1973.11.14 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 1:0

Z Historia Wisły

1973.11.14, I Liga, 12. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16.30
Wisła Kraków 1:0 (1:0) ŁKS Łódź
widzów: ok. 12-20.000
sędzia: Pękala z Katowic
Bramki
Marek Kusto 37’ 1:0
Wisła Kraków
4-3-3
Stanisław Gonet
Antoni Szymanowski
Henryk Maculewicz
Tadeusz Polak
Adam Musiał
Henryk Szymanowski
Andrzej Garlej
Krzysztof Obarzanowski
Zdzisław Kapka
Kazimierz Kmiecik
Marek Kusto

trener: Jerzy Steckiw
ŁKS Łódź

Tomaszewski
Lubański
Szadkowski
Bulzacki
R. Polak
Korzeniowski Grafika:Zmiana.PNG (Dziuba)
Drozdowski
Kasalik
Ostalczyk
Maleńki
Mszyca

trener:
Wg „Echa” gola strzelił Lubański (sam.)

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1973, nr 268 (14 XI) nr 8755

Jan Tomaszewski przeciw krakowskim napastnikom

Dziś (w środę) rozegrana zostanie pełna kolejka ligowych spotkań w I lidze, przełożona przez PZPN z nadchodzącej niedzieli 18 listopada. W Krakowie obserwować będziemy bardzo interesujący pojedynek pomiędzy zespołami Wisły i ŁKS-u.

Kibice ostrzą sobie apetyty na występ bohatera meczu na Wembley — Jana Tomaszewskiego, który będzie bronić bramki przed strzałami napastników krakowskich. Czy Kmiecik — Kusto i Kapka zdołają sforsować tę przeszkodę — oto dylemat nurtujący nie tylko sympatyków piłkarstwa, ale też sztab szkoleniowców Wisły.

Krakowianie po powrocie z Wałbrzycha trenowali w poniedziałek i wtorek wraz z rekonwalescentem Adamem Musiałem.

Nasz reprezentacyjny obrońcą wraca do zdrowia i jeżeli lekarz dopuści go do gry, wystąpi przeciwko łodzianom. Nie weźmie udziału w meczu Ryszard Sarnat, który z pękniętym żebrem i dużym krwiakiem nadal znajduje się w szpitalu.

Trener Jerzy Steckiw nie przewiduje w zespole jakichś przetasowań po niezbyt udanym występie. w Wałbrzychu, poza ewentualnym desygnowaniem do gry Musiała. W ostatnich dwóch dniach zaaplikował swym podopiecznym normalną porcję treningową, z tym, że niektórzy piłkarze ćwiczyli trochę mniej intensywnie niż zwykle, odczuwając skutki ostrej gry obrońców wałbrzyskiego Zagłębia.

Mówiąc o meczu trener wiślaków uzależniał końcowy rezultat ot. dyscypliny taktycznej swych graczy. Jeżeli uda się w pełni zrealizować wszystkie założenia, powinno być dobrze. Docenia też klasę rywali, silną obronę z Tomaszewskim i Bulzackim na czele, oraz bojowy, szybki atak, w którym bardzo groźny jest b. gracz Hutnika — Kasalik.

Mecz, który rozpocznie się o godz. 16.30 rozegrany zostanie świetle elektrycznym


Echo Krakowa. 1973, nr 269 (15 XI) nr 8756

J. Tomaszewski skapitulował w Krakowie

Wisła—ŁKS 1:0 (1:0). Bramką padła ze strzału „samobójczego” obrońcy łódzkiego Lubańskiego. Sędziował p. Pękała z Katowic, wydając kilka nieoczekiwanych decyzji. Widzów ok, 20 tys.

WISŁA — Gonet — H. Szymanowski, A. Szymanowski, Maculewicz, Musiał — T. Polak, Obarzanowski, Garlej — Kusto, Kapka, Kmiecik.

ŁKS — Tomaszewski — Lubański, Szadkowski, Bulzacki, R. Polak — Korzeniowski (od 46 min. Dziuba), Drozdowski, Ostalczyk — Kasalik, Maleńki, Mszyca.

. Przenikliwe zimno, błotniste i śliskie boisko stworzyły piłkarzom obydwóch drużyn bardzo trudne warunki gry. Mimo to byliśmy świadkami interesującego i na dobrym poziomie stojącego widowiska i 32 w historii 65 ligowych spotkań tych drużyn zwycięstwa wiślaków (23 poprzednie mecze zakończyły się wygraną łodzian a 10 rezultatami nierozstrzygniętymi).

Wygrana krakowian była w pełni zasłużona. Zaprezentowali oni w przekroju całego spotkania większą bojowość, lepszą skuteczność i ambicję, choć trzeba przyznać, iż przeciwnicy także pokazali się z jak najlepszej strony.

Podopieczni trenera J. Steckiwa po kilku ostatnich słabszych występach (nawet w wygranych meczach z ROW-em czy Pogonią) tym razem rozegrali dobrą partię. Linia obrony, stanowiła domenę Antoniego Szymanowskiego, Musiała i Goneta, którzy ani raz nie dopuścili przeciwników do oddania groźnego strzału, nadrabiając z powodzeniem błędy popełniane przez dwóch pozostałych defensorów — Henryka Szymanowskiego i Maculewicza niemających wczoraj najlepszego dnia.

W środkowej strefie skutecznie operowali T. Polak i Obarzanowski, choć nie mieli godnego siebie partnera w Garleju. Wspomagał ich dzielnie Kmiecik, który był niezwykle pracowity, często wracał się aż pod własną bramkę skutecznie wkraczając w akcje ofensywne łodzian. Był on także często w linii. napadu, gdzie wraz z Kustą i Kapką inicjował szereg groźnych akcji.

Brakło wiślakom wczoraj trochę szczęścia w sytuacjach podbramkowych. Kilkakrotnie ich efektowne zagrania nie przynosiły bramki, gdyż piłka na śliskiej trawie nagle dostawała nieoczekiwanego przyspieszenia, lub też na grząskim terenie brakło piłkarzom zwykłej szybkości i precyzji.

Jedyną bramkę stracili łodzianie po bardzo silnym strzale Kusty. Piłka szybując do siatki odbiła się od nogi Lubańskiego i zmieniwszy kierunek wpadła do siatki. Wydaje mi się jednak, iż autorstwo jej śmiało można przypisać krakowianinowi.

Łodzianie początkowo grali defensywnie, po zmianie stroń ruszyli do ataku i. tylko dzięki uważnej grze Musiała i A. Szymanowskiego nie udało im się zmusić Goneta do kapitulacji. W drużynie K. Górskiego, którego obecność z pewnością dodatnio wpłynęła na postawę krakowian, świetnie prezentował się Bulzacki a także Tomaszewski, który wiele razy pewnie interweniował. Podobali się też Kasalik, Ostalczyk i Mszyca.

W sumie był to dobry mecz wiślaków. Oby następne były równie udane. (LANG)


Gazeta Krakowska. 1973, nr 272 (14 XI) nr 7996

Mimo chłodnej jesieni na stadionach w całym kraju robi się coraz gorącej. Ekstraklasa bowiem weszła na finiszowe metry. Do zakończenia rundy jesiennej i wyłonienia mistrza Polski pozostały już zaledwie tylko cztery kolejki spotkań. Teraz, jak nigdy, każdy punkt liczy się na wagę mistrzostwa lub „degradacji”.

Jedne zespoły przybliża do celu, inne oddala. W tej fazie rozgrywek nie ma słabych i mocnych zespołów. O tym najlepiej przekonaliśmy się kilka dni temu, kiedy to wszyscy potencjalni faworyci zostali zastopowani w swym zwycięskim marszu.

Aktualnie „ławą” idzie prawie krok w krok 5 zespołów: Ruch, Wisła, Górnik, Legia i Stal, ale i pozostałych kilka nie jest bez szans. Jest to zjawisko nowe, w ekstraklasie, gdyż w ubiegłych sezonach z reguły jedna lub dwie drużyny w tym stadium zaawansowania rozgrywek pokazywały już Innym plecy.

Jest to również zjawisko wielce obiecujące.

Im bowiem większa konkurencja i rywalizacja, tym wyższy poziom.

Ale wróćmy do 12 kolejki rozgrywek. Największe zainteresowanie, siłą rzeczy, towarzyszy meczom liderów, a więc Wiśle i Ruchowi. Wisła gości w Krakowie zespół ŁKS i nadarza się je] okazja do odzyskania samodzielnego przodownictwa w tabeli. Mimo bowiem, że bramki łodzian strzec będzie bohater z Wembley, Jan Tomaszewski atak krakowskiej „juventus” zapewne znajdzie sposób i utoruje sobie drogę do zwycięstwa. Chyba, że „mistrz Jan” zagra tak jak z Anglikami.

Aktualny lider Ruch Chorzów jedzie do Wałbrzycha, i nie jest powiedziane, że nie powtórzy się historia sprzed kilku dni... Z takiego obrotu sprawy powinny skorzystać w drugiej -kolejności Stal i Górnik, które na „własnych śmieciach” w przeciwieństwie do Legii grającej na wyjeździe w Poznaniu, powinny odnieść planowane zwycięstwa.

Ale nie popadajmy w schematy. Na finiszu nigdy nie decydują układy i lokaty tabelaryczne, gdyż w tym stadium rozgrywek i o niespodzianki dużego kalibru nietrudno.


Gazeta Krakowska. 1973, nr 273 (15 XI) nr 7997

‎‎‎

Pewne zwycięstwa faworytów

Czterech bohaterów z Wembley: Musiała, Szymanowskiego, Bulzackiego i Tomaszewskiego oglądaliśmy wczoraj podczas meczu ligowego pomiędzy krakowską Wisłą i łódzkim ŁKS-em.

Największe zainteresowanie wzbudził oczywiście występ naszego reprezentacyjnego bramkarza i jego pojedynek z młodymi napastnikami gospodarzy.

Krakowianie zagrali bardzo ambitnie, stwarzając pod bramką łodzian wiele groźnych sytuacji, jednakże nie potrafili zmusić Tomaszewskiego do zaprezentowania w Krakowie swych najwyższych umiejętności. Większość strzałów wiślaków mijała bowiem cel. Najwięcej okazji do strzelenia goła mieli wczoraj Kmiecik i Kapka, którzy kilkakrotnie znaleźli się w dogodnej pozycji strzeleckiej, jednakże pudłowali za każdym razem. Trzeba jednak dodać, że murawa była mokra, błotnista, co na pewno utrudniało opanowanie piłki i oddanie precyzyjnego strzału.

Tomaszewski nie miał więc zbyt wiele do roboty, ale dwukrotnie niepewnie interweniował na przedpolu bramkowym. Jedyna bramka meczu padła ze strzału samobójczego. W 37 min.

spotkania Kusto uciekł obrońcom łódzkim po prawym skrzydle i z ostrego kąta oddał silny strzał, piłka odbiła się od nogi nadbiegającego obrońcy Łubańskiego i wpadła do siatki obok zdezorientowanego bramkarza.

Zwycięstwo Wisły zasłużone, krakowianie byli drużyną lepszą, grającą ofensywnie i mieli prawie przez cały mecz wyraźną przewagę. Łodzianie przeprowadzili kilka groźnych ataków, jednakże nie mogąc sforsować obrony wiślaków, w której wystąpił po dłuższej przerwie Musiał, strzelali z dalszej odległości, ale bez efektu.

Mimo przenikliwego zimna i bardzo mokrego boiska mecz stał na dobrym poziomie i prowadzony był w szybkim tempie.

W obu zespołach na najwyższe noty zasłużyli kadrowicze.

Ostateczny wynik meczu Wisła — ŁKS 1:0 (1:0).

Wisła: Gonet, A. Szymanowski, Maculewicz, Musiał, Polak, H. Szymanowski, Obarzanowski, Kapka, Kusto, Kmiecik, Garlej.

ŁKS: Tomaszewski, Lubański, Szadkowski, Bulzacki, Korzeniewski (od 45 min. Dziuba), Polak, Drozdowski, Kasalik, Ostalczyk, Maleńki, Mszyca.

T. GÓRSKI