1980.05.18 Wisła Kraków - Widzew Łódź 6:3

Z Historia Wisły

1980.05.18, I liga, 26. kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
Wisła Kraków 6:3 (4:2) Widzew Łódź
widzów: 15.000
sędzia: Franciszek Krawczyk z Katowic
Bramki
Adam Nawałka 2’
Andrzej Iwan 3’
Kazimierz Kmiecik 6’


Kazimierz Kmiecik 45’

Kazimierz Kmiecik 73’
Zdzisław Kapka 80’
1:0
2:0
3:0
3:1
3:2
4:2
4:3
5:3
6:3



12' Zdzisław Rozborski
38' Włodzimierz Smolarek

61' Włodzimierz Smolarek


Wisła Kraków
4-3-3
Marek Holocher
Marek Motyka
Zbigniew Płaszewski
Krzysztof Budka grafika: Zmiana.PNG (46’ Janusz Krupiński)
Jan Jałocha
Leszek Lipka
Andrzej Targosz
Adam Nawałka
Andrzej Iwan
Grafika:Zk.jpg Kazimierz Kmiecik grafika: Zmiana.PNG (84’ Michał Wróbel)
Zdzisław Kapka

trener: Lucjan Franczak
Widzew Łódź

Jerzy Klepczyński
Mirosław Tłokiński
Władysław Żmuda
Andrzej Możejko
Andrzej Grębosz
Tadeusz Błachno
Marek Pięta
Krzysztof Surlit Grafika:Zk.jpg
Zbigniew Boniek
Zdzisław Rozborski
Włodzimierz Smolarek

trener: Jacek Machciński

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Kazimierz Kmiecik zdobywa 3 bramkę dla Wisły
Kazimierz Kmiecik zdobywa 3 bramkę dla Wisły

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1980, nr 110 (17/18 V) nr 10665

PO EMOCJACH związanych z występami naszych reprezentacji przeciwko drużynom narodowym Republiki Federalnej Niemiec, wracamy na ligowe boiska, do emocji związanych z finiszem rozgrywek. Do końca zmagań pozostało bowiem zespołom pierwszoligowym tylko pięć kolejek spotkań, a że sytuacja w tabeli nic jest jasna, sporo jeszcze niewiadomych, więc zawody cieszą się sporym zainteresowaniem.

W Krakowie oglądniemy w niedzielne popołudnie interesująco zapowiadający się mecz Wisły z Widzewem. Łodzianie w ostatnich latach zawsze na stadionie przy ul. Reymonta walczyli dzielnie, stawiali zacięty opór gospodarzom. Stąd cieszą się w podwawelskim grodzie dobrą opinią, są chętnie oglądani. Mamy nadzieję, że i tym razem będzie podobnie, a zespół gości w szeregach którego prym wiodą Zbigniew Boniek i Władysław Żmuda zademonstruje nam grę pełną polotu dynamiki. Widzewiacy mają jeszcze szanse uzyskania miejsca premiowanego awansem do europejskich pucharów, na razie są na 6 miejscu w tabeli z dorobkiem 26 pkt., ale mają o jedną grę mniej. od rywali (zaległy mecz z Legią). Są więc zaledwie o 2 pkt. za Śląskiem, który jest obecnie wiceliderem tabeli. Dla Wisły mecz z Widzewem to okazja do rehabilitacji za porażkę w Bydgoszczy z Zawiszą, i także szansa utrzymania kontaktu z czołówką ligową.

Teoretycznie faworytem zawodów są krakowianie, będący wyżej w tabeli od rywali, mający w swych szeregach więcej, reprezentantów, wreszcie jest to drużyna, która grać będzie na swoim boisku, przy swojej widowni, Na koniec pamiętajmy, że wiślacy w jesieni wygrali w Łodzi 2:0, przegrywając długotrwałą passę porażek w meczach wyjazdowych.

Echo Krakowa. 1980, nr 111 (19 V) nr 10666

9 bramek na stadionie przy ul. Reymonta

Strzeleckie popisy napastników i słaba gra defensorów obu drużyn WISŁA WIDZEW 6:3 (4:2). Bramki strzelili: dla Wisły — Kmiecik w 6, 45 i 71 min, Nawałka w 2, Iwan w 3 i Kapka w 80 min gry, dla Widzewa — Smolarek w 38 i 61 oraz Rozborski w 13 min gry. Sędziował fatalnie p. Krawczyk z Katowic. Widzów ok. 15 tys. Żółte kartki otrzymali Kmiecik i Surlit.

WISŁA — Holocher — Motyka, Płaszewski, Budka (od 46 min Krupiński). Targosz — Lipka, Kapka, Nawałka — Iwan, Kmiecik (od 84 min Wróbel), Jałocha.

Ogromne emocje przeżywali w niedzielne popołudnie kibice, piłkarscy, którzy znaleźli się na stadionie Wisły. Obejrzeli 9 bramek. ilość rekordową w tym sezonie. ligowym. widzieli masę strzałów. parad bramkarzy, ostrej walki o piłkę, szereg dobrych akcji. Emocji było tyle, iż jeden z kibiców zasłabł i musiał interweniować lekarz pogotowia Wisła zaczęła wspaniale, w ciągu sześciu minut, po trzech składnych akcjach i celnych strzałach było 3:0 i jak się to mówi „po meczu”. Tak się mogło wydawać, gdyż wiślacy opanowali całkowicie plac gry, a ich rywale „zupełnie stracili głowę.

Tradycyjnym zwyczajem jednak krakowianie prowadząc, przestali angażować się w walkę, oddali inicjatywę przeciwnikom, którzy mimo niekorzystnego rezultatu walczyli zacięcie o poprawienie wyniku Niestety, gra łodzian była nie fair. Faulowali z rozmysłem, brutalnie, złośliwie. a celowali w tym: Boniek, Grembosz, Blachno, Pięta. Kopali i bili bez pardonu rywali, przy całkowitej bierności sędziego, który zupełnie nie panował nad tym co się dzieje na boisku. Pan Krawczyk był najsłabszym aktorem widowiska i pośrednim sprawcą brutalnej gry.

Trener Widzewa po meczu stwierdził iż jego piłkarze grali twardo, że tak trzeba właśnie walczyć. Efekt poglądów trenera był widoczny w grze zespołu tak chamskiej, że chwilami tracącej cechy futbolu.

Nadrabiali w ten sposób widzewiacy braki kondycyjne, techniczne i szybkościowe. Ich defensywa ze Żmudą na czele, była słabiutka, ułatwiała często akcje krakowianom, lider drużyny Boniek. miał w ciągu 90 min dwie dobre, szybkie akcje, poza tyra raczej szukał okazji do bitki niż do gry.. Najlepsze wrażenie. robił Smolarek, bojowy i ambitny skrzydłowy.

Piłkarze „Białej gwiazdy” wygrali trudny mecz, wygrali wysoko, pokazując duże Umiejętności techniczne, szybkość, skuteczność strzelecką. Gdyby tak jeszcze i na wyjazdach potrafili demonstrować taką formę,. Choć, chwaląc krakowian, trzeba wspomnieć, o nie najlepszej grze obrony i pomocy, o słabej nadal formie Lipki. Płaszewskiego. Budki. Mimo mankamentów, których trudno było nie dostrzec, cieszymy się z Wygranej krakowian, gratulujemy piłkarzom. trenerowi Franczakowi i trzymamy kciuki za dalsze sukcesy.

Opinie po meczu: LUCJAN FRANCZAK — trener Wisły: „Przed meczem ustaliliśmy plan zakładający dokładne pilnowanie Z. Bonka oraz prowadzenie ofensywnej gry. Mieliśmy dziś szczęście w strzałach i zanim się kto obejrzał już było 3:0 dla nas. To „uśpiło” zespół, piłkarze zaczęli grać trochę nonszalancko, a potem gdy Widzew natarł i poważnie zagroził naszej bramce, w nasze szeregi wkradło się zdenerwowanie, W sumie jednak mecz był dobry, gra żywa no i dużo, bardzo dużo bramek”.

JACEK MACHClNSKI — trener Widzewa: „Zawody zostały rozstrzygnięte w ciągu sześciu minut, gdy wskutek fatalnych błędów moich obrońców i bramkarza wiślacy uzyskali 3 gole. Zawiódł mnie bardzo Żmuda, niepewny, wolny, niedokładny. A gdy stoper jest slaby, cała linia defensywy traci na wartości. Tak też dziś było. Uważam, że spotkanie było interesującym widowiskiem, gry brutalnej z naszej strony nie dostrzegłem, tylko twardą walkę, taką jaką trzeba dziś stosować w futbolu”.


Echo Krakowa. 1980, nr 112 (20 V) nr 10667

ŚWIETLNY zegar, zainstalowany na stadionie Cracovii przed bodajże dwoma laty nadal nie działa. Postanowiliśmy o tym pisać dopóty, dopóki nie otrzymamy wyjaśnienia z klubu, dlaczego tak się dzieje, dlaczego bezużytecznie wydano setki tysięcy złotych. Co ciekawsze, w sprawozdaniu na dzisiejsze walne zebranie Klubu zarząd umieści! zainstalowanie zegara jako swój sukces... A skoro jesteśmy przy zegarowych sprawach, to jeszcze ciekawostka ? ostatniego meczu. Zbliżał się koniec zawodów. Na starym zegarze boiskowym wskazówka minęła 45 minutę. Sędzia nie odgwizdał jeszcze końca gry, gdy obsługujący zegar pościąga! już wskazówkę i tabliczki z rezultatem meczu.

Dla niego widać było już po wszystkim.

Działacze Wisły nie przewidzieli, że ich piłkarze zdobędą w jednym meczu więcej niż pięć bramek, stąd gdy Kapka podczas pojedynku z Widzewem uzyskał szóste celne trafienie, długi czas na boiskowej tablicy informacyjnej świeciła się jeszcze „piątka”. Dopiero po chwili obsługujący urządzenie ułożył ze świecących żarówek szóstkę. Najadł się zapewne sporo strachu na myśl co będzie gdy piłkarze strzelą rywalom kolejne gole. Ale oby tylko takie zmartwienia mieli działacze i kibice Wisły! Najsmutniejszą postacią meczu Wisły z Szombierkami był pan Franciszek Krawczyk z Katowic, któremu przypadłe prowadzenie zawodów.

Sędziował tragicznie, nie nadążając za akcjami, wydając masę błędnych decyzji. Na dodatek wszystkiego okazał się człowiekiem tchórzliwym. Kiedy w 24 min. Żmuda nie mogąc dogonić Kmiecika szarżującego na polu karnym, wyraźnie popchną! go rękami i przewróci! na ziemię, arbiter, który akuratnie był tym razem blisko, odwrócił głowę w drugą stronę, by nie podyktować karnego. Prawdą jest, że mecz Wisły z Widzewem był trudny do sędziowania, piłkarze, szczególnie łódzcy, grali bardzo ostro, chwilami brutalnie, „polowano na kości* „koszono się” wzajemnie. Gdyby jednak p. Krawczyk od początku reagował surowo na przejawy brutalności i chamstwa, gdyby użył „żółtych kartek” w ciągu pierwszych 30 minut gry, sądzę, że zdołałby poskromić temperament „kosynierów”. Nie zrobił tego jednak, podobnie zresztą jak wiciu innych rzeczy, które sędzia ekstraklasowych zawodów robić w trakcie meczu powinien.

BARDZO nieładnie zachowywali się w czasie meczu Wisły z Widzewem chłopcy podający piłkę. Gdy goście natarli i gra na czas była korzystna dla wiślaków, chłopcy umyślnie przetrzymywali piłkę, gdy ta wyszła poza linię, zamiast, zgodnie z przepisami i zasadą fair play, podawać ją szybko do rąk piłkarzy. Przykre to było zjawisko i mamy nadzieję, że się na wiślackim nie powtórzy.

Echo Krakowa. 1980, nr 114 (22 V) nr 10669

SITWA

PO MECZU Wisła — Widzew wszyscy sprawozdawcy zgodnie skrytykowali sędziego zawodów — p. Krawczyka z Katowic, wytykając arbitrowi sporo błędów i to bardzo poważnych, jak niepodyktowanie karnego za faul Żmudy na Kmieciku, uznanie aż dwóch bramek uzyskanych ze spalonego, przy czym przy pierwszej nieprawidłowość zdobycia gola wyraźnie sygnalizował boczny sędzia.

Arbiter główny wolno poruszał się po boisku, nie nadążał za akcjami, dopuścił do brutalnej gry, nie reagował na złośliwe faule. Słowem wypad! fatalnie i spotkał się z ogólną dezaprobatą, tak widzów, którzy w czasie gry dawali wyraz niezadowoleniu z jego decyzji, jak i sprawozdawców oraz trenerów, poddających w czasie pomeczowej konferencji w wątpliwość decyzje p. Krawczyka.

Z jakimż więc zdumieniem przeczytali wszyscy widzowie tego spotkania wystawioną katowickiemu sędziemu przez kwalifikatora pana B. Poradę z Rzeszowa, notę bliską ideału — 11 punktów (w skali 13-punktowej)! W sytuacji kiedy wielu ludzi, w meczu wygranym przez gospodarzy, a więc nieskażonych nawet podświadomą „krzywdą” swojej drużyny, zgodnie ocenia postawę arbitra jako fatalną, „jedenastka” p. Porady brzmi jak dysonans, daje asumpt do snucia przypuszczeń, iż sędziowie i kwalifikatorzy to jedna sitwa, wzajemnie się popierająca, podtrzymująca złudne mniemanie o wysokiej klasie polskich arbitrów futbolowych. Takie naciąganie kwalifikacji, podbijanie bębenka, prowadzi do wręcz odwrotnych skutków, poziom sędziowania piłkarstwa w Polsce wciąż się obniża. Świadczy o tym wymownie także pozycja „panów z gwizdkiem” nie międzynarodowej.

Polacy, jeśli w ogóle wyznaczani do prowadzenia zawodów, to tylko mało ważnych marginesowych. Jeden sukces, którym się chwalimy, udział A. Jarguza w mistrzostwach świata 1978 r. wynikał tylko z tego, że w mistrzostwach tych startowała nasza reprezentacja.

Poza tym żaden polski arbiter piłkarski nie sędziował naprawdę ważnego meczu.

Sędziowie polscy mają o sobie bardzo wysokie mniemanie, wszystkie głosy krytyczne zbywane są stwierdzeniami „co wy tam wiecie”, a wprowadzona przed kilkoma laty kwalifikacja sędziów przez specjalnie wyznaczonych delegatów PZPN, stała się jeszcze jedną drogą do fałszowania rzeczywistości, wmawiania kibicom, iż sędziowie są świetni, a tylko piłkarze, dziennikarze i kibice na tym się nie znają. Przykład tu omawiany p. Krawczyka i kwalifikatora p. Porady jest tego wymownym