1974.06.23 Polska - Włochy 2:1

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Antoni Szymanowski, Adam Musiał.



Adam Musiał w akcji
Adam Musiał w akcji
Luciano Spinosi (Juventus) i Robert Gadocha (Legia Warszawa)
Luciano Spinosi (Juventus) i Robert Gadocha (Legia Warszawa)

Skład Reprezentacji Polski:

Jan Tomaszewski - ŁKS Łódź

Jerzy Gorgoń - Górnik Zabrze

Antoni Szymanowski - Wisła Kraków

Władysław Żmuda - Gwardia Warszawa

Adam Musiał Grafika:Zk.jpg - Wisła Kraków

Henryk Kasperczak Grafika:Zk.jpg - Stal Mielec

Kazimierz Deyna - Legia Warszawa

Zygmunt Maszczyk - Ruch Chorzów

Grzegorz Lato - Stal Mielec

Andrzej Szarmach - Górnik Zabrze Grafika:Zmiana.PNG (78’ Lesław Ćmikiewicz - Legia Warszawa)

Robert Gadocha - Legia Warszawa


Miejsce/Stadion: Stuttgart.

Strzelcy bramek: Andrzej Szarmach 38’ (0:1), Kazimierz Deyna 45’ (0:2), Fabio Capello 85’ (1:2).

Selekcjoner: Kazimierz Górski


Relacje prasowe

Gazeta Krakowska. 1974, nr 146 (21 VI) nr 8180

Trener Górski: chcemy zająć I miejsce w grupie

Nawet najwięksi chyba optymiści w kraju nie Uczyli na tak znakomity start polskich piłkarzy. Dwa efektowne zwycięstwa nad Argentyną i Haiti sprawiły, że po dwóch rundach polska drużyna awansowała do półfinału. Gra polskiej drużyny jest wysoko oceniana przez zagranicznych fachowców.

Zachodnio-niemieckie dzienniki wyrażają opinię, że jeśli Polacy utrzymają formę, mogą awansować do grona czterech najlepszych drużyn świata. Wierzy w Polaków trener Argentyńczyków W. Cap, który oświadczył wczoraj: „Jeśli Włosi grać będą z Polską, tak jak w poprzednich meczach z Haiti i Argentyną — to przegrają.. My pokonamy wysoko Haitańczyków i awansujemy".

Faktycznie gra polskiej drużyny na mistrzostwach jest zaskoczeniem nie tylko dla speców zagranicznych, ale i rodzimych kibiców, Nienadzwyczajna forma ze spotkań sparringowych nie nastrajała optymistycznie Tymczasem trener Górski utrafił z formą piłkarzy we właściwy moment. Trener naszego zespołu w licznych wywiadach prasowych oświadcza, że Polaków stać na jeszcze lepszą grę! Dopiero w czwartek o godz. 3,30 autokar polskich piłkarzy dotarł do Murrhardt. W samochodzie panowała wspaniała atmosfera, piłkarze żywo komentowali spotkanie z Haiti, żartowali, śpiewali. W Sonne Post powitano ich jak w domu. Służba hotelowa na nogach, a stoły były już zastawione. Gospodarz hotelu Wilhelm Bofinger przygotował dla piłkarzy wiele specjałów, m. in. olbrzymie torty Dopiero o świcie zawodnicy poszli spać.

Czwartek spędzili piłkarze, raczej relaksowo. Wstali dopiero po 10, a następnie brali masaże, zażywali kąpieli w basenie i saunę. Po obiedzie pojechali do pobliskiego lasu na „spacer po ścieżce zdrowia”, wcześniej położyli się spać, gdyż w piątek czeka ich już normalny pracowity dzień zajęć.

I chyba ma rację. Wprawdzie niektórzy piłkarze, jak Gorgoń, Szymanowski, Kasperczak, Maszczyk, Lato czy Deyna osiągnęli już wysoką formę, niemniej kilku (Musiał, Gadocha, Tomaszewski) stać na pewno na lepszą grę.

Teraz czeka Polaków mecz z Włochami. Awans mamy już zapewniony, ale jak oświadczył trener Górski będziemy tak grać, żeby zwyciężyć. „Nie będziemy się bawić w żadne kalkulacje. Chcemy wygrać i zająć I miejsce w grupie”.

Gazety włoskie oceniają z rozgoryczeniem wynik spotkania Włochy — Argentyna.

Stwierdzają, że szansa na uzyskanie w pojedynku z Polską choćby remisu niezbędnego dla Włoch w celu zakwalifikowania się do dalszych rozgrywek, jest niewielka. „We włoskim obozie piłkarskim — stwierdził specjalny wysłannik włoskiej TV do Monachium — panuje zdenerwowanie. Jeżeli nie nastąpi zmiana stylu gry naszej reprezentacji, szanse remisu są niewielkie”. Na zwycięstwo z Polakami nikt wśród Włochów nie liczy, nawet trener Valcareggi, który oświadczył: „wystarczy nam remis z Polską”.

Oceniając przebieg dotychczasowych rozgrywek trzeba podkreślić zdecydowany prymat piłkarzy Europy. Jak na razie zupełnie zawodzą drużyny południowo-amerykańskie. Nie zdarzyło się jeszcze nigdy w historii tej imprezy, aby po szesnastu rozegranych meczach żadna z drużyn reprezentujących Południową Amerykę — nie wyłączając aktualnego mistrza świata — Brazylię — nie odniosła zwycięstwa. Drużyny z Ameryki Południowej demonstrują futbol nieskuteczny, mało dojrzały taktyczne, ich mała gra nie przynosi rezultatów wobec agresywnego krycia.

(ans)



Gazeta Krakowska. 1974, nr 148 (24 VI) nr 8182

Białoczerwoni pokonali Włochów 2:1

Polscy piłkarze mierzą wysoko

Armada Górskiego kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa

W swoim ostatnim meczu grupy eliminacyjnej Mistrzostw Świata w piłce nożnej reprezentacja Polski pokonała Włochy 2:1 (2:0). Bramki strzelili — dla Polski w 39 minucie Szarmach i w 44 minucie Deyna, dla Włochów — Capello w 86 minucie.

POLSKA — Tomaszewski — Szymanowski, Gorgon, Zmuda, Musiał — Kasperczak, Deyna, Maszczyk — Lato, Szarmach (Ćmikiewicz), Gadocha.

WŁOCHY -Zoff — Spinosi, Facchetti, Morini, Burgnich (Willson) — Benetti, Mazzola, Capello, Causio — Chinablia (Boninzegni), Anastasi.

Sędziował H. J, Weyland (RFN). Widzów 60 tys.

Polacy dokonali więc sztuki, która nie udała się żadnej innej drużynie. Odnieśli 3 zwycięstwa (nad Argentyną, Haiti i Włochami) i bezapelacyjnie zajęli I miejsce w grupie pewnie awansując do półfinału. Żeby w pełni docenić rangę sukcesu naszych piłkarzy trzeba zdać sobie sprawę, że za burtą mistrzowskiego turnieju znalazł się wczorajszy nasz przeciwnik drużyna Włoch — aktualny wicemistrz świata! Włoscy piłkarze, którzy na długo jeszcze przed mistrzostwami uchodzili w oczach fachowców za jednego z głównych faworytów mistrzostw zostali wyeliminowani już po pierwszej turze i to za sprawą niedocenianych Polaków. Wczorajsze zwycięstwo ma tym większą wymowę, że w dotychczasowym bilansie polsko-włoskich spotkań nasza drużyna nie odniosła do wczoraj ani jednego zwycięstwa. Zrewanżowaliśmy się więc piłkarzom Italii i to w najważniejszej próbie. Z naszego sukcesu cieszą się też najbardziej Argentyńczycy. Pokonali oni Haiti w ostatnim meczu 4:1 i dzięki zwycięstwu Polaków awansowali dalej. Wczorajsze spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie. Zasługa to w pierwszym rzędzie naszych piłkarzy, którzy grali dosłownie jak z nut, choć Włosi rozegrali chyba swoje najlepsze spotkanie w turnieju. Jedynie w pierwszych minutach daliśmy się trochę zaskoczyć piłkarzom Italii, potem Polacy uporządkowali grę, grając z minuty na minutę coraz lepiej.

Bez przesady znakomicie grała linia środkowa, dzięki której Polacy opanowali środek boiska.

Kiedy zachodziła potrzeba nasi pozornie wolno rozgrywali akcję, by potem nagłym długim prostopadłym podaniem lub crossem zaskoczyć przeciwnika.

I udawało się to im w pełni.

Były momenty, że Włosi był) dosłownie bezradni wobec znakomitych zagrań Polaków. Ukoronowaniem koncertowej gry naszych piłkarzy były dwie bramki — jedna piękniejsza od drugiej. Najpierw Szarmach fantastyczną główką uzyskał dla nas prowadzenie, w kilka minut później Deyna obsłużony znowu precyzyjnym podaniem przez Kasperczaka, który był współtwórcą także 1 bramki, strzałem sponad 20 metrów w sam róg nie dał żadnej szansy świetnie w tym dniu dysponowanemu Zoffowi. Ten ostatni należał do najlepszych piłkarzy na boisku, w kilku sytuacjach interweniował z niebywałym wprost refleksem i wyczuciem, broniąc kilku zdawałoby się pewnych goli.

Nie można mieć żadnych zastrzeżeń do postawy naszej obrony z wyjątkiem może momentu w 86 min. kiedy na skutek niezdecydowania obrońców Włosi zdobyli honorową bramkę, W ciągu jednak 90 minut gry nie sposób ustrzec się od kilku błędów. Tomaszewski miał jedną czy dwie niezbyt pewne interwencje, a w kilku przypadkach wykazał formę z Wembley. Obaj nasi boczni obrońcy a zwłaszcza Szymanowski w sposób wręcz popisowy włączali się do akcji ofensywnych.

Bojowością, pomysłowością imponowali nasi napastnicy.

Szarmach znowu strzelił przepiękną bramkę, grał szybko, zdecydowanie. Lato harował w pocie czoła przez cały mecz, siejąc zamieszanie w szeregach obrony włoskiej. Nabrał wyraźnie wiary we własne siły i umiejętności. To już nie ten sam piłkarz, do którego niektórzy przed wyjazdem na mistrzostwa wnosili pewne pretensje.

Gadocha dochodzi do wysokiej formy, kilka jego rajdów było najwyższej klasy, a centry jak zawsze precyzyjne.

Włosi walczyli do ostatniej minuty. Nie można im odmówić ambicji. Mieli pecha bo trafili na znakomicie dysponowanych Polaków. Wydaje się też, że nie wytrzymali meczu kondycyjnie, w drugiej połowie przez długie minuty Polacy niepodzielnie panowali na boisku. Szkoda tylko, że w okresie przewagi, swojej przewagi Polacy nie udokumentowali dalszymi bramkami.

W końcówce musieli bowiem ciężko walczyć o utrzymanie korzystnego wyniku. Trener GÓRSKI. Po meczu powiedział: „cały zespół zasłużył na pochwałę. Niemal każdy zawodnik miał dobre i bardzo dotrę momenty. Trudno w -tej sytuacji oceniać indywidualnie piłkarzy. To był dobry mecz jednak myślę, że stać nas na rozegranie jeszcze lepszego. Mamy zespół pozbawiony kompleksów. W półfinałach spotkamy się z bardzo groźnymi przeciwnikami. Prawdę mówiąc będę szczęśliwy jeśli zajmiemy w drugiej grupie półfinałowej drugie miejsce”. VALCAREGGI oświadczył, że po meczu z Polską nadal uważa, że jego zespół jest dobry i będzie z nim w dalszym ciągu pracował. Porażkę z Polską przypisuje zdobyciu przez naszych piłkarzy pierwszej bramki. „Gdyby w pierwszych minutach moja drużyna wykorzystała jedną z szans zdobycia prowadzenia, to mecz potoczyłby się zupełnie inaczej”.