1981.04.05 Lech Poznań - Wisła Kraków 2:0

Z Historia Wisły

1981.04.05, I Liga, 20. kolejka, Poznań, Stadion Lecha, 11:00, niedziela
Lech Poznań 2:0 (2:0) Wisła Kraków
widzów: 30.000
sędzia: A. Ogorzewski z Łodzi.
Bramki
Skurczyński 8'
Plata 26'
1:0
2:0
Lech Poznań

Mowlik
Pawlak
Szewczyk
Małek
Barczak
Oblewski
Kasalik
Krzyżanowski
Chojnacki Grafika:Zmiana.PNG (69' Szpakowski)
Skurczyński
Plata Grafika:Zmiana.PNG (75' Woliński)

trener: Wojciech Łazarek
Wisła Kraków
4-4-3
Marek Holocher grafika: Zmiana.PNG (32’ Janusz Adamczyk)
Marek Motyka Grafika:Zk.jpg
Piotr Skrobowski
Krzysztof Budka
Jan Jałocha
Leszek Lipka
Zdzisław Kapka
Andrzej Targosz grafika: Zmiana.PNG (64’ Bogusław Dzięgiel)
Andrzej Iwan
Kazimierz Kmiecik
Janusz Krupiński

trener: Lucjan Franczak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1981, nr 67 (3/5 IV) nr 10902

NIEWIELE czasu na odpoczynek mieli piłkarze pierwszoligowi, po środowej serii gier, już jutro i w niedzielę rozegrają następną — dwudziestą — kolejkę mistrzowskich zawodów. Krakowska Wisła wystąpi w Poznaniu przeciwko Lechowi i czeka ją bardzo trudne zadanie.

Piłkarze poznańscy po bardzo kiepskiej jesiennej rundzie, zaczynają teraz odrabiać straty i uciekać z zagrożonej degradacją strefy. Dwa kolejne zwycięstwa mocno podniosły na duchu tak kibiców jak i zawodników Wszyscy w grodzie Przemysława liczą na trzecią kolejną wygraną, a drużyną, która ma oddać punkty Lechowi jest tym razem Wisła.

Krakowianie w dwóch ostatnich ligowych pojedynkach także zanotowali wygrane, są dużo wyżej w tabeli ud poznaniaków, mają poważne szanse ubiegać się nawet o mistrzowski tytuł Ale forma jaką prezentują podopieczni trenera L. Franczaka nie nastraja zbyt optymistycznie, nawet mimo odnoszonych zwycięstw. Wolne przeprowadzanie szablonowych akcji, mała skuteczność strzelecka, jednostajny rytm gry są dość łatwe do rozszyfrowania przez rywali i nie wymagają zbyt wielkiej klasy, by obronić się przed stratą bramek. Taką grę wiślaków tłumaczy trener chorobami, kontuzjami, przemęczeniem. Trudno to przyjąć jednak jako całkowite usprawiedliwienie zespołu, zważywszy, iż potrafi on grać inaczej, czego przykładem mogą być ostatnie minuty pojedynku z Szombierkami, w których wiślacy byli i szybcy i skuteczni, demonstrując zupełnie przyzwoitą kondycję. Wydaje się iż przyczyny tkwią także i w tym, że nie zawsze zawodnikom chce się angażować w grę wszystkie siły. A jeśli w zespole piłkarskim markuje grę dwóch-trzech zawodników cała drużyna traci wiele na wartości, choćby pozostali nie wiem jak się starali.

Może jednak świadomość, iż szanse awansu na czoło tabeli rosną zmobilizuje krakowian na tyle, by w Poznaniu zagrali tak jak tego oczekują kibice. Możemy wówczas liczyć nawet na wygraną „Białej gwiazdy”, bo jak wynika z ocen gry Lecha piłkarze tego klubu nie są w najwyższej formie. Jak jednak będzie — zobaczymy.


Echo Krakowa. 1981, nr 68 (6 IV) nr 10903


W 5 KOLEJCE wiosennej rundy ekstraklasy Wisła przegrała w Poznaniu z Lechem 0:2 (0:2), Bramki dla gospodarzy zdobyli Skurczyński w 9 min. i Plata w 27 min. WISŁA: Holocher (od 34 min. Adamczyk), Motyka, Skrobowski, Jałocha, Budka, Targosz (od 62 min. Dzięgiel), Iwan, Kapka, Krupiński, Kmiecik, Lipka.

Wizyta Wisły nad Wartą zawsze jest magnesem dla poznańskich kibiców. Wczoraj na nowy stadion Lecha przybyło ich ponad 30 tys., życzliwie witając piłkarzy spod Wawelu. W tej sympatii jest nieco przewrotności, ponieważ od lat krakowianie nie wygrali z poznaniakami — i na to liczyli zwolennicy kolejarzy. Nie zawiedli się.

Lech strzelił dwie bramki, Wysoka porażka „pasiaków nie stracił żadnej, podtrzymując niezbyt miłą dla wiślaków tradycję. Inaczej zresztą być nie mogło. Lechici mieli znacznie więcej idealnych sytuacji do zdobycia goli. „Biała gwiazda” uniknęła klęski, gdyż napastnicy gospodarzy trzy razy nie trafili do bramki z 2 (!) metrów, a kilkanaście innych strzałów minimalnie minęło cel.

Po meczu trener Franczak tłumaczył słabiutką postawę swojej drużyny chorobami i kontuzjami tzw. czołowych zawodników. Nie w pełni wyleczeni grali Iwan, Skrobowski i Lipka. Pozostało jednak kilku innych, sprawnych piłkarzy, którzy bardzo dostojnie poruszali się po boisku wychodząc z założenia, że w Poznaniu wygrać nie mogą. Wystarczy powiedzieć, że jedyną szansę zdobycia gola miał Kmiecik w 43 min., ale z 5 metrów strzelił w Mowlika.

Tuż przed przerwą próbowali coś zdziałać Jałocha i Iwan, lecz piłka po ich uderzeniach poszybowała nad poprzeczką. Po zmianie stron rozpoczął się festiwal zmarnowanych okazji Lecha. Obrońcy Wisły nie bardzo wiedzieli co się dzieje, druga linia nie istniała, zaś „słynny” napad ograniczał się do wrzucania piłek na słowy rosłych obrońców Lecha. Trzeba jednak podkreślić swobodną, momentami znakomitą grę poznaniaków — a że padły tylko dwie bramki, to ich „wina”. Wiślacy do powiedzenia mieli bardzo niewiele.