1962.09.09 Gwardia Warszawa - Wisła Kraków 1:0
Z Historia Wisły
Gwardia Warszawa | 1:0 (0:0) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 5.000-10.000 | ||||||||||
sędzia: Połap z Kartowic | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
Tempo podaje 10 zawodników w składzie Gwardii. |
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1962, nr 213 (10 IX) nr 5338
Porażka Wisły w Warszawie
GWARDIA WARSZAWA — WISŁA KRAKÓW 1:8 (0:8). Jedyną bramkę strzelił w 84 min. gry Gawroński. Sędziował p. Połap z Katowic. Widzów ok. 10 tys.
GWARDIA: Stefaniszyn, Woźniak, Jurczak, Wspaniały, Lewandowski, Wasiak, Wyszomirski (Kowalewski) Gawroński, Kułak, Szarzyńskii, Troczyński (Wyszomirski).
WISŁA: Leśniak, Monica, Kawula, Budka, Zalman, Wójcik, Machowski, Śmiałek (Kościelny), Sykta, Gajewski, Studnicki.
Pojedynek dwóch gwardyjskich zespołów w niczym nie przypominał spotkania pierwszoligowego. Mecz stał na bardzo przeciętnym poziomie i nie mógł nikogo zadowolić. Obie drużyny, a zwłaszcza Wisła, zagrały znacznie poniżej swych możliwości zawodząc pod każdym względem. Spotkanie było mało interesujące, a gra bezładna i ospała.
Zespół Wisły zagrał bardzo słabo we wszystkich formacjach.
Grająca zazwyczaj dobrze trójka obrońców Monica, Kawula i Budka popełniała tym razem wiele podstawowych błędów ułatwiając przez swą niepewność zadanie napastnikom Gwardii. Właśnie z jednego z takich błędów gwardziści uzyskali w 84 min. spotkania zwycięską bramkę. Z trójki krakowskich obrońców najpewniej zagrał Monica. Linia pomocy była mało widoczna nie mówiąc już o napastnikach, którzy bardzo niecelnie strzelali, przeprowadzali zagmatwane kombinacje oddając wskutek tego bardzo często piłkę przeciwnikowi na linii pola karnego. Z ofensywnej piątki Wisły najrówniej zagrał jeszcze Sykta.
W momencie, kiedy wydawało się, że żadna z drużyn nie zdobędzie bramki, ostry strzał Gawrońskiego w 84 min. zadecydował o końcowym sukcesie Gwardii. Gawroński przejął centrę Kowalewskiego i wykorzystując lukę w krakowskiej defensywie pewnie ulokował piłkę w siatce obok zdezorientowanego Leśniaka ustalając tym samym rezultat tego miernego widowiska.
Po zdobyciu bramki gwardziści wyraźnie zwolnili tempo gry oczekując na zbawienny końcowy gwizdek sędziego. Ten sposób gry odpowiadał widocznie drużynie krakowskiej, która atakowała bardzo anemicznie, nie starając się o zdobycie wyrównującej bramki.
Echo Krakowa. 1962, nr 214 (11 IX) nr 5339
W ekstraklasie nie było wprawdzie większych „szlagierów”, ale któż się mógł w Krakowie spodziewać, że Wisła przegra w Warszawie. Remis — to było wszystko na co liczyli „gwardziści”. A tymczasem... obydwa punkty zostały w stolicy.
ZNÓW TYLKO SYKTA.
Kwintet ofensywny wiślaków, to formacja psująca krew nawet najbardziej odpornym nerwowo kibicom. Po dobrym meczu z Lechem, znów napastnicy popisali się indolencją strzałową, Jedynie Sykta miał przebłyski dobrej gry, ale to za mało, by wygrać mecz wyjazdowy.
W ubiegłym sezonie utarła się opinia, że wiślacy lepiej grają na wyjazdach niż u siebie w domu. Tym razem nie mogą potwierdzić, bo wszystkie 3 mecze wyjazdowe zakończyły porażkami.
MIELIŚMY Rację.
Chyba mieliśmy rację, kiedy apelowaliśmy do kibiców białoczerwonych o zachowanie spokoju. Wprawdzie jedno zwycięstwo nie jest jeszcze objawieniem, ale jesteśmy przekonani, że podopieczni trenera A. Dziwisza będą grać z meczu na mecz coraz skuteczniej. Dziś zajmują jeszcze nadal ostatnią lokatę w Ii-ligowej tabeli, ale wkrótce powinni osiągnąć wyższe rejony.