1966.09.21 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 2:0

Z Historia Wisły

1966.09.21, I Liga, 7. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16.00
Wisła Kraków 2:0 (1:0) ŁKS Łódź
widzów: 10.000
sędzia: Jerzy Garus z Częstochowy
Bramki
Antoni Heród 26’
Czesław Studnicki 68’
1:0
2:0
Wisła Kraków
4-2-4
Henryk Stroniarz
Fryderyk Monica
Tadeusz Kotlarczyk
Władysław Kawula
Tadeusz Polak
Ryszard Wójcik
Czesław Studnicki
Antoni Heród
Józef Gach
Andrzej Sykta
Hubert Skupnik

trener: Czesław Skoraczyński
ŁKS Łódź
4-2-4
Marian Wilczyński
Lucjan Białas Grafika:Zmiana.PNG (46' Paweł Kowalski)
Bolesław Szadkowski
Zygmunt Gutowski
Stefan Szefer
Piotr Suski
Sławomir Sarna
Józef Nowak
Edward Studniorz
Jerzy Sadek
Jacek Kowarski

trener: Longin Janeczek

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1966, nr 222 (21 IX) nr 6570

Wiślacy niespodziewanie wrócili ze Szczecina bogatsi o 2 pkt., co nie tylko wprawiło w zachwyt ich już nieco zdeprymowanych sympatyków. ale także samym graczom dodało otuchy. A jak wiadomo odporność psychiczna jest równie ważna jak sama forma. Nic więc dziwnego, że przed dzisiejszym meczem z ŁKS wzrosła w obozie krakowskim fala optymizmu. Oby jednak sami zawodnicy nie popadli w drugą skrajność, gdyż nie ma nic gorszego niż wyjście na boisko zbyt pewnym siebie. Przypomnijmy, że w poprzednim sezonie Wisła zremisowała w Łodzi 1:1, a wygrała w Krakowie 3:1, chociaż początkowo nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Dodajmy jeszcze, że łodzianie grają obecnie dużo lepiej niż na wiosnę, a ich bombardier Sadek sieje popłoch w szeregach krajowych bramkarzy.

— Wystąpimy przeciwko ŁKS w tym samym chyba składzie, co graliśmy w Szczecinie — powiedział mgr T. Pacuła i nie. myślimy lekceważyć przeciwnika.


Echo Krakowa. 1966, nr 223 (22 IX) nr 6571

Herod i Studnicki strzelcami WISŁA KRAKÓW — ŁKS ŁÓD2 2:0 (1:0) zdobyli: Herod w 25 min. i Studnicki w 67 min. Sędziował tysięcy.

Bramki gryp. Garus z Częstochowy. Widzów ponad 10 WISŁA: Stroniarz, Monica, Kawula, Polak, Kotlarczyk, Wójcik, Sykta, Gach, Herod, Studnicki, Skupnik.

ŁKS: Wilczyński, Białas (Kowalski), Szadkowski, Szefer, Gutowski, Suski, Nowak, Studniorz, Sadek, Sarna, Kowalski.

Piłkarze Wisły pewnie zainkasowali cenne dwa punkty, chociaż swoją grą nikomu nie mogli zaimponować. Tym niemniej byli zespołem bardziej dojrzałym niż ŁKS i w linii ataku grali nieco szybciej i bardziej zdecydowanie. Łodzianie w pewnym sensie rozczarowali. Nie grają, jak się okazało, ani o jotę lepiej niż przed paroma miesiącami, kiedy to wiślacy wygrali 3:1. Szczególnie reprezentanci Sadek i Suski wykazali wręcz słabiutką formę. Pierwszy po kilku próbach solowych zagrań stracił animusz i tylko raz czy dwa zdecydował się silnie strzelić (niecelnie). Drugi zupełnie się zagubił, chaotycznie posyłał piłki do przodu i to przeważnie do najbliższego sąsiada. O wiele lepsze wrażenie zrobili na publiczności skrzydłowi, którzy próbowali inicjować rajdy. W obronie najlepszy Kowalski, który wystąpił po przerwie.

Wisła była wprawdzie krócej w posiadaniu piłki, ale też jej akcje były bardziej niebezpieczne, chociaż o jakiejś finezji zagrań też nie było mowy. Tym niemniej Skupnik był suwerennym panem sytuacji na lewej stronie boiska i stał popłoch w obronie przeciwnika. Gdyby do jego poziomu dostroili się pozostali zawodnicy z ataku (wyjątek Sykta, ale też miał przestoje), to Wilczyński musiałby co najmniej 4—5 razy wyciągać piłkę z siatki. Pomoc Wisły zagrała dobrze. W obronie brylował wprawdzie Kawula, to jednak Monica spisywał się już o całe niebo lepiej niż przed paroma tygodniami, a młody Polak grą skutecznie i wyrasta rzeczywiście na klasowego piłkarza.

Stroniarz nie miał wiele pracy, ale wówczas gdy trzeba interweniował pewnie.

Pierwsza groźna akcja ma miejsce w 11 min., ale do długiego podania Kotlarczyka spóźnią się odrobinę Skupnik i Szadkowski wybija pikę na róg. W 25 min. jest 1:0 dla Wisły. Skupnik wyśmienicie ograł Białasa i celnie dośrodkował, a Herod w biegu skierował piłkę w samo „okienko”. Po przerwie goście dwukrotnie wyszli obronną ręką po akcjach Gacha i Sykty, natomiast jeden jedyny strzał z prawdziwego zdarzenia oddał na bramkę Wisły Suski. W 63 min., po strzale Studnickiego, Szefer wybił piłkę głową z linii bramkowej, ale w 67 min. ŁKS był bezradny, kiedy ten sam wiślak silnie strzelił obok wybiegającego bramkarza. Była to jak się okazało ostatnia bramka spotkania.