1976.10.03 Wisła Kraków - Odra Opole 0:0

Z Historia Wisły

1977.10.03, I liga, 9. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17.30
Wisła Kraków 0:0 (0:0) Odra Opole
widzów: 20.000
sędzia: E. Czogała z Katowic
Bramki
Wisła Kraków
4-3-3
Stanisław Gonet
Antoni Szymanowski
Henryk Maculewicz
Zbigniew Płaszewski
Kazimierz Gazda Grafika:Zmiana.PNG (71' Jerzy Płonka)
Henryk Szymanowski
Krzysztof Budka Grafika:Zmiana.PNG (46' Janusz Krupiński)
Leszek Lipka
Zdzisław Kapka
Kazimierz Kmiecik
Michał Wróbel

trener: Aleksander Brożyniak
Odra Opole
4-3-3
Joachim Szczepanek
Tadeusz Podgórny
Wiesław Korek
Bogdan Harańczyk
Krystian Gruszka Grafika:Zk.jpg
Antoni Kot
Alfred Bolcek
Zbigniew Kwaśniewski
Zbigniew Gano
Bohdan Masztaler
Józef Klose

trener: Antoni Piechniczek
ligowy debiut Krupińskiego

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz


Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1976, nr 222 (1/3 X) nr 9605

JESZCZE trwają dyskusje, rozpamiętywanie szczegółów meczu Wisły z Celticem, a tu już czeka kibiców nowa porcja emocji: mecz ligowy piłkarzy „Białej Gwiazdy” z tegorocznym beniaminkiem ekstraklasy, Odrą Opole.

W wypadku opolan określenie beniaminek jest nieco śmieszne, mają bowiem za sobą piłkarze tego klubu wiele lat gry w I lidze, wiele sukcesów w tych rozgrywkach, ale też chwil ciężkich, takich jak przed rokiem, kiedy to musieli występować w szeregach drugiego frontu. Więc, zgodnie z przyjętą w sporcie terminologią, są w tym nie beniaminkiem. Ale dodajmy beniaminkiem groźnym, który uplasował się w czołówce ligowej tabeli i stanowi trudną do sforsowania przeszkodę dla każdego z rywali. W 9 kolejce ligowej Odra przyjeżdża do Krakowa na mecz z opromienioną sukcesem nad Celticem — Wisłą. Będą więc chcieli opolanie wypaść pod Wawelem jak najlepiej, zdobyć punkty, sprawić kolejną sensację. Trafią na podatny grunt, gdyż wiślacy. są mocno zmęczeni środowym meczem, wielu piłkarzy odczuwa poważne dolegliwości po ostrych wejściach zawodników szkockich, kto wie czy dr Jerzy Jasieński zdoła wykurować swych podopiecznych na tyle, by w pełnym składzie i w pełni sił mogli wystąpić w niedzielnym pojedynku.

Sytuacja wiślaków jest więc trudna, tym bardziej że kibice nie chcą słyszeć o stracie choćby jednego punktu. Rozochoceni wyeliminowaniem Celticu mają nadzieję, że w niedzielnym spotkaniu zobaczą znów świetną grę i zwycięstwo swych ulubieńców, Czy tak będzie? Chcielibyśmy bardzo by Wisła podtrzymała dobrą passę, liczymy na dwa kolejne punkty mistrzowskie chcemy bowiem doczekać się jak najszybciej chwili, w której „Biała Gwiazda” sięgnie po mistrzostwo Polski!


Echo Krakowa. 1976, nr 223 (4 X) nr 9605

SŁABIUTKI FUTBOL W MECZU WISŁA-ODRA

WISŁA-Gonet — H. Szymanowski, A. Szymanowski, Maculewicz, Płaszewski — Gazda (od 76 min. Płonka), Kapka, Budka (od 46 min. Krupiński) — Lipka, Kmiecik, Wróbel.

ODRA — Szczepanek — Podgórny, Kornek, Gruszka, Harańczyk — Kot, Kwaśniewski, Gano — Bolcek, Masztaler, Kloze.

Po środowych emocjach związanych z meczem Wisły z Celticem, po dobrej grze wiślaków, mieliśmy prawo oczekiwać, iż ligowy pojedynek z Odrą przyniesie wygraną piłkarzom „Białej Gwiazdy”. Tymczasem spotkał nas srogi zawód. Krakowianie zagrali słabiutko, nie umieli narzucić opolanom swego stylu gry, sforsować zmasowanej obrony by strzelić bramkę, która zmusiłaby gości do otwartej gry.

Po meczu trener A. Brożyniak tłumaczył fatalną postawę swych zawodników brakiem kondycji fizycznej i psychicznej spowodowanej nagłym odprężeniem po spotkaniu z Celticem. Wiem, że wiślacy bardzo „przyłożyli” się do meczu ze Szkotami, po sukcesie przyszło odprężenie, ale przecież mecz tamten był w środę i do niedzieli było dość czasu aby znów nastąpiła mobilizacja, koncentracja zawodników. Gdyby wiślacy byli rzeczywiście w wysokiej formie kondycyjnej to tak, jak wczoraj, grać nie powinni. Są krakowianie młodą drużyną — zgoda Ale przecież nie są nowicjuszami w lidze, występowali już w wielu różnej rangi spotkaniach, w wielu meczach reprezentacyjnych, więc był czas by nabrali koniecznej odporności. Przyczyna słabej gry wiślaków tkwi więc chyba w niedostatkach treningowych. By jednak nie być jednostronnym w krytyce dodajmy, że musiał A. Brożyniak zestawić zespół bez trójki z podstawowej kadry — Musiała, Kusty i Nawałki, którym kontuzje uniemożliwiły udział w zawodach, Młodzież nie potrafiła dotrzymać kroku starszym, a występ Budki, Gazdy, Krupińskiego, Lipki i Wróbla był tym razem słabiutki. W tej sytuacji Kmiecik, bracia Szymanowscy i Kapka nie mogli wiele zdziałać. W dodatku gra była brutalna, opolanie nie przebierali w środkach, kopali przeciwników bezpardonowo, a sędzia, zupełnie nie panujący nad sytuacją na boisku, umożliwiał im „polowanie na kości”. Później wiślacy próbowali rewanżować się rywalom, także kopać ich. po nogach i w sumie mecz był pokazem antyfutbolu, widowiskiem o którym chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. (lang.)


Echo Krakowa. 1976, nr 224 (5 X) nr 9606

Chciałbym jeszcze wrócić do niedzielnego spotkania Wisły z Odrą. Napisałem w sprawozdaniu, że był to antyfutbol, głównie za sprawą piłkarzy opolskich, którzy bezpardonowo wkraczali w akcje kopiąc krakowian oraz sędziego, który zupełnie nie reagował na to, co się działo na boisku. Wiele się mówiło o pracy sędziego, że trudna, odpowiedzialna, wymagająca kondycji i refleksu. Zgoda. Fakt, iż być arbitrem meczów piłkarskich to sztuka nie lada, ale przecież nie brakuje kandydatów do tej roli, można więc eliminować słabszych i wyznaczać do prowadzenia zawodów, ludzi, którzy potrafią podołać przyjętym obowiązkom. Pan Czogała z Katowic, który prowadził spotkanie Wisły z Odrą, do tej funkcji nie nadawał się absolutnie. Nie wiem czy grał kiedyś w piłkę, czy czuje sport. Może zna nawet doskonale przepisy, może ma dobrą kondycję fizyczną, ale to stanowczo za mało by prowadzić mecze i to na najwyższym szczeblu krajowym. Brak zdecydowania w czasie ostrych starć, brutalnych zagrań, bojaźń przed podyktowaniem rzutu karnego, pokazaniem „żółtej kartki" sprawiły, iż w meczu tym dochodziło od pierwszych minut do wielu niebezpiecznych sytuacji. Nie wpłynął arbiter w zasadniczy sposób na wynik, ale brakiem reakcji spowodował, iż przerodził się mecz w polowanie na kości, w brzydkie widowisko, pełne brutalności. Nie było to pierwsze spotkanie prowadzone źle przez katowickiego arbitra. Winić za to trzeba nie tylko jego, ale też Wydział Sędziowski PZPN, który desygnuje takich ludzi, którzy po sygnałach o złej pracy sędziego nie potrafi szybko odsunąć go od prowadzenia, następnych spotkań. A efekt? Niepedagogiczny z pewnością obraz walki na murawie, obelżywe okrzyki pod adresem sędziego, szansa ciężkich kontuzji graczy — słowem antypropaganda sportu, który jest oglądany przez miliony, w tym przez ogromną rzeszę młodzieży, Pamiętajcie o tym panowie z PZPN! (lang)