1979.05.05 Wisła Kraków - GKS Katowice 1:1

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 69: Linia 69:
STANISŁAW Oślizło — trener GKS-u — Mecz był nieciekawym widowiskiem i stał na słabym poziomie. Przyczyniła się do tego pogoda, która w drugiej połowie spotkania uniemożliwiła normalna grę. Ale przed przerwą, kiedy nie padało, zawody też nie były na poziomie ekstraklasy. Mimo to pogratulowałem po meczu moim zawodnikom ambicji, i zaciętości, które to elementy sprawiły iż zdołaliśmy wywieźć z Krakowa jeden, cenny punkt.
STANISŁAW Oślizło — trener GKS-u — Mecz był nieciekawym widowiskiem i stał na słabym poziomie. Przyczyniła się do tego pogoda, która w drugiej połowie spotkania uniemożliwiła normalna grę. Ale przed przerwą, kiedy nie padało, zawody też nie były na poziomie ekstraklasy. Mimo to pogratulowałem po meczu moim zawodnikom ambicji, i zaciętości, które to elementy sprawiły iż zdołaliśmy wywieźć z Krakowa jeden, cenny punkt.
 +
 +
 +
===Gazeta Południowa. 1979, nr 100 (5/6 V) nr 9619===
 +
 +
Po dziesięciodniowej przerwie piłkarze ekstraklasy wznawiają rozgrywki. Dziś i jutro odbędzie się 24 kolejka spotkań. Krakowska Wisła podejmuje w sobotę na własnym boisku GKS Katowice. Krakowianie w ostatnich spotkaniach spisywali się bardzo słabo, tracąc punkty i znaleźli się w dolnych rejonach tabeli w strefie zagrożonej spadkiem. Punkty są więc wiślakom bardzo potrzebne, by poprawić swą lokatę w tabeli. Czy uda się jednak pokonać gospodarzom dobrze spisujący się w rundzie wiosennej zespół katowicki? Przypomnijmy, że GKS pokonał ostatnio na wyjeździe opolską Odrę i zapewne z Krakowa będzie chciał wywieźć przynajmniej jeden punkt. Dla wiślaków będzie to ostatni sprawdzian formy ...
 +
 +
 +
===Gazeta Południowa. 1979, nr 101 (7 V) nr 9620===
 +
[[Grafika:Gazeta Krakowska 1979-05-07.jpg‎|thumb|right|200 px]]
 +
 +
Kiedy wreszcie wygrają?
 +
 +
Trwa nadal zła passa piłkarzy Wisły, którzy w rundzie wiosennej wygrali w lidze tylko jedno spotkanie! W sobotę krakowianie znowu stracili kolejny punkt i to na własnym boisku, remisując 1:1 (1:0) z GKS Katowice.
 +
 +
Mecz miał dwa oblicza. W pierwszej połowie, która stała na żenująco niskim poziomie — z boiska wiało nudą, piłkarze dużo biegali po boisku, ale nie było z tego żadnego pożytku.
 +
 +
Tylko dwie akcje zasługują na odnotowanie — w 30 min. Kmiecik po samotnym rajdzie ograł bramkarza Sputa i uzyskał prowadzenie. Z wysokości trybun wydawało nam się. że Kmiecik był „spalony”, trener gości Oślizło nie kwestionował jednak decyzji arbitra, miał natomiast pretensje do swoich obrońców, że zamiast gonić uciekającego Kmiecika, czekali na gwizdek sędziego. W 39 min. strzał Kmiecika z 25 metrów wybił jeden ż obrońców gości w ostatniej chwili na róg.
 +
 +
Druga połowa pojedynku rozgrywana była podczas ulewnego deszczu. Nadal poziom spotkania był mierny, ale częściowo usprawiedliwia piłkarzy obu drużyn boisko pokryte kałużami wody. Gra jest jednak bardziej żywa, ciekawsza.
 +
 +
Już w kilkanaście sekund po gwizdku sędziego, goście przeprowadzają szybką akcję prawą stroną i po dośrodkowaniu Faita, Konkolewski z paru metrów uzyskuje wyrównanie. Wisła osiąga teraz przewagę w polu, niemal stale przesiaduje na połowie gości. Na zalanym wodą boisku gospodarze grają jednak zbyt „koronkowo”, za rzadko decydują się na strzały z drugiej linii. W 69 min. jako jeden z nielicznych strzela z dalszej odległości wprowadzony po przerwie Jałocha, ale piłka ląduje po zewnętrznej stronie siatki. Szybką akcję przeprowadzają w 74 min. Wróbel — Kmiecik, ale po strzale tego drugiego piłka szybuje nad poprzeczką. Najlepszą okazję na zdobycie zwycięskiego gola marnuje w 83 min. Wróbel, który przegrał pojedynek sam na sam ze Sputem. Ostatnie minuty to oblężenie bramki gości, ale bez rezultatu.
 +
 +
W sumie bardzo słabiutki mecz, goście poza ambicją i szybkością też niczym nie zaimponowali. Krakowianie sprawiali wrażenie jakby byli wolniejsi od rywali, w pierwszej połowie grali na stojąco, bez wigoru, w drugiej — nieco lepiej, ale wówczas w ciężkich warunkach trudno było o precyzję. Forma krakowian przed środowym finałowym meczem o Puchar Polski z Arką Gdynia — nie może nastrajać optymistycznie.
 +
 +
WISŁA: Holocher — Motyka, Budka, Płaszewski, Skrobowski (od 67 min. Jałocha) — Nawałka Lipka (od 61 min. Targosz), Kapka — Wróbel, Kmiecik, Krupiński.
 +
 +
GKS: Sput — Pałka, Zając (od 81 min. Górka), Brzeźniak, Nowak — Łuczak, Gluck, Boryczko — Pluta, Fait, Konkolewski.
 +
 +
Sędziował: Libich z Warszawy, widzów ok. 7 tys. (ANS)
 +
 +
Piłkarze RUCHU — choć nie imponują ostatnio formą i odnoszą „wymęczone” zwycięstwa — mają już trzy punkty przewagi nad wiceliderem WIDZEWEM. Łodzianie nie potrafili wygrać u siebie, z Zagłębiem (drużyna ta nie przegrała w rundzie wiosennej ani jednego meczu), bliżsi zwycięstwa byli nawet sosnowiczanie ale Mazur nie wykorzystał karnego (I), jego strzał obronił Burzyński.
 +
 +
Znowu punkt na własnym boisku straciła LEGIA, na stadionie w Warszawie dobrze zaprezentowała się ARKA, kwietnie bronił bramkarz ŻEMOJTEL. Gdynianie są w dobrej formie i będą bardzo groźnym rywalem w środę dla Wisły w finale Pucharu Polski. Krakowianie znowu wypadli słabo, zaledwie zremisowali u siebie z GKS Katowice i znajdują się blisko... strefy spadkowej. (s)
 +

Wersja z dnia 12:09, 14 cze 2020

1979.05.05, I liga, 24. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18:30
Wisła Kraków 1:1 (1:0) GKS Katowice
widzów: 5.000-8.000
sędzia: Libich
Bramki
Kazimierz Kmiecik 30’

1:0
1:1

46' Konkolewski
Wisła Kraków
4-3-3
Marek Holocher
Marek Motyka
Zbigniew Płaszewski
Krzysztof Budka
Piotr Skrobowski grafika: Zmiana.PNG (67’ Jan Jałocha)
Leszek Lipka grafika: Zmiana.PNG (51’ Andrzej Targosz)
Zdzisław Kapka
Adam Nawałka
Janusz Krupiński
Kazimierz Kmiecik
Michał Wróbel

trener: Orest Lenczyk
GKS Katowice

Sput
Pałka
Zając Grafika:Zmiana.PNG (82' Górnik)
Nowak
Brzeźniak
Łuczak
Pluta
Glueck
Bozyczko
Fait
Konkolewski

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

„Dziennik Polski” nr 100, 101.

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1979, nr 99 (5/6 V) nr 10364

BLISKO miesiąc nie widzieli kibice piłkarskiej drużyny Wisły swych pupilów w akcji na boisku, dokładnie od meczu z Odrą — 8 kwietnia. Przerwa na przygotowanie reprezentacji do meczów z NRD i Holandią sprawiła, iż w ciągu miesiąca piłkarze rozegrali tylko dwie kolejki spotkań, a wiślacy w obu seriach grali na wyjazdach (we Wrocławiu i w Szczecinie).

Dziś dopiero podopieczni Oresta Lenczyka zaprezentują się przed własną widownią w meczu przeciwko katowickiemu GKS-owi, meczu który będzie ostatnim sprawdzianem formy przed oczekującym krakowian występem w finale Pucharu Polski grają w Lublinie).

Reprezentacyjne występy wiślaków przyniosły im bardzo dobre oceny. Płaszewski, Kawałka, Lipka, Motyka, Budka zebrali wiele pochwał, które winny być dla nich dopingiem do stałego podnoszenia, swych umiejętności, do pełnienia wiodącej roli w swym macierzystym zespole. Pozostali gracze Wisły także winni grać lepiej niż ostatnio, bowiem mieli trochę oddechu od tzw. „ligowej młócki”, mogli spokojnie potrenować r, nabrać ochoty do walki o mistrzowskie punkty.

Wszyscy zawodnicy „Białej gwiazdy” są zdrowi, tylko Płaszewski odczuwał niezbyt mocne bóle barku i nogi, ale był intensywnie leczony i winien dziś być w pełni, sił. Wystąpi więc, zespół krakowski w swym najsilniejszym składzie i możemy mieć nadzieję że w formie, która pozwoli odnieść zwycięstwo, zrewanżować się skutecznie katowiczanom za remis uzyskany w jesiennej rundzie na ich boisku.

„Byłem ostatnio w Katowicach obserwować sparringowy pojedynek GKS-u z czechosłowackim, zespołem z Koszyc. Katowiczanie grają dobrze, jest to tzw. „solidny zespół”, składający się z graczy nie najwyższego lotu, ale ambitnych, bojowych, posiadających dobrą kondycję i wielkie serce do gry. A więc rywal trudny do pokonania. Liczę jednak, iż mci zawodnicy, zagrają wreszcie dobry męcz. Potrzebne nam jest zwycięstwo, już nie tylko mistrzowskie punkty ale wygrana, która, pozwoli zawodnikom uwierzyć w swe siły, umiejętności, przerwie niedobrą passę i da psychiczny bodziec do walki o Puchar Polski. Termin meczu finałowego z Arką przecież już bardzo bliski, Jadę do Warszawy na niedzielę by obejrzeć zespół gdyński, w. pojedynku z Legią, a w poniedziałek ruszamy do Lublina”.

Tyle uwag i opinii trenera Lenczyka. Zobaczymy, już za kilka godzin, na ile jego nadzieje się spełnią, czy wiślacy zdołają wreszcie przełamać fatalną passę towarzyszącą im w wiosennej rundzie, Przypomnimy bowiem, iż z ośmiu meczy krakowianie wygrali tylko jeden, trzy zremisowali, a w czterech doznali porażek, tracąc w tych spotkaniach aż piętnaście bramek (przy siedmiu zdobytych).


Echo Krakowa. 1979, nr 100 (7 V) nr 10365

TYLKO REMIS w meczu Wisły z GKS-em

WISŁA — GKS 1:1 (1:0). Bramki strzelili: dla Wisły - Kmiecik — w 30 min., dla GKS — Konkolewski w 46 min. gry. Sędziował p. Libich z Warszawy. Widzów ok. 5000.

WISŁA — Holocher — Motyka. Budka, Płaszewski, W Skrobowski (od 67 min Jałocha) — Lipka (od 51 min. Targosz), Kapka, Nawałka - Krupiński, Kmiecik, Wróbel.

Mecz miał dwa różne oblicza.

W pierwszej połowie obserwowaliśmy słabiutką grę obydwóch drużyn w dobrych warunkach atmosferycznych, a w drugiej części zaciętą walkę zespołów w strugach niesamowitej ulewy, w burzy z piorunami i przy niezwykle silnej wichurze.

Boisko w ciągu paru minut zamieniło się w grzęzawisko, na którym trudno było przeprowadzać jakiekolwiek składne akcje.

Zawodnicy, mimo ciągłego ruchu, byli skostniali z zimna, nogi nękane przez ciągłe kurcze odmawiały im posłuszeństwa. Po zejściu do szatni piłkarze nie mieli siły ściągnąć z siebie przemoczonych koszulek, schylić się by zdjąć buty. To był dosłownie makabryczny okres dla graczy oraz kibiców (ź których większa część uciekła w popłochu do domów).

Piłkarze musieli dotrwać do końca, wbrew zdrowemu rozsądkowi ale zgodnie z przepisami. Patrząc na to, co się dzieje na i nad stadionem przypominał mi się wciąż mecz RFN — Polska w Stuttgarcie podczas mistrzostw świata w 1974 r. Z tym, że wtedy było ciepło, a w sobotę potwornie zimno.

Jak więc po grze w takich warunkach nie rozgrzeszyć piłkarzy, nie docenić ich wysiłku? Rzeczywiście, za drugą część meczu nie można zawodników absolutnie ganić. Próbowali bowiem walczyć, starali się jakoś opanować piłkę, przezwyciężyć deszcz i błoto. Ale przecież zanim zaczęło się deszczowe piekło. była pierwsza połowa meczu, w której — szczególnie wiślacy — dali popis nieporadności, niechęci do gry. Grali wolno, szablonowo, nieskutecznie. Zdobycie bramki w 30 min. po błędzie defensywy katowiczan (próbowała zastosować pułapkę ofsajdową, a kiedy się nie udała pozwoliła Kmiecikowi na spokojne przeprowadzenie skutecznej akcji) jeszcze bardziej uśpiło wiślaków, którzy doszli do wniosku. iż już jest po meczu i można spokojnie przestać na boisku do końcowego gwizdka sędziego.

Przekonanie okazało się złudne, tuż po przerwie szybka akcja GKS-u i 1:1. a potem ulewa, ulewa i... kolejne rozczarowanie sprawione przez wiślaków swym kibicom. Nie pierwsze w tej rundzie. Przykre, bo katowiczanie, poza ambicja, nie prezentują wysokich walorów piłkarskich.

(lang)

Opinie po meczu:

OREST LENCZYK — trener Wisły — Moi zawodnicy nie wykorzystali pierwszych.45 minut spotkania, kiedy warunki do gry były dobre. Powinni byli wówczas zaatakować, strzelić dwie-trzy bramki i byłby spokój. Po przerwie, kiedy zaczęło lać nie. było szans prowadzenie normalnej gry i wówczas, mimo, naszej optycznej przewagi, katowiczanie mieli ułatwione zadanie, gdyż tylko się bronili, a do tego trzeba mniej precyzji niż do atakowania.

STANISŁAW Oślizło — trener GKS-u — Mecz był nieciekawym widowiskiem i stał na słabym poziomie. Przyczyniła się do tego pogoda, która w drugiej połowie spotkania uniemożliwiła normalna grę. Ale przed przerwą, kiedy nie padało, zawody też nie były na poziomie ekstraklasy. Mimo to pogratulowałem po meczu moim zawodnikom ambicji, i zaciętości, które to elementy sprawiły iż zdołaliśmy wywieźć z Krakowa jeden, cenny punkt.


Gazeta Południowa. 1979, nr 100 (5/6 V) nr 9619

Po dziesięciodniowej przerwie piłkarze ekstraklasy wznawiają rozgrywki. Dziś i jutro odbędzie się 24 kolejka spotkań. Krakowska Wisła podejmuje w sobotę na własnym boisku GKS Katowice. Krakowianie w ostatnich spotkaniach spisywali się bardzo słabo, tracąc punkty i znaleźli się w dolnych rejonach tabeli w strefie zagrożonej spadkiem. Punkty są więc wiślakom bardzo potrzebne, by poprawić swą lokatę w tabeli. Czy uda się jednak pokonać gospodarzom dobrze spisujący się w rundzie wiosennej zespół katowicki? Przypomnijmy, że GKS pokonał ostatnio na wyjeździe opolską Odrę i zapewne z Krakowa będzie chciał wywieźć przynajmniej jeden punkt. Dla wiślaków będzie to ostatni sprawdzian formy ...


Gazeta Południowa. 1979, nr 101 (7 V) nr 9620

Kiedy wreszcie wygrają?

Trwa nadal zła passa piłkarzy Wisły, którzy w rundzie wiosennej wygrali w lidze tylko jedno spotkanie! W sobotę krakowianie znowu stracili kolejny punkt i to na własnym boisku, remisując 1:1 (1:0) z GKS Katowice.

Mecz miał dwa oblicza. W pierwszej połowie, która stała na żenująco niskim poziomie — z boiska wiało nudą, piłkarze dużo biegali po boisku, ale nie było z tego żadnego pożytku.

Tylko dwie akcje zasługują na odnotowanie — w 30 min. Kmiecik po samotnym rajdzie ograł bramkarza Sputa i uzyskał prowadzenie. Z wysokości trybun wydawało nam się. że Kmiecik był „spalony”, trener gości Oślizło nie kwestionował jednak decyzji arbitra, miał natomiast pretensje do swoich obrońców, że zamiast gonić uciekającego Kmiecika, czekali na gwizdek sędziego. W 39 min. strzał Kmiecika z 25 metrów wybił jeden ż obrońców gości w ostatniej chwili na róg.

Druga połowa pojedynku rozgrywana była podczas ulewnego deszczu. Nadal poziom spotkania był mierny, ale częściowo usprawiedliwia piłkarzy obu drużyn boisko pokryte kałużami wody. Gra jest jednak bardziej żywa, ciekawsza.

Już w kilkanaście sekund po gwizdku sędziego, goście przeprowadzają szybką akcję prawą stroną i po dośrodkowaniu Faita, Konkolewski z paru metrów uzyskuje wyrównanie. Wisła osiąga teraz przewagę w polu, niemal stale przesiaduje na połowie gości. Na zalanym wodą boisku gospodarze grają jednak zbyt „koronkowo”, za rzadko decydują się na strzały z drugiej linii. W 69 min. jako jeden z nielicznych strzela z dalszej odległości wprowadzony po przerwie Jałocha, ale piłka ląduje po zewnętrznej stronie siatki. Szybką akcję przeprowadzają w 74 min. Wróbel — Kmiecik, ale po strzale tego drugiego piłka szybuje nad poprzeczką. Najlepszą okazję na zdobycie zwycięskiego gola marnuje w 83 min. Wróbel, który przegrał pojedynek sam na sam ze Sputem. Ostatnie minuty to oblężenie bramki gości, ale bez rezultatu.

W sumie bardzo słabiutki mecz, goście poza ambicją i szybkością też niczym nie zaimponowali. Krakowianie sprawiali wrażenie jakby byli wolniejsi od rywali, w pierwszej połowie grali na stojąco, bez wigoru, w drugiej — nieco lepiej, ale wówczas w ciężkich warunkach trudno było o precyzję. Forma krakowian przed środowym finałowym meczem o Puchar Polski z Arką Gdynia — nie może nastrajać optymistycznie.

WISŁA: Holocher — Motyka, Budka, Płaszewski, Skrobowski (od 67 min. Jałocha) — Nawałka Lipka (od 61 min. Targosz), Kapka — Wróbel, Kmiecik, Krupiński.

GKS: Sput — Pałka, Zając (od 81 min. Górka), Brzeźniak, Nowak — Łuczak, Gluck, Boryczko — Pluta, Fait, Konkolewski.

Sędziował: Libich z Warszawy, widzów ok. 7 tys. (ANS)

Piłkarze RUCHU — choć nie imponują ostatnio formą i odnoszą „wymęczone” zwycięstwa — mają już trzy punkty przewagi nad wiceliderem WIDZEWEM. Łodzianie nie potrafili wygrać u siebie, z Zagłębiem (drużyna ta nie przegrała w rundzie wiosennej ani jednego meczu), bliżsi zwycięstwa byli nawet sosnowiczanie ale Mazur nie wykorzystał karnego (I), jego strzał obronił Burzyński.

Znowu punkt na własnym boisku straciła LEGIA, na stadionie w Warszawie dobrze zaprezentowała się ARKA, kwietnie bronił bramkarz ŻEMOJTEL. Gdynianie są w dobrej formie i będą bardzo groźnym rywalem w środę dla Wisły w finale Pucharu Polski. Krakowianie znowu wypadli słabo, zaledwie zremisowali u siebie z GKS Katowice i znajdują się blisko... strefy spadkowej. (s)