1962.05.27 Wisła Kraków - Lech Poznań 0:0
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 0:0 | Lech Poznań | ||||||||
widzów: 10-15.000 | ||||||||||
sędzia: Połap z Katowic | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1962, nr 122 (25 V) nr 5247
WISŁA—LECH W niedzielę krakowianie zobaczą pojedynek Wisły z poznańskim Lechem. W pierwszej serii rozgrywek wiślacy odnieśli nieznaczne zwycięstwo w Poznaniu 1:0. Tym razem powinno być lepiej. Mamy prawo spodziewać się, że drużyna dołoży wszelkich sił, aby dogonić prowadzącą w tabeli Polonię i zajmująca drugą lokatę Odrę.
Echo Krakowa. 1962, nr 124 (28 V) nr 5349
Wisła dokazała „sztuki” nie wygrywając meczu.
Poznański Lech grał konsekwentnie na remis.
WISŁA KRAKÓW — LECH Poznań 0:0. Sędziował p. Połap z Katowic. Widzów ok. 10 tysięcy.
WISŁA: Tynor -Monica, Kawula, Budka -Wójcik, Zalman - Machowski (Lach), Sykta, Gajewski, Śmiałek, Studnicki. LECH: Skrzypczak - Polowczyk, Gojny, Karbowiak -Bartoszak (Maciejak), Wróbel - Jakubowski, Pietrzak. Szczepankiewicz, Gogolewski, Śmiłowski.
Krakowscy sympatycy piłkarstwa nie mieli szczęścia oglądać w obecnym sezonie dobrego widowiska. Wczorajszy występ wiślaków w spotkaniu z poznańskim Lechem zakrawał już na kompromitację. Cóż bowiem zaprezentowali nam piłkarze obydwu zespołów korzystający z miana I-ligowców? Gospodarze spisywali się poprawnie tylko na własnej połowie boiska, kiedy jednak piłka „przeszła” pod bramkę przeciwnika, obserwowaliśmy już nieudolne poczynania niemal wszystkich zawodników w białych kostiumach Stawiamy znak równania pisząc wszystkich, bowiem gdy jednemu zawodnikowi udało się celnie skierować piłkę do współpartnera. to ten drugi już jej nie przyjął, bądź zrobił to tak nieudolnie, iż błyskawicznie przechwycili ją przeciwnicy.
Może więc lechiści zaprezentowali piłkę nożną w lepszym wydaniu? Skąd! Ci nie usiłowali nawet poważnie zagrozić bramce Tynora. Przez cały mecz konsekwentnie zwalniali grę, wybijali piłkę jak najdalej od własnej bramki, lub wycofywali ją do tyłu w celu zyskania na czasie. Tylko raz na jakiś czas zbliżali się pod pole karne krakowian, ale wynikało to nie z chęci przeprowadzenia akcji ofensywnej, lecz z nieoczekiwanej sytuacji na boisku. W sumie było to brzydkie widowisko, które toczyło się przy gwizdach publiczności.
Całe sprawozdanie można by ograniczyć do opisania końcowego fragmentu meczu. W ostatnich 10 min. krakowianie rzucili się bowiem do desperackiego, lecz nieprzemyślanego ataku. W 87 min. Lach przejął piłkę na głowę, błyskawicznie wylądowała siatce. Gol! Nie! Moment wcześniej sędzia przerwał grę, odgwizdując faul Sykty na jednym z przeciwników. Bramki więc nie było.
Warto natomiast wspomnieć o nieudolności napastników Wisły, którzy w przynajmniej kilkunastu sytuacjach podbramkowych chowali się jak „analfabeci piłkarscy”: W 5 min. Gajewskl strzela obok za moment bramkarz Lecha bez trudu łapie piłkę po strzale Śmiałka. W kolejnej akcji Sykta posyła piłkę tuż obok słupka. Gajewski w 11 min. przejął piłkę po centrze Sykty, ale Skrzypczak zażegnał niebezpieczeństwo, moment później Wójcik strzela niecelnie. W 20 min. obserwujemy jedyną w tym meczu groźną akcję gości. Wróbel przerzucił piłkę na głowę Jakubowskiego, ale ta poszybowała obok bramki.
„Zamek hokejowy” w wykonaniu wiślaków nie przynosi rezultatu do końca pierwszej połowy. Po zmianie stron naliczyliśmy jeszcze 14 niecelnych, bądź anemicznych strzałów wiślaków z bardzo dogodnych pozycji. Z nich tylko jeden jedyny strzał Gajewskiego w 84 min., znamionował poziom pierwszoligowy. Piłkę wybił jednak na róg bramkarz Lecha.