1979.08.15 Wisła Kraków - Legia Warszawa 2:3

Z Historia Wisły

1979.08.15, I liga, 5. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 19:00
Wisła Kraków 2:3 (1:2) Legia Warszawa
widzów: 20-23.000
sędzia: Andrzej Ogorzewski z Łodzi
Bramki
Kazimierz Gazda 13’



Kazimierz Kmiecik (k) 61’
1:0
1:1
1:2
1:3
2:3

14' Adam Topolski
37' Janusz Baran
48' Krzysztof Adamczyk

Wisła Kraków
4-3-3
Marek Holocher
Henryk Szymanowski
Marek Motyka
Janusz Krupiński
Kazimierz Gazda
Leszek Lipka
Zdzisław Kapka
Adam Nawałka
Andrzej Iwan
Kazimierz Kmiecik
Michał Wróbel

trener: Lucjan Franczak
Legia Warszawa
4-3-3
Krzysztof Sobieski
Adam Topolski
Paweł Janas
Tadeusz Cypka
Stanisław Sobczyński
Stefan Majewski
Waldemar Tumiński
Krzysztof Lasoń
Janusz Baran Grafika:Zk.jpg
Krzysztof Adamczyk
Marek Kusto grafika: Zmiana.PNG (89' Witold Sikorski)

trener: Lucjan Brychczy

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

„Dziennik Polski” nr 182, 183.

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1979, nr 181 (15 VIII) nr 10446

W V KOLEJCE spotkań piłkarskiej ekstraklasy w Krakowie rozegrany zostanie interesujący pojedynek zespołów WISŁY i LEGII. W roli faworytów wystąpią rzecz jasna krakowianie mimo iż w ich defensywie będą spore luki.

Przymusowa absencja Budki (odsunięcie od gry w 2 meczach za żółte kartki), kontuzja Płaszewskiego, mocno utrudniły trenerowi Franczakowi zestawienie tej formacji na dzisiejszy mecz. Legia przyjeżdża do Krakowa z mocnym postanowieniem zrehabilitowania się za ostatnią wpadkę na własnym boisku w postaci porażki z GKS-em Katowice 0:1. „Wojskowi” znani są z dobrej gry na wyjazdach, ich szybkie kontrataki nieraz przynosiły im powodzenie. Wisła jednak nawet i z lukami w obronie jest w stanie rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Siła drugiej linii, do której po kontuzji winien powrócić Kawałka, a także ataku z Iwanem i Kmiecikiem na czele napawa optymizmem przed dzisiejszą konfrontacją.

Początek meczu o godz. 19.00.


Echo Krakowa. 1979, nr 182 (16 VIII) nr 10447

Trudno wygrać bez obrony

Warszawska Legia lepsza od Wisły

W PIERWSZOLIGOWYM meczu piłkarskim zespół krakowskiej Wisły uległ na swoim boisku Legii W-wa 2:3 (1:2).

Bramki zdobyli: dla zwycięzców — Topolski w 13 min., Baran w 36 min. oraz Adamczyk w 47 min., a dla pokonanych — Gazda w 12 min. oraz Kmiecik w 62 min. (z karnego). Sędziował p. Ogorzewski z Lodzi. Widzów ponad 20 tys. Żółtą kartkę otrzymał Baran z Legii.

W bramce Wisły wystąpił Holocher, nie ponosi on. winy za utracone bramki i w kilku groźnych sytuacjach uratował swój zespół od jeszcze wyższej przegranej.

W obronie z podstawowych zawodników zagrali jedynie TL Szymanowski i Motyka. Kontuzja Płaszewskiego, kara za żółte kartki Budki, pobyt Skrobowskiego na zgrupowaniu juniorów Polski spowodowały, iż następnych zawodników do defensywy szukał trener Franczak w liniach pomocy, a nawet napadu. Oto bowiem widzieliśmy grających w defensywie: Gazdę i Krupińskiego. Ponadto w drużynie Wisły wystąpili (w II linii i ataku): Kapka, Kawałka, Lipka — Kmiecik, Iwan i Wróbel.

Trudno wygrać mecz jeśli ma się takie dziury w obronie jak wczoraj Wisła. Legia, znana z szybkich kontrataków w pełni wykorzystała osłabienie gospodarzy i wywalczyła komplet punktów. Legioniści wypracowali znacznie więcej dogodnych sytuacji do uzyskania goli, i to że wykorzystali tylko trzy, a nie np. sześć to zasługa Holochera, który kilkakrotnie bronił doskonale (bądź z pomocą przychodziło mu szczęście i źle nastawione celowniki warszawskich graczy). O włos od zdobycia bramek byli bowiem: Baran w 21 min., Adamczyk w 25 min., znów Baran w 56 min. (nie trafił do pustej bramki z kilku metrów!) i znów Adamczyk w 81 min.

Wisła przegrała mimo iż za ambicję i wolę walki należał jej się chociaż jeden punkt. Na przeszkodzie stanęli jednak wiślakom dobrze grający obrońcy Legii na czele z Topolskim i Sobczyńskim oraz doskonalę dysponowany Sobieski, który wielokrotnie popisał się udanymi interwencjami, zwłaszcza po pięknych strzałach Kapki w 40 i 42 min.

Kiedy w 47 min. warszawiacy zdobyli, trzeciego gola zespół krakowski zwątpił chwilowo w sens walki i do momentu zdobycia bramki przez Kmiecika w 61 min. nie wykazywał zbytniej ochoty do gry. Kontaktowa bramka dodała jednak animuszu krakowianom. Legia bojaźliwie cofnęła się do defensywy lecz, na nieszczęście Wisły, grała do końca bezbłędnie nie dając wyrównać gospodarzom.

W sumie więc licznie zgromadzona widownia musiała pogodzić się z porażką swych pupilów. Na pociechę pozostało wspomnienie o dobrym, widowiskowym meczu i dzielnej do końca postacie krakowian, wśród których największą wolą walki i ambicją wyróżnił się Andrzej Iwan. (Wi-Gr)

Echo Krakowa. 1979, nr 183 (17 VIII) nr 10448

KIBICE Legii nadal „straszą” w: miastach, gdzie warszawska drużyna rozgrywa swe mecze ligowe. W środę w Krakowie nieprzyjemnie było znaleźć się na dworcu gdy warszawskim ekspresem przyjechali wielbiciele drużyny L. Brychczego chamskie okrzyki i obcesowe zachowanie grup stołecznych wyrostków winny być raz na zawsze poskromione.

PRZED rozpoczęciem meczu Wisły z Legią przedstawiciele Klubu Kibica Wisły uhonorowani zostali pucharem za zdobycie pierwszego miejsca w sezonie 78 79 w punktacji Ligi Stadionów — konkursu PZPN i „Przeglądu Sportowego” na najlepszą widownię i organizację piłkarskich meczów I ligi.

MAREK KUSTO, niegdyś ulubieniec krakowskiej widowni musiał bardzo źle czuć się na boisku Wisły słysząc stale gwizdy pod swoim adresem i okrzyki w rodzaju „Kusto — zdrajca”. Cóż, kibice są pamiętliwi i nie zapomną temu zawodnikowi, iż opuścił „Białą gwiazdę” bez wcześniejszej zgody klubu.

CHYBA zbyt długo paliły się światła na stadionie Wisły po zakończeniu meczu. W dobie oszczędzania energii, kiedy ulicach wygasza się lampy, nierzadko światło w całych osiedlach, tego typu marnotrawstwo razi.

KAZIMIERZ KMIECIK zdobył już czwartą bramkę w bieżących rozgrywkach i w sumie ma ich na swoim koncie, w meczach I ligi, aż 115. Kapitan wiślaków ma pełne szanse powiększenia ilości zdobytych goli, ale pragnęlibyśmy aby w następnych meczach grał już lepiej niż w spotkaniu z Legią



Gazeta Południowa. 1979, nr 181 (14 VIII) nr 9700

JUZ jutro Wisła gra w Krakowie z Legią, a trener Franczak ma olbrzymie kłopoty z zestawieniem obrony. Kontuzjowany na dłuższy okres jest Płaszewski, Skrobowski przebywa na zgrupowaniu z kadrą juniorów przed II MS, a Budka za żółte kartki został zawieszony na 2 mecze (z Legią i GKS Katowice). Trener ma więc do dyspozycji tylko 2 nominalnych obrońców: Motykę i Szymanowskiego...



Gazeta Południowa. 1979, nr 182 (15 VIII) nr 9701

W Krakowie o godz. 19 zobaczymy mecz WISŁA — LEGIA.

Krakowianie grają; na razie w „kratkę”, wygrali oba mecze u siebie, przegrali jednak dwa pojedynki wyjazdowe. Pisaliśmy już o kłopotach trenera Franczaka z zestawieniem obrony.

Jeśli na mecz nie zostanie zwolniony ze zgrupowania Skrobowski, to w obronie zobaczymy być może Krupińskiego lub... Kapkę. Na szczęście wznowił już treningi Nawałka i chyba wzmocni drużynę.

Legia ma tyle samo punktów co Wisła — cztery. W ostatniej kolejce legioniści zawiedli na całej linii, przegrywając u siebie z GKS 0:1; gospodarze mieli olbrzymią przewagę, moc wybornych sytuacji, ale strzelali panu Bogu w okno (nie wykorzystali karnego!). Nie radziłbym jednak nikomu lekceważyć swoich szeregach wielu dobrych graczy (w tym kadrowiczów: Janasa, Sobczyńskiego, Topolskiego, Adamczyka i zawsze groźnego Kustę). Słabiej prezentowała się ostatnio II linia tego zespołu, po odejściu Deyny i Ćmikiewicza (przewlekła kontuzja) brak w niej zawodników potrafiących pokierować poczynaniami kolegów. Wisła ma teoretycznie przewagę w tej formacji i kto wie, czy nie będzie to czynnik decydujący w tym meczu?



Gazeta Południowa. 1979, nr 183 (16 VIII) nr 9702

Zgodnie z naszymi przewidywaniami znowu nastąpiła zmiana na pozycji lidera w ekstraklasie. ZAGŁĘBIE nie sprostało WIDZEWOWI w Łodzi, potknięcie sosnowiczan wykorzystał poznański Lech, który pokonał u siebie Odrę i dość nieoczekiwanie znalazł się na I miejscu w tabeli.

Bardzo dobrze poczyna sobie SLĄSK prowadzony przez trenera Lenczyka, choć gra w osłabionym składzie (m. in. bez najlepszego swego obrońcy Zmudy) pokonał bardzo dobrze spisującego się do tej pory Górnika i to w dodatku na jego boisku . Nagrodą za zwycięstwo jest fotel wicelidera z tą samą ilością punktów, co Lech.

W czołówce zameldował się ŁKS, już przed kilkunastu dniami w Krakowie zasygnalizował duże możliwości, teraz wygrał gładko w Chorzowie Z RUCHEM 3:0. Nie nastąpiło więc przebudzenie mistrza Polski jak to obiecywał trener Jezierski. Ruch nadal „czerwoną latarnią” tabeli! Ot jeszcze jeden dowód jak nasza liga jest nierówna. Ruch gra przecież w tym samym zestawieniu co w minionym sezonie (a nawet został wzmocniony utalentowanym juniorem Buncolem z Piasta — ciekawe jak działacze Śląscy ominęli przepis przewodniczącego GKKFiS o zakazie zmiany barw klubowych ?!).

WISŁA po porażce z LEGIĄ znalazła się aż na 12 miejscu. Nie da się wygrać meczu bez pełnej obrony. Legia mile rozczarowała w Krakowie, zagrała nareszcie (a ma przecież wielu dobrych piłkarzy) z rozmachem i ofensywnie.

W lidze mamy teraz przerwę 10-dniową, którą wypełnią towarzyskie mecze naszej pierwszej reprezentacji i drużyny olimpijskiej. (ANS)

Znowu na stadionie przy ul. Reymonta zobaczyliśmy wczoraj, szybki, widowiskowy i emocjonujący mecz. Ale tym razem kibice „Białej Gwiazdy” musieli przeżyć gorycz porażki, wiślacy przegrali z -warszawską Legią 2:3 (1:2).

Gospodarze wystąpili w eksperymentalnym zestawieniu w obronie (zabrakło Płaszewskiego, Budki, Skrobowskiego), trener Franczak zmuszony był desygnować do tej formacji Krupińskiego, zdecydował się też na Gazdę, który spełniał rolę ostatniego obrońcy.

Legioniści, zdając sobie sprawę z osłabienia defensywy Wisły — postawili tym razem na atak, mądrze rozgrywali piłkę w strefie środkowej, by potem długim podaniem wysłać w bój szybkich napastników Adamczyka, Barana i Kustę.

Obrona gospodarzy raz po raz popełniała błędy w kryciu, Gazda kilkakrotnie przegrał pojedynki biegowe z napastnikami Legii i gdyby nie dobra postawa Holochera w bramce (uratował wybiegami co najmniej 2 bramki) legioniści mogli po przerwie zapewnić sobie zdecydowane zwycięstwo.

Warszawiacy popełnili jednak stary błąd, niepotrzebnie gdzieś od 65 min. cofnęli się do defensywy. Wiślacy, którzy po stracie trzeciej bramki wydawali się być zupełnie załamani — strzelili z karnego kontaktową bramkę i zaczęły się wielkie emocje. Gospodarze atakowali teraz z kolosalną ambicją i furią, na polu karnym mnożyły się gorące sytuacje, trzeba jednak obiektywnie powiedzieć, że obrona gości i bramkarz Sobieski spisywali się bez zarzutu.

Kilkakrotnie wiślacy byli o włos od wyrównania, szanse na poprawienie wyniku mieli także goście, najbardziej aktywny napastnik gości Adamczyk w końcówce przegrał pojedynek jeden na jeden z Holocherem.

Mam pretensje do Wisły, że zdając sobie sprawę z osłabienia własnej defensywy — nie atakowała bardziej odważnie od pierwszych minut. A jeśli już gospodarze byli w natarciu to zbyt często grali środkiem, a stanowczo za mało skrzydłami.

Pod tym względem legioniści lepiej budowali swoje akcje, choć mieli ułatwione zadanie z uwagi na kłopoty personalne wiślaków.

W sumie był to jednak szalenie emocjonujący mecz, w którym nie brakło dramatycznych spięć podbramkowych, soczystych strzałów, parad bramkarzy. Było to dobre widowisko, szkoda tylko że punkty pojechały do Warszawy.

Jak padły bramki? W 12 min. Gazda włączył się do akcji ofensywnej, otrzymał dobre podanie od Iwana i płaskim strzałem z 13 m pokonał Sobieskiego. Na wyrównanie czekaliśmy niespełna 60 sek.

— dobrą akcja Adamczyka, podanie do Topolskiego, mocny strzał z narożnika pola karnego i było 1:1.

W 36 min. szybka akcja Majewski — Baran i ten z bliska” strzela bramkę. W 47 min. Adamczyk (po popisowym podaniu Kusty) ograł Gazdę i niemal wjechał z piłką do siatki. W 62 min. sędzia dopatrzył się faulu na Kmieciku w polu karnym, jedenastkę pewnie wyegzekwował poszkodowany. Bramek więcej nie było, choć sytuacji było bez liku. Sędziował Ogorzewski — słabo, swoimi orzeczeniami krzywdził Wisłę i Legię. Pokazał żółtą kartę Baranowi, a należała się ona wcześniej co najmniej jeszcze 2 innym piłkarzom.

WISŁA: Holocher — Szymanowski, Gazda, Motyka, Krupiński — Lipka, Kapka, Nawałka — Wróbel, Kmiecik, Iwan.

LEGIA: Sobieski — Topolski; Cypka, Janas, Sobczyński — Tumiński, Łasoń, Majewski —Baran, Adamczyk, Kusto (od 88 min. Sikorski).

Widzów ok. 25 tys. (ANS)



Gazeta Południowa. 1979, nr 184 (17 VIII) nr 9703

WISŁA ma w tym sezonie do dyspozycji tylko 5 klasowych obrońców. Okazuje się, że nawet jak na naszą przeciętną ligę — to za mało. Kiedy zabrakło Budki (nie zagra jeszcze w najbliższym meczu z GKS Kat.), kontuzjowanego Płaszewskiego i powołanego na zgrupowanie Skrobowskiego (na marginesie — może PZPN wyjaśni nam na jakiej zasadzie zwolniono na środowe mecze cześć piłkarzy ze zgrupowania w Kamieniu, grali m. in. Pałasz, Buda, Król. Skiba?), trener musiał sięgnąć po napastnika Krupińskiego i nie występującego już od dłuższego czasu w pierwszym zespole Gazdę. A słynęła kiedyś Wisła z doskonałej defensywy, miała bogate rezerwy. W ostatnich kilku latach pożegnano się jednak z A. Szymanowskim, Musiałem, Maculewiczem, Mikosiem. I oto mamy efekty krótkowzrocznej polityki klubu...