1979.05.05 Wisła Kraków - GKS Katowice 1:1

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 22: Linia 22:
„Dziennik Polski” nr 100, 101.
„Dziennik Polski” nr 100, 101.
[[Grafika:Tempo 1979-05-07.JPG|150 px]]
[[Grafika:Tempo 1979-05-07.JPG|150 px]]
 +
==Relacje prasowe==
 +
 +
===Echo Krakowa. 1979, nr 99 (5/6 V) nr 10364===
 +
 +
BLISKO miesiąc nie widzieli kibice piłkarskiej drużyny Wisły swych pupilów w akcji na boisku, dokładnie od meczu z Odrą — 8 kwietnia. Przerwa na przygotowanie reprezentacji do meczów z NRD i Holandią sprawiła, iż w ciągu miesiąca piłkarze rozegrali tylko dwie kolejki spotkań, a wiślacy w obu seriach grali na wyjazdach (we Wrocławiu i w Szczecinie).
 +
 +
Dziś dopiero podopieczni Oresta Lenczyka zaprezentują się przed własną widownią w meczu przeciwko katowickiemu GKS-owi, meczu który będzie ostatnim sprawdzianem formy przed oczekującym krakowian występem w finale Pucharu Polski grają w Lublinie).
 +
 +
Reprezentacyjne występy wiślaków przyniosły im bardzo dobre oceny. Płaszewski, Kawałka, Lipka, Motyka, Budka zebrali wiele pochwał, które winny być dla nich dopingiem do stałego podnoszenia, swych umiejętności, do pełnienia wiodącej roli w swym macierzystym zespole. Pozostali gracze Wisły także winni grać lepiej niż ostatnio, bowiem mieli trochę oddechu od tzw. „ligowej młócki”, mogli spokojnie potrenować r, nabrać ochoty do walki o mistrzowskie punkty.
 +
 +
Wszyscy zawodnicy „Białej gwiazdy” są zdrowi, tylko Płaszewski odczuwał niezbyt mocne bóle barku i nogi, ale był intensywnie leczony i winien dziś być w pełni, sił. Wystąpi więc, zespół krakowski w swym najsilniejszym składzie i możemy mieć nadzieję że w formie, która pozwoli odnieść zwycięstwo, zrewanżować się skutecznie katowiczanom za remis uzyskany w jesiennej rundzie na ich boisku.
 +
 +
„Byłem ostatnio w Katowicach obserwować sparringowy pojedynek GKS-u z czechosłowackim, zespołem z Koszyc. Katowiczanie grają dobrze, jest to tzw. „solidny zespół”, składający się z graczy nie najwyższego lotu, ale ambitnych, bojowych, posiadających dobrą kondycję i wielkie serce do gry. A więc rywal trudny do pokonania. Liczę jednak, iż mci zawodnicy, zagrają wreszcie dobry męcz. Potrzebne nam jest zwycięstwo, już nie tylko mistrzowskie punkty ale wygrana, która, pozwoli zawodnikom uwierzyć w swe siły, umiejętności, przerwie niedobrą passę i da psychiczny bodziec do walki o Puchar Polski. Termin meczu finałowego z Arką przecież już bardzo bliski, Jadę do Warszawy na niedzielę by obejrzeć zespół gdyński, w. pojedynku z Legią, a w poniedziałek ruszamy do Lublina”.
 +
 +
Tyle uwag i opinii trenera Lenczyka. Zobaczymy, już za kilka godzin, na ile jego nadzieje się spełnią, czy wiślacy zdołają wreszcie przełamać fatalną passę towarzyszącą im w wiosennej rundzie, Przypomnimy bowiem, iż z ośmiu meczy krakowianie wygrali tylko jeden, trzy zremisowali, a w czterech doznali porażek, tracąc w tych spotkaniach aż piętnaście bramek (przy siedmiu zdobytych).
 +
 +
 +
===Echo Krakowa. 1979, nr 100 (7 V) nr 10365===
 +
[[Grafika:Echo 1979-05-07.jpg‎|thumb|right|200 px]]
 +
 +
TYLKO REMIS w meczu Wisły z GKS-em
 +
 +
WISŁA — GKS 1:1 (1:0). Bramki strzelili: dla Wisły - Kmiecik — w 30 min., dla GKS — Konkolewski w 46 min. gry. Sędziował p. Libich z Warszawy. Widzów ok. 5000.
 +
 +
WISŁA — Holocher — Motyka. Budka, Płaszewski, W Skrobowski (od 67 min Jałocha) — Lipka (od 51 min. Targosz), Kapka, Nawałka - Krupiński, Kmiecik, Wróbel.
 +
 +
Mecz miał dwa różne oblicza.
 +
 +
W pierwszej połowie obserwowaliśmy słabiutką grę obydwóch drużyn w dobrych warunkach atmosferycznych, a w drugiej części zaciętą walkę zespołów w strugach niesamowitej ulewy, w burzy z piorunami i przy niezwykle silnej wichurze.
 +
 +
Boisko w ciągu paru minut zamieniło się w grzęzawisko, na którym trudno było przeprowadzać jakiekolwiek składne akcje.
 +
 +
Zawodnicy, mimo ciągłego ruchu, byli skostniali z zimna, nogi nękane przez ciągłe kurcze odmawiały im posłuszeństwa. Po zejściu do szatni piłkarze nie mieli siły ściągnąć z siebie przemoczonych koszulek, schylić się by zdjąć buty. To był dosłownie makabryczny okres dla graczy oraz kibiców (ź których większa część uciekła w popłochu do domów).
 +
 +
Piłkarze musieli dotrwać do końca, wbrew zdrowemu rozsądkowi ale zgodnie z przepisami. Patrząc na to, co się dzieje na i nad stadionem przypominał mi się wciąż mecz RFN — Polska w Stuttgarcie podczas mistrzostw świata w 1974 r. Z tym, że wtedy było ciepło, a w sobotę potwornie zimno.
 +
 +
Jak więc po grze w takich warunkach nie rozgrzeszyć piłkarzy, nie docenić ich wysiłku? Rzeczywiście, za drugą część meczu nie można zawodników absolutnie ganić. Próbowali bowiem walczyć, starali się jakoś opanować piłkę, przezwyciężyć deszcz i błoto. Ale przecież zanim zaczęło się deszczowe piekło. była pierwsza połowa meczu, w której — szczególnie wiślacy — dali popis nieporadności, niechęci do gry. Grali wolno, szablonowo, nieskutecznie. Zdobycie bramki w 30 min. po błędzie defensywy katowiczan (próbowała zastosować pułapkę ofsajdową, a kiedy się nie udała pozwoliła Kmiecikowi na spokojne przeprowadzenie skutecznej akcji) jeszcze bardziej uśpiło wiślaków, którzy doszli do wniosku. iż już jest po meczu i można spokojnie przestać na boisku do końcowego gwizdka sędziego.
 +
 +
Przekonanie okazało się złudne, tuż po przerwie szybka akcja GKS-u i 1:1. a potem ulewa, ulewa i... kolejne rozczarowanie sprawione przez wiślaków swym kibicom. Nie pierwsze w tej rundzie. Przykre, bo katowiczanie, poza ambicja, nie prezentują wysokich walorów piłkarskich.
 +
 +
(lang)
 +
 +
Opinie po meczu:
 +
 +
OREST LENCZYK — trener Wisły — Moi zawodnicy nie wykorzystali pierwszych.45 minut spotkania, kiedy warunki do gry były dobre. Powinni byli wówczas zaatakować, strzelić dwie-trzy bramki i byłby spokój. Po przerwie, kiedy zaczęło lać nie. było szans prowadzenie normalnej gry i wówczas, mimo, naszej optycznej przewagi, katowiczanie mieli ułatwione zadanie, gdyż tylko się bronili, a do tego trzeba mniej precyzji niż do atakowania.
 +
 +
STANISŁAW Oślizło — trener GKS-u — Mecz był nieciekawym widowiskiem i stał na słabym poziomie. Przyczyniła się do tego pogoda, która w drugiej połowie spotkania uniemożliwiła normalna grę. Ale przed przerwą, kiedy nie padało, zawody też nie były na poziomie ekstraklasy. Mimo to pogratulowałem po meczu moim zawodnikom ambicji, i zaciętości, które to elementy sprawiły iż zdołaliśmy wywieźć z Krakowa jeden, cenny punkt.
 +
 +
[[Kategoria:I Liga 1978/1979 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:I Liga 1978/1979 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:Wszystkie mecze 1978/1979 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:Wszystkie mecze 1978/1979 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:GKS Katowice]]
[[Kategoria:GKS Katowice]]

Wersja z dnia 11:48, 26 lip 2019

1979.05.05, I liga, 24. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18:30
Wisła Kraków 1:1 (1:0) GKS Katowice
widzów: 5.000-8.000
sędzia: Libich
Bramki
Kazimierz Kmiecik 30’

1:0
1:1

46' Konkolewski
Wisła Kraków
4-3-3
Marek Holocher
Marek Motyka
Zbigniew Płaszewski
Krzysztof Budka
Piotr Skrobowski grafika: Zmiana.PNG (67’ Jan Jałocha)
Leszek Lipka grafika: Zmiana.PNG (51’ Andrzej Targosz)
Zdzisław Kapka
Adam Nawałka
Janusz Krupiński
Kazimierz Kmiecik
Michał Wróbel

trener: Orest Lenczyk
GKS Katowice

Sput
Pałka
Zając Grafika:Zmiana.PNG (82' Górnik)
Nowak
Brzeźniak
Łuczak
Pluta
Glueck
Bozyczko
Fait
Konkolewski

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

„Dziennik Polski” nr 100, 101.

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1979, nr 99 (5/6 V) nr 10364

BLISKO miesiąc nie widzieli kibice piłkarskiej drużyny Wisły swych pupilów w akcji na boisku, dokładnie od meczu z Odrą — 8 kwietnia. Przerwa na przygotowanie reprezentacji do meczów z NRD i Holandią sprawiła, iż w ciągu miesiąca piłkarze rozegrali tylko dwie kolejki spotkań, a wiślacy w obu seriach grali na wyjazdach (we Wrocławiu i w Szczecinie).

Dziś dopiero podopieczni Oresta Lenczyka zaprezentują się przed własną widownią w meczu przeciwko katowickiemu GKS-owi, meczu który będzie ostatnim sprawdzianem formy przed oczekującym krakowian występem w finale Pucharu Polski grają w Lublinie).

Reprezentacyjne występy wiślaków przyniosły im bardzo dobre oceny. Płaszewski, Kawałka, Lipka, Motyka, Budka zebrali wiele pochwał, które winny być dla nich dopingiem do stałego podnoszenia, swych umiejętności, do pełnienia wiodącej roli w swym macierzystym zespole. Pozostali gracze Wisły także winni grać lepiej niż ostatnio, bowiem mieli trochę oddechu od tzw. „ligowej młócki”, mogli spokojnie potrenować r, nabrać ochoty do walki o mistrzowskie punkty.

Wszyscy zawodnicy „Białej gwiazdy” są zdrowi, tylko Płaszewski odczuwał niezbyt mocne bóle barku i nogi, ale był intensywnie leczony i winien dziś być w pełni, sił. Wystąpi więc, zespół krakowski w swym najsilniejszym składzie i możemy mieć nadzieję że w formie, która pozwoli odnieść zwycięstwo, zrewanżować się skutecznie katowiczanom za remis uzyskany w jesiennej rundzie na ich boisku.

„Byłem ostatnio w Katowicach obserwować sparringowy pojedynek GKS-u z czechosłowackim, zespołem z Koszyc. Katowiczanie grają dobrze, jest to tzw. „solidny zespół”, składający się z graczy nie najwyższego lotu, ale ambitnych, bojowych, posiadających dobrą kondycję i wielkie serce do gry. A więc rywal trudny do pokonania. Liczę jednak, iż mci zawodnicy, zagrają wreszcie dobry męcz. Potrzebne nam jest zwycięstwo, już nie tylko mistrzowskie punkty ale wygrana, która, pozwoli zawodnikom uwierzyć w swe siły, umiejętności, przerwie niedobrą passę i da psychiczny bodziec do walki o Puchar Polski. Termin meczu finałowego z Arką przecież już bardzo bliski, Jadę do Warszawy na niedzielę by obejrzeć zespół gdyński, w. pojedynku z Legią, a w poniedziałek ruszamy do Lublina”.

Tyle uwag i opinii trenera Lenczyka. Zobaczymy, już za kilka godzin, na ile jego nadzieje się spełnią, czy wiślacy zdołają wreszcie przełamać fatalną passę towarzyszącą im w wiosennej rundzie, Przypomnimy bowiem, iż z ośmiu meczy krakowianie wygrali tylko jeden, trzy zremisowali, a w czterech doznali porażek, tracąc w tych spotkaniach aż piętnaście bramek (przy siedmiu zdobytych).


Echo Krakowa. 1979, nr 100 (7 V) nr 10365

TYLKO REMIS w meczu Wisły z GKS-em

WISŁA — GKS 1:1 (1:0). Bramki strzelili: dla Wisły - Kmiecik — w 30 min., dla GKS — Konkolewski w 46 min. gry. Sędziował p. Libich z Warszawy. Widzów ok. 5000.

WISŁA — Holocher — Motyka. Budka, Płaszewski, W Skrobowski (od 67 min Jałocha) — Lipka (od 51 min. Targosz), Kapka, Nawałka - Krupiński, Kmiecik, Wróbel.

Mecz miał dwa różne oblicza.

W pierwszej połowie obserwowaliśmy słabiutką grę obydwóch drużyn w dobrych warunkach atmosferycznych, a w drugiej części zaciętą walkę zespołów w strugach niesamowitej ulewy, w burzy z piorunami i przy niezwykle silnej wichurze.

Boisko w ciągu paru minut zamieniło się w grzęzawisko, na którym trudno było przeprowadzać jakiekolwiek składne akcje.

Zawodnicy, mimo ciągłego ruchu, byli skostniali z zimna, nogi nękane przez ciągłe kurcze odmawiały im posłuszeństwa. Po zejściu do szatni piłkarze nie mieli siły ściągnąć z siebie przemoczonych koszulek, schylić się by zdjąć buty. To był dosłownie makabryczny okres dla graczy oraz kibiców (ź których większa część uciekła w popłochu do domów).

Piłkarze musieli dotrwać do końca, wbrew zdrowemu rozsądkowi ale zgodnie z przepisami. Patrząc na to, co się dzieje na i nad stadionem przypominał mi się wciąż mecz RFN — Polska w Stuttgarcie podczas mistrzostw świata w 1974 r. Z tym, że wtedy było ciepło, a w sobotę potwornie zimno.

Jak więc po grze w takich warunkach nie rozgrzeszyć piłkarzy, nie docenić ich wysiłku? Rzeczywiście, za drugą część meczu nie można zawodników absolutnie ganić. Próbowali bowiem walczyć, starali się jakoś opanować piłkę, przezwyciężyć deszcz i błoto. Ale przecież zanim zaczęło się deszczowe piekło. była pierwsza połowa meczu, w której — szczególnie wiślacy — dali popis nieporadności, niechęci do gry. Grali wolno, szablonowo, nieskutecznie. Zdobycie bramki w 30 min. po błędzie defensywy katowiczan (próbowała zastosować pułapkę ofsajdową, a kiedy się nie udała pozwoliła Kmiecikowi na spokojne przeprowadzenie skutecznej akcji) jeszcze bardziej uśpiło wiślaków, którzy doszli do wniosku. iż już jest po meczu i można spokojnie przestać na boisku do końcowego gwizdka sędziego.

Przekonanie okazało się złudne, tuż po przerwie szybka akcja GKS-u i 1:1. a potem ulewa, ulewa i... kolejne rozczarowanie sprawione przez wiślaków swym kibicom. Nie pierwsze w tej rundzie. Przykre, bo katowiczanie, poza ambicja, nie prezentują wysokich walorów piłkarskich.

(lang)

Opinie po meczu:

OREST LENCZYK — trener Wisły — Moi zawodnicy nie wykorzystali pierwszych.45 minut spotkania, kiedy warunki do gry były dobre. Powinni byli wówczas zaatakować, strzelić dwie-trzy bramki i byłby spokój. Po przerwie, kiedy zaczęło lać nie. było szans prowadzenie normalnej gry i wówczas, mimo, naszej optycznej przewagi, katowiczanie mieli ułatwione zadanie, gdyż tylko się bronili, a do tego trzeba mniej precyzji niż do atakowania.

STANISŁAW Oślizło — trener GKS-u — Mecz był nieciekawym widowiskiem i stał na słabym poziomie. Przyczyniła się do tego pogoda, która w drugiej połowie spotkania uniemożliwiła normalna grę. Ale przed przerwą, kiedy nie padało, zawody też nie były na poziomie ekstraklasy. Mimo to pogratulowałem po meczu moim zawodnikom ambicji, i zaciętości, które to elementy sprawiły iż zdołaliśmy wywieźć z Krakowa jeden, cenny punkt.