1962.08.15 Wisła Kraków - Stal Rzeszów 2:0

Z Historia Wisły

1962.08.15, I Liga, 2. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17.30
Wisła Kraków 2:0 (2:0) Stal Rzeszów
widzów: 15-18.000
sędzia: Leon Kamiński z Katowic
Bramki
Władysław Kawula 78’
Stanisław Śmiałek 88’
1:0
2:0
Wisła Kraków
3-2-5
Błażej Karczewski
Fryderyk Monica
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Ryszard Wójcik
Antoni Zalman
Marian Machowski
Stanisław Śmiałek
Andrzej Sykta
Czesław Studnicki
Zbigniew Lach

trener: Mieczysław Gracz
Stal Rzeszów
3-2-5
Stanisław Majcher
Zbigniew Gnida
Leon Szalacha Grafika:Zmiana.PNG (Stanisław Krajewski)
Ryszard Skiba
Ryszard Winiarski
Zygmunt Janiak
Alojzy Matysiak
Mieczysław Kruk
Ludwik Poświat
Andrzej Krupa
Stanisław Stawarz

trener: Jan Wiśniewski

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1962, nr 191 (15 VIII) nr 5319

JUŻ DZISIAJ, a wiec po dwudniowej przerwie czeka nas druga kolejka spotkań mistrzowskich w ekstraklasie piłkarskiej. Jak spiszą się poszczególne zespoły i jak na ich tle wypadnie jedenastka „z białą gwiazdą — oto pytanie nurtujące krakowskich sympatyków tego sportu.

Inauguracja sezonu nie przysporzyła wiślakom punktów, mimo iż opinie sprawozdawców są na ogół zgodne i podkreślają doskonałe przygotowanie kondycyjne podopiecznych trenera Gracza oraz dość dojrzałą i pomysłową grę. Mało tego, katowicki „Sport” stwierdził wyższość techniczną Wisły nad drużyną Ruchu. Jednak wszystkie te walory nie przechyliły szali zwycięstwa na korzyść krakowian, ponieważ kwintet ofensywny pod „batutą” Sykty raził nadal indolencją strzałową, — Czego nie dokonali nasi chłopcy w Chorzowie, uda się im w dzisiejszym, środowym pojedynku z rzeszowską Stalą — twierdzą pełni nadziei sympatycy „czerwonych”.

Najbardziej pocieszającą wiadomością jest wyraźna zwyżka formy właśnie kierownika napadu — Sykty, który wraca do reprezentacyjnej formy, kiedy to jak pamiętamy w meczu z Finlandią przed trzema laty wpisał się (jako debiutant) na listę zdobywców bramek.

NIE POWTÓRZY BŁĘDU.

Kiedy jesteśmy już przy Sykcie, to przypominamy, że pierwsi zwracaliśmy uwagę na niewątpliwy talent tego zawodnika, mimo że z wielu stron spotykaliśmy się z przeciwnymi opiniami. Niestety, Sykta popełnił — jak to często bywa — „błąd młodości”.

Zadufany, we własne umiejętności i podbudowany decyzją powołania go do reprezentacji, przestał przykładać się do treningów i słuchać rad trenera. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

Dopiero w ostatnim okresie przyszedł po rozum do głowy.

Zabrał się solidnie do pracy a odzyskawszy kondycję stał się na powrót nie tylko wartościowym graczem, ale - jak podkreślił trener M. Gracz — „asem atutowym drużyny. Słowa te piszemy z myślą, że pan Andrzej nic popełni już błędu młodości i długo utrzyma się w obecnej formie.


Echo Krakowa. 1962, nr 192 (16 VIII) nr 5320

‎‎‎‎
‎‎‎‎
‎‎‎‎

Dopiero fortel Sykty i Kawuli przesądził o losach meczu.

2 bramki wiślaków i 20 niewykorzystanych okazji.

WISŁA KRAKÓW — STAL RZESZÓW 2:0 (0:0).

Bramki zdobyli: w 77 min. Kawula i w 88 min. Śmiałek. Sędziował p. Kamiński z Zabrza. Widzów ok. 18 tysięcy.

WISŁA: Karczewski — Monica, Kawula. Budka — Wójcik, Zalman — Machowski, Śmiałek, Sykta, Studnicki, Lach.

STAL: Majcher — Gnida, Szalacha (Krajewski), Skiba — Winiarski Janiak — Matysiak, Kruk, Poświat, Krupa, Stawarz.

Po niedzielnym, przegranym meczu z Ruchem w Chorzowie, bodaj tylko „Echo” nie rozpływało się w zachwytach nad „wspaniałą” grą wiślaków. Wprawdzie zgadzaliśmy się z innymi sprawozdawcami, że krakowianie grali lepiej niż Ruch i winni mecz wygrać, ale znając jedenastkę trenera Gracza wiedzieliśmy, że był to tylko wyskok formy i to jeszcze nie poparty strzelonymi bramkami i zwycięstwem. Nic więc dziwnego, że nie spotkało nas wczoraj rozczarowanie i niewiele „wybrzydzaliśmy się”..- Wiślacy zagrali na swym normalnym poziomie i wygrali z ambitnie walczącą Stalą jak najbardziej zasłużenie, ale niczym nie zaimponowali. Defensorzy grają jak zwykle skutecznie i spokojnie, a Kawula nie wybija się już tak jak dawniej na tle Monicy, czy Budki. Para pomocników poprawiła nieco celność po­ dań, ale także nie na tyle, aby można było mówić o jakimś wzlocie formy.

A atak? To prawda, że Sykta znajduje się w wyśmienitej formie i jest na najlepszej drodze do odzyskania miejsca w reprezentacji. Dysponuje dużą szybkością, rozsądnie adresuje piłki i gra z nerwem. Współpartnerzy nie poczynili jednak postępów a jeden zawodnik niewiele może zdziałać a wręcz odwrotnie — szybko straci siły, ochotę i może popaść w przesadę gry indywidualnej. Drugim zawodnikiem w tej formacji był niewątpliwie Śmiałek, który zastąpił Kmiecika. Niemniej musi on jeszcze solidnie pracować, aby stać się tak wartościowym graczem dla zespołu jak przed złamaniem nogi. Okresami dostrajał się do wspomnianej dwójki — Studnicki. Wszystko to jednak za mało, aby można powiedzieć, że kwintet wiślaków zaczyna dorównywać pozostałym formacjom.

Tym bardziej, że zarówno Lach jak i Machowski spisywali się (właściwie nie spisywali) gorzej niż przeciętni skrzydłowi w III-ligowej drużynie.

Oczywiście zastrzegamy się, że jest to ocena po drugim występie wiślaków i w najbliższym czasie mogą zagrać lepiej. Zobaczymy więc co pokażą w niedzielę w Opolu? Piłkarze Stali na tle Wisły wypadli blado. Wiadomo — lepsze wyszkolenie techniczne robi swoje. Nie przypuszczamy jednak, aby zawodnicy jej reprezentowali gorszy poziom, niż Gwardia czy Lech. Goście walczą bardzo ambitnie, fair i do momentu utraty bramki obrona i pomoc (wzmocniona łącznikami) wywiązywały się ze swego bądź co bądź trudnego zadania zadowalająco. Ponadto Majcher wykazał refleks i wszystkie zalety cechujące dobrego bramkarza z łutem szczęścia włącznie.

Pierwsza bramka padła dopiero w 77 min. dzięki fortelowi Sykty i Kawuli.

Wszyscy na stadionie, łącznie z zawodnikami Stali spodziewali się, że rzut wolny z 18 m na wprost bramki będzie egzekwował Kawula. Przeciwnik ustawił „mur” a tymczasem Sykta błyskawicznie podał piłkę 2—3 m w bok do Kawuli, który tuż obok muru strzelił nieuchronnie w samo „okienko” a zaskoczony Majcher musiał wyciągać piłkę z siatki.

Po takim „obrocie sprawy” stalowcy tracą wiarę we własne siły i bronią się chaotycznie a Śmiałek wykorzystuje nadarzającą się okazję i po przechwyceniu piłki od jednego z obrońców podwyższa w 88 min. wynik na 2:0.

Wiślacy winni w tym meczu zdobyć co najmniej 5—6 bramek.

Cóż jednak z wybornych pozycji, kiedy strzela się obok celu, gubi piłkę w najmniej ku temu odpowiednich momentach, lub nie dostrzega się partnerów znajdujących się w lepszych od siebie sytuacjach. Wystarczy jeśli wspomnimy, iż w 83 min. na połowie boiska Sta.li znajdowało się w ataku 4 wiślaków przeciwko 2 obrońcom i bramkarzowi. Niestety, Lach zamiast przerzucić piłkę długim lobem z prawego na lewe skrzydło, gdzie dopiero znajdowali się nieobstawieni Sykta i Śmiałek, to zatrzymał się przy chorągiewce i zagrał w tył do Machowskiego. Taką grą bramek się nie zdobywa, o nie! A takich i innych nieudolnych zagrań w wykonaniu napastników Wisły było niestety sporo i stąd właśnie tak nikłe zwycięstwo w spotkaniu z ambitnym, lecz słabszym o klasę przeciwnikiem.

J. FRANDOFERT .


Wczoraj podczas meczu Wisła — Stal Rzeszów zmarł nagle, prawdopodobnie na udar serca jeden z kibiców krakowskiej jedenastki, nazwiskiem Mazurkiewicz.

— W pewnym momencie zawiadomiono nas mówi nam lekarz klubowy TS Wisła dr Twardowski — że jakiś starszy mężczyzna, siedzący na prawej trybunie zasłabł. Po natychmiastowym przybyciu na wskazane miejsce wraz z lekarzem dyżurnym Poradni Sportowo-Lekarskiej — stwierdziliśmy zgon.


Gazeta Krakowska. 1962, nr 193 (15 VIII) nr 4422

Niezbyt przekonywające były emocje I ligowej niedzieli. W Krakowie nie oglądaliśmy żadnego meczu. Pretensje są chyba nieuzasadnione. Terminarz: W środę — otworzymy w naszym mieście piłkarski sezon. Wisła — podejmuje „beniaminka” — rzeszowską Stal. O godz. 17.30 na stadionie przy ul. Reymonta zaczną się emocje. Wisła ma czyste konto. Zapełni je chyba dwoma punktami. Chociaż... „młode zespoły” stwarzają zwykle wiele kłopotów.. Stal — absolutnie nie stoi na przegranej pozycji. Doniesienia z obozów „wiślaków” są optymistyczne. Nie należy zwlekać ze zdobywaniem punktów. W tym roku Wisła ma zamiar nawiązać do dobrych tradycji krakowskiego piłkarstwa. Została tylko ONA.


Gazeta Krakowska. 1962, nr 194 (16 VIII) nr 4423

Drugą kolejkę rozgrywek ekstraklasy mamy już poza sobą. Wczoraj obeszło się bez szlagierów. Pewną niespodzianką jest porażka Odry Opole z Lechią w Gdańsku.

Górnik Zagłębie wygrał swój mecz, ale nie w imponującym stosunku bramkowym. Rewelacja pierwszej ligowej niedzieli: szczecińska Pogoń przegrała w stolicy z Legią 0:3.

Pojedynek mistrza Polski bytomskiej Polonii ze zdobywcą pucharu Polski rozegrany na Stadionie Śląskim w Chorzowie zakończył się zwycięstwem bytomian. W. ogóle wczoraj gospodarze mieli więcej szczęścia.

Zwolenników piłkarstwa w Krakowie cieszy najbardziej to, że Wisła nie ma już czystego „konta”. Krakowianie zdobyli dwa punkty, ale forma jaką zademonstrowali nie zadowoliła absolutnie kibiców. „Czerwoni” popełniają nadal siarę błędy. Atak jest najsłabszą formacją drużyny

Kawula wyręczył napastników

WISŁA — STAL RZESZÓW 2:0 (0:0) WISŁA: Karczewski, Monica, Kawula, Budka, Wójcik, Zelman,. Machowski, Śmiałek, Sykta, Studnicki, Lach.

STAL: Majcher, Gnida, Szalacha, (Krajewski) Skiba, Wiśniewski, Janiak, Matysiak, Kruk, Poświat, Krupa, Stawarz.

Bramki dla Wisły zdobyli: w 76 minucie Kawula i 88 min. Śmiałek. Sędziował p. Kamiński z Katowic. Widzów 15 tys.

Zawiedziona publiczność opuszczała już boisko, kiedy Kawula po rzucie wolnym pośrednim otrzymaną od Sykty piłkę ostrym strzałem skierował do bramki. Na stadionie rozległo się gromkie jest! Obrońca krakowskiej Wisły, można to powiedzieć bez przesady, był autorem sukcesu „czerwonych”.

Zdobyta przez niego bramka zadecydowała o tym, że kibice rozgrzeszyli szybko swoich pupilów. Kawula wyręczył napastników. Druga bramka zdobyta w 88 min. przez Śmiałka dopełniła reszty.

Pochlebne opinie, jakie panowały po meczu Wisły z Ruchem nie znalazły wczoraj potwierdzenia. Tyczy się to przede wszystkim ataku. Jego akcje były szablonowe pozbawione inwencji. Ani raz krakowianie nie potrafili zdobyć się na zaskakujący zryw. Możliwe, że napastnikom brakowało sił — mecz rozgrywany był podczas parnej pogody. Nie usprawiedliwia to jednak tych napastników, którzy w dogodnych sytuacjach marnowali świetne pozycje. A warto zwrócić uwagę, że. pozycji tych było wiele podczas wczorajszego meczu. Gdyby dopisała przytomność Stal wracałaby z Krakowa z dużo większym „bagażem” bramek.

Goście zaprezentowali się w Krakowie, jako zespół mierny, wystarczy powiedzieć, że ani raz nie zagrozili oni niebezpiecznie bramce Karczewskiego.

W Wiśle najlepiej zagrał Kawula i Budka.

W Stali podobał się pomocnik Winiarski