1963.10.20 Wisła Kraków - Polonia Bytom 1:3

Z Historia Wisły

1963.10.20, I Liga, 9. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 14.30
Wisła Kraków 1:3 (0:1) Polonia Bytom
widzów: ok. 8.000-12.000
sędzia: Pogodowski z Krosna
Bramki



Wiesław Rusin 77’
0:1
0:2
0:3
1:3
31' (w) Jan Liberda
60' Jerzy Jóźwiak
72' Ryszard Grzegorczyk

Wisła Kraków
3-2-5
Bronisław Leśniak
Ryszard Wójcik
Władysław Kawula
Ryszard Budka
Tadeusz Kotlarczyk
Adam Płachta
Andrzej Sykta
Karol Pstruś
Wiesław Rusin
Czesław Studnicki
Hubert Skupnik

trener: Karel Kolský
Polonia Bytom
3-2-5
Edward Szymkowiak
Józef Dymarczyk
Walter Winkler
Józef Wieczorek
Zygmunt Anczok
Ryszard Grzegorczyk
Jan Banaś
Paweł Orzechowski
Norbert Pogrzeba Grafika:Zmiana.PNG (Gerard Lukoszczyk)
Jan Liberda
Jerzy Jóźwiak

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1963, nr 245 (18 X) nr 5676

WISŁA GOŚCI POLONIĘ

W Krakowie dojdzie do nader interesującego meczu między krakowską Wisłą i bytomską Polonią. W ostatnich dwóch meczach mistrzowskich bytomianie nie wypadli najlepiej, przegrali z Unią Racibórz 0:4 i zaledwie zremisowali z Arkonią Szczecin, zajmując aktualnie 6 miejsce w tabeli, co z pewnością nie zaspokaja ich ambicji. W Krakowie dążyć zapewne będą do podreperowania swego dorobku punktowego, a że grać umieją I dobrze znają „rzemiosło” piłkarskie, świadczy o tym m. in. piękny sukces odniesiony przez nich w Genui nad Sampdorią 2:0 w meczu o Puchar Rappana.

Z drugiej strony Wisła również potrzebuje punktów i musi dołożyć starań, aby wyjść ze spotkania zwycięsko, co leży całkowicie w jej możliwościach, pod warunkiem ambitniejszej i skuteczniejszej niż dotychczas gry ataku. Tak więc niedzielny mecz powinien sympatykom piłki nożnej dostarczyć sporych emocji


Echo Krakowa. 1963, nr 247 (21 X) nr 5678

‎‎‎
‎‎‎

Wisła-Polonia Bytom 1:3 POLONIA Bytom 1:3 (0:1). Bramki zdobyli, dla Wisły— Rusinek w 76 min., dla Polonii Liberda w 31, Banaś w 60 i Grzegorczyk w 74 min. gry.

Sędziował p. Pogodowski z Krosna. Widzów ok. 10 tys.

WISŁA: Leśniak — Budka, Kawula, Wójcik - Kotlarczyk, Płachta, Sykta, Studnicki, Rusinek, Skupnik, Pstruś. POLONIA: Szymkowiak — Dymarczyk, Winkler, Wieczorek — Anczok, Grzegorczyk — Banaś, Orzechowski, Pogrzeba (Lukoszczyk), Liberda, Jóźwiak.

Było to bezwzględnie najsłabsze spotkanie jakie oglądaliśmy w obecnym sezonie w Krakowie.

Nawet w przegranych meczach z Szombierkami czy Legią można było dostrzec jakieś mierne walory zawodników krakowskich, ale tym razem niemal wszyscy jak muchy w mazi. W efekcie niewiele lepiej grająca Polonia odniosła zasłużone zwycięstwo różnicą 2 bramek.

Po obecnej porażce Wisła jest już poważnie zagrożona spadkiem, ponieważ należy zwrócić uwagę, że przegrała trzeci kolejny mecz na własnym boisku, a wiosną o punkty będzie jeszcze trudniej. Co się dzieje z jej piłkarzami? Nie wiadomo; Tajemnicą poliszynela pozostanie, gdzie zgubili szybkość i refleks Skupnik i Sykta, kiedyś najszybsi gracze w drużynie. O pozostałych nie ma już co pisać. Wystarczy dodać, że najlepszym graczem w Wiśle był debiutant syn znanego internacjonała junior — T. Kotlarczyk W 31 min. gry Liberda wykorzystał rzut wolny podyktowany z 20 m od bramki i strzelając ponad murem, uzyskał prowadzenie 1:0 dla Polonii. W 60 min. Banaś, będąc na pozycji spalonej, podwyższył, wynik na a w 74 min. kolejna nieuwaga obrony krakowskiej i Grzegolczyk strzelił 3 bramkę. Dopiero w 2 min. Później nieobstawiony Rusinek zdobył dla Wisły jedyną bramkę.

Krakowianie mieli w tym meczu kilka pozycji na zdobycie drugiej, czy nawet trzeciej bramki, ale jak zwykle zawodzili strzałowo. Ale porażka ta nie jest niespodzianką, jest następstwem sygnalizowanej od kilku miesięcy nadzwyczaj słabej formy niemal wszystkich graczy.

J. FRANDOFERT


Gazeta Krakowska. 1963, nr 248 (19/20 X) nr 4778

Od kilku dni znów słyszy się dyskusje, które łączą się z piłkarską ekstraklasą i II ligą. Nic dziwnego, krakowskie zespoły stają przed ciężkim zadaniem wywalczenia punktów.

Wisła w niedzielę podejmuje Polonię z Bytomia. Zespół, który choć nie odgrywa w tym roku decydującej roli w ekstraklasie, zaliczą się ciągle do bardzo niebezpiecznych. Wisła występuje przed własną publicznością.. Wywalczenie przez Krakowian zwycięstwa, a przynajmniej remisu powinno być realne. Początek meczu o godzinie 14.30



Gazeta Krakowska. 1963, nr 249 (21 X) nr 4779

Historia Dawno już kroniki piłkarskie nie zanotowały tak fatalnej kolejki spotkań dla krakowskich zespołów ligowych, jak właśnie podczas wczorajszej niedzieli. Cztery występy — cztery porażki. Jeżeli można było niektóre przewidzieć, to niektóre wprost szokują i zaskakują nawet największych fachowców. Odnosi się to przede wszystkim do pojedynku Garbarni z mielecką Stalą Krakowianie grali na własnym boisku ze słabym zespołem. Niestety ani gra, ani Ich postawa nikogo nie zadowoliła. Więcej spodziewaliśmy się także po Cracovii i Wawelu. Kibice przypuszczali, że Wisła zdobędzie z bytomską Polonią przynajmniej jeden punkt. Zawiodły wszystkie optymistyczne obliczenia. Krakowskie zespoły nie wywalczyły ani jednego punktu i co gorsza opinie o ich grze są bardzo niezadowalające.

Piłkarze Wisły bez formy

Wisła — Polonia 1:3 (0:1)

WISŁA: Leśniak, Budka, Kawula, Wójcik, Kotlarczyk, Płachta, Sykta, Studnicki, Rusinek, Skupnik, Pstruś.

POLONIA: Szymkowiak, Dymarczyk, Winkler, Wieczorek, Anczok, Grzegorczyk, Orzechowski, Banaś, Pogrzeba, (Lukoszczyk) Liberda, Jóźwiak.

Bramki zdobyli: dla Wisły — Rusinek w 77 miń., dla Polonii: Liberda w 30 min. z rzutu wolnego, Banaś w 60 min i Grzegorczyk w 73 min. Sędziował p. Pogonowski z Krosna.

Historia się powtarza. Wisła nie wykorzystuje od szeregu meczy atutu własnego boiska, dopingu, własnej publiczności. Właściwie z tym dopingiem to jest bardzo różnie. Rzadko kiedy na widowni zrywają się okrzyki zachęcające „czerwonych” do ambitnej gry. Częściej słychać gwizdy i pomruki niezadowolenia. Tak było także wczoraj. Publiczność była wybitnie niezadowolona z postawy całego zespołu. Szczególnie wiele cierpkich słów słyszało się pod adresem napastników.

Nic dziwnego. Rusinek raził powolnością, nie wdawał się w ostrzejsze starcia, Pstruś marnował dogodne sytuacje, a w dwóch momentach kiedy wydawało się, że zdobycie bramki jest tylko formalnością okazał się całkiem bezradny. Do tej dwójki dostroił się całkowicie Skupnik. Nie najlepszy mecz miał również Sykta.

W formacjach defensywnych bardzo słabo grał Kawula.

Coś niedobrego dzieje się z formą tego piłkarza od kilku meczów. To właśnie nie kto inny jak Kawula ułatwił piłkarzom Polonii zdobycie drugiej bramki. W pomocy niezwykle słabo zagrał Płachta. Na tle jego gry bardzo dobrze zaprezentował się młody Kotlarczyk, piłkarz ten był uważny, dokładny, grał bardzo ambitnie.

Tylko przez kilka minut Wisła zagrała poprawnie.

Było to na początku spotkania. Gospodarze długimi przerzutami zdobywali boisko i często gościli pod bramką Szymkowiaka. Wydaje się, że właśnie wtedy Polonia miała słabszy okres gry. Potem wszystko zmieniło się na niekorzyść krakowskiego zespołu. Rzut wolny egzekwowany przez Liberdę był bardzo precyzyjny. Obrońcy zasłonili Leśniakowi pole widzenia i piłka wylądowała w siatce.

Krakowianie stracili impet, zaczęli grać krótkimi podaniami, forsować grę środkiem boiska, uparcie często wózkując. Polonia przyśpieszyła tempo gry. Wynik utrzymał się jednak do przerwy. W 60 min. fatalne zagranie Kawuli przekreśliło całkowicie szanse na wyrównanie i zremisowanie pojedynku. Chaos wkradł się w szeregi Krakowian. Mimo, że kilkakrotnie atak krakowski zbliżał się do bramki Szymkowiaka stan meczu nie ulegał zmianie.

Bramkarz Bytomian był zawsze na stanowisku, był zawsze czujny, w porę interweniował, świetnie grał na przedpolu. Trzecia bramka zdobyta przez Bytomian dopełniła rozczarowania kibiców. W momencie kiedy większość widzów opuszczała boisko w zamieszaniu podbramkowym Rusinek zdobył honorowego gola dla Wisły.

Jeszcze jedna porażka Wisły, porażka tym smutniejsza, że zepchnęła krakowski zespół na dalekie miejsce w tabeli, smutna bo w niedzielnym meczu jedenastka Wisły zaprezentowała bardzo mierny futbol, a wielu piłkarzy zagrało bez ambicji. RYSZARD MALINOWSKI