1980.05.25 Wisła Kraków - Lech Poznań 0:20

Z Historia Wisły

1980.05.25, Puchar Polski, Wrocław,
Wisła Kraków 0:20 Lech Poznań
I:
II:
III:
IV:
Sędziowie: Komisarz: Widzów:


2 Walkower z powodu uparcia się trenerów Wisły by w meczu wystąpił reprezentant Polski Kudłacz – przepisy na to nie zezwalały i Wisła nie przystąpiła do gry.

Relacje prasowe

Gazeta Południowa. 1980, nr 116 (23 V) nr 9927

Koszykarze Wisły przegrali walkowerem

We Wrocławiu rozpoczął się finałowy turniej koszykówki mężczyzn o „Puchar Polski”. W drugim meczu dnia spotkać się miały Wisła z Lechem. Do meczu jednak nie doszło, gdyż koszykarze Wisły odmówili gry z drużyną poznańską. W rozgrywkach Pucharu Polski nie mogą w myśl przepisów PZKosz uczestniczyć reprezentanci Polski. Drużyna Wisły przyjechała do Wrocławia ze swoim reprezentacyjnym graczem, reprezentantem kraju — Kudłaczem. Trenerzy Bętkowski i Kassyk oświadczyli, że drużyna „Wisły” będzie uczestniczyć w finale tylko wtedy, gdy będzie mógł grać Kudłacz. Sędzia główny turnieju — Mieczysław Korwon nie zgodził się na to — i wówczas wiślacy nie wyszli do meczu z Lechem. Lech wygrał walkowerem. W pierwszym spotkaniu Śląsk Wrocław wygrał z Polonią Warszawa 101:78 (48:46).


Za, Krzysztof Łaszkiewicz "Polska koszykówka męska 1928 - 2004", Inowrocław, 2004

Gazeta Południowa. 1980, nr 118 (26 V) nr 9929

Dlaczego koszykarze Wisły nie chcieli grać z Lechem?

W ubiegły czwartek we Wrocławiu rozpoczął się finałowy turniej koszykarzy o Puchar Polski, Doszło w tyra dniu do niecodziennego zdarzenia. Otóż zespól Wisły Kraków nie stanął do walki z Lechem Poznań, oddając mecz walkowerem. Z informacji Polskiej Agencji Prasowej wynikało, że krakowianie nie wyszli na parkiet, ponieważ sędzia główny nie wyraził zgody na grę koszykarza Wisły — Kudłacza, motywując to tym, że jest on członkiem kadry narodowej, a zgodnie z regulaminem Pucharu Polski, kadrowicze nie nogą występować w swych drużynach. Mimo to trenerzy wiślaków domagali się dopuszczenia tego koszykarza do gry, a gdy ich perswazje nie odniosły skutku, postanowili opuścić wraz z zawodnikami halę wrocławskiego Śląska. W piątek i sobotę Wisła rozegrała jednak spotkanie pucharowe. Co oznaczał więc ten czwartkowy protest? Jakimi motywami kierowali się szkoleniowcy Wisły? Z tymi pytaniami zwróciłem się do trenera „Wawelskich Smoków” -ZDZISŁAWA KASSYKA, który powiedział: „Nie zamierzaliśmy naruszyć regulaminu rozgrywek pucharowych, bowiem 29 kwietnia br. podczas zebrania w Polskim Związku Koszykówki w Warszawie trenerów pierwszoligowych padł wniosek, aby dopuścić kadrowiczów do meczów o Puchar Polski. Wniosek został przegłosowany. Chodziło głównie o to, aby podnieść rangę Pucharu Polski, aby drużyny występowały w najsilniejszych składach. Wszyscy trenerzy byli tego samego zdania. Wobec tego wzięliśmy Kudłacza do Wrocławia i byliśmy zdziwieni, że sędzia nie chciał go dopuścić do meczu z Lechem. Nasze wyjaśnienia niewiele pomogły. Arbiter uważał bowiem, że kadrowicze mogą grać, ale tylko ci, którzy nie występowali w reprezentacji Polski w turnieju przed olimpijskim w Szwajcarii. Kudłacz co prawda występował, jednak nie mogliśmy się zgodzić na tak dziwną interpretację sędziego. Na zawodach nie było w czwartek przedstawiciela PZKosz., który rozstrzygnąłby to nieporozumienie, Proponowaliśmy, że rozegramy mecz z Lechem w pełnym składzie, a gdy władze centralne uznają, że naruszyliśmy regulamin PP. to wtedy wynik spotkania zostanie zweryfikowany i poznaniacy Wygrają walkowerem. Nie zgodzono się na to. Dlatego też postanowiliśmy zejść z boiska i w ten sposób zaprotestować. W końcu decyzja o tym, że mogą występować kadrowicze została podjęta, a myśmy domagali się tylko tego, aby była respektowana. Inna sprawa, iż PZKosz. nie rozesłał w tej sprawie komunikatów, ale to nie nasza wina.

Uważamy zresztą, że źle się dzieje ostatnio w PZKosz., który słabo pracuje,-faworyzuje jedne kluby, inne traktuje niepoważnie, podejmuje dziwne, trudno zrozumiale decyzje.

Przykładów na to mógłbym podać sporo. Schodząc z boiska, chcieliśmy zaprotestować także przeciwko takim metodom postępowania”.

Tyle trener koszykarzy Wisły. Powstaje tylko jedno pytanie: czy taka forma protestu była odpowiednia? T. G.