1976.03.20 Wisła Kraków - Legia Warszawa 2:0

Z Historia Wisły

1976.03.20, I Liga, 19. kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
Wisła Kraków 2:0 (2:0) Legia Warszawa
widzów: ok. 10-15.000
sędzia: Gajewski
Bramki
Zdzisław Kapka 12’
Kazimierz Kmiecik (k) 45’
1:0
2:0
Wisła Kraków
4-3-3
Stanisław Gonet
Antoni Szymanowski
Zbigniew Płaszewski
Henryk Maculewicz
Adam Musiał
Henryk Szymanowski
Adam Nawałka
Jerzy Płonka
Zdzisław Kapka
Kazimierz Kmiecik
Marek Kusto grafika: Zmiana.PNG (82’ Jan Jałocha)

trener: Aleksander Brożyniak
Legia Warszawa

Piotr Mowlik
Adam Topolski
Franciszek Smuda
Waldemar Tumiński
Krzysztof Lasoń
Stefan Białas Grafika:Zmiana.PNG (52' Władysław Dąbrowski)
Kazimierz Deyna
Lesław Ćmikiewicz
Tadeusz Nowak
Jan Pieszko
Bogdan Kwapisz

trener: Andrzej Strejlau

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1976, nr 65 (20/21 III) nr 9447

W CZWARTEJ serii rozgrywek piłkarskiej ekstraklasy w rundzie wiosennej zobaczymy w Krakowie, zapowiadający się bardzo interesująco, pojedynek zespołu „Białej Gwiazdy” z warszawską Legią. Drużyna Kazimierza Deyny, Leszka Ćmikiewicza, Piotra Mowlika, prowadzona przez znanego trenera Andrzeja Strejlaua, to renomowany zespół, którego pokonanie nie należy do rzeczy łatwych. Stąd przed wiślakami trudne zadanie, jeżeli zespół krakowski będzie chciał rozstrzygnąć losy pojedynku na swoją korzyść.

W trzech dotychczas rozegranych kolejkach spotkań zarówno Legia i jak i Wisła uzyskały identyczny, dorobek — po 3 punkty. Wojskowi wygrali u siebie z Lechem 2:0 i zremisowali ze Stalą 1:1, doznając porażki w Bytomiu z Polonią 0:2. Wiślacy po remisie ze Stalą 1:1 i wygranej z ROW-em 3:1, przegrali w Sosnowcu 0:2. A. więc równą forma, równy krok obydwóch drużyn. Czyżby więc dziś miał na stadionie przy ul. Reymonta nastąpić podział punktów? Wydaje się, że wiślacy nie pójdą na taką koncepcję, że będą się starali rozstrzygnąć zawody na swoją korzyść, prawdzie mecz w Sosnowcu im się nie udał, ale podopieczni trenera Brożyniaka prezentują W wiosennej rundzie przyzwoitą formę, wydaje się, że poprawili strzelecką skuteczność, można więc oczekiwać iż Kmiecik, Kusto. Kapka potrafią zmusić do kapitulacji Mowlika.

Ostatnie opady śniegu pogorszyły warunki w jakich przyjdzie grać piłkarzom, płyty boisk będą śliskie, grząskie, trzeba więc spodziewać się pewnego — generalnie rzecz biorąc. — obniżenia poziomu spotkań, co nie znaczy iż walka o piłkę, o zwycięstwo będzie mniej zacięta, że oczekują nas mniejsze emocje.

Ze szczególnym zainteresowaniem śledzić będziemy postawę kadrowiczów, bo przecież już za kilka dni, 24 bm. w Chorzowie zmierza się oni z reprezentacją Argentyny


Echo Krakowa. 1976, nr 66 (22 III) nr 9448

Na śniegowym poligonie

— Legia 2:0 (2:0). Bramki strzelili: Kapka w 12 min. i Kmiecik w 45 min. z rzutu karnego.

Sędziował p. Pękała z Katowic. Widzów ok. 10 tysięcy. WISŁA — Gonet — A. Szymanowski, Maculewicz, Płaszewski, Musiał — H. Szymanowski, Płonka, Nawałka — Kapka, Kmiecik, Kusto (od 81 min. Jałocha).

LEGIA — Mowlik — Topolski, Smuga, Tumiński, Lasoń — Białas (od 55 min. Dąbrowski), Ćmikiewicz, Deyna — Nowak, Kwapisz, Pieszko.

Dwudniowa śnieżyca stworzyła dla sobotniego spotkania piłkarzy Wisły l Legią nieoczekiwanie trudne warunki do gry.

Obfite opady śniegu wymagały ogromnego wysiłku od kierownictwa klubu krakowskiego by płytę boiska doprowadzić do jako takiego stanu. Wiele godzin specjalne ekipy udeptywały śnieg na boisku — było to bowiem jedyne możliwe wyjście z sytuacji, gdyż mokry śnieg i rozmokła pod nim murawa nie pozwalały na zgarnianie go łopatami bez obawy całkowitego zniszczenia płyty stadionu. Udeptano więc śnieg, ale niestety nie udało się tego zrobić idealnie i boisko było doprawdy ciężkim poligonem dla grających. Lapidarnie skomentował to po zawodach trener legionistów ANDRZEJ STREJLAU stwierdzając, iż „piłka przeszkadzała obydwu drużynom”.

Faktycznie wiele było w czasie sobotniego spotkania sytuacji kiedy piłka podana do partnera podskakiwała na nierówności terenu zmieniając kierunek, stawała nagle w miejscu, uciekała spod nóg. W tej sytuacji prowadzenie normalnej gry, realizowanie wytrenowanych. zagrywek, dokładne podania! strzały nie były możliwe.

Grano więc trochę „w ciemno”, tak jak na to warunki pozwalały.

Lepiej wypadła Wisła. Jej gracze nieco pewniej czuli się na murawie, walczyli chyba z większą ambicją i bojowością od warszawiaków. Byli kilkakrotnie w dogodnych sytuacjach strzeleckich i dwie z nich zamienili w gole. Pierwszy padł po ładnej kombinacji zapoczątkowanej przez Płonkę, który podał do Kmiecika, ten dokładnie skierował piłkę do Kapki, który efektownym strzałem zmusił Mowlika do kapitulacji. Drugą bramkę uzyskali gospodarze z rzutu karnego podyktowanego za faul Smugi na Kmieciku. Egzekutorem był poszkodowany i nie dał szans obrony bramkarzowi Legii. Decyzja sędziego o przyznaniu rzutu karnego wy­ wołała dyskusję, rzeczywiście karny należał się wiślakom, trener. Legii Zapytany o Ocenę tej, sytuacji stwierdził, iż arbiter był bliżej i trudno komentować jego decyzję. A swoją drogą rzut karny w tym meczu należał się Wiśle bez wątpienia, już znacznie wcześniej, bowiem po jednej z ładnych akcji A.

Szymanowski został wyraźnie sfaulowany na polu karnym, lecz prowadzący bardzo przeciętnie mecz p. Pękala. zupełnie nie zareagował na nieprawidłowe zagranie Lasonia.

W drugiej połowie meczu piłkarze nada] zmagali się ze sobą i nierównościami boiska, obydwie strony próbowały doprowadzić do zmiany rezultatu ale bez efektu Nieco bliżsi strzelenia bramki byli legioniści, W 59 min.

po błędach wiślackich defensorów, Kwapisz strzelił z dość daleka, piłka uderzyła w słupek, odbiła się od niego, uderzyła o plecy interweniującego Goneta i zaczęła się toczyć wzdłuż linii bramkowej. Z biegnących do niej graczy najszybszym był bramkarz Wisły, który tzw. „nakrywką” zdołał chwycić piłkę i zażegnać niebezpieczeństwo.

Trener zwycięskiej drużyny mgr A. Brożyniak był po meczu bardzo zadowolony. To, że w tak trudnych warunkach, jego zawodnicy zdołali pokonać groźny zespół Legii, że lepiej od przeciwników panowali nad piłką, że starczyło im sił na cały mecz mogło być powodem radości trenera, potwierdzeniem słuszności przyjętych planów i założeń szkoleniowych.

JERZY LANGIER