1979.03.21 Malmö FF - Wisła Kraków 4:1

Z Historia Wisły

1979.03.21, Puchar Europy Mistrzów Krajowych, 1/4 finału, Malmö, Stadion FF, 19:00, środa
Malmö FF 4:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 12.000
sędzia: Walter Eschweiler (Niemcy)
Bramki

Anders Ljungberg (k) 66'
Anders Ljungberg 72'
Tore Cervin 83'
Anders Ljungberg (k) 90'
0:1
1:1
2:1
3:1
4:1
58’ Kazimierz Kmiecik




Malmö FF

Jan Möller
Roy Andersson
Roland Andersson
Magnus Andersson
Bo Larsson Grafika:Zmiana.PNG (30' Kent Jönsson)
Ingemar Erlandsson
Staffan Tapper
Anders Ljungberg grafika:zk.jpg 21'
Jan-Olov Kinnvall
Tommy Hansson
Tore Cervin

trener: Bob Houghton
Wisła Kraków
4-3-3
Stanisław Gonet grafika: Zmiana.PNG (84’ Marek Holocher)
Marek Motyka
Henryk Maculewicz
Krzysztof Budka
Zbigniew Płaszewski grafika:zk.jpg 89'
Leszek Lipka
Zdzisław Kapka grafika:zk.jpg 68'
Adam Nawałka
Janusz Krupiński grafika: Zmiana.PNG (87’ Andrzej Targosz)
Kazimierz Kmiecik
Michał Wróbel grafika:zk.jpg 20'

trener: Orest Lenczyk

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Wspomnienie po latach
Wspomnienie po latach

Spis treści

Relacje z meczu

Echo Krakowa. 1979, nr 63 (21 III) nr 10328

Remis w Malmoe marzeniem Wisły

„Biała gwiazda” przed szansą awansu do półfinału PKME

DZIŚ na europejskich boiskach rozegrane zostaną rewanżowe merze ćwierćfinałowe Pucharu Klubowych Mistrzów Europy, Pucharu Zdobywców Pucharów i Pucharu UEFA.

Mistrz Polski — krakowska WISŁA zmierzy się w Szwecji z drużyną MALMOE FF, 2:1 w Krakowie nie daje jednak więcej niż 51 procent szans na awans, Szwedzi dołożą bowiem wszelkich sił aby zniwelować straty z pierwszego meczu. Wiślacy z kolei muszą grać niezwykle uważnie w obronie nie zapominając także o szybkich kontratakach. O tym, jak cenna jest bramka zdobyta na wyjeździe nie trzeba nikogo przekonywać. Właśnie bowiem gol uzyskany w Krakowie przez Hanssona daje. zespołowi Malmoe awans w przypadku wygranej już 1:0. Świadoma tego faktu „Biała Gwiazda” nie może ograniczać się do obrony i swych szans na końcowy sukces winna szukać także w grze ofensywnej. Tylko bowiem zdobycie bramki W dzisiejszym meczu może najkorzystniej dla krakowian wpłynąć na losy rywalizacji i z pewnością na bardziej spokojną grę bloku defensywnego.

W Malmoe trener Orest Lenczyk ma do dyspozycji 16 zawodników, z których wyłoni jedenastkę na dzisiejszy mecz (początek o godz. 19.00 czasu polskiego). Bramkarze: Gonet, Holocher, obrońcy: Motyka, Maculewicz, Budka, Płaszewski, Skrobowski, Jałocha: rozgrywający i napastnicy: Nawałka, Lipka, Kapka, Targosz, Gazda, Krupiński. Wróbel. Kmiecik.

Kogo wystawi trener „Białej gwiazdy”? — w bramce zapewne bardziej rutynowanego Goneta, w obronie Motykę, Maculewicza, Budkę (Skrobowskiego.) i Płaszewskiego, w pomocy oczywiście Lipka, Kapka, Nawałka i Krupiński, dwójkę napastników tworzyć będą Wróbel i Kmiecik. Test to w chwili obecnej najbardziej optymalny skład, jaki może wystawić mistrz Polski.

W swej ponad 70-letniej historii Wisła nigdy nie stała przed tak wielką szansą dotarcia aż do półfinału europejskich rozgrywek. Wierzymy, iż piłkarze z białą gwiazdą dołożą wszystkich sił aby wpisać w kroniki klubowe największy z sukcesów.

Telewizja transmitować będzie z „poślizgiem” od godz. 20.45 mecz Malmoe FF — Wisła, kibiców odsyłamy wiec do radioodbiorników, z których usłyszeć można relację bezpośrednią od godz. 19.10.

Echo Krakowa. 1979, nr 64 (22 III) nr 10329

Malmoe FF Wisła 4:1 (0:0)

W REWANŻOWYM ćwierćfinałowym meczu piłkarskiego Pucharu Klubowych Mistrzów Europy mistrz Szwecji MALMOE FF pokonał krakowską Wisłę 4:1 (0:0). Bramki zdobyli: dla zwycięzców — Ljungberg — trzy w 67 (z karnego), 72 i 90 min. (z karnego) oraz Cervin w 82 min., a dla pokonanych — Kmiecik w 58 miń. Sędziował p. Eschweilen z RFN. Żółte kartki otrzymali: Wróbel, Nawałka i Płaszewski. WISŁA wystąpiła w składzie: Gonet (ód 85 min. Holocher) — Motyka, Maculewicz, Budka, Płaszewski — Nawałka, Kapka, Lipka — Krupiński (od 88 min. Targosz), Kmiecik, Wróbel.

Feralne dwadzieścia trzy minuty zadecydowały o wyeliminowaniu mistrzów Polski, przekreśliły ich szanse na awans do półfinału. A przecież tak pomyślnie zapowiadały się losy spotkania kiedy po wyrównanej 1 połowie w 58 min. po dokładnym dośrodkowaniu Krupińskiego prowadzenie dla krakowskiej drużyny. uzyskał Kmiecik. Szczęście, trwało jednak krótko. Kolejno w 67, 72, i 32 min. nie bez winy Goneta podły trzy bramki praktycznie przesądzające wynik spotkania.

W pierwszym przypadku Gonet zbyt ostro wpadł na napastnika Malmoe. sfaulował go i sędzia podyktował rzut karny.. w drugim niegroźny, wydawałoby się daleki strzał z wolnego dał, Szwedom prowadzenie — piłka wtoczyła cię do bramki, Gonet chyba. się pośliznął, a obrońcy nie zareagowali. Na utratę trzeciego gola bezpośredni wpływ miało wypuszczenie piłki przez Goneta — silnie uderzona, z rzutu wolnego była trudna do złapania — dobitka Cervina była formalnością.

Rozpaczliwe ataki wiślaków w ostatnich 8 minutach, meczu, nie przyniosły rezultatu, a dopełnieniem czary goryczy stał się rzut karny podyktowany w 90 min. gry. Holocher, który zmienił w ostatnich minutach Goneta. nie miał tu wiele do powiedzenia. W sumie więc przyszło się krakowianom pożegnać z półfinałem po dość przykrej porażce, zbyt wysokiej jak na prze bieg całego pojedynku i jego niezbyt dobry poziom.

Nie należy jednak potępiać w czambuł piłkarzy „Stałej gwiazdy”. Cóż, taka jest piłka nożna, nie zawsze można wygrywać, czasem przychodzi przeżywać gorycz przykrej porażki. Nie zapominajmy jednak, iż swa postawą w tegorocznej edycji PKME „Biała gwiazda” nie przyniosła wstydu polskiej piłce nożnej i. nawiązała udanie do dawnych tradycji Górnika Zabrze i warszawskiej Legii. Wyeliminowanie FC Brugges oraz Zbrojovki Brno wejdzie do klubowych kronik jako jedno z największych osiągnięć w ponad 70-letniej historii Wisły.

A, że tym razem nie udało się Wiśle zdobyć Pucharu Klubowych Mistrzów Europy, jak to sobie wymarzyli niektórzy z kibiców, to na to nic już nie poradzimy. Może zresztą już za rok o tej porze znów zespół „Białej gwiazdy” będzie walczyć w pucharach, nie zapominajmy bowiem, iż Wisła jest przecież już w półfinale Pucharu Polski...

(Wi-Gr)


Echo Krakowa. 1979, nr 65 (23 III) nr 10330

Marzyliśmy wszyscy — my kibice sportu — aby polska drużyna awansowała do półfinału Pucharu Europy, trzymaliśmy kciuki za powodzenie wiślaków w pojedynkach ze Szwedami, niezależnie od codziennych klubowych sympatii, życzyliśmy zespołowi Oresta Lenczyka sukcesu i pójścia w górę, do pierwszej czwórki klubowych zespołów naszego kontynentu. Wspierała nas w tych marzeniach wiara w duże umiejętności krakowskich piłkarzy, przekonanie, że w tych meczach rzucą na szalę wszystkie siły, całą ambicję i wreszcie krążąca wśród kibiców wieść, iż wróżka, zapowiedziała zdobycie przez krakowian Pucharu Europy.

Połączenie realnych przesłanek i metafizycznej przepowiednią umocniło nadzieje. Lecz rzeczywistość okazała się niestety inna. „Biała gwiazda” została pokonana i znalazła się za burtą pucharowych zmagań.

Mecz, który oglądaliśmy bądź bezpośrednio na stadionie w Malmoe, bądź za pośrednictwem telewizji, był z pewnością dobrym widowiskiem, pełnym napięcia, emocji, dramatów. Obydwa zespoły walczyły z ogromnym zaangażowaniem.. nie szczędziły sił, demonstrowały wszystkie umiejętności. W sumie otrzymaliśmy piękny pokaz futbolu, mecz z serii tych, jakie zawsze chcielibyśmy oglądać na piłkarskich stadionach. To, że przegrali wiślacy — to trudno. Trafili na groźnego rywala, który me załamał się początkowym niepowodzeniem, lecz z uporem, ogromną ambicją i poświęceniem dążył do zmiany niekorzystnego Na tematy dnia dla siebie rezultatu. I sztuki dokonał.

Pech Wisły — moim zdaniem — leżał w słabiutkiej dyspozycji bramkarza krakowskiego, który ma na swoim koncie trzy puszczone bramki. Zarówno tę pierwszą z rzutu karnego, który sprokurował swym zupełnie niepotrzebnym faulem na szwedzkim napastniku, jak i dwie następne, przy obronie których interweniował fatalnie, raz wbijając sobie piłkę do siatki, a raz wypuszczając ją z rąk pod nogi napastnika gospodarzy. Żal mi ogromnie Stanisława Goneta, piłkarza, który niejeden raz w swej długiej karierze był głównym autorem sukcesów Wisły, a tym razem, w Malmoe, dopuścił do przegranej swojej drużyny.

Ale tak w sporcie bywa, że niekiedy i najwięksi faworyci zawodzą, że tzw. podstawowi gracze nie wytrzymują nerwowo i popełniają błędy już potem nie do odrobienia.

Żałując tego, że krakowianie odpadli z rozgrywek i już nie będziemy się w tak wielkim stopniu emocjonować przebiegiem turnieju, uważam, że trudno mieć pretensje do wiślackiego zespołu za przedwczorajszą przegraną. Walczyli jak mogli, z sercem, ambicją, poświęceniem.

Zeszli z boiska pokonani, ale przecież zostawili po sobie dobrą opinię, bo przegrali po wyrównanej, zaciętej i ogromnie emocjonującej walce, która na długo utkwi w pamięci tak polskich, jak i szwedzkich kibiców.

Ktoś w tym pojedynku musiał być przegrany. Stało się to udziałem Wisły. Tak w sporcie bywa i trudno.

Jedno co może tylko smucić w wszystkim to różnica w poziomie gry prezentowanym w meczach ligowych i pucharowych. Gdyby wiślacy chcieli na krajowym podwórku grać tuk jak w spotkaniach pucharowych, to nie mieliby sobie równych w lidze. Ale — niestety — bardzo rzadko chcą. I stad, tak dalekie od czoła miejsce mistrzów Polski w ekstraklasowej tabeli. Ale może teraz, gdy pucharowe wy stępy mają już krakowianie za sobą, zaczną wreszcie grać na pełnych obrotach z krajowymi rywalami. Czekamy na taki obrót sprawy już dłuższy czas.

Może wreszcie się doczekamy.

(lang)


Gazeta Południowa. 1979, nr 61 (19 III) nr 9580

W środę rewanż w Malmoe

I znowu mamy piłkarską środę. 21 bm. poznamy półfinalistów w trzech europejskich pucharach klubowych, w Algierii - po raz drugi w tym roku — wystąpi nasza drużyna narodowa.

Na ten mecz trener Ryszard Kulesza powołał tych samych piłkarzy, którzy nie tak dawno w Tunisie wygrali z Tunezją 2:0. Także w środę nasza drużyna olimpijska spotka się w Częstochowie z zespołem olimpijskim Francji, opartym oczywiście na amatorach.

W europejskich pucharach nas, krakowian, oczywiście najbardziej interesuje Puchar Europy Mistrzów Krajowych, w którym nadal występuje WISŁA. Kto awansuje do czołowej czwórki? Gratulacje można już chyba składać angielskiej drużynie Nottingham (wygrała u siebie pierwszy mecz z Grasshopers 4;l)t niezłą pozycję wyjściową ma Austria Wiedeń (pokonała też u siebie Dynamo Drezno 3:1), w pozostałych dwóch pojedynkach wszystko jest jeszcze możliwe. FC Koeln, który w pierwszym meczu wygrał z Glasgow Rangers 1:0 i Wisła, która jak pamiętamy pokonała Malmoe FF 2:1 — mają wprawdzie jednobramkową zaliczkę, ale biorąc pod uwagę fakty, że ich rywale będą mieli za sobą własne boisko i publiczność — sprawa awansu jest otwarta.

Komu należy przyznać większe szanse — Wiśle czy Malmoe FF? Pisałem już po meczu w Krakowie, że Szwedzi nie prezentowali wprawdzie błyskotliwej, technicznej piłki, ale jest to drużyna solidna, grająca bardzo dobrze taktycznie.

Atutem Szwedów jest też bardzo dobre przygotowanie fizyczne, dzięki czemu na błotnistym, ciężkim boisku, (a w takich warunkach grano w Krakowie) bardzo trudno wygrywać z nimi pojedynki jeden na jeden”. Chociaż, jak to udowodnił Michał Wróbel, defensywa Szwedów jest do ogrania. Obrońcy Malmoe FF nie są zbyt szybcy i zwrotni, nadrabiają jednak te braki mądrym ustawianiem się, szybkim atakiem można ich wymanewrować.

Atak Szwedów po odejściu reprezentanta kraju Sjoeberga — nie prezentuje już tej siły przebojowej co przed rokiem, wystarczy zresztą prześledzić wyniki spotkań ligowych czy występów pucharowych Malmoe FF — Szwedzi strzelają mało bramek. Do tej pory w rozgrywkach pucharowych zdobyli ich tylko 4, podczas gdy wiślacy — 8. Ale równocześnie bramkarz Moeller skapitulował tylko 2 razy (i to po raz pierwszy w Krakowie), podczas gdy Gonet aż 7-krotnie. Jeśli wiślacy chcą znaleźć się w półfinale FE, muszą zagrać bardzo dobrze i uważnie w defensywie, w rozegranych do tej pory meczach pucharowych wiślacy tracili „głupie” bramki.

Martwi, że ostatnio defensywa Wisły nie stanowiła monolitu. A jak będzie w środę? W moim przekonaniu krakowianie powinni zastosować ofensywny wariant gry, oczywiście z pełną asekuracją w obronie. Trudno przecież grać na remis 0:0 (a ten wynik premiuje wiślaków), porażka 0:1 oznacza wyeliminowanie z PE. Muszą więc wiślacy grać tak, aby na stadionie w Malmoe strzelać bramki! Oczywiście łatwo to napisać: Szwedzi, podbudowani nikłą porażką w Krakowie, dadzą z siebie zapewne wszystko, aby wyeliminować Wisłę. Dodatkowym argumentem jest suma 10 tys. koron szwedzkich, którą ma otrzymać każdy z piłkarzy Malmoe FF, A w ogóle w prasie szwedzkiej przed meczem z Wisłą przeważają nuty optymistyczne. Trudno się zresztą dziwić Szwedom. Gdyby Wisła w pierwszym meczu na wyjeździć przegrała też tylko 1:2, też bylibyśmy optymistami. Przed paroma dniami Malmoe FF rozegrało towarzyski mecz z Bristol City, remisując 0:0. Szwedzi rozegrali ponoć zupełnie dobry mecz, mieli kilka bardzo dobrych sytuacji podbramkowych nie wykorzystanych jednak przez Cervina i Tommy Larsona (nie grał w Krakowie). Tak zawsze bardzo uważnie grała obrona szwedzka, świetny był Bo Larsson na stoperze, a bramkarz Moeller dwukrotnie wykazał wielki refleks, broniąc prawie w beznadziejnych sytuacjach. Trener Anglików A. Dickt bardzo wysoko ocenił grę Szwedów, a prasa szwedzka twierdzi: „Jeśli zagramy na takim poziomie z Wisłą — to mamy murowane miejsce w półfinale!”.

Czy ten optymizm był uzasadniony? — przekonamy się już w środę.

Wiślacy po meczu z Szombierkami udali się wczoraj do Warszawy, skąd dziś odlecą samolotem do Szwecji. W Malmoe ekipa krakowska znajdzie się w godzinach popołudniowych. Do Malmoe udaje się również niżej podpisany. jutro w „Gazecie” znajdą Czytelnicy najświeższe wiadomości z obozu obu rywali.

ANDRZEJ STANOWSKI



Gazeta Południowa. 1979, nr 62 (20 III) nr 9581

Malmoe powitało piłkarzy Wisły... śniegiem

Kiedy w niedzielę wyjeżdżaliśmy z Krakowa panowała iście wiosenna pogoda, wczoraj Malmoe powitało piłkarzy Wisły... śniegiem i mrozem Przed dwoma dniami nad Malmoe przeszła prawdziwa burza śnieżna, spadło blisko 30 centymetrów śniegu. W poniedziałek rano temperatura wynosiła minus 5 st. Kierownictwo i piłkarze Wisły byli bardzo zaniepokojeni — czyżby środowy mecz miał być rozegrany w polarnych warunkach? Przedstawiciele klubu Malmoe FF wyjaśnili jednak szybko, iż pojedynek powinien być rozegrany w zupełnie dobrych warunkach, na suchym boisku. Płyta boiska pokryta została bowiem plastykiem i. dopiero w dniu meczu, tj. w środę usunie się a plastyku śnieg.

Z tego też względu piłkarze Wisły nie będą trenować na głównej płycie. Wczoraj w godzinach wieczornych krakowianie ćwiczyli na oświetlonym boisku rezerwowym. Zajęcia były dość intensywne, ćwiczono różne zagrywki taktyczne, strzały.

Do Malmoe przyjechali następujący piłkarze: bramkarze — Gonet i Holocher, obrońcy — Motyka, Maculewicz, Budka, Płaszewski, Skrobowski, Jałocha, pomocnicy i napastnicy — Kmiecik, Kapka, Nawałka, Lipka, Wróbel, Krupiński, Targosz i Gazda.

W czasie podróży lotniczej do Malmoe dość długo rozmawiałem z trenerem Wisły — Orestem Lenczykiem. Szkoleniowiec Wisły był zadowolony z ostatniego występu swojej drużyny w Bytomiu. Wiślacy — choć nie grali na pełnych obrotach — pokazali dobrą taktycznie piłkę, pozytywnie trener ocenia występ młodych piłkarzy (Holochera, Skrobowskiego, Targosza), którzy zastąpili bardziej rutynowanych kolegów. Żeby jednak wyeliminować Malmoe — mówi Lenczyk — będziemy musieli zagrać. o klasę lepiej niż w pierwszym meczu w Krakowie i niż przed paroma dniami w Bytomiu. W tej chwili rozważam, jaką taktykę przyjąć na środowy pojedynek; Jedno jest pewne — nie możemy dać się zepchnąć do głębokiej defensywy.

Musimy grać bardzo uważnie w obronie. Ostatnio naszej defensywie za często zdarzały się proste, szkolne błędy. Wiele zależeć będzie od postawy naszego bramkarza — Goneta. Obrońcy i pomocnicy muszą stosować krótkie, agresywne krycie, a napastnicy kontratakować przy każdej okazji. Jestem przekonany. że w środą czeka nas szalenie trudne zadanie. Szwedzi znani są z olbrzymiej bojowości, ambicji, woli walki, ale tych atutów nie zabraknie zapewne i naszym piłkarzom.

Tymczasem w Malmoe panują optymistyczne nastroje. W jednej z tutejszych gazet wyczytałem typy miejscowych kibiców — nie brak wyników 4:0 i 4:1 dla gospodarzy. Kibice Malmoe twierdzą — jeszcze nigdy w historii rozgrywek pucharowych nasi piłkarze nie przegrali pojedynku na swoim boisku. Zripostował to bardzo trafnie kapitan Wisły Zdzisław Kapka: Przed meczem w Krakowie Szwedzi chwalili się, że ich bramkarz nie puścił w tegorocznych rozgrywkach pucharowych ani jednej bramki, a musieli dwukrotnie po strzałach Nawałki i Kmiecika wyciągać piłkę z siatki.

Trener Szwedów ma pewni kłopoty z ustaleniem najsilniejszego składu. Na bóle w kolanie narzeka świetny obrońca Roy Andersson, nie w pełni sił po kontuzji jest czołowy napastnik Tommy Andersson. Niemniej trener Malmoe FF twierdzi, że forma jego drużyny idzie w górę, co ponoć potwierdził również mecz towarzyski z Bristol City (0:0). Zapowiadają się więc w środą wielkie emocje. Mimo kiepskiej pogody sprzedano już wszystkie 10 tys. biletów na miejsca siedzące, a gospodarze spodziewają się w środę na stadionie ok. 20—25 tys. widzów w zależności, od pogody.



Gazeta Południowa. 1979, nr 63 (21 III) nr 9582

Red. A. Stanowski telefonuje z Malmoe

Szwedzi optymistami

Już tylko godziny dzielą nas od rozpoczęcia rewanżowego meczu ćwierćfinałowego w ramach Pucharu Europy między Malmoe FE i Wisłą Kraków.

Pisałem wczoraj o ponownym, niespodziewanym ataku zimy w Szwecji, temperatury są nadal minusowe. Byłem na stadionie, na którym dziś rozegrany będzie mecz. Nadal płyta boiska pokryta jest plastykiem, na którym leży ok. 25 cm śniegu. Piłkarze Wisły i trener, którzy przeprowadzili wczoraj w godzinach przedpołudniowych ostatni trening na boisku rezerwowym — bardzo starannie badali stan głównej płyty. Wygląda na to, że po ściągnięciu śniegu — boisko będzie w całkiem dobrym stanie, istnieje tylko obawa, by zbyt silny mróz nie zamienił płyty w... lodowisko. Ponoć takie warunki byłyby bardzo na rękę Szwedom, którzy — jak rozpowiadają ich działacze — sprowadzili na dzisiejszy pojedynek specjalne korki z Anglii.

Na ile jest to prawda — okaże się za kilkanaście godzin.

Ten drobny, na pozór szczegół wskazuje jak nerwowa atmosfera towarzyszy pojedynkowi mistrzów Szwecji i Polski. Trener Malmoe FF Hougton nie chciał wczoraj rozmawiać z dziennikarzami z Polski. Na razie nie mam nic do powiedzenia — oświadczył i udał się na trening ze swoimi podopiecznymi. W drużynie Malmoe FF panują optymistyczne nastroje, jeden z najlepszych piłkarzy Szwecji — słynny internacjonał (71-krotny reprezentant kraju) Bo Larsson przed paroma dniami powiedział: Nie widzę problemu, Wisłę pokonamy na pewno i znajdziemy się w półfinale.

Optymizm Larssona podzielają inni piłkarze, jedynie może Tapper (też wielokrotny reprezentant Szwecji) jest bardziej wstrzemięźliwy w ocenach. Wisła — powiedział — umie grać w piłkę, to dojrzały zespół, ale powinniśmy wygrać. Podobnego zdania jest niemal cała prasa szwedzka, która już dziś widzi swój zespół w półfinale Pucharu Europy.

Jeden z najpoważniejszych dzienników szwedzkich „Sysvenska Dagbladet” opatrzył dzisiejszy komentarz przedmeczowy bardzo znaczącym tytułem — Gonet ma wielką szansę zostać bohaterem. Dziennikarz szwedzki uważa, że wynik tego meczu w dużym stopniu zależeć będzie od postawy polskiego bramkarza. Jeśli Gonet nie puści żadnej bramki — czytamy dalej w komentarzu — to oznaczać to będzie koniec sagi Malmoe F)1 w europejskich pucharach. Nie jest to opinia pozbawiona racji, również trener wiślaków Orest Lenczyk uważa, że gra krakowskiej defensywy i Goneta w bramce będzie w poważnym stopniu rzutować na końcowy wynik. Wiślacy nie mają jednak zamiaru grać defensywnie, jeśli boisko będzie w dobrym stanie — będzie szansa wyprowadzenia szybkich kontrataków.

Obaj trenerzy nie ustalili jeszcze oficjalnie składów. Można jednak przypuszczać, iż krakowianie wybiegną w takim zestawieniu: Gonet — Motyka, Maculewicz, Budka, Płaszewski — Nawałka, Kapka, Lipka — Wróbel, Kmiecik, Krupiński. W drużynie Malmoe FF wbrew wcześniejszym doniesieniom ma zagrać jednak kontuzjowany ostatnio, bardzo dobry obrońca Roy Andersson, a ewentualnie zastąpi go 23-letni Kent Joensson. Przypuszczalny skład Szwedów: Moeller — Roland Andersson, Bo Larsson, Roy Andersson, Erlanson — Magnus Andersson, Tapper, Ljungberg, Kinvall — Cerrin, Hansson.

Jak duże w Szwecji jest zainteresowanie dzisiejszym meczem niech świadczy fakt, że po raz pierwszy od kilkunastu (!) lat telewizja nada w całości ten pojedynek. Zdarza się to ostatnio w Szwecji nader rzadko, nawet mecz Malmoe FF — Dynamo Kijów nie był pokazywany na małym ekranie. Krakowianie będą mieli zapewniony gorący doping miejscowej Polonii, która w Sile 200—300 osób zjawi się na stadionie. Dzisiaj ma przyjechać też promem do Ystadu 200- osobowa grupa kibiców. z Krakowa.



Gazeta Południowa. 1979, nr 64 (22 III) nr 9583

Mimo ambicji nie udało się wygrać Malmoe — Wisła 4:1 (0:0)

Red. A. Stanowski teleksuje z Malmoe Piłkarze Wisły nie awansowali do półfinału Pucharu Europy.

Jednobramkowa zaliczka z Krakowa okazała się zbyt skromna, wiślacy doznali wczoraj klęski na stadionie w Malmoe 1:4 (0:0), a tym samym w bilansie obu spotkań lepszy okazał się mistrz Szwecji, który znalazł się w gronie 4 najlepszych klubowych zespołów Europy.

Blisko 13 tys. widzów wiwatowało po meczu na cześć swoich ulubieńców, wiślacy ze spuszczonymi głowami, szybko opuszczali murawę. Był to dla krakowskich kibiców mecz-koszmar.

Gospodarze zdobyli aż 4 bramki, ale wszystkie po kardynalnych błędach Goneta i defensywy Wisły. Tragiczne były ostatnie 23 minuty, wiślacy popełniali błąd po błędzie, zupełnie przestali kontrolować przebieg wydarzeń na boisku i dali sobie strzelić 4 gole. Przegrać z silnym rywalem to nie byłby żaden wstyd, ale gospodarze pokazali wczoraj bardzo mierną piłkę, poza bojowością i ambicją nie zaprezentowali żadnych walorów. Potrafili jednak wykorzystać fatalne momenty przestoju wiślaków.

Pierwsza połowa spotkania gdzieś do 25 minuty toczyła się w ospałym tempie, wiślacy niepotrzebnie oddali rywalowi środek boiska. Pomocnicy cofali się zbyt głęboko. Szwedzi mieli więc przewagę. Od 25 minuty Wisła przejęła inicjatywę, obserwujemy kilka szybkich kontrataków. W 35 min. Wróbel uciekł obrońcom Malmoe i z kąta trafił w słupek. Notujemy jeszcze dobrą akcję Krupińskiego, Kmiecik nie doszedł jednak do jego dośrodkowania.

Pierwsze 45 minut nie zapowiadało tragedii, która miała nastąpić w ostatnich 23 minutach. Również pierwsze minuty drugiej połowy, to jeszcze całkiem poprawna gra wiślaków.

W 58 minucie Krupiński odebrał piłkę Rolandowi Anderssonowi, idealnie podał do środka, a Kmiecik z najbliższej odległości posłał piłkę do siatki. W tym momencie wszystko wskazywało na to, że wiślacy przejdą do półfinału, tym bardziej, że Szwedzi niczym nie imponowali, nadal stosowali swój system gry na dwóch środkowych. Wiślacy chyba za szybko uwierzyli, że przeciwnik jest już pokonany.

I oto zaczęły się koszmarne minuty. W 67 min. do długiej piłki wyskoczył Gonet, nie opanował jej, a szarżujący jeden z napastników Malmoe został sfaulowany na polu karnym. Ljundberg nie zmarnował szansy i na tablicy pojawił się wynik 1:1.

Nadal jednak nie było źle, ten rezultat premiował bowiem Wisłę. Myślałem, że fatalny błąd zmobilizuje krakowian, że będą grali bardziej uważnie w obronie. Stało się na odwrót, wiślacy kompletnie potracili głowy, Szwedzi są teraz w natarciu.

72 minuta spotkania — wolnego z ok. 25 m egzekwuje. Ljundberg, piłkę źle blokuje Maculewicz, Gonet pośliznął się przy interwencji i piłka przy słupku wtoczyła się do siatki. Coś niesamowitego, co za bramka! Krakowianie widząc, że awans do półfinału wymyka się im z rąk zaczynają grać bardzo nerwowo, mnożą się faule, żółtą kartkę otrzymuje Nawałka (w pierwszej połowie otrzymał ją Wróbel), a pod koniec meczu Płaszewski. Można dyskutować, czy sędzia nie powinien był ukarać także choć raz żółtą kartką któregoś z piłkarzy szwedzkich (w drugiej połowie mecz się bardzo zaostrzył), ale faktem jest, że to nie arbiter przegrał krakowianom spotkanie (a takie głosy słyszałem po meczu w obozie wiślaków), lecz Wisła zagrała w końcowych fragmentach — nie boję się użyć tego słowa — na poziomie kompromitującym.

82 minuta — wolny na bramkę Wisły z ok. 25 metrów.

Strzela R. Andersson, Gonet wypuszcza piłkę z rąk, dopada do niej Cervin i jest 3:1 dla gospodarzy. Wisła próbuje kontratakować, bez rezultatu. Szwedzi są, jak się to mówi na fali, W 90 minucie wypełniła się czara goryczy — Płaszewski w narożniku pola karnego sfaulował Kinnvalla. Drugi karny dla gospodarzy, jak najbardziej sprawiedliwy, znowu niezawodnym egzekutorem jest Ljundberg.

4:1 dla Malmoe FF. Myślę, że po 60 minutach gry nikt nie mógł spodziewać się takiego rezultatu. Ale stara piłkarska zasada głosi, że grać trzeba przez pełne 90 minut. W poprzednich meczach pucharowych wiślacy właśnie w końcówkach rozstrzygali pojedynki, tutaj w Malmoe w najważniejszym meczu tegorocznego sezonu — krakowianie przeszli dziwną metamorfozę in minus. Zagrali w końcówce jak nowicjusze, nie potrafili znaleźć żadnej recepty na atakujących — ale chaotycznie i bez specjalnej inwencji Szwedów. Przykro to pisać, ale Wisła miała półfinał PE w kieszeni, niestety nie wykorzystano wielkiej szansy.

WISŁA: Gonet (od 85 min. Holocher), Motyka, Maculewicz, Budka, Płaszewski — Nawałka, Kapka, Lipka — Krupiński 88 min. Targosz), Kmiecik, Wróbel.

MALMOE FF: Moeller — Roland Andersson, Bo Larsson (od 32 min. Joensson), Roy Andersson, Erlandsson — Magnus Andersson, Tapper, Ljundberg — Hansson, Cerrin, Kinnvall.

Sędziował W. Eschweiler (RFN). Widzów dokładnie 12.469.



Gazeta Południowa. 1979, nr 65 (23 III) nr 9584

Red. A. Stanowski telefonuje z Malmoe

Wszyscy potracili głowy

„Fantastyczne morale, podstawą triumfu”, „Wielki dzień Ljungberga”, „Wisła zdruzgotana w 23 minutach” — oto niektóre tytuły z czwartkowych gazet szwedzkich. Dziennikarze szwedzcy nie ukrywają wielkiej radości — ich zespól znalazł się w gronie 4 najlepszych drużyn klubowych Europy. Trener Malmoe FF — Houghton — powiedział w jednym z wywiadów: „Jestem pełen uznania dla naszych piłkarzy, nie załamali się utrata bramki, odrobili straty kiedy nawet nasi kibice przestali już wierzyć w możliwość sukcesu”. Dziennik „Aftonbladet” napisał: „Wiślaków zgubiła zbytnia pewność siebie, po strzeleniu bramki widzieli się już w półfinale, zapomnieli, że mecz trwa 90 minut”. I słusznie.

Krakowscy kibice oglądający ten mecz w telewizji zapewne zadają sobie pytanie — co się stało z Wisłą w ostatnich 23 minutach. Dlaczego zespół grający przez dwie trzecie meczu w miarę dobrze i poprawnie — miał tak fatalną końcówkę. Czyżby zawiodła kondycja, a może wiślacy psychicznie nie wytrzymali olbrzymiego napięcia? Już przed meczem pisałem — zresztą nie tylko ja — a wynik w dużej mierze zależy od postawy defensywy Wisły i Goneta w bramce. Prawdą jest, że bramkarz krakowski miał w środę jeden ze swoich złych dni i ma swój udział przy utracie trzech goli. Ale czy za porażkę obarczać można tylko Goneta? Uważny obserwator meczu mógł zauważyć, że gdzieś od 65 minuty wiślacy grali nijako, bez żadnej koncepcji. Niby to atakowali, ale bez przekonania, by potem cofnąć się do zbyt głębokiej defensywy.

I to był pierwszy poważny błąd Wisły. Po utracie gola Szwedzi mocno spuścili z tonu, należało chyba iść za ciosem. Tak uczynili właśnie piłkarze Malmoe FF po zdobyciu kontaktowej, wyrównującej bramki i wówczas wiślacy stracili zupełnie koncept gry.

Wszyscy bez wyjątku piłkarze potracili głowy, okazało się że w tych trudnych momentach nie ma w drużynie lidera, który potrafiłby zmobilizować kolegów, poderwać ich do walki.

Może ktoś powiedzie^ wiślacy nie byli gorszym zespołem, ale fortuna była po stronie Szwedów . Zdobywali oni bramki w sytuacjach, które wydawały się pozornie niegroźne. Czy by( to jednak tylko pech? Przypomnijmy sobie choćby tegoroczne ligowe mecze wiślaków.

Obok dobrych momentów maję — bardzo słabe.

I na koniec parę słów o sędziowaniu. Można mieć pretensje do niektórych decyzji arbitra, ale — w moim przekonaniu —-nie wpłynęły one na wynik meczu. Już przed pojedynkiem wiadomo było, że sędzia z RFN jest bardzo drobiazgowy, że surowo karze wszelkie przejawy niesportowego zachowania na boisku. Wiedzieli o tym piłkarze Wisły, a Jednak zachowywali się na boisku jak nowicjusze, prezentując maniery... podwórkowych drużyn. Kopania piłki po gwizdku sędziego, zbędne gesty pod adresem arbitra, przepychania z zawodnikami drużyny przeciwnej — wszystko to nie powinno mieć miejsca, Rozumiem, że nerwy zawodników napięte były do ostatnich granic, że Szwedzi też nie przebierali w środkach, ale startując w europejskich pucharach, na tak wysokim szczeblu — trzeba, nawet w obliczu porażki zachowywać się do końca po sportowemu, (ans)


Był taki mecz: Malmoe - Wisła. Batalia o półfinał Pucharu Europy

Data publikacji: 28-07-2016 12:37


Przed spotkaniem z Arką na łamach cyklu „Był taki mecz” wspominaliśmy wielkie zwycięstwo nad AC Parmą. Niestety, Wiślacy ulegli gdynianom. Może więc warto wspomnieć jedną z największych batalii w historii Białej Gwiazdy zakończoną porażką, by tym razem podopieczni Dariusza Wdowczyka odnieśli sukces? Pora zatem na powrót do dnia 21 marca 1979 roku i wspomnienie meczu Malmoe FF - Wisła Kraków. Pojedynku, którego stawką był półfinał Pucharu Europy.


Po jesiennym odprawieniu Clubu Brugge oraz Zbrojovki Brno, Wiślacy awansowali do czołowej ósemki Pucharu Europy. Losowanie ćwierćfinałów najbardziej prestiżowych wówczas europejskich rozgrywek miało odbyć się w styczniu. Los przydzielił Wiślakom ekipę Malmoe FF. Zdaniem Szwedów, było to losowanie wybitnie niekorzystne, a ich szkoleniowiec Bob Houghton w wywiadach podkreślał, że gorzej nie można było trafić z dwóch powodów: po pierwsze, zdaniem Anglika, Biała Gwiazda była drużyną naszpikowaną gwiazdami, a po drugie trener Malmoe nigdy nie miał okazji obserwować krakowian w akcji.

Dobra zaliczka

Pierwsze spotkanie zaplanowano na siódmy dzień marca w Krakowie. Wydawało się to rozstrzygnięciem korzystnym dla Wiślaków, gdyż liga szwedzka startowała dopiero w połowie kwietnia. Trener gości nie ukrywał, że przyjechał z zamiarem wywiezienia z Polski bezbramkowego rezultatu. Plan Anglika nie został jednak zrealizowany, a Wisła pokonała Szwedów 2:1. Gole zdobywali Adam Nawałka oraz Kazimierz Kmiecik, a dla Malmoe Tommy Hansson. Do awansu do półfinału najważniejszych europejskich rozgrywek wystarczał remis, a nawet porażka 0:1!

Mecz w Malmoe zaplanowano na pierwszy dzień wiosny, 21 marca. Wiślacy zakwaterowali się w jednym z hoteli, gdzie niemal po królewsku zostali ugoszczeni przez miejscową Polonię. Ćwierćfinałowy rewanż transmitowany był na żywo przez szwedzką telewizję. W związku z tym stadion został wypełniony tylko w jednej trzeciej. Niespełna 13 000 kibiców obserwowało euforię Wiślaków w 58. minucie, kiedy to po centrze Krupińskiego po raz kolejny bramkarza Malmoe pokonał niezawodny Kazimierz Kmiecik. W dwumeczu zrobiło się więc 3-1 dla Białej Gwiazdy i wszystkim wydawało się, że to podopieczni Oresta Lenczyka zameldują się w półfinale. Wtedy jednak w drużynie Białej Gwiazdy coś się zacięło, a do głosu doszli gospodarze. Najpierw po rzucie karnym, podyktowanym za wątpliwy faul Goneta, wyrównującą bramkę zdobył Andreas Ljungberg. Niestety, Wiśle nie udało się długo utrzymać tego wyniku. Zaledwie kilka minut później Ljungberg po raz drugi pokonał bramkarza zespołu spod Wawelu.

Mistrzowski finisz Malmoe

Wiślacy starali się dotrwać do ostatniego gwizdka, a piłkarze Malmoe poczuli krew i próbowali pójść za ciosem. Udało im się to na osiem minut przed końcem meczu. Z rzutu wolnego uderzał niesamowity Ljungberg, piłkę odbił przed siebie Gonet, a wówczas dopadł do niej Tore Cervin, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce. Na Malmoestadion zrobiło się więc 3:1. Na nieszczęście dla krakowian, nie był to koniec. W doliczonym czasie gry hat-tricka skompletował Ljungberg, który po raz kolejny wykorzystał rzut karny. Tym razem 8-krotny reprezentant Szwecji pokonał Marka Holochera, który na ostatnie kilka minut zastąpił słabo dysponowanego Goneta. Malmoe wygrało 4:1 i to Szwedzi zapewnili sobie udział w półfinale Pucharu Europy. „To nie Malmoe wygrało, tylko Wisła przegrała” - gorzko stwierdził po meczu trener Orest Lenczyk.

Szansa na zdobycie Pucharu Europy bezpowrotnie minęła. Wiślacy zatrzymali się na ćwierćfinale. Co by było, gdyby udało się odprawić Malmoe? Tego do końca nie wiadomo, jednak należy pamiętać, że późniejszy zwycięzca całych rozgrywek - Nottingham Forest spośród wszystkich klubów znajdujących się w czołowej ósemce Europy najbardziej obawiał się krakowian. Niestety, mistrzowie Anglii zamiast z Wisłą, w finale ówczesnej Ligi Mistrzów spotkali się z… Malmoe. Mecz finałowy zakończył się skromną wygraną 1:0, a jedyną bramkę dla Nottingham zdobył Trevor Francis.

Przewrotny los

Malmoe, podobnie jak i Biała Gwiazda, nigdy więcej nie zaszło tak daleko w Pucharze Europy. Po sezonie ze szwedzkiej ekipy odszedł twórca sukcesu, Bob Houghton, który po krótkich przygodach w klubach z Grecji, Anglii, Chin i Szwajcarii został wybrany szkoleniowcem reprezentacji Indii. Z Wisłą natomiast pożegnał się Orest Lenczyk, a Biała Gwiazda na następne mecze w Europie musiała czekać dwa lata. W Pucharze UEFA sezonu 1981/82 krakowianie trafili na… Malmoe, którego wyższość musieli uznać raz jeszcze.

Malmoe FF - Wisła Kraków 4:1 (0:0)

0:1 Kmiecik 58’

1:1 Ljungberg 66’

2:1 Ljungberg 72’

3:1 Cervin 83’

4:1 Ljungberg 90’

Pierwszy mecz: 1:2, awans: Malmoe

Malmoe: Moller - Roy Andersson, Roland Andersson, S. Andersson, Larsson (30. Jonsson) - Erlandsson, Tapper, Ljungberg - Kinnvall, Hansson, Cervin

Wisła: Gonet (85. Holocher) - Motyka, Maculewicz, Budka, Płaszewski, Lipka - Kapka, Nawałka, Krupiński, Wróbel - Kmiecik

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Mistrzowska opowieść - część III - Malmö FF

Zapraszamy na trzeci odcinek Mistrzowskiej Opowieści, w której Marek Motyka relacjonuje rywalizację w ćwierćfinale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. Przeciwnikiem Wisły w tej fazie rozgrywek była drużyna z Malmö.


06.04.2020r.

Krzysztof Pulak


„Po wyeliminowaniu Brugii oraz Zbrojovki Brno przyszedł czas na ćwierćfinał. Malmö było najlepszym zespołem w Szwecji, jego zawodnicy grali regularnie w pucharach. Uczciwie mówiąc, ludzie nie dawali nam zbyt dużych szans na awans. Skład rywali zawierał ponad połowę podstawowej jedenastki reprezentacji Szwecji” - mówi Marek Motyka.

Dobre otwarcie

Początek spotkania nie zaczął się zbyt dobrze dla krakowian, którzy zmuszeni byli do odrabiania straty. „Rywale byli bardzo mocni finansowo i organizacyjnie. Każdy mówił, że to nasz ostatni przeciwnik w tej edycji. A same warunki również były trudne, murawa pozostawiała dużo do życzenia. Jednak oczekiwania kibiców stały na wysokim poziomie, a na trybunach ogromny ścisk mimo marcowej pogody. Goście objęli prowadzenie po golu Hanssona w 13. minucie” - kontynuuje były kapitan Białej Gwiazdy.

Jednak zawodnicy Wisły zdołali odwrócić losy meczu, a tak opisywał to zdarzenie dziennik „Echo Krakowa”: „Oto w 26. minucie po krótkim wybiciu piłki z rzutu rożnego znakomity drybling umożliwił Wróblowi wyłożenie piłki Nawałce, który z bliskiej odległości skierował ją do siatki. Wreszcie na pięć minut przed końcem spotkania Wróbel po samotnym rajdzie pięknie dośrodkował, a Kmiecik spokojnie trafił do pustej bramki. Niektórzy gracze Malmö sygnalizowali, iż Wróbel podał piłkę tuż zza linii bramkowej. Sędzia jednak nie był w pobliżu sytuacji i nie mógł dać wiary demonstracyjnym reakcjom przegrywających z Wróblem pojedynek biegowy piłkarzy szwedzkich”.

Zwycięstwo dawało Białej Gwieździe nadzieję na awans do półfinału, a trener gości Robert Houghton nie szczędził miłych słów. „Wisła okazała się lepsza od Monaco i Dynama Kijów, a więc drużyn z którymi dotąd zmierzyliśmy się w tej edycji. Podziwiam u krakowian świetną organizację gry, umiejętność walki ofensywnej i precyzyjne crossowe podania” - powiedział członek sztabu szkoleniowego gości po zakończeniu spotkania.

Wisła Kraków - Malmö FF 2:1 (1:1)

0:1 Hansson 13’

1:1 Nawałka 26’

2:1 Kmiecik 86’


Wisła: Gonet - Motyka, Maculewicz, Budka, Płaszewski, Lipka, Kapka, Nawałka, Krupiński (78’ Targosz), Kmiecik, Wróbel

Malmö: Möller - Andersson, Erlandsson, Andersson, Andresson, Tapper, Ljungberg, Larsson, Hansson, Cervin (69' Andersson), Kinnvall


Kataklizm w Szwecji

21 marca 1979 roku nadszedł czas na rewanż. Tym razem dzień ten nie okazał się szczęśliwy dla Białej Gwiazdy... „Boisko w Malmö było przykryte folią, obok linii leżały duże zaspy śniegu. Murawa była podgrzewana przed meczem przez dwa tygodnie, więc później w trakcie spotkania było na niej bardzo grząsko i ślisko. Do przerwy remisowaliśmy bezbramkowo. Spisywaliśmy się wzorowo w obronie, Gonet świetne zachowywał się w bramce. Po przerwie w 58. minucie Kazik Kmiecik strzelił gola i można było dostrzec zrezygnowane twarze rywali i opuszczone głowy” - zauważa wiślacki defensor.


Jednak to nie wystarczyło Białej Gwieździe do awansu. Oddajmy drugi raz głos korespondentom „Echa Krakowa: „Pech Wisły leżał w słabiutkiej dyspozycji bramkarza krakowskiego, który ma na swoim koncie trzy puszczone bramki. Zarówno tę pierwszą z rzutu karnego, który sprokurował swym zupełnie niepotrzebnym faulem na szwedzkim napastniku, jak i dwie następne, przy obronie których interweniował fatalnie, raz wbijając sobie piłkę do siatki, a raz wypuszczając ją z rąk pod nogi napastnika gospodarzy. Ogromnie żal Stanisława Goneta, piłkarza, który niejeden raz w swej długiej karierze był głównym autorem sukcesów Wisły, a tym razem, w Malmö, dopuścił do przegranej swojej drużyny”.

Marek Motyka podkreśla, że była jeszcze szansa uniknąć katastrofy. Zabrakło jednak i szczęścia, i precyzji. „W końcówce przeprowadziliśmy kontratak. Chyba ja dośrodkowałem w pole karne i Heniek Maculewicz sam chciał strzelić bramkę zamiast podać do lepiej ustawionego kolegi. Jednak trafił futbolówką w boczną siatkę. To była kluczowa sytuacja. Niedługo później zawodnicy rywala zdobyli ostatniego gola i wygrali ostatecznie 4:1. Szczerze mówiąc, to głupie rozegranie końcówki meczu w Szwecji będzie dla mnie nierozwiązaną zagadką. Do dziś, gdy ktoś wspomina to spotkanie, bardzo się denerwuję” - mówi wieloletni zawodnik naszego klubu.

Malmö FF - Wisła kraków 4:1 (0:0)

0:1 Kmiecik 58’

1:1Ljungberg 66’

2:1 Ljungberg 72’

3:1 Cervin 83’

4:1 Ljungberg 90’


Malmö: Möller - Andersson, Andersson, Andersson, Larsson (30' Jönsson), Erlandsson, Tapper, Ljungberg , Kinnvall, Hansson, Cervin

Wisła: Gonet (84’ Holocher) - Motyka, Maculewicz, Budka, Płaszewski, Lipka, Kapka, Nawałka, Krupiński (87’ Targosz), Kmiecik, Wróbel


W ten sposób zakończyła się przygoda Wiślaków z Pucharem Europy Mistrzów Krajowych w sezonie 1978/79. „Wyeliminowaliśmy Brugię i Zbrojovkę Brno, a kto wie, co byłoby po wygranej z Malmö. Wiedzieliśmy, że zostaliśmy jako jedyny polski zespół w pucharach i cały kraj nam kibicował. To było bardzo przykre, gdy potem przyjeżdżało się gdzieś w Polsce i od razu ktoś współczuł straconej szansy w Malmö. Cała przygoda w pucharach dała nam jednak dużo satysfakcji.” - kończy opowieść Marek Motyka.

Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje prasowe

„Dziennik Polski” nr 63, 64 relacja.


Wideo

>>> bramki dla gospodarzy + wywiady od 9:03