1975.03.08 Wisła Kraków - ROW Rybnik 2:0
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 2:0 (1:0) | ROW Rybnik | ||||||||
widzów: ok. 15.000-20.000 | ||||||||||
sędzia: Ogorzewski z Łodzi | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1975, nr 56 (8/9 III) nr 9151
Wkraczamy w sezon rozpoczynający rewanżową rundę 48 rozgrywek o piłkarskie mistrzostwo polski, w tym po raz 42 systemem ligowym. Mają to być rozgrywki szczególnie ważne, bo utrwalające —- po zdobyciu srebrnego medalu przez reprezentację na MS — wysoki przeciętny pułap dla poszczególnych zespołów. Poza tym, w najbliższym czasie czeka nasz futbol szereg prób na międzynarodowej arenie a głównie walka o przebrnięcie eliminacyjnego sita w mistrzostwach Europy
Jak będzie — Nasi piłkarze chcą poprawić sobie nadszarpniętą jesienną postawą — stwierdza z całą stanowczością trener mgr Henryk STRONIARZ — choć zdają sobie sprawę, że początek rozgrywek jest twojego rodzaju loteria, a ROW niebezpieczny z uwagi na swój specyficzny styl preferujący wczesnowiosenną grę w trudnych, warunkach terenowych. Na szczęście wykurował się Garlej i nie mamy kłopotów kadrowych.
Wystąpimy w (miarę w najsilniejszym składzie: Gonet (Adamczyk), H. Szymanowski A. Szymanówki, Maculewicz, Gazda — Obarzanowski, Kmiecik, Garlej — Kusto, Kapka, Krasny.
Tyle trener, a resztę zobaczymy już wkrótce. Obyśmy mieli jak najwięcej powodów do zadowolenia!
Echo Krakowa. 1975, nr 57 (10 III) nr 9152
Na inaugurację piłkarskiej wiosny
W inauguracyjnym występie drugiej rundy rozgrywek piłkarskich o mistrzostwo I ligi Wisła pokonała ROW Rybnik 2:0 (1:0). Bramki zdobyli: w 34 min. H. Maculewicz oraz w 85 min. Z. Kapka. Sędziował p. A. Ogorzewski z Łodzi. Widzów około 18 tys.
WISŁA: Gonet — H. Szymanowski, A. Szymanowski, Maculewicz, Surowiec — Obarzanowski, Krawczyk (od 61 min. Garlej), Kmiecik — Krasny, (od 77 min. Gazda), Kapka, Kusto.
ROW: Pelczar — Grzonka, Jakóbczyk, Goiła, Sobczyński — Buchalik, Wita (od 46 min. Szymura), Lorens (od 74 min. Habel) Grzmil, Błachut, Frydecki.
W warunkach wczesnej wiosny, choć na ciężkiej, grząskiej murawie przyszło walczyć piłkarzom w pierwszym meczu rewanżowej rundy. Na starcie zawsze pewien handicap mają drużyny słabsze technicznie a silniejsze fizycznie, lecz przyjemnie nas zaskoczyło, że tym razem krakowianie stanęli do walki nie gorzej niż rybniczanie przygotowani pod względem" szybkości i kondycji. Nic więc dziwnego, że dość-szybko zepchnęli gości do obrony. Niestety, w parze z szybkością nie szły pomysłowe zagrania, nie mówiąc już iż pod względem strzeleckim podopieczni H. Stroniarza są chyba na etapie wstępnych przygotowań.
Oczywiście przynajmniej ci, którzy występowali w tzw. pierwszej linii. Nic więc dziwnego, że po dwóch kwadransach gry na... jedną bramkę (nie licząc wypadu Błachuta), w zasadzie tylko raz musiał Pelczar poważnie interweniować (strzał Kusty). Napastników wyręczył wreszcie Maculewicz, który po akcji Kmiecik — Kapka znalazł się ok. 25 m od bramki i z tej odległości strzelił w sam róg bramki, Uzyskując prowadzenie dla Wisły 1:0. W ostatnich minutach pierwszej odsłony nastąpiły jeszcze 2 akcje gospodarzy z zakończone celnymi, lecz... anemicznymi strzałami Kapki i Surowca po których piłka ledwie dotoczyła się do Pelczara.
Po zmianie stron znów oglądaliśmy dość sporo ofensywnych i nawet szybkich akcji krakowian, lecz poczynaniami zawodników rządził przypadek i chaos. Nic Więc dziwnego, że każdy z nielicznych wypadów rybniczan wywoływał gęsią skórę u sympatyków Wisły. I tak w 56 i 57 min. tylko za sprawą Goneta nie doszło do wyrównania. W chwilę później do piłki doszedł najlepszy na boisku — Maculewicz i mogło być 2:0, lecz tym razem po jego soczystym strzale piłka tylko nieznacznie minęła bramkę. W 74 min. dzielnie walczący Kmiecik widział się już w roli zdobywcy bramki, lecz z 10 m skierował piłkę tuż obok słupka. Wiślacy podwyższyli wynik na 2:0, lecz dopiero w 85 min. ze strzału Kapki, który z ok. 18 m posłał ją fałszem tuż pod poprzeczkę.
Zwycięstwo Wisły, w pełni zasłużone. Krakowianie mieli trudne zadanie, gdyż goście ani myśleli rozluźnić obronę a przegrywając do 85 min., tylko 0 1, liczyli na skuteczną kontrę, która mogłaby przynieść im realizację planu taktycznego.
W drużynie zwycięzców najlepszy: H. Maculewicz a dzielnie mu sekundowali bracia Szymanowscy, Gonet, Kmiecik oraz częściowo Obarzanowski i Kusto. W zespole gości pierwszoplanowymi postaciami byli Pelczar i Golla.
przed meczem na boisku Wisły nastąpiło lądowanie śmigłowca, który przywiózł piłkę na inaugurację wiosennych rozgrywek a sędziowie i piłkarze wkroczyli na murawę wśród szpaleru fanfarzystów z Technikum Kolejowego.
(J. F.)
Echo Krakowa. 1975, nr 58 (11 III) nr 9153
OD pewnego czasu zmieniło się coś na lepsze we współpracy nie tylko Cracovii z Wisłę, lecz i ich sympatyków.
Niedawno kibice „Białej Gwiazdy” z flagami dopingowali hokeistów Cracovii, a w inaugurującym sezon piłkarski meczu Wisła — ROW często powiewała flaga biało-czerwonych i to wśród wiślickich. Otóż to, tylko przy współdziałaniu możemy odbudować krakowski futbol.
ZAPOWIADANO mecz Wisła — ROW przy... świetle elektrycznym, lecz rozegrany został przy słonecznej pogodzie. Czyż by komuś pomyliły się pory roku? 8 marca zapada zmrok nie o godz. 16, na którą wyznaczono termin spotkania, lecz o godzinie 18! GDY nad stadionem GTS Wisła zawisł śmigłowiec, wszyscy — a także i organizatorzy uroczystości otwarcia sezonu piłkarskiego — spodziewali się zrzucenia piłki, a tymczasem...
pilot helikoptera zdecydował lądować na boisku. Niektórzy zastanawiali się wówczas, czy nie trzeba będzie spychać śmigłowca za bramkę, aby rozegrać spotkanie, bo płyta stadionu była niezwykle grząska. Na szczęście do dodatkowych „atrakcji” nie doszło.
TRENER H. Stroniarz desygnował K. Kmiecika do drugiej linii i większość sympatyków „Białej Gwiazdy" zastanawiała się, czy było to podyktowane zaleceniem trenerów kadry narodowej, czy też leżało w interesie Wisły. Jeśli przy ataku tylko trójką zawodników chodziło o wyciągnięcie przeciwnika spod własnej bramki, to zamierzenie spełzło na niczym, gdyż ROW dosyt konsekwentnie wzmocnił obronę.
KIEDY wreszcie odzyska błyskotliwy strzał i zdecydowanie w sytuacjach podbramkowych „król strzelców” z ubiegłego sezonu Zdzisław Kapka? pytanie to powtarzało się na trybunach aż do 85 min, meczu Wisła — ROW.
Wówczas dopiero, po wielu anemicznych przymiarkach, Kapka pokazał się z jak najlepszej strony i dał próbkę tego na co go stać. Strzelił zaskakująco z lewej nogi i tak podkręcił piłkę, że mimo interwencji doskonałego Pelczara znalazła ona drogę do siatki tuż, tuż pod poprzeczką. A strzał oddany został aż z 18—20 metrów