1962.05.27 Wisła Kraków - Lech Poznań 0:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 06:31, 29 kwi 2020; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
1962.05.27, I Liga, 9. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17.00
Wisła Kraków 0:0 Lech Poznań
widzów: 10-15.000
sędzia: Połap z Katowic
Bramki
Wisła Kraków
3-2-5
Hieronim Tynor
Fryderyk Monica
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Ryszard Wójcik
Antoni Zalman
Marian Machowski grafika: Zmiana.PNG (46’ Zbigniew Lach)
Andrzej Sykta
Edward Gajewski
Stanisław Śmiałek
Czesław Studnicki

trener: Mieczysław Gracz
Lech Poznań

Skrzypczak
Polowczyk
Gojny
Karbowiak
Bartoszak Grafika:Zmiana.PNG (45' Pietrzak)
Wróbel
Jakubowski
Pietrzak Grafika:Zmiana.PNG (45' Maciejak)
Szczepankiewicz
Gogolewski
Śmiłowski

trener: Mieczysław Tarka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1962, nr 122 (25 V) nr 5247

WISŁA—LECH W niedzielę krakowianie zobaczą pojedynek Wisły z poznańskim Lechem. W pierwszej serii rozgrywek wiślacy odnieśli nieznaczne zwycięstwo w Poznaniu 1:0. Tym razem powinno być lepiej. Mamy prawo spodziewać się, że drużyna dołoży wszelkich sił, aby dogonić prowadzącą w tabeli Polonię i zajmująca drugą lokatę Odrę.


Echo Krakowa. 1962, nr 124 (28 V) nr 5349

‎‎‎‎

Wisła dokazała „sztuki” nie wygrywając meczu.

Poznański Lech grał konsekwentnie na remis.

WISŁA KRAKÓW — LECH Poznań 0:0. Sędziował p. Połap z Katowic. Widzów ok. 10 tysięcy.

WISŁA: Tynor -Monica, Kawula, Budka -Wójcik, Zalman - Machowski (Lach), Sykta, Gajewski, Śmiałek, Studnicki. LECH: Skrzypczak - Polowczyk, Gojny, Karbowiak -Bartoszak (Maciejak), Wróbel - Jakubowski, Pietrzak. Szczepankiewicz, Gogolewski, Śmiłowski.

Krakowscy sympatycy piłkarstwa nie mieli szczęścia oglądać w obecnym sezonie dobrego widowiska. Wczorajszy występ wiślaków w spotkaniu z poznańskim Lechem zakrawał już na kompromitację. Cóż bowiem zaprezentowali nam piłkarze obydwu zespołów korzystający z miana I-ligowców? Gospodarze spisywali się poprawnie tylko na własnej połowie boiska, kiedy jednak piłka „przeszła” pod bramkę przeciwnika, obserwowaliśmy już nieudolne poczynania niemal wszystkich zawodników w białych kostiumach Stawiamy znak równania pisząc wszystkich, bowiem gdy jednemu zawodnikowi udało się celnie skierować piłkę do współpartnera. to ten drugi już jej nie przyjął, bądź zrobił to tak nieudolnie, iż błyskawicznie przechwycili ją przeciwnicy.

Może więc lechiści zaprezentowali piłkę nożną w lepszym wydaniu? Skąd! Ci nie usiłowali nawet poważnie zagrozić bramce Tynora. Przez cały mecz konsekwentnie zwalniali grę, wybijali piłkę jak najdalej od własnej bramki, lub wycofywali ją do tyłu w celu zyskania na czasie. Tylko raz na jakiś czas zbliżali się pod pole karne krakowian, ale wynikało to nie z chęci przeprowadzenia akcji ofensywnej, lecz z nieoczekiwanej sytuacji na boisku. W sumie było to brzydkie widowisko, które toczyło się przy gwizdach publiczności.

Całe sprawozdanie można by ograniczyć do opisania końcowego fragmentu meczu. W ostatnich 10 min. krakowianie rzucili się bowiem do desperackiego, lecz nieprzemyślanego ataku. W 87 min. Lach przejął piłkę na głowę, błyskawicznie wylądowała siatce. Gol! Nie! Moment wcześniej sędzia przerwał grę, odgwizdując faul Sykty na jednym z przeciwników. Bramki więc nie było.

Warto natomiast wspomnieć o nieudolności napastników Wisły, którzy w przynajmniej kilkunastu sytuacjach podbramkowych chowali się jak „analfabeci piłkarscy”: W 5 min. Gajewskl strzela obok za moment bramkarz Lecha bez trudu łapie piłkę po strzale Śmiałka. W kolejnej akcji Sykta posyła piłkę tuż obok słupka. Gajewski w 11 min. przejął piłkę po centrze Sykty, ale Skrzypczak zażegnał niebezpieczeństwo, moment później Wójcik strzela niecelnie. W 20 min. obserwujemy jedyną w tym meczu groźną akcję gości. Wróbel przerzucił piłkę na głowę Jakubowskiego, ale ta poszybowała obok bramki.

„Zamek hokejowy” w wykonaniu wiślaków nie przynosi rezultatu do końca pierwszej połowy. Po zmianie stron naliczyliśmy jeszcze 14 niecelnych, bądź anemicznych strzałów wiślaków z bardzo dogodnych pozycji. Z nich tylko jeden jedyny strzał Gajewskiego w 84 min., znamionował poziom pierwszoligowy. Piłkę wybił jednak na róg bramkarz Lecha.


Gazeta Krakowska. 1962, nr 125 (28 V) nr 4354

Ostatnia kolejka spotkań piłkarskich przyniosła krakowskim kibicom znów sporą porcję rozczarowań, Wynik, jaki uzyskała pretendująca jeszcze niedawno do I miejsca w tabeli Wisła z poznańskim Lechem musi wszystkich niepokoić. Jeszcze bardziej niepokoi gra jaką zaprezentował krakowski atak. Wisła zdobyła tylko 1 punkt i straciła kontakt z czołówką. Nie można w tej chwili nawet marzyć o tym, aby „czerwoni” mogli jeszcze znaleźć się na pierwszym miejscu w tabeli.

Publiczność wygwizdała piłkarzy

Rozpaczliwy mecz na stadionie Wisły

Wisła — Lech Poznań 0:0

WISŁA: Tynor, Monica, Budka, Kawula, Wójcik, Zelman, Machowski (Lach), Sykta, Gajewski, Śmiałek, Studnicki.

LECH: Skrzypczak, Polowczyk, Gojny, Karbowiak, Bartoszak (Maciejak), Wróbel, Jakubowski, Pietrzak, Szczepankiewicz, Gogolewski, Śmiłowski.

Sędziował p. Połap z Katowic, widzów 15 tys.

Dawno już na krakowskich stadionach piłkarskich nie rozlegały się tak donośne gwizdy. Działo się to podczas meczu, wówczas kiedy napastnicy Wisły rozgrywali w beznadziejny sposób akcje i działo się to w momencie, kiedy krakowska drużyna opuszczała stadion. Trudno chwalić krakowską publiczność, która w sposób tak niewybredny skwitowała nieudany występ wiślaków, ale...

trudno również znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie dla gry gospodarzy.

Wisła miała w swojej tegorocznej karierze wiele nieudanych spotkań. Ale wczorajsze jest chyba jedną z najciemniejszych piłkarskich plam. Tyle nieudanych akcji, tyle niecelnych podań, tyle wreszcie bezproduktywnych zagrań rzadko kiedy ogląda się na naszym boisku. Momentami publiczność była wręcz rozbawiona nieporadnością krakowskich napastników. Na widowni wybuchały salwy śmiechu. Tak, to przypominało bardziej humorystyczny występ jakiegoś sportowego cyrku niż mecz drużyny, która ma ambicje do odgrywania czołowej roli w piłkarskiej ekstraklasie.

Niektórzy piłkarze w zespole Wisły zagrali wręcz kompromitujące. Kibice oceniali niezbyt surowo ich grę, skoro dawali im miejsca w drużynach A-klasowych. Taki występ przyniósłby ujmę każdemu piłkarzowi. A-klasy, który podczas całego spotkania tylko kilkakrotnie posłałby celnie, piłkę do swojego partnera, a wielokrotnie oddawałby piłkę wprost przeciwnikowi.

Poznański Lech nastawił siłę wybitnie na grę defensywną. Drużynie, która zagrożona jest spadkiem nie należy się dziwić, że na wyjeździe stosuje taką taktykę.

Gdyby poznaniacy byli bardziej elastyczni w swoich poczynaniach i częściej atakowali bramkę Tynora, kto wie, czy nie wywieźliby z Krakowa obydwu punktów.

Wisła ciągle przesiadywała na połowie przeciwników. W grze jej było tyle nieporadności, tyle bałaganu, że doprawdy trudno było pokusić się o zdobycie bramki. Brak jakiejkolwiek koncepcji, brak myśli przewodniej w grze powodował, że na boisku panował rzadko kiedy oglądany chaos, że gra stawała się dla widzów denerwująca.

Nic dobrego nie można po­ wiedzieć o zespole, który w swoich szeregach prezentuje kilku tylko nieźle grających zawodników. Nic dobrego nie można powiedzieć o napastnikach, którzy mając przez 90 minut przewagę na boisku, oddają na bramkę przeciwnika tylko jeden niebezpieczny strzał. Autorem jego był Gajewski. Tylko ten jeden piłkarz zdobywał się momentami na skuteczniejsze zagrania. Pozostali jego koledzy przeszkadzali sobie nawzajem.

P.S. Na pięć minut przed końcem meczu Lach (Wisła) posłał głową piłkę do siatki.

Sędzia nie zarządził jednak rozpoczęcia gry od środka, lecz od bramki Lecha. Arbiter oświadczył po meczu; że wcześniej odgwizdał faul napastnika Wisły.