1978.10.07 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 1:4

Z Historia Wisły

1978.10.07, I liga, 11. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 15.00
Wisła Kraków 1:4 (0:2) ŁKS Łódź
widzów: 10.000-12.000
sędzia: L. Dusza z Warszawy
Bramki



Zdzisław Kapka 79’

0:1
0:2
0:3
1:3
1:4
11' Terlecki
42' J. Ostalczyk
5' Sobol

89' Chojnacki
Wisła Kraków
4-3-3
Jan Karwecki
Marek Motyka grafika: Zmiana.PNG (46’ Adam Nawałka)
Henryk Maculewicz
Grafika:Zk.jpg Krzysztof Budka
Jan Jałocha
Henryk Szymanowski
Zdzisław Kapka
Kazimierz Gazda
Leszek Lipka
Janusz Krupiński grafika: Zmiana.PNG (55’ Andrzej Targosz)
Michał Wróbel

trener: Orest Lenczyk
ŁKS Łódź

Konieczny
Lubański
Bulzacki
Miłoszewicz
Galant
Płachta Grafika:Zmiana.PNG (39' J. Ostalczyk) Grafika:Zmiana.PNG (82' Chojnacki)
G. Ostalczyk
Sobol
Drozdowski
Milczarski
Terlecki

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1978, nr 226 (6/8 X) nr 10198

CIĄGŁE zmiany czynione przez PZPN w ligowym kalendarzu sprawiają, iż rozgrywki ligowe mają bardzo dziwny przebieg. Wisła np. kolejny mecz rozegra na swym boisku.

Zaplanowana bowiem na minioną środę ligowa kolejka została przełożona na późniejszy termin (krakowianie mieli grać przeciwko Polonii w Bytomiu), a w sobotę i w niedzielę rozegrana zostanie dwunasta seria spotkań, w której rywalem wiślaków będzie ŁKS. Łodzianie to bardzo chimeryczna drużyna, głośna od czasu do czasu z różnych względów, np. znakomitej serii zwycięstw czy afery z trenerem, mająca w swych szeregach wielu dobrych piłkarzy, którym jednak nie zawsze chce się grać.

Stąd zaskakujące wahania formy, świetne mecze i za kilka dni fatalne występy. Ogromnie trudno snuć jakieś prognozy w oparciu o formę tej jedenastki.

W tym sezonie łodzianie nie błyszczą, w dziesięciu spotkaniach uzyskali 9 punktów i są na 10 miejscu w tabeli, kiepsko prezentuje się tez ich bramkowy dorobek — 9 zdobytych i tyleż straconych goli.

Biorąc to wszystko pod uwagę, faworyta w nadchodzącym pojedynku upatrywać należy w Wiśle. Krakowianie są na czwartym miejscu w tabeli, mają większy od rywali dorobek punktowy, więcej też strzelili bramek przeciwnikom, przy 6 tylko straconych. Ich sukcesy w Pucharze Europy, ostatnie wygrane u siebie z Pogonią 4:0 i Gwardią 3:1 każą w podopiecznych O. Lenczyka widzieć zwycięzców sobotniego spotkania.

Obawy może budzić jednak nadmierna eksploatacja młodych krakowian, którzy nie mają chwili odpoczynku, kiedy przerwa w lidze, to sporo graczy krakowskich występuje w reprezentacji. Tak było i w tym tygodniu, gdy w meczu młodzieżowych drużyn ZSRR i Polski uczestniczyło aż 4 wiślaków — Motyka, Iwan, Krupiński, Lipka. Znów więc nie mieli choć paru dni wolnych, znów nie miał trener pełnego składu na zajęciach. Jeśli dodamy do tego kontuzję Płaszewskiego, który musi pauzować jeszcze z górą tydzień, długi rozbrat z piłką Nawałki, wracającego dopiero powolutku do formy, niepełną sprawność wynikającą z kontuzji Budki, trzeba się mocno obawiać o losy mistrzów. Polski, o to czy nagle nie przyjdzie kryzys, zmęczenie i co za tym idzie, porażki. Miejmy nadzieję, że młode organizmy krakowskich piłkarzy potrafią szybko regenerować się, że do załamania formy nie dojdzie, ale panowie z pionu szkoleniowego PZPN winni spojrzeć na wiślacką młodzież przez pryzmat interesów nie tylko reprezentacji (i to tej potrzebnej na dziś), lecz zacząć w stosunku do krakowian stosować rozsądną politykę szkoleniową, tak by nie „przefajnować” z wykorzystywaniem ich sił i talentów, aby wreszcie i klub, który ich szkoli i wychowuje, miał ze swej pracy także jakiś pożytek.

Mimo tych wszystkich obaw, Wierzę, iż w sobotnie popołudnie wiślacy dadzą sobie radę z łodzianami i wygrają mecz!


Echo Krakowa. 1978, nr 227 (9 X) nr 10199

Nawet największym pesymistom coś takiego się nie śniło

ŁKS rozgromił mistrzów Polski na ich własnym boisku

11 SERIA ligowych pojedynków sypnęła niespodziankami. Lider tabeli, łódzki Widzew przegrał na własnym boisku z chorzowskim Ruchem, który pod kierunkiem trenera. Ł. Jezierskiego staje się prawdziwą rewelacją futbolowej, jesieni. W Krakowie. kibice Wisły doznali prawdziwego szoku, kiedy ich pupile, mistrzowie Polski zostali rozgromieni, przez ŁKS. Takiego obrotu sprawy nie przewidywali nawet najwięksi pesymiści. Ten „wypadek przy pracy” jak to skomentował ppłk L. Snopkowski był bardzo bolesny dla kibiców klubu. Ale cóż, tak w sporcie bywa.

WISŁA — ŁKS 1:4 (0:2). Bramki strzelili: dla Wisły — Kapka w 79 min., dla ŁKS — Terlecki w 10, J. Ostalczyk w 42, Sobol w 57 i Chojnacki w 89. min. gry.

Sędziował p. Dulski z Warszawy wykazując kompletny brak wyczucia „ducha gry”. Widzów ok 10 tys.

WISŁA — Karwecki — Motyka (od 46 min. Nawałka), Budka, Maculewicz, Gazda — Szymanowski, Kapka, Jałocha — Krupiński (cd 56 min. Targosz), Lipka, Wróbel.

Wisła zagrała mecz fatalny, choć gracze starali się ze wszystkich sił wypaść jak najlepiej.

Cóż się więc stało? Przyczyn było kilka, Pierwsza to bardzo poważne ubytki personalne w zespole. Nie mógł grać: Płaszewski, Kmiecik. Iwan. Daleki od formy do której przywykliśmy Nawałka jest na dobrą sprawę w tej chwili bezwartościowym graczem dla drużyny. Kilku innych piłkarzy jest przemęczonych, a kilku innych bez formy..

Pisałem w sobotnim „Echu”, iż ciągłe gry w klubie i reprezentacji młodych wiślaków mogą wreszcie wykruszyć ich siły. Tak się właśnie stało. Lipka. Krupiński, Motyka. Iwan są wyraźnie przemęczeni, brak im świeżości, szybkości, bojowości i jeśli nie zacznie się w stosunku do nich (także do innych młodych krakowian) stosować przemyślanej polityki startowej to się ich, mówiąc sportowym żargonem. po prostu „zarżnie”. Trzecia wreszcie przyczyna to niska forma Maculewicza. Szymanowskiego, Kapki, Budki.. Są. wolni, mało precyzyjni, ociężali. Jeśli doda my do tego jeszcze bardzo słabą postawę Karweckiego, to otrzymamy obraz zespołu niezdolnego do walki o zwycięstwo.

Trudno jednak odsądzić wiślaków od czci i wiary, bo robili wszystko, co mogli, by mecz wygrać. A że nie mogli — to już efekt przyczyn, które powyżej starałem się przedstawić. ŁKS nie zaprezentował w Krakowie jakiejś nadzwyczajnej formy, wspaniałej gry. Łodzianie grali prosto, lecz bardzo skutecznie wykorzystując bezlitośnie słabiutki dzień rywali. Na koniec chciałbym wyjaśnić negatywną ocenę p. Dulskiego.

Otóż nie krzywdził on swymi decyzjami specjalnie którejś ze stron, nie wypaczył wyniku. Dał tylko pokaz zupełnego braku wyczucia w orzekaniu rozmaitych błędów i przewinień. Robił wrażenie człowieka, który świetnie zna przepisy, ale zupełnie nie rozumie futbolu.

Orest LENCZYK — trener Wisły — Zagraliśmy taktycznie fatalnie, tak chaotycznie grającej drużyny jeszcze nie widziałem. Zawiódł Karwacki, trzeba mi go było zmienić na Goneta, ale bojąc się o kondycję zawodników w polu, trzymałem rezerwy na ten cel. Cóż, wypada mi tylko przeprosić publiczność za ten występ.

Józef WALCZAK, trener ŁKS — Znaliśmy kłopoty kadrowe krakowskiej drużyny, liczyłem iż wiślacy nie będą w pstra git i postawiłem, na grę ofensywną.

Nie wygraliśmy jeszcze w tym sezonie żadnego meczu na wyjeździe, podjęliśmy więc kolejną próbę w Krakowie. Rezultat przeszedł moje najśmielsze marzenia


Gazeta Południowa. 1978, nr 229 (6/7/8 X) nr 9452

W kolejnym meczu ligowym piłkarze Wisły w sobotę o godz. 15 podejmują na swoim boisku ŁKS. Będzie to 75 pojedynek w historii ligowych zmagań obu zespołów. Do tej pory lepszy bilans mają krakowianie: 35 zwycięstw, 14 remisów, 25 porażek, stosunek bramek 132:102. W ub. sezonie dwukrotnie obie drużyny grały na remis: 1:1 i 0:0. Wiślacy wystąpią bez leczącego kontuzję Płaszewskiego oraz Kmiecika który na treningu skręcił nogę i ma założony gips na okres 10 dni


Gazeta Południowa. 1978, nr 230 (9 X) nr 9453

XI kolejka spotkań o mistrzostwo ekstraklasy piłkarskiej przyniosła kilka niespodzianek. Lider tabeli — łódzki Widzew przegrał na własnym boisku ze świetnie spisującym się w tym sezonie chorzowskim Ruchem. Zespół Leszka Jezierskiego awansował już na drugie miejsce w tabeli i ustępuje Widzewowi, tak jak Legia Warszawa, zajmująca trzecią pozycję, tylko o i punkt. Walka w czołówce zapowiada się więc bardzo ciekawie. Duże szanse na włączenie się do ścisłej czołówki ekstraklasy mieli w sobotę piłkarze Wisły Kraków pod warunkiem zdobycia dwóch punktów z ŁKS-em. Mistrz Polski rozegrał jednak najsłabszy mecz w tym sezonie i niespodziewanie przegrał wysoko na własnym boisku.

Czarny dzień Wisły

Krakowska Wisła — mistrz Polski, sensacyjny pogromca finalisty PE, pokonana na własnym boisku przez pętający się w tym sezonie w środku tabeli — ŁKS i to aż 4:1 (2:0). Jak doszło w sobotę do tej kolosalnej niespodzianki? Czy to ŁKS grał tak dobrze czy też krakowianie aż tak źle? W moim przekonaniu wiślacy rozegrali fatalny mecz, był to chyba najsłabszy występ krakowian od kilkunastu lat na własnym boisku. Z wyjątkiem może częściowo Lipki, cały zespół począwszy od bramkarza a skończywszy na napastnikach grał słabo, a kilku piłkarzy — wręcz beznadziejnie słabo. Gospodarzom brakowało szybkości, zwrotności, popełniali całą masę błędów taktycznych, np. kompletnie nie było asekuracji w obronie.

Kiedy w 11 min. Terlecki nie bez winy obrońców i częściowo Karwackiego strzałem z 15 m uzyskał prowadzenie, nikt na stadionie nie przeczuwał, iż mecz zakończy się katastrofą.

Wiślacy osiągnęli nawet przewagę w polu, mieli dwie świetne sytuacje podbramkowe, obie niewykorzystane, w 32 min. Krupiński nie potrafił strzelić celnie z 6 m, w 38 min. strzał Lipki obrońca ŁKS wybił z linii bramkowej. I oto w 41 min. po rogu „zaspała” cała obrona Wisły i J. Ostalczyk wepchnął piłkę do siatki.

Kiedy w 56 min. znowu po rogu i znowu przy, zupełnie biernej postawie defensywy gospodarzy Sobol zdobył trzeciego gola, gospodarze zupełnie rozkleili się, przez blisko 15 minut wiślacy nie przeprowadzili ani jednej udanej akcji.

Goście mogli prowadzić nawet 4:0, ale w; 60 min. Mielczarski po otrzymaniu prezentu od Budki nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Karweckim. Dopiero w ostatnich minutach wiślacy rzucili się do rozpaczliwych ataków. W 70 min. Konieczny wybił strzał Maculewicza z 30 m na słupek, wreszcie w 79 min. po oblężeniu bramki ŁKS, Kapka głową zdobywa gola. Ale znowu fatalny błąd obrony i bramkarza i w 89 min. Chojnacki ustala wynik na 4:1.

W sumie dla kibiców „Białej Gwiazdy” mecz-koszmar. Trener O. Lenczyk nie usiłował po meczu usprawiedliwić zespołu (choć prawdą jest, że gospodarze grali bez kontuzjowanych: Płaszewskiego, Kmiecika, bez nie będącego w pełni sił Iwana, Nawałka — daleki od normalnej formy — wystąpił tylko przez 45 min., a Lipka, Motyka, Krupiński mieli za sobą środowy mecz w młodzieżowej reprezentacji Polski). „Mieliśmy fatalny początek — powiedział — i to zadecydowało”.

ŁKS nie pokazał w Krakowie niczego rewelacyjnego, grał tylko poprawnie, no i miał w swoich szeregach Terleckiego (był to jego pierwszy mecz po dłuższej przerwie), który był w sobotę nieuchwytny dla obrońców Wisły, strzelił gola, wypracował dwa dalsze. Łodzianie — jak stwierdził ich trener J.

Walczak, znając kłopoty personalne Wisły, przyjechali grać do Krakowa o zwycięstwo.

I plan swój wykonali w 300 procentach! WISŁA: Karwecki — Motyka (od 46 min. Nawałka), Maculewicz, Budka, Gazda — Z. Szymanowski, Jałocha, Kapka — Krupiński (od 55 min. Targosz), Lipka, Wróbel.

ŁKS: Konieczny — Lubański, Bulzacki, Drozdowski, Galant — Płachta (od 38 min. J. Ostalczyk, od 82 min. Chojnacki), G. Ostalczyk, Miłoszewicz, Sobol — Mielczarski, Terlecki.

Sędziował Dulski z W-W y, widzów ok. 10 tys. (ANS)