1961.09.17 Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:0
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 0:0 | Legia Warszawa | ||||||||
widzów: 10-15.000 | ||||||||||
sędzia: Banasiuk z Katowic | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
Ostatni ligowy występ Józefa Nowaka |
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1961, nr 219 (18 IX) nr 5039
Upał i nuda... Wisła-Legia 0:0
WISŁA KRAKÓW—LEGIA WARSZAWA 0:0
Sędziował p. Banasiuk z Katowic — bardzo dobrze. Widzów, ok. 10 tysięcy.
WISŁA: Karczewski — Rodak. Kawula, Budka — Michel, Zelman — Sykta, Kmiecik, Miceusz, Lach, Studnicki (Nowak).
LEGIA: Fołtyn — Masheli, Gmoch, Woźniak — Strzykalski, Zientara — Żmijewski, Brychcy, Błażejewski (Kozicki), Nowak, Boguszewski.
Piękna pogoda ani na jotę nie sprzyjała poczynaniom piłkarzy i w miarę upływu czasu mecz Wisły z Legią toczył się w coraz wolniejszym tempie. Pod koniec spotkania zawodnicy obydwu zespołów nie kwapili się już nawet do przeprowadzania jakichś bardziej zdecydowanych ataków i ograniczali się jedynie do zabezpieczenia własnej bramki.
KMIECIK I ZELMAN NAJLEPSI
Wisła zagrała dużo lepiej niż w meczu z sosnowiecką Stalą, chociaż i tym razem napastnikom zabrakło skuteczności w kilku nadarzających się sytuacjach pod bramkowych. Najlepszymi zawodnikami byli. Kmiecik w ataku oraz Zelman; w pomocy. W dalszej kolejności pochwalić można Karczewskięgo, Kawulę i Budkę oraz Miceusza i Syktę. ale tych ostatnich za grę w głębi pola. Na plus krakowian należy zapisać fakt, że pod koniec meczu przy stanie 0:0 nie poszli do bez-1 myślnego ataku, odkrywając własną bramkę, co jak pamiętamy z meczu Cracovia-Legia skończyło się dla krakowian niezbyt przyjemnie. Wiślacy do końca spotkania nie szafowali siłami i utrzymali remis, mimo że przeciwnik właśnie w drugiej połowie meczu miał okresowa przewagę i kilka groźnych pozycji.
SĘDZIA POWSTRZYMAŁ ZAPĘDY...
„Legioniści” grali nieźle technicznie. Niektórzy zawodnicy próbowali na początku ostrzejszych zagrań, ale szybko zostali ostudzeni w tych zapędach przez, wzorowo wypełniającego swe zadanie arbitra — Banasiuka, który karał rzutami wolnymi nie tylko nieprzepisowe zagrania, ale próby zwracania mu uwagi. Najlepiej grał w zespole warszawskim Brychcy ale tylko w obrębie środka boiska, jako konstruktor akcji zaczepnych. Z zadań strzeleckich, jakie miał postawione przed meczem wyszły „nici”, gdyż Zelman tylko dwa razy dopuścił go do strzałów. Ponadto podobali się Gmoch na stoperze oraz częściowo Zientara.
POCZĄTKOWY SZTURM
Początkowo zdawało się, że wiślacy wyjdą z tego pojedynku zwycięsko. Już w 1 min egzekwowali róg a następnie oddali kilka strzałów (niecelnych). Tymczasem w miarę upływu czasu upał dawał się we znaki i tempo meczu systematycznie słabło. Na uwagę zasługują tu tylko sporadyczne akcje. W 11 min. Kmiecik wystawił piłkę Studnickiemu, ale ten zwlekał ze strzałem i umożliwił Fołtynowi wybieg. W 17 min. po strzale Kmiecika piłka przeszła tuż nad poprzeczką a w 34 min. Studnicki, będąc sam na sam z Fołtynem, strzelił bardzo anemicznie.
Goście mieli w 31 min. doskonałą okazję na zdobycie bramki, lecz strzał Brychcego z bliska sparował Karczewski.
Po zmianie stron gra staje się jeszcze bardziej ospała i notujemy tylko kilka ciekawszych akcji. W 60 min. rajd Miceusza mógł przynieść efekt bramkowy, ale nikt z kolegów n:e nadążył za akcją i ten ostatni nie miał komu podać. W 67 min. Karczewski obronił groźny strzał Kozickiego a w 74 min.
bramkarzowi Wisły przyszedł w sukurs słupek po ostrym i zaskakującym strzale Nowaka.
W sumie mecz słaby.
J. FRANDOFERT