1980.10.08 Wisła Kraków - Arka Gdynia 1:1

Z Historia Wisły

1980.10.08, I Liga, 9. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:00
Wisła Kraków 1:1 (0:0) Arka Gdynia
widzów: 5.000
sędzia: J. Hołub z Warszawy
Bramki
Krzysztof Budka 50’

1-0
1-1

87' (sam) Kazimierz Gazda
Wisła Kraków
4-4-3
Robert Gaszyński
Marek Motyka
Piotr Skrobowski
Krzysztof Budka
Jan Jałocha
Leszek Lipka
Andrzej Targosz grafika: Zmiana.PNG (77’ Mirosław Świętek)
Kazimierz Gazda
Janusz Krupiński
Zdzisław Kapka
Michał Wróbel

trener: Lucjan Franczak
Arka Gdynia

Czyżniewski
Bochentyn
Szewczyk
Pietrzykowski
Bieliński
Korzępa
Krzewicki
Klein
Miszewski
Korynt
Kwiatkowski grafika: Zmiana.PNG (55' Makurat)

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz


Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1980, nr 217 (8 X) nr 10772

Wisła gra o godz. 17 na swoim boisku z gdyńską Arką. I tu rywale mają niemal identyczny dorobek — po 9 pkt. w 8 pojedynkach, po 8 straconych bramek, Arka jest wyżej w tabeli o jedno miejsce gdyż strzeliła rywalom 11 goli, podczas, gdy wiślacy tylko 1 0. Wygrana „Białej gwiazdy” w Warszawie i remis Arki z Odrą w Gdyni nakazywałby upatrywać zwycięzcy meczu w drużynie Wisły. Wystąpi ona już z P, Skrobowskim. który doszedł do zdrowia (natomiast nadal jeszcze bez A. Iwana) I tu kibice krakowscy liczą na zwycięstwo. Oby się te rachuby spełniły.


Echo Krakowa. 1980, nr 218 (9 X) nr 10773

WISŁA — ARKA 1:1 (0:0). Bramki strzelili: dla Wisły —Budka w 50 min, a dla Arki — Gazdą (samobójczym strzałem) w 87 min. meczu. Sędziował p. Hołub z Warszawy — przeciętnie. Widzów ok. 5000.

WISŁA — Gaszyński — Motyka, Skrobowski, Budka, Targosz (od 77 min. Świątek), Lipka, Gazda, Kapka, Jałocha, Krupiński, Wróbel, Trudno po tym meczu nie mieć pretensji do piłkarzy krakowskich. Nie po raz pierwszy .stracili bowiem punkt przez własną nonszalancką postawę, przez własną zła. grę, spotkaniu. które mogli i winni byli wygrać wysoko i pewnie, bo wiem rywal był przeciętny, nawet słaby. Ale krakowianie dostosowali się do gry przeciwników, pozwolili narzucić sobie styl poczynań, korzystny dla zespołu Arki i w konsekwencji zaledwie mecz zremisowali tracąc tuż przed końcem zawodów bramkę, punkt i należne z tytułu premii za zwycięstwo pieniądze.

Doprawdy trudno zrozumieć, iż piłkarze grający w lidze już wiele lat, mający za sobą szereg przykrych doświadczeń, gdy przegrywali lub remisowali zawody mając jak się to mówi zwycięstwo w kieszeni, nie potrafią czy też może nie cocą, wyciągnąć z tych smutnych lekcji: właściwych wniosków. Obraz z wczorajszego popołudnia powtarza się już niemal do znudzenia. Krakowianie z chwilą gdy uzyskają prowadzenie, przestają walczyć, oddają inicjatywę w ręce przeciwników, zaczynają wdawać się w nonszalanckie, nonsensowne zabawy z piłką ! pod własną bramką, na własnym przedpolu.

Pojedynek Wisły z Arką zaczął się, zgodnie z oczekiwaniami, od wielkiego naporu krakowian, którzy zepchnęli zespół z Gdyni do obrony. Na przedpolu Czyżniewskiego przebywało w tym czasie po 9—10 nadmorskich graczy, którzy niekiedy z desperacji wybijali piłkę, byle dalej od bramki. Mimo ogromnej przewagi wiślaków, nie strzelili oni bramki, gdyż stosowali, cały czas jednostajną, wolną grę w środkowej strefie boiska i (próbowali nagłymi przerzutami piłki pod bramkę stworzyć napastnikom dogodną do strzału pozycję. Udało sic im to kilkakrotnie, lecz tylko raz, w. 8 min.

Kapka strzelił dokładnie, ale piłka odbiła się od słupka i wyszła w pole. Reszta akcji krakowian była niegroźna dla przeciwników.

Po zmianie stron, już w 5 min, za faul na Lipce w polu karnym, sędzia zarządził rzut pośredni i Kapka podał krótko piłkę do Budki, który silnym strzałem zdobył prowadzenie. Zamiast pójść „za ciosem dalej atakować, w sytuacji gdy rywale musieli rozluźnić obronę, krakowianie spasowali, inicjatywę przejęli, goście i na trzy. minuty przed końcem Gazda tak niefortunnie kopnął piłkę, iż wpadła ona do wiślackiej bramki, Winy za to nie ponosi tylko ten. który przypadkowo tak zagrał, lecz cały zespół.


Gazeta Południowa. 1980, nr 219 (9 X) nr 10030

Feralna 87 minuta


W strugach deszczu, przy skromnej około 2-tysięcznej widowni, piłkarze Wisły zremisowali na swoim boisku z Arką Gdynia 1:1 (0:0). Wiślacy rozpoczęli z dużym animuszem, przez pierwsze 25 min. grali składnie i szybko, stwarzając wielokrotnie gorące sytuacje pod bramką Arki. Trzykrotnie bliski zdobycia bramki był występujący wczoraj na środku ataku — Kapka (m. in. w 9 min. strzelił w słupek, groźnie strzelali Gazda i Lipka, Do końca pierwszej połowy Wisła ma nadal przewagę, ale nie gra już tak dynamicznie i precyzyjnie. Goście w tym okresie ograniczali się wyłącznie do obrony.

Tuż po przerwie w 50 min. rzut pośredni dla Wisły z odległości ok. 12 m. Mocny strzał Budki i spisujący się wczoraj bardzo dobrze bramkarz Czyżniewski skapitulował. Od tego momentu obraz gry ulega diametralnie zmianie. Arka przechodzi do ataku, coraz częściej zagraża bramce Gaszyńskiego.

Teraz z kolei wprowadzony po przerwie 19-latek Makurat jest trzykrotnie o krok od wyrównania. Wisła atakuje, ale czyni to sporadycznie. Krakowianie zbyt głęboko cofają się do defensywy, nie widać w. tym okresie zawodników II linii, którzy potrafiliby uporządkować grę. Ta gra na utrzymanie jednobramkowej przewagi srodze się zemściła. W 87 min. po dośrodkowaniu Gazda tak niefortunnie uderzył piłkę iż skierował ją do własnej bramki.

Tak to już bywa kiedy W pierwszej fazie gry nie wykorzysta się wielu dogodnych sytuacji. Zamiast zwycięstwa tylko remis, choć trzeba powiedzieć, że Arka swą ambitną i bojową postawą w II połowię zasłużyła na ten wynik W sumie — ciekawy i żywy pojedynek, dużo sytuacji podbramkowych.

WISŁA: Gaszyński — Motyka,- Skrobowski, Budka, Jałocha — Lipka, Targów (77 min. Świątek), Gazda — Wróbel, Kapka; Krupiński.

ARKA: Czyżniewski, Bochentyn. Szewczyk, Pietrzykowski, Bieliński, Kurzepa, Krzewicki, Klein, Miszewski, Korynt, Kwiatkowski (55 min. Makurat).

Sędziował Hołub z Warszawy, fatalnie interpretujący przepis o prawie korzyści. (ANS)