wreszcie w 7 minucie notujemy bramkę, ale dla... Polonii Apostel ucieka Budce i podaje do Pogrzeby który wykorzystując niezdecydowanie obrońców, posyła piłkę obok Karczewskiego. 1:0 dla Polonii a w 2 min. później Jóźwiak ogrywa Kawulę, podwyższając wynik na 2:0.

Tymczasem przewaga w dalszym ciągu należy do gospodarzy i mecz zakrawa na... sprytnie reżyserowaną... komedię. Tym bardziej, że w 11 min. sędzia Breitstein nie dostrzega zagrania ręką na polu karnym Pogrzeby a w 3 min. później widzi faul Karczewskiego na jednym z napastników gości i dyktuje przeciwko Wiśle jedenastkę. Liberda zamienia ją na 3 bramkę dla Polonii.

W ataku .nadal, częściej, wiślacy! Szymkowiak ma pełne ręce roboty a tymczasem w 38 min. Jóźwiak podwyższa wynik na 4:0.

Po przerwie zawodnicy grają bardzo nerwowo, coraz częściej mnożą się faule, W 47 min. Pogrzeba zdobywa 5 bramkę dla Polonii. W 52 min. notujemy faul Pogrzeby i Winklera na Miceuszu za co sędzia dyktuje rzut karny. Kawula jest pewnym egzekutorem i 5:1 dla gości. Wiślacy wzmacniają tempo i w 66 min.

Studnicki z podania Miceusza zdobywa 2 bramkę dla gospodarzy.

Szymkowiak broni teraz kilka bardzo ostrych strzałów, ale wynik nie ulega zmianie.

W 71 min. następuje najnieprzyjemniejszy moment spotkania.

Kiedy sfaulowany brutalnie Miceusz leży na murawie, podbiega do niego Pierzyna i ciągnie za ręce po ziemi jak worek aż za końcową linię boiska. Niestety, sędzia nie decyduje się ukarać bytomianina za ten prowokujący gest wyrzuceniem z boiska i tylko... zapisuje go do notesu. Decyzja ta dolewa oliwy do ognia i spotkanie kończy się przy akompaniamencie gwizdów.


Echo Krakowa. 1961, nr 184 (8 VIII) nr 5004

Zacznijmy od Wisły. Po letniej przerwie podopieczni trenera M. Gracza znajdują się jeszcze bez formy. O ile widać pewne symptomy poprawy gry napastników, o tyle spadek formy rzuca się w oczy u obrońców i pomocników. Ci ostatni stanowili zawsze mocne punkty w drużynie i dlatego mamy nadzieję, że chwilowo słabsza gra Kawuli, Michela, czy Zelmana ulegnie poprawie. Gorzej przedstawia się sytuacja wśród bramkarzy.

Pod nieobecność kontuzjowanego Leśniaka na dobrą sprawę Wisła nie dysponuje wartościowym zawodnikiem na tej pozycji, bowiem tak Karczewski jak i Ty nor nie posiadają koniecznej do gry w ekstraklasie rutyny i obycia. Mecz z Polonią utwierdził nas tym przekonaniu.

ZA GORĄCO!

Mecz Wisły z Polonią toczył się nie tylko w spiekocie (ok. 30 stopni C.), ale także w gorącej atmosferze, która wynikła z jednej strony ze słabej postawy defensywy gospodarzy a z drugiej ze słabego sędziowania. W efekcie niektórzy zawodnicy jak Michel z Wisły czy Pierzyna oraz Winkler z Polonii nie przebierali w środkach.

TUSZOWANY POSTĘPEK

Postępek Pierzyny w71 min. gry, kiedy to ciągnął jak worek z boiska na aut kontuzjowanego Miceusza starali się niektórzy bytomianie zatuszować spychaniem winy na innych.

— Miceusz symulował kontuzję! — stwierdził bramkarz gości — Szymkowiak.

A gdyby nawet, to czy Pierzyna był upoważniony do podejmowania decyzji co zrobić z leżącym na ziemi przeciwnikiem. Przecież w wypadku groźnej kontuzji, taki jak to widzieliśmy „transport” za bramkę mógł się zakończyć tragicznie. Karanie ewentualnego symulanctwa należy przecież do arbitra.

WINIEN SĘDZIA! — Już dawno nie oglądałem w „akcji” tak słabego arbitra — stwierdził po meczu Wisła — Polonia trener bytomian p. Drabiński. Nie kto inny a właśnie p. Breitstein popsuł całe widowisko. A zanosiło się na ładny mecz.

Oczywiście trener Drabiński ma sporo racji, chociaż i inni aktorzy oraz świadkowie tego meczu nie byli bez winy. Ale zamiast wracać jeszcze do tego, apelujemy do władz piłkarskich o zaradzenie złu. Takich spotkań jak sobotnie nie chcemy więcej oglądać w Krakowie.


Gazeta Krakowska. 1961, nr 182 (3 VIII) nr 4103

W Krakowie spotkania 1 ligowców zainauguruje w drugiej rundzie rozgrywek sobotni mecz Wisły z Polonią Bytom (godz. 18.00).

Piłkarze Wisły; którzy przebywali na obozie kondycyjnym. W woj. olsztyńskim, wystąpią w zastawieniu normalnym, z tym, że w ataku zadebiutuje najprawdopodobniej nowo pozyskany zawodnik Studnicki. Jego występ w zespole Wisły w towarzyskich meczach wypadł zadowalająco. Należy się spodziewać, że zaaklimatyzuje się on na dobre w drużynie krakowskiej. Warto przypomnieć, że w pierwszej rundzie Wisła przegrała z Polonią Bytom 0:3 i tym razem chce wziąć rewanż za porażkę, a jednocześnie przełamać złą passę. Tak się bowiem składa, że od paru lat Wisła gra M Polonią bardzo pechowo i np.

w ub. roku przegrała na własnym boisku aż 0:5! Tym razem w drużynie panuje dobry nastrój i wszystko wskazuje na to, że Wisła również w sobotę nie przegra mistrzowskiego meczu na swoim boisku, utrzymując w-tętn sposób szczęśliwą serię od początku tegorocznych rozgrywek.


Gazeta Krakowska. 1961, nr 185 (7 VIII) nr 4106

‎‎

Wisła w słabej formie na początku jesiennej rundy

Wisła — Polonia Bytom 2:5 (0:4)

Wisła: Karczewski, (Tynor), Rodak, Kawula, Budka, Michel, Zelman, Machowski (Maniecki), Sykta, Kmiecik, Miceusz, Studnicki.

POLONIA: Szymkowiak, Dymarczyk, Pierzyna, Winkler, Marks, Grzegorczyk, Orzechowski, Apostel, Pogrzeba, Liberda, Józwiak.

Bramki zdobyli dla Polonii Jóźwiak i Pogrzeba po 2, Liberda 1 (z karnego). Dla Wisły Kawula (z karnego) i Studnicki. Sędziował p. Brettstein z Łodzi, widzów 15 tys.

Wisła po wakacyjnej przerwie obniżyła zdecydowanie swoje loty. Potwierdził to pierwszy pojedynek: „Czerwonych” z Polonią Bytom.

Krakowianie przegrali wysoko na własnym boisku 2:5 (0:4). Wysoka porażka nie byłaby powodem do smutku gdyby krakowianie potrafili wykazać jakiś większy zmysł do gry i bardziej skutecznie atakowali przeciwnika. Niestety, tych momentów w sobotnim meczu brakowało absolutnie Wiśle.

Polonia aczkolwiek nie grała zbyt efektownie to akcje jej były skuteczne. Goście spokojnie rozgrywali piłkę w głębi pola, zdecydowanie zwiększali tempo na przedpolu krakowian i zaskakująco strzelali. Warto zaznaczyć, że wykorzystali oni nieomal wszystkie sytuacje, z których mogły paść bramki. Smutne to, że krakowska obrona grająca wyjątkowo słabo nie próbowała Polonistom nawet przeszkadzać. Karczewski raził wielką bezradnością i jego interwencje wywoływały wielką dezaprobatę na widowni. Podobne zresztą opinie adresowali kibice dla defensywy krakowian.

W nienajlepszej formie był też krakowski atak. W pierwszej połowie szablonowo rozgrywali piłki i bardzo rzadko strzelali. Jedynie Kmiecik był bardziej widoczny na boisku.

Od czasu do czasu zdobywał się on na strzał i mądrze rozdzielał piłki. Koledzy nie rozumieli go jednak zbytnio. Miceusz podobnie jak i Sykta rozgrywali wszystkie nieomal piłki na stojąco.

W drugiej połowie sytuacja uległa pewnej poprawie. Częściej do akcji ofensywnych obok Kmiecika włączał się Studnicki. Było już jednak za późno aby odrobić utracony teren.

Losy spotkania rozstrzygnęły się bardzo wcześnie. W 9 min. bytomianie prowadzili już 2:0, trzecią bramkę zdobyli z rzutu karnego za faul Karczewskiego na napastniku gości. Decyzja sędziego była zbyt pochopna i wywołała wiele protestów publiczności.

P. Brettstein z Łodzi nie miał w sobotę najlepszego dnia.

Jego decyzje wywoływały chaos na boisku i liczne protesty na widowni. Porządkowi mieli wiele kłopotów z uspokojeniem wzburzonej publiczności. Oliwy cło ognia dolał fakt, że sędzia za ewidentny drugi faul na Miceuszu nie podyktował „11”. Na domiar złego Pierzyna brutalnie ściągający Miceusza z boiska nie otrzymał od sędziego reprymendy. Na boisku zaczęła się brutalna gra, „trup” padał gęsto i sędzia był bezradny. Widowisko sportowe zamieniło się w bałaganiarską kopaninę.