1975.05.17 Wisła Kraków - Lech Poznań 2:0
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 2:0 (1:0) | Lech Poznań | ||||||||
widzów: ok. 15-20.000 | ||||||||||
sędzia: Hołub z Warszawy | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1975, nr 111 (17/18 V) nr 9206
Wyścig Pokoju —owszem, ale entuzjaści futbolu nadal pasjonują się rozgrywkami ligowymi. Tym bardziej, że wkraczają one w decydującą fazę. Wprawdzie leaderowi z Chorzowa — Ruchowi już chyba nikt nie zagrozi, to jednak jednych interesuje rywalizacja o prawo udziału w turnieju UEFA, innych walka o utrzymanie się w ekstraklasie. Zresztą w sąsiednich regionach toczą się również boje o awans do I ligi.
Pod Wawelem sympatycy futbolu są poirytowani ostatnią przykrą porażką jedenastki „Białej Gwiazdy” z sosnowieckim Zagłębiem. Przegrana 0:2 na własnym boisku przy jednoczesnym zwycięstwie wrocławskiego Śląska w Rybniku wyraźnie zmniejszyła szanse krakowian na wywalczenie 3 lokaty, która daje awans do rozgrywek międzynarodowych. Wprawdzie to 3 miejsce jest jeszcze w zasięgu, ale... pod warunkiem dużo skuteczniejszej gry podopiecznych trenera mgr Henryka Stroniarza! Tymczasem do podwawelskiego grodu zjechał poznański Lech, który dziś” sprawdzi aspiracje Wisły na udział w turnieju UEFA. I będzie to surowy egzaminator, choć ostatnio nie wiedzie mu się najlepiej. Krakowianie mają kompleks drużyny z Grodu Przemysława, wystarczy przypomnieć, że jesienią jechali do Poznania pełni otuchy a tymczasem... otrzymali srogie lanie 1:4. Mimo uzyskania prowadzenia przez Kmiecika i remisu 1:1 do przerwy, w drugiej odsłonie otworzył się worek z bramkami.
Bombardier Lecha — Jakóbczak odesłał gości z 4 bramkami, co obok wygranej Stali Mielec z Górnikiem w Zabrzu 2:1, było największą sensacją tamtej kolejki spotkań.
Czy wiślaków stać na zrewanżowanie się poznaniakom za tak surową lekcję, za tak solidne lanie? Oto pytanie, na które trudno odpowiedzieć twierdząco. Owszem, krakowianie grają ostatnio nawet niebrzydko, ale cóż z tego, kiedy szwankuje skuteczność. Wystarczy przypomnieć, że w meczu z przeciętnym Zagłębiem wiele atakowali, ale nie potrafili celnie i silnie strzelić na bramkę Patoły. Trener Henryk Stroniarz ma też kłopoty kadrowe, bo to jeden, to drugi zawodnik nie czuje się najlepiej (ostatnio utyskuje na nogę Garlej). Najsłabiej, naszyta zdaniem, poczyna sobie II linia, która absolutnie nie spełnia zadania jeśli chodzi o grę ofensywny.
Formacja ta od wielu miesięcy stanowi piętę Achillesa w Wiśle. W tej sytuacji cały ciężar gry ofensywnej spoczywa li tylko na napastnikach i... Antonim Szymanowskim. Kiedy jednak ten ostatni zbyt śmiało i bez asekuracji zapuszcza się pod bramkę przeciwnika, to później Gonet znajduje się w opałach, jak to miało właśnie miejsce przed tygodniem. Jak więc wybrnąć z sytuacji jak zestawić jedenastkę i jaką: Ś|- stosować taktykę? — oto dylemat trenera i kierownictwa krakowskiej jedynaczki w ekstraklasie.
Echo Krakowa. 1975, nr 112 (19 V) nr 9207
Wisła Kraków — Lech Poznań 2:0 (1:0). Bramki zdobyli: Z. Kapka w 42 min. oraz K. Kmiecik w 80 min. gry. Sędziował p. Jerzy Hołuba z Warszawy.
Widzów blisko 20 tys.
WISŁA: Gonet, A. Szymanowski, Maculewicz, H. Szymanowski, Surowiec, Obarzanowski, Gacek, Kapka, Garlej (od 68 min. Krawczyk), Kmiecik, Kusto.
LECH: Karwecki, Gut, Tomkowiak od 6 i min. Szostak), Stępczak, Barczak, Napierała, Rutkowski, Szewczyk, Szpakowski, Jakóbczak, Wojciechowski.
Przez cały ostatni tydzień piłkarski Kraków mówił o nadzwyczaj nieskutecznej grze piłkarzy „Białej Gwiazdy” w przededniu rewanżowego meczu z poznańskim Lechem.
Rewanżowego, ponieważ pierwszy mecz obecnej edycji rozgrywek miał miejsca jesienią w Poznaniu, gdzie krakowianie doznali wręcz kompromitującej , klęski 1:4, a zdobywcą wszystkich goli dla Lecha był Jakóbczak.
Jak będzie tym razem? Trener Henryk Stroniarz musiał nadrabiać miną, kiedy twierdził. że nie będzie źle. I rzeczywiście nie było najgorzej, choć do doskonałości jeszcze daleko. W ciągu 7 dni, od czasu niechlubnego występu przeciwko Zagłębiu wiślacy przeszli ogromną metamorfozę. Przede wszystkim nie lekceważyli przeciwnika i walczyli z ogromną ambicją, także grali skuteczniej, o czym świadczą 2 celne trafienia. Inna sprawa, że nadal obserwujemy ich inklinacje do tzw. koronkowej gry, która od dawna uważana jest za anachronizm. Wybieganie i przyspieszenie nie jest także najsilniejszą bronią naszych pupilów,. choć wiadomo, że szybkość ma ogromne znaczenie w nowoczesnym futbolu. Jedno, czego nie można odebrać krakowianom, to bardzo dobrego wyszkolenia technicznego, które umożliwia im wybrnąć z niejednej zawiłej kombinacji na polu karnym przeciwnika.
I tak właśnie było w 42 min., kiedy to po rzucie wolnym w wydaniu H. Szymanowskiego, Kmiecik strzelił z bliska, a Karwecki zdołał jeszcze wybić piłkę w pole. Wtedy na polu karnym gości zakotłowało się w gąszczu graczy, lecz Kapka zdołał wyłuskać piłkę i skierować ją do siatki. Wiślacy objęli więc prowadzenie 1:0, choć wcześniej mieli więcej okazji na Zdobycie goli. Oddajmy jednak sprawiedliwość, iż poznaniacy nie ograniczali się do obrony i także kilka razy groźnie atakowali a w 44 min. po strzale Szpakowskiego, Gonet z trudem wybił piłkę na róg.
Po przerwie gra jeszcze bardziej się ożywiła. W 64 min. Kusto idealnie wystawi! piłkę Gackowi, lecz... Karwecki przeciął jej lot i zebrał rzęsiste oklaski za swój wyczyn. Kiedy poznaniacy rozluźnili szczelny na ogół rygiel obronny, nastąpiło wiele ciekawych spięć pod obydwoma bramkami i obaj zawodnicy oznaczeni numerem i mieli okazję wykazać wysoką formę. W 79 min. mogło być 1:1, lecz debiutujący Szostak nie wytrzymał nerwowo i z bliskiej odległości strzelił silnie, ale niezbyt precyzyjnie co umożliwiło Gonetowi, wybicie piłki w pole W chwilę później Kapka precyzyjnie zacentrował, a Kmiecik przypomniał sobie jak zmuszał do kapitulacji bramkarzy jesienią i zdobył 2 gola dla gospodarzy. Dodajmy, źle była to jego 170 bramka w ciągu 300 spotkań rozegranych w koszulce z „Białą Gwiazdą”.
W zespole zwycięzców wyróżnili się: Gonet, A.. Szymanowski, Obarzanowski, Gacek (choć w 90 min. zmarnował idealną sytuację na podwyższenie wyniki: na 3:0) oraz Kmiecik. Lech miał najmocniejsze punkty w Karweckim, Napierale i Wojciechowskim, natomiast nie wykazali reprezentacyjnych aspiracji, ani Gut, ani Jakóbczak.
Echo Krakowa. 1975, nr 113 (20 V) nr 9208
KILKA tysięcy „juwenaliowych" gości zawitało na stadion Wisły podczas meczu z Lechem, ale dopiero po przerwie, kiedy... otwarto bramy. Doping studentów okazał się skuteczny, gdyż krakowianie zaczęli grać coraz szybciej i swą przewagę odzwierciedlili zdobyciem 2 bramki.
TRENER Henryk Stroniarz nigdy nie może zbyt długo usiedzieć na ławce usytuowanej z boku boiska. Wiadomo, był bramkarzem i przyzwyczaił się do oglądania meczu spoza końcowej linii. Nic więc dziwnego, że najczęściej zza bramki kieruje poczynaniami swych podopiecznych.
Po jednym z nielicznych, lecz silnych strzałów gości bramkarz Wisły Gonet musiał piąstkować i piłka ugrzęzła w siatce, lecz w tej która oddziela rzucającego młotem od widowni.
W 41 min. meczu Wisła — Lech sędzia się pomylił i przyzwał rzut wolny gościom, co Kusto skwitował rzuceniem piłki poza boisko. Bardziej surowy arbiter, niż p. Hołuba, mógł ukarać wiślaka żółtą kartką. Radzimy więc p. Marku W przyszłości trzymać nerwy na wodzy!