1978.03.05 Polonia Bytom - Wisła Kraków 1:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 11:20, 1 cze 2020; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
1978.03.05, I liga, 21. kolejka, Bytom, Stadion Polonii, 12:00, niedziela
Polonia Bytom 1:1 (1:1) Wisła Kraków
widzów: 20.000
sędzia: J. Hołub z Warszawy
Bramki
Studziżba 30'

1:0
1:1

45’ Andrzej Iwan
Polonia Bytom

Chwolik
Racki
Wrona
Górski
Król
Grociak
Krupa
Studziżba Grafika:Zmiana.PNG (84' Gruszka)
Rochola
Lonka Grafika:Zmiana.PNG (69' Bryłka)
Zalastowicz

trener:
Wisła Kraków
4-3-3
Janusz Adamczyk
Marek Motyka
Antoni Szymanowski
Krzysztof Budka
Henryk Maculewicz
Henryk Szymanowski grafika: Zmiana.PNG (74’ Leszek Lipka)
Zdzisław Kapka
Adam Nawałka grafika: Zmiana.PNG (46’ Jan Jałocha)
Andrzej Iwan
Kazimierz Kmiecik
Zbigniew Płaszewski

trener: Orest Lenczyk

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet wstępu na mecz
Bilet wstępu na mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Na meczu najprawdopodobniej byli obecni kibice Wisły.

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1978, nr 51 (3/5 III) nr 10023

PO PUCHAROWEJ środzie, która piłkarzy WISŁY kosztowała wiele sił i zdrowia, a kibiców wiele, bardzo wiele nerwów, drużyna krakowska grać będzie w nadchodzącej kolejce spotkań ekstraklasy w Bytomiu z POLONIĄ.

Jesienny mecz tych dwóch drużyn w Krakowie zakończył się bezbramkowo. Jak będzie teraz w Bytomiu? zastanawia ją się kibice. I przedmeczowe rozważania nie są dla „Białej gwiazdy” zbyt optymistyczne.

Zademonstrowali bowiem krakowianie w dwóch rozegranych w tym sezonie meczach bardzo małą skuteczność, z najwyższym trudem wygrywając ze słabym zespołem bydgoskiego Zawiszy i ulegając w Pucharze Polski drużynie Lecha. A przecież w obydwóch tych pojedynkach przewaga wiślaków była miażdżąca, winni oni byli wygrać łatwo i bardzo wysoko te zawody, a tymczasem wskutek fatalnej dyspozycji strzałowej efektów kolosalnej przewagi nie potrafili uwidocznić. Choć ani w niedzielę, ani w środę nie brakło naszym zawodnikom ambicji, bojowości czy kondycji fizycznej.

Nic więc dziwnego, że rozważania kibiców przed następnym ligowym pojedynkiem utrzymane są w minorowym nastroju. Polonia wystartowała bardzo dobrze, sprawiła jedną z największych sensacji minionej kolejki ligowej, zwyciężając w Mielcu Stal. Miała tydzień czasu na zregenerowanie sił i przystąpi do meczu z Wisłą w roli faworyta. Krakowianie odczuwać bowiem będą z pewnością trudy środowego spotkania z Lechem 120 minut ciężkiej, wyczerpującej tak fizycznie jak i psychicznie walki.

Nadzieje zwolenników „Białej gwiazdy” na wygraną pupilów w Bytomiu opierają się na tym, iż gracze Polonii będą prowadzili grę otwartą, pójdą do ataku, co ułatwi przeprowadzanie skutecznych akcji napastnikom krakowskim, nie będą mieli bowiem przeciwko sobie zmasowanej obrony przeciwników, nie będą musie]i walczyć z muren liczącym nierzadko 11 rywali, tak jak to było w meczach z Zawiszą i Lechem. Czy te przewidywania okażą się słuszne, przekonamy się niebawem.


Echo Krakowa. 1978, nr 52 (6 III) nr 10024

Dzięki punktowi zdobytemu w Bytomiu „Biała gwiazda” nadal na czele tabeli W MECZU piłkarskiej ekstraklasy zespół Polonii Bytom zremisował z krakowską Wisłą 1:1. Bramki zdobyli: dla bytomian — Studzizba w 30 min., a dla krakowian — Iwan w 45 min. Sędziował p. Hołub z Warszawy. Widzów ok. 20 tys.

WISŁA wystąpiła w składzie: Adamczyk, Motyka, A. Szymanowski, Maculewicz, Budka, Płaszewski, II. Szymanowski (od 73 min. Lipka), Kapka. Nawałka (od 46 min Jałocha), Iwan, Kmiecik.

Krakowianie utrzymali więc pozycję lidera, ekstraklasy choć ich przewaga nad poznańskim Lechem, który pokonał Ruch 3:0 zmalała już do jednego punktu. Mecz w Bytomiu zakończył się remisem, na który chyba oba zespoły zasłużyły, Krakowianie stracili bramkę w 30 min., kiedy to po rzucie różnym, egzekwowanym przez Rochnię w dużym zamieszaniu pod bramką Adamczyka, po błędzie Motyki i Maculewicza piłkę przejął Studzizba i strzelił nie do obrony, W 45 min. Kmiecik z rzutu rożnego przekazał piłkę Iwanowi który spokojnie z dalszej odległości zdobył wyrównanie.


Remis w Bytomiu z drużyną, która w ostatniej kolejce spotkań pokonała w Mielcu Stal 1:0, cieszy z pewnością sympatyków krakowskich piłkarzy. Najlepszym zawodnikiem wśród wiślaków był Antoni Szymanowski, który obok udanych interwencji w defensywie inicjował szereg akcji ofensywnych.

Obie drużyny miały jeszcze po przerwie kilka sytuacji, z których mogły paść bramki. M. in. w 50 min. po rzucie wolnym Kapka popisał się ładną „główką”, a. Maculewicz nie zdążył dobić piłki, którą wypuścił bramkarz Polonii.

(Wi-Gr)


Gazeta Południowa. 1978, nr 51 (3/4/5 III) nr 9274

W ostrym tempie ruszyła piłkarska ekstraklasa. W niedzielę rozegrano pierwsze mecze, w środę odbyły się 4 ćwierćfinałowe pojedynki o Puchar Polski, a już w niedzielę czekają nas kolejne emocje ligowe. Lider tabeli — Wisła wyjeżdża do Bytomia, gdzie w niedzielę o godz. 12 zmierzy się z Polonią. Krakowianie są dobrze przygotowani do sezonu pod względem kondycyjnym, ale w meczach z Zawiszą i Lechem razili nieskutecznością, napastnicy zaprzepaszczali seryjnie dogodne pozycje. Również obrona, grająca trochę w eksperymentalnym ustawieniu, nie stanowi monolitu, co widoczne było zwłaszcza na tle szybkich napastników Lecha. Z informacji uzyskanych w klubie wynika, że wszyscy piłkarze są zdrowi, nikt nie narzeka na kontuzję. Polonia wystartowała bardzo dobrze, wygrywając przed tygodniem w Mielcu ze Stalą 1:0. Jest to młoda, bardzo bojowa drużyna. Już jesienią w Krakowie bytomianie pozostawili po sobie dobre wrażenie i urwali Wiśle punkt, remisując 0:0. Niedzielny pojedynek zapowiada się więc bardzo ciekawie, kto wygra, przekonamy się o godzinie 13.45.


Gazeta Południowa. 1978, nr 52 (6 III) nr 9275

Remis lidera w Bytomiu

Polonia—Wisła 1:1

Polonia Bytom — Wisła Kraków 1:1 (1:1). Bramki zdobyli: dla Polonii — Studzizba w 29 min., dla Wisły — Iwan w 45 min. Blisko 20 tys. osób oglądało występ lidera ekstraklasy Wisły w Bytomiu. Wielu kibiców chciało się też przekonać o walorach swojej drużyny, która podczas inauguracji postarała się o sporą niespodziankę i wygrała ze Stalą Mielec.

W bytomskim spotkaniu zanosiło się na sporą sensację. Od pierwszych minut spotkania poloniści prowadzili z piłkarzami „Białej Gwiazdy" otwartą grę i mimo sporej przewagi Wisły często kontratakowali niebezpiecznie, często gościli na przedpolu Wisły. Poloniści w 29 min. zdobyli prowadzenie ze strzału Studzizby, który wykorzystał dośrodkowanie swojego kolegi i wobec biernej postawy obrońców zaskoczył bramkarza Wisły Adamczyka strzałem z najbliższej odległości. Na kilkanaście sekund przed przerwą rzut rożny wykonywał Kmiecik.

Jego silny strzał był bardzo dokładny. W zamieszaniu podbramkowym piłkę przejął Iwan, strzelił niezwykle silnie i precyzyjnie, tak że bramkarz Chwolik nie miał żadnych szans wyłapania czy też wybicia piłki.

Po przerwie bytomianie ograniczyli się tylko do nielicznych kontrataków. Również wiślacy „spuścili z tonu” i rzadko tylko przeprowadzali akcję w pobliżu bramki przeciwników. Na boisku wiało więc nudą. Więcej okazji do zdobycia bramki i obydwu punktów mieli mimo wszystko wiślacy. Brakowało im jednak z przyspieszenia w pobliżu pola karnego gospodarzy. Zbyt często zwlekali oni z oddawaniem strzałów, Wisła grała wzmocnioną defensywą, a w przodzie wysunięci byli Kmiecik i Iwan. W zespole krakowskim najlepszym zawodnikiem był Antoni Szymanowski, który miał za zadanie rozbijać wszystkie akcje zaczepne gospodarzy. Często inicjował on też akcje zaczepne w kierunku bramki przeciwnika. Dobrą partię rozegrał także Iwan. W zespole krakowskim zadebiutował Motyka, uzyskując pozytywną ocenę. Słabiej niż zwykle zagrali Kmiecik i Nawałka. W Polonii podobali się Krupa oraz Wrona.

WISŁA: Adamczyk, Motyka, A. Szymanowski, Maculewicz, Budka, Płaszewski, H. Szymanowski (Lipka), Iwan, Kapka, Nawałka (Jałocha), Kmiecik.

POLONIA: Chwolik, Racki, Wrona, Górski, Król, Grociak, Krupa, Studzizba, (Gruszka), Rochnia, Lonka (Bryłka), Zalastowicz.

Niedzielna seria spotkań piłkarskiej ekstraklasy nie wypadła zbyt okazale. Większość spotkań stała na przeciętnym poziomie, a zawodzili głównie napastnicy. W sumie w ośmiu meczach padło zaledwie 12 bramek. Na dobrym poziomie stały jedynie spotkania Lecha z Ruchem w Poznaniu oraz Górnika Zabrze z warszawską Legią w Zabrzu. Najwyższe w niedzielę zwycięstwo (3:0) odniósł poznański Lech, który po remisie krakowskiej Wisły w Bytomiu z Polonią ustępuje liderowi tylko o jeden punkt. Kolejność i pierwszych czterech drużyn w tabeli nie uległa zmianie. Zmienił się natomiast outsider rozgrywek. Bydgoski Zawisza po zwycięstwie nad Widzewem awansował na 14 miejsce, spychając na swa dotychczasową pozycję właśnie swego niedzielnego przeciwnika — Widzew.


Kraków znowu tłumnie chodzi dopingować „Wisłę”. Jednakże w środę usłyszałem — pojedyncze co prawda — zdanie zawiedzionego sympatyka krakowskich piłkarzy: — Szybko mnie tu panowie nie zobaczycie! I nie był to głos żalu, że nie wyszedł mecz z „Lechem”, lecz pretensją o nieskuteczny styl gry.

Od dłuższego czasu rozmyślam, co jest przyczyną, że drużyna tak bogata w talenty, drużyna, którą stać na to, by na ławce rezerwowych zatrzymać Budkę i Motykę — nie spełnia naszych oczekiwań. Nie sądzę, by trener i zawodnicy zechcieli wziąć pod uwagę moje refleksje, lecz mimo to spróbuję przedstawić swój punkt widzenia.

Otóż wydaje mi się, że zwłaszcza młodzież wiślacka wychodzi na boisko nie dość skoncentrowana. Piłka, w ich wykonaniu jest piękna grą, szybką, pomysłową. Pierwsze minuty utwierdzają tych chłopców w przeświadczeniu, że dzisiaj znów łatwo wypracowują sytuacje strzeleckie. i tak jest naprawdę. To znakomicie pod względem technicznym wyszkoleni piłkarze.

Mija wszakże okres naporu, a bramki nie padają.

W momentach wydawałoby się stuprocentowych brakuje bowiem tego, co nazwałem koncentracją. Po ograniu rywali nie starcza skupienia i świadomości, iż trzeba wysiłek wielu kolegów uwieńczyć celnym trafieniem. Odrobina niefrasobliwości? Niewłaściwy trening strzelecki? Brak rutyny, która kazałaby bezlitośnie wykorzystać okazję? Nie wiem. Może wszystko po trochę? Tych dogodnych okazji bywa z reguły pięć, sześć, a nawet więcej. Wciąż mówię o pierwszej fazie gry kształtującej jakże często oblicze całego meczu. Przeciwnik wie, z kim gra. Taki jest los liderów, że każdy stara się w konfrontację z najlepszymi włożyć jak najwięcej wysiłku. Więc kiedy szczęśliwie, uda się przetrzymać pierwszy szturm wiślaków, rywale coraz śmielej kontratakują.

W tym czasie rutynowani obrońcy krakowscy, jakby zdenerwowani trochę nieporadnością młodszych kolegów z linii ataku, robią częste wypady do przodu, co jest zaletą w nowoczesnym futbolu, pod warunkiem, że ma się w odwodzie solidną asekurację.

Odnoszę wrażenie, że ta asekuracja w „Wiśle” zawodzi. Na dobrą sprawę zespół, który ma na tyłach Szymanowskiego (starszego), Maculewicza i Płaszewskiego, nie powinien w ogóle tracić bramek na krajowych boiskach.

A jednak traci i to wcale nie w wyniku jakichś rewelacyjnych poczynań przeciwników. Często są to tak zwane głupie bramki. Prosty kontratak, luka, w obronie i nieszczęście gotowe.

Teraz podrażniona ambicja powoduje, że „Wisła" — jak młody bokser po zainkasowaniu ciosu — prze do przodu żądna szybkiego rewanżu. Spycha całą jedenastkę przeciwnika do obrony. Co nagle to po diable — chciałoby się powiedzieć patrząc na uparte wrzucanie piłki na przedpole bramki rywala.

Czasem przynosi to rezultat.

Czasem nie. W środę poznaniacy przetrzymali ten napór i potrzebna była dogrywka.

Smutny to był fragment spotkania. Jeden kontratak „Lecha” ł jeden rzut wolny — gdzie mur gdzie asekuracja rogów bramki? — i było po wszystkim. Coraz bardziej niecelne podania, szarpanina; zupełna nieumiejętność uwalniania się od „plastrów”, przyjmowanie piłki na stojąco, wreszcie braki kondycyjne — oto obraz końcówki meczu, który był do wygrania w cuglach.

Wnioski? Jedenastu świetnych piłkarzy to jeszcze nie drużyna. Ta fantazja, która ponosi wiślacka młodzież; to marnowanie okazji i nieumiejętne rozłożenie entuzjazmu na całe 90 minut; Wreszcie pewna nonszalancja na początku — mszczą się okrutnie. Od przyszłego mistrza Polski musimy wymagać trochę więcej, zwłaszcza że gra w tej drużynie Antoni Szymanowski, zasługujący obecnie na miano polskiego Beckenbauera. To najjaśniejszy punkt zespołu: szybki, mądry i silny.